W sensie - szkoła jest darmo. Dumping!Aligator pisze:Jeżeli szkołę stać
Korekta taryfy - 2011
Moderator: JacekM
- Bastian
- Sułtan Maroka
- Posty: 36618
- Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
- Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...
Honi soit qui mal y pense...
Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow
Ależ jest jak najbardziej! Bo po co wydawać pieniądze na ubezpieczenie, amortyzację, naprawy, paliwo, skoro mogę nie posiadać samochodu?Aligator pisze:argument że przesiadka z samochodu do komunikacji masowej ma jakiekolwiek znaczenie oszczędnościowe jest w sumie płytkim absurdem - bo co z tego że zapłacę grosze mniej na paliwie jeśli marnotrawię pieniądze wydane na ubezpieczenie...
Te kilka tysięcy rocznie (gdybym je jeszcze miał ) wolałbym wydać na fajne wakacje.
Chociażby po to by zapewnić sobie autonomię.Ależ jest jak najbardziej! Bo po co wydawać pieniądze na ubezpieczenie, amortyzację, naprawy, paliwo, skoro mogę nie posiadać samochodu?
Przewieźć graty gdy trzeba bez próśb względem znajomych, pojechać na 2-3 dniowy wypad w plener - w moim wypadku na rowery w Świętokrzyskie, Gorce, Beskidy, Mazury czy Podlasie - nie muszę się przejmować czy i jak często dojedzie jakiś transport, podjechać do znajomych poza miasto bez zamartwiania czym i kiedy wrócę do domu, podjechać raz w tygodniu po zakupy i z komfortem wrócić sobie do domu, aż po cele reprezentacyjne - wyjście do opery czy teatru z dziewczyną - w suknia wieczorowa nie bardzo pasuje do autobusu nocnego... (samochód albo taksówka w zależności od sytuacji).
Moim zdaniem własne 4 kółka to bardzo przydatna rzecz i co by nie mówić, nawet pomimo korków w mieście wygodna.
I tutaj jasno dajesz do zrozumienia że moja teoria jest słuszna - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.Te kilka tysięcy rocznie (gdybym je jeszcze miał ) wolałbym wydać na fajne wakacje.
Ty widzisz wszystko z perspektywy finansowej - samochód kosztuje za dużo więc jest zły - ja natomiast widzę z perspektywy użytkowej - samochód kosztuje, fakt, ale zyski które mi daje rekompensują wydane pieniądze i nawet tych parę godzin miesięcznie spędzonych w korkach nie jest dla mnie kosztem z którym nie mogę się pogodzić.
Bastian proszę Cię już więcej nie rzucaj porównań ok?W sensie - szkoła jest darmo. Dumping!
Edukacja jest dziedziną z goła inną niż komunikacja aglomeracyjna to jedno.
A drugie jest to że jak byś nie próbował temu zaprzeczać ZTM posiadając 70% dofinansowanie z budżetu miasta - oraz potencjał otrzymania jeszcze większych dopłat - zniszczy każdego niezależnego operatora - bo nie masz szans rywalizować z kimś komu jest obojętne czy i jakie straty przynosi. A takie coś nazywa się ni mniej ni więcej dumpingiem.
"Spóźniony pociąg przyspieszony relacji xyz, przyjedzie z opóźnieniem ok. 25 minut. Opóźnienie może ulec powiększe... zmianie"
@Aligator:
Też zdarza mi się wyskoczyć na weekend w góry. Da się.
Samochód to nie jest rzecz konieczna do życia, tak jak i telewizja. I podobnie jak TV jest to coś, do czego ludzie szybko i łatwo się przyzwyczajają. Stąd też: podniesienie taryfy to też ludzie, którzy zostaną skłonieni do przejścia na samochód. A potem już go nie porzucą.
I pytanie konkursowe: ile razy w tygodniu musiałbyś korzystać z taksówki w Warszawie, żeby wyszło to drożej od posiadania samochodu?
Też zdarza mi się wyskoczyć na weekend w góry. Da się.
Samochód to nie jest rzecz konieczna do życia, tak jak i telewizja. I podobnie jak TV jest to coś, do czego ludzie szybko i łatwo się przyzwyczajają. Stąd też: podniesienie taryfy to też ludzie, którzy zostaną skłonieni do przejścia na samochód. A potem już go nie porzucą.
I pytanie konkursowe: ile razy w tygodniu musiałbyś korzystać z taksówki w Warszawie, żeby wyszło to drożej od posiadania samochodu?
Czy pełzający zamach stanu zostanie odkręcony?
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Dokładnie tak. Chyba tylko szykany w stosunku do posiadaczy samochodów jak w Singapurze, podatek lokalny plus opłata za każdy przejechany kilometr są w stanie skłonić ludzi do sprzedania samochodu.Cena biletów powinna atrakcyjna dla posiadaczy samochodów (wliczając opłaty za parking, ale nie cenę zakupu pojazdów i PZU). Nie można liczyć na to, że ludzie samochody sprzedadzą...
Liczmy więc w dużym uproszczeniu:KwZ pisze:I pytanie konkursowe: ile razy w tygodniu musiałbyś korzystać z taksówki w Warszawie, żeby wyszło to drożej od posiadania samochodu?
Zakup samochodu: 40 000, rozłożony na 10 lat eksploatacji czyli 4000 rocznie.
Ubezpieczenie rocznie 2000 (opcja full wypas za nowy), po 5 latach 1200 - 1000
Przegląd rejestracyjny 100 zł pieczątka + 1000 zł wymiana płynów i zużywających się części przez pierwsze 5 lat, 2000 przez kolejne 5 lat
Czyli rocznie koszt stały samochodu wynosi 7100, w przypadku samochodu starszego spada koszt ubezpieczenia, wzrastają koszty napraw rewizyjnych więc kwota mniej więcej stała.
Paliwo schodzi, powiedzmy 10 l na 100 km w mieście. 50 groszy za kilometr. Taksówka 2 zł za km.
Jeżeli porównamy z opłatą stałą za "trzaśnięcie drzwiami" w taksówce rzędu 6 złotych, i kosztem 2 złotych za kliometr, to okazuje się że im mniej jeździmy samochodem, tym korzystanie z taksówki wychodzi korzystniej w stosunku do posiadania samochodu.
Spore uproszczenie. 40.000 za nowy samochód to niewiele, za to z kolei ubezpieczenie 2.000 rocznie to już z jakimiś niemałymi zniżkami (ja płacę prawie dwukrotnośc tego za ubezpieczenie, mając praktycznie zero zniżek wskutek działalności drogowej żony). Jak już chciałeś liczyć przeglądy, to jest to 115 czy 119, ale tu z kolei pierwsze 5 lat to dwa przeglądy zaledwie. Serwis autoryzowany (wymagany przy gwarancji) w sensie wymiany części eksploatacyjnych jest na ogół drogi.
Dość powiedzieć, że dla samochodu z kategorii większych (ale nie suv czy van), obliczany koszt kilometra waha się od 70 do 90 groszy, przy jego średnim wieku 3 lat i średnim przebiegu typowym (i niestety tego nie zapamiętałem, bo akurat te liczby wyczytałem w jakimś świerszczyku motoryzacyjnym ze dwa lata temu, podejrzewam, że 10-20 tys. km rocznie).
Odnośnie własnych 0,03 PLN, to chyba zmuszanie ludzi, by sprzedawali samochody to też przesada. Samochód mi służy do wypadów poza miasto, bardzo rzadko do miejskich eskapad (raczej jeśli już, to wiążących się z uciążliwościami typu ładunek, liczba osób, itp.). Ale raczej nie widzę warunków, dla których wyrzekłbym się posiadania samochodu, bardzo przydatnego poza miastem).
Dość powiedzieć, że dla samochodu z kategorii większych (ale nie suv czy van), obliczany koszt kilometra waha się od 70 do 90 groszy, przy jego średnim wieku 3 lat i średnim przebiegu typowym (i niestety tego nie zapamiętałem, bo akurat te liczby wyczytałem w jakimś świerszczyku motoryzacyjnym ze dwa lata temu, podejrzewam, że 10-20 tys. km rocznie).
Odnośnie własnych 0,03 PLN, to chyba zmuszanie ludzi, by sprzedawali samochody to też przesada. Samochód mi służy do wypadów poza miasto, bardzo rzadko do miejskich eskapad (raczej jeśli już, to wiążących się z uciążliwościami typu ładunek, liczba osób, itp.). Ale raczej nie widzę warunków, dla których wyrzekłbym się posiadania samochodu, bardzo przydatnego poza miastem).
Dlaczego pieprzone pierożki są dobre, a pieprzone życie już nie? (B. Schaeffer)
Historia uczy jednego - nigdy nikogo niczego nie nauczyła.
Historia uczy jednego - nigdy nikogo niczego nie nauczyła.
Szczegółów można się czepiać, ale mnie też wychodziły kwoty rzędu 6-8 tys. zł (dla nienowego samochodu, ale uwzględniającego paliwo). Przy kursie taksówki ~12 km wychodzi 30 zł za kurs. Czyli dwa razy w tygodniu tam i z powrotem przez cały rok.
Ja nie mówię o sprzedaży samochodu, a tym bardziej o zmuszaniu do tego. Staram się jedynie wykazać wyższość braku jego posiadania, albo lepiej: rezygnacji z kupowania.
Ja nie mówię o sprzedaży samochodu, a tym bardziej o zmuszaniu do tego. Staram się jedynie wykazać wyższość braku jego posiadania, albo lepiej: rezygnacji z kupowania.
Czy pełzający zamach stanu zostanie odkręcony?
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
- Glonojad
- Dark Lord of The Plonk
- Posty: 26817
- Rejestracja: 13 gru 2005, 23:39
- Lokalizacja: z Ochoty, jak to płaczki
Bardzo ładne obliczenie, ale nie polemizując z nim wspomnę tylko, że dla potrzeb analiz w skali makro często przyjmuje się uproszczenie, że roczne koszty samochodu (ubezpieczenia, przeglądy, amortyzacja) to drugie tyle, co paliwo. Oczywiscie jest to, jeszcze raz zaznaczę, uproszczenie zerujące się przy większej liczbie kierowców/samochodów.Piottr pisze:Dokładnie tak. Chyba tylko szykany w stosunku do posiadaczy samochodów jak w Singapurze, podatek lokalny plus opłata za każdy przejechany kilometr są w stanie skłonić ludzi do sprzedania samochodu.Cena biletów powinna atrakcyjna dla posiadaczy samochodów (wliczając opłaty za parking, ale nie cenę zakupu pojazdów i PZU). Nie można liczyć na to, że ludzie samochody sprzedadzą...
Liczmy więc w dużym uproszczeniu:KwZ pisze:I pytanie konkursowe: ile razy w tygodniu musiałbyś korzystać z taksówki w Warszawie, żeby wyszło to drożej od posiadania samochodu?
Zakup samochodu: 40 000, rozłożony na 10 lat eksploatacji czyli 4000 rocznie.
Ubezpieczenie rocznie 2000 (opcja full wypas za nowy), po 5 latach 1200 - 1000
Przegląd rejestracyjny 100 zł pieczątka + 1000 zł wymiana płynów i zużywających się części przez pierwsze 5 lat, 2000 przez kolejne 5 lat
Czyli rocznie koszt stały samochodu wynosi 7100, w przypadku samochodu starszego spada koszt ubezpieczenia, wzrastają koszty napraw rewizyjnych więc kwota mniej więcej stała.
Paliwo schodzi, powiedzmy 10 l na 100 km w mieście. 50 groszy za kilometr. Taksówka 2 zł za km.
Jeżeli porównamy z opłatą stałą za "trzaśnięcie drzwiami" w taksówce rzędu 6 złotych, i kosztem 2 złotych za kliometr, to okazuje się że im mniej jeździmy samochodem, tym korzystanie z taksówki wychodzi korzystniej w stosunku do posiadania samochodu.
Wypowiedź ta stanowi moje prywatne zdanie i nie może być cytowana lub analizowana w związku z moją działalnością w jakiekolwiek instytucji z którą mogę lub mogłem współpracować, ani jako stanowisko tej instytucji. Nie wyrażam także zgody na jej przetwarzanie w żadnej formie technicznej ni magicznej.
Ale przyjmujesz zalożenia 40000 za nowy, potem ubezpieczenie przeglądy i te sprawy.
Przeciętny samochod w Polsce ma obecnie 14 lat co oznacza że jest wart mniej niz 10 tys złotych. Ubezpieczenie full kupuje raczej mniejszość, ja za OC płacę około 400 zł rocznie. Jak ktoś jeździ troszkę ponad przeciętna ma samochod zagazowany i koszt paliwa mieści się spokojnie w 20 gr/km (u mnie w benzynie wychodzi to 0.32 gr).
Jest oczywiście tez wersja dla hardcorowcow czyli kupno samochodu za 1500 zl brak rejetracji, brak ubezpieczenia i jazda czyms takim (a naprawdę sa takie przypadki).
Przeciętny samochod w Polsce ma obecnie 14 lat co oznacza że jest wart mniej niz 10 tys złotych. Ubezpieczenie full kupuje raczej mniejszość, ja za OC płacę około 400 zł rocznie. Jak ktoś jeździ troszkę ponad przeciętna ma samochod zagazowany i koszt paliwa mieści się spokojnie w 20 gr/km (u mnie w benzynie wychodzi to 0.32 gr).
Jest oczywiście tez wersja dla hardcorowcow czyli kupno samochodu za 1500 zl brak rejetracji, brak ubezpieczenia i jazda czyms takim (a naprawdę sa takie przypadki).
O znalazłeś kolejny sposób, aby nie kupować samochodu:)MichalJ pisze:I co, taksówką będę jeździć z rodziną na daczę? Raz do roku na wczasy do Zakopanego albo Egiptu to jeszcze da radę, owszem.
Gdyby można było tanio wynająć samochód na parę dni...
Polecam: http://www.zm.org.pl
Nazywam się Kajo i jestem Roweroholikiem.
Nazywam się Kajo i jestem Roweroholikiem.
No i zrobił się OT
Słuchajcie odnoszę wrażenie że nawet w tym OT odeszliśmy od meritum.
Generalnie chodzi mi o to że jeśli stać kogoś na samochód to kilkadziesiąt PLN oszczędności na maskomie nie będzie czymś nadzwyczajnie odczuwalnym, natomiast różnica w autonomii jest zdecydowanie na korzyść własnych 4 kółek czy to się KwZ podoba czy nie.
Spróbuj pożyczyć to pogadamy
Słuchajcie odnoszę wrażenie że nawet w tym OT odeszliśmy od meritum.
Generalnie chodzi mi o to że jeśli stać kogoś na samochód to kilkadziesiąt PLN oszczędności na maskomie nie będzie czymś nadzwyczajnie odczuwalnym, natomiast różnica w autonomii jest zdecydowanie na korzyść własnych 4 kółek czy to się KwZ podoba czy nie.
KwZ problem w twojej teorii polega na tym że po prostu nie ma żadnej wyższości w braku posiadania samochodu. Samochód daje Ci autonomię której zbiorkom Ci nie zapewni i tego ni jak nie zmienisz.Ja nie mówię o sprzedaży samochodu, a tym bardziej o zmuszaniu do tego. Staram się jedynie wykazać wyższość braku jego posiadania, albo lepiej: rezygnacji z kupowania.
O znalazłeś kolejny sposób, aby nie kupować samochodu:)
Spróbuj pożyczyć to pogadamy
"Spóźniony pociąg przyspieszony relacji xyz, przyjedzie z opóźnieniem ok. 25 minut. Opóźnienie może ulec powiększe... zmianie"
Jaka różnica w autonomii? Nie wiem jak Ty, ale ja ciągle obserwuję, że jak ktoś ma samochód, to musi wozić pół rodziny (no bo przecież nie odmówisz teściowej itd. itp.) Chodzi Ci zapewne o różnicę w wygodzie, bo samochodem możesz podjechać tam gdzie chcesz, a autobusem nie. Co do autonomii - lepszą zapewnia brak samochodu, bo możesz pojechać autobusem, taksówką, pożyczyć samochód od kolegi albo pójść na piechotę. Ale od razu powiem też, że dywagacje nt. wyższości zbiorkomu od samochodu zwykle kończą się, gdy rodzą się dzieci - z nimi dużo wygodniej jest jeździć własnym samochodem. Do takich wniosków doprowadziły mnie obserwacje z boku.Aligator pisze:różnica w autonomii jest zdecydowanie na korzyść własnych 4 kółek czy to się KwZ podoba czy nie.