Organizacja pracy motorniczych - podciągacze i nie tylko
Moderatorzy: Poc Vocem, Tyrystor, TranslatorPS
Ale przepisy nakładają na pracodawcę podejmowanie działań minimalizujących ryzyko wypadków w pracy. Wiec podejmuje zapewniając pracownikom odpowiednie przeszkolenie stanowiskowe.
Niekoniecznie zgadzam się ze wszystkim, co napiszę. (C) Marshall McLuhan
"Na diamentach nic nie wyrośnie. Za to kwiaty świetnie rosną na gnoju." - Josefa Idem
"Na diamentach nic nie wyrośnie. Za to kwiaty świetnie rosną na gnoju." - Josefa Idem
A jednak się da wpisać trasę zjazdu w rozkład...A kurs Marszałkowską i al.Solidarności
R do przystanku METRO MARYMONT
T do krańca TARCHOMIN KOŚCIELNY
M do przystanku WORONICZA
Z do CM.WŁOSKI dalej do zajezdni "ŻOLIBORZ"
Y do CM.WŁOSKI dalej do zajezdni "ŻOLIBORZ"; kurs Marszałkowską i al.Solidarności
Czy w niedzielnym rozkładzie 1 w kierunku Annopola nie brakuje trochę kursów?
- Krzysztof_J
- Posty: 471
- Rejestracja: 19 wrz 2018, 15:34
- Kontakt:
Ja bym jednak nie szukał analogii między tramwajami a samochodami, bo w przypadku aut technika prowadzenia wszystkich modeli jest w zasadzie taka sama i na przestrzeni lat praktycznie się nie zmieniała (chyba jedyna duża różnica to rodzaje skrzyni biegów).
A z tramwajami jest chyba trochę inaczej - teoretycznie może trafić się np. zatrudniony niedawno motorniczy z R-4, który do tej pory jeździł tylko 105Na i nagle jak ma podciągać hipolita, to może mieć z tym problem, bo nigdy nie miał do czynienia z takim rodzajem wagonów. Zgodzę się z tym, że raczej bez sensu jest wymóg osobnych szkoleń na każdy typ (zwłaszcza jeśli różnią się np. tylko długością), ale chyba dobrze, by każdy motorowy zapoznał się z przynajmniej niektórymi wagonami z ręcznym zadajnikiem (stopiątką każdy jeździ już na kursie).
A z tramwajami jest chyba trochę inaczej - teoretycznie może trafić się np. zatrudniony niedawno motorniczy z R-4, który do tej pory jeździł tylko 105Na i nagle jak ma podciągać hipolita, to może mieć z tym problem, bo nigdy nie miał do czynienia z takim rodzajem wagonów. Zgodzę się z tym, że raczej bez sensu jest wymóg osobnych szkoleń na każdy typ (zwłaszcza jeśli różnią się np. tylko długością), ale chyba dobrze, by każdy motorowy zapoznał się z przynajmniej niektórymi wagonami z ręcznym zadajnikiem (stopiątką każdy jeździ już na kursie).
Na kursie są też swing i jazz Duo. Dziwny to jest wewnętrzny podział na to, które typy taboru muszą mieć odrębne przeszkolenie, a które się mieszczą w ww. kategoriach.
Niekoniecznie zgadzam się ze wszystkim, co napiszę. (C) Marshall McLuhan
"Na diamentach nic nie wyrośnie. Za to kwiaty świetnie rosną na gnoju." - Josefa Idem
"Na diamentach nic nie wyrośnie. Za to kwiaty świetnie rosną na gnoju." - Josefa Idem
-
- Posty: 4235
- Rejestracja: 08 sie 2011, 23:20
- Lokalizacja: Stary Mokotów
- Kontakt:
W niektórych miastach w których eksploatowano helmuty, były wozy w których nastawnik jazdy funkcjonował normalnie, tj. do przodu jazda, do tyłu hamowanie, ale często po tej samej sieci jeździy wozy które miały na odwrót. Do niedawna było tak chyba m.in. w Łodzi. O żadnym wypadku spowodowanym tym nigdy nie słyszałem, tak samo jak o tym żeby tymi wozami jeździły 2 odrębne grupy motorniczych. A na logikę jest to dużo bardziej ryzykowne niż pociągnięcie wozem 30 metrów bez przeszkolenia na pętli bez pasażerów, gdzie przecież wszystko funkcjonuje niemal identycznie.
- Krzysztof_J
- Posty: 471
- Rejestracja: 19 wrz 2018, 15:34
- Kontakt:
To chyba musieli coś w miarę niedawno zmienić, bo z tego co jakiś czas temu słyszałem, to nie było Swinga ani typ bardziej Jazza na kursie (co mnie właśnie mocno zdziwiło), dopiero w ramach szkoleń wewnętrznych. Skoro tak jest, to może dodać jeszcze przynajmniej krótką jazdę na delfinie/hipolicie oraz Hyundaiu i wtedy taka osoba znałaby w zasadzie każdy rodzaj taboru (przynajmniej na potrzeby podciągania).
Nie wiem, jak było w przypadku tych helmutów, ale w dawniejszych czasach (lata 60) w niektórych miastach przy okazji modernizacji czasem zastępowano klasyczną korbę nastawnika kierownicą z samochodu i były wypadki, że motorniczy odruchowo chciał skręcić w prawo, tym samym przyspieszając, co kończyło się np. wykolejeniem (w Warszawie był taki przypadek z wagonem PN na placu Zbawiciela za czasów ronda tramwajowego, bo motorniczy zagadał się z pasażerem, podobne bywały też w innych miastach).Autobus Czerwon pisze: ↑03 lis 2023, 8:13W niektórych miastach w których eksploatowano helmuty, były wozy w których nastawnik jazdy funkcjonował normalnie, tj. do przodu jazda, do tyłu hamowanie, ale często po tej samej sieci jeździy wozy które miały na odwrót. Do niedawna było tak chyba m.in. w Łodzi. O żadnym wypadku spowodowanym tym nigdy nie słyszałem, tak samo jak o tym żeby tymi wozami jeździły 2 odrębne grupy motorniczych. A na logikę jest to dużo bardziej ryzykowne niż pociągnięcie wozem 30 metrów bez przeszkolenia na pętli bez pasażerów, gdzie przecież wszystko funkcjonuje niemal identycznie.
Swing 120Na oraz Jazz 128N od wielu, wielu lat są na kursie.Krzysztof_J pisze: ↑03 lis 2023, 10:16To chyba musieli coś w miarę niedawno zmienić, bo z tego co jakiś czas temu słyszałem, to nie było Swinga ani typ bardziej Jazza na kursie (co mnie właśnie mocno zdziwiło), dopiero w ramach szkoleń wewnętrznych.
Czy można mieć gorącą prośbę o przeniesienie tej dyskusji we właściwe miejsce co pozwoli wrócić do meritum? Z góry dziękuję.
A proszę bardzo.
Niekoniecznie zgadzam się ze wszystkim, co napiszę. (C) Marshall McLuhan
"Na diamentach nic nie wyrośnie. Za to kwiaty świetnie rosną na gnoju." - Josefa Idem
"Na diamentach nic nie wyrośnie. Za to kwiaty świetnie rosną na gnoju." - Josefa Idem
Chyba uważacie, że motorniczowie muszą być bardzo ograniczeni jeśli wymagają długiego szkolenia w celu podciągnięcia 30m tramwaju innego typu niż ten którym jeżdżą na codzień. Lub firma ma o nich takie zdanie.
W MZA były swego czasu szkolenia na elektryki zakończone podpisem przy swoim nazwisku w tabelce (pokazanie co do czego, podjazd pod ładowarke i zrobienie kółka po placu).
W praktyce jeśli jest taka potrzeba, a kierowca bez szkolenia nie protestuje to pojedzie elektrykiem.
W MZA były swego czasu szkolenia na elektryki zakończone podpisem przy swoim nazwisku w tabelce (pokazanie co do czego, podjazd pod ładowarke i zrobienie kółka po placu).
W praktyce jeśli jest taka potrzeba, a kierowca bez szkolenia nie protestuje to pojedzie elektrykiem.
Jest to efekt błędów założeniowych przy zakupach taboru. Gdyby wymagano konkretnego sposobu prowadzenia i konkretnego wyglądu pulpitu (zamiast późniejszych zlotów związkowców, patronów etc) to nie byłoby potrzeby pierdyliardów doszkoleń na typy wagonów. W autobusach ten temat dawno rozwiązano - do którego się nie wsiądzie to podstawowe elementy konieczne do prowadzenia pojazdu są w tym samym miejscu bez różnicy jaki jest typ pojazdu i jaki jest jego producent.
Jožin z bažin kouše, saje, rdousí.... -
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów" - Stanisław Lem
Powyższy post jest tylko i wyłącznie moim prywatnym zdaniem z którym inni dyskutanci nie muszą się zgadzać.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów" - Stanisław Lem
Powyższy post jest tylko i wyłącznie moim prywatnym zdaniem z którym inni dyskutanci nie muszą się zgadzać.
Może gdyby dopuszczono ludzi którzy tym jeżdżą, a nie teoretyków to nie było by takich śmieci jak jedna piasecznica w hundaju czy ujemnie pochylona szyba w jazzie.
Ale kto ma być przedstawicielem motorniczych jak nie ich związek zawodowy? Kogo sobie wybrali, teoretyków?
Czy pełzający zamach stanu zostanie odkręcony?
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Popełniasz błąd w założeniu. Związki zawodowe są przedstawicielami interesów i interesików swoich członków, a nie ogółu motorniczych
Z drugiej strony to na szczęście też nie motorniczowiei kierowcy zarządzają, bo zwykle nie umieją dostrzec nawet czubka swojego nosa, nie mówiąc już o szerszym i abstrakcyjnym spojrzeniu, co zostało znakomicie ukazane w tej dyskusji.
ŁK