Miejskie legendy. Pierwszy wypadek był na rondzie, bo pan ronda nie zauważył i przyłożył w samochód z trójką dzieci (chyba dwoje zginęło). Drugi wypadek był pomiędzy progami i komisariatem i tam był grany skręt w lewo bez sygnalizowania. Skutkiem było uderzenie w pojazd wyprzedzający i skierowanie go w trawnik na którym było dziecko. Też ofiara śmiertelna. Progi nic w tym zakresie nie zmieniły i oba wypadki były możliwe do powtórzenia przez następnych zdolnych. Obecnie nie da się powtórzyć tego pierwszego bo w Międzylesiu przebudowali rondo.pawcio pisze:Ma Mrówczej kilka ofiar śmiertelnych przed pojawieniem się progów było.
Zazwyczaj jednak jedzie z tą samą prędkością tylko bez korekty toru jazdy. Noga na gazie zostaje tak jak była. Do zduszenia silnika potrzebny byłby dość długi odcinek drogi, a na ogół wcześniej niż to nastąpi jest uderzenie w jakąś przeszkodę.Sebastian pisze:Najgorszy scenariusz w takim miejscu to kierowca nie hamujący przed pieszym bo np. zasłabł lub zmarł, ale w takich sytuacjach to silnik zazwyczaj się zdusza i gaśnie.
Racja. Ale obserwując zachowania jednej i drugiej strony mam wrażenie że zmniejsza się ilość poważnych wypadków, natomiast lekkich potrąceń jest chyba tyle samo. Jedni się czują pewnie i zachowują się nieprzewidywalnie, a drudzy zapominają że wciśnięcie hamulca po gwałtownym przyspieszaniu w samochodzie z ABSem funduje dość długą drogę zatrzymania. Rozpędzony autobu miejski, motocykl czy terenówka, dla których te progi nie mają znaczenia, stanowią istotne zagrożenie dla pieszych (zwłaszcza tych, którym się wydaje że progi załatwiają sprawę).KwZ pisze:Progi (i inne uspokajanie ruchu) zmniejszają liczbę wypadków, w tym potrąceń, bo przy mniejszej prędkości jest więcej czasu na wciśnięcie pedału i krótsza droga hamowania: można stanąć przed pieszym, a nie za.
Ja ogólnie preferuję wszelkie wyspy przewężające i ronda zamiast progów.