[Wrocław] Wózkowicz potrącony przy wsiadaniu do autobusu

Moderator: JacekM

Mario
Posty: 599
Rejestracja: 10 mar 2006, 11:59
Lokalizacja: WAW /Muranów/

Post autor: Mario » 16 gru 2008, 15:29

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751 ... obusu.html
Gazeta.pl pisze:Magda Dekiert 2008-12-16, ostatnia aktualizacja 2008-12-16 11:59:50.0

LIST CZYTELNICZKI. W poniedziałek ok. godz. 19 byłam świadkiem potrącenia niepełnosprawnego mężczyzny na wózku inwalidzkim na przystanku autobusowym Galeria Dominikańska pod PZU.


Pan na wózku postanowił skorzystać z usług MPK, co o mały włos skończyłoby się dla niego tragicznie. Niepełnosprawny podjechał do przednich drzwi kierowcy, wówczas otwartych, i poprosił o opuszczenie podestu dla wózków, na co kierowca autobusu "N" zamknął drzwi i odjechał z przystanku, a przynajmniej próbował, bo mężczyzna na wózku w międzyczasie podjechał do środkowych drzwi, nie spodziewając się takiego obrotu spraw, zsunął się z krawężnika i niemal został wciągnięty pod koła autobusu. Gdyby nie ludzie na przystanku, kierowca pewnie by się nawet nie zatrzymał.

Stałam za tym panem, kiedy dawał znaki kierowcy, że chce wsiąść, widziałam, że został zauważony i widziałam niestety reakcję kierowcy. Nie byłam w stanie odciągnął ani wózka, ani tym bardziej owego niepełnosprawnego, który już pod nim leżał, bo trwało to ułamki sekund. Mogłam tylko bezsilnie patrzeć.

A najgorsze jest to, że kiedy kierowca wysiadł z autobusu, w czasie gdy ludzie pomagali podnieść wózek i potrąconego, on zwymyślał poszkodowanego od idiotów, a potem usiłował odjechać z przystanku pod pretekstem, że się śpieszy.

Wózek inwalidzki został uszkodzony, a zanim raczyła przyjechać policja, pan ten zdążył dotkliwie przemarznąć. Nie wspominając o silnym stresie, jakiego doświadczył, staczając się pod autobus.

Jakim trzeba być potworem, żeby nie zabrać z przystanku chorego człowieka w zimowy wieczór? Żadną miarą nie można nawet szukać wymówek, kierowca doskonale widział tego człowieka, a autobus nie był przepełniony, zmieściłyby się nawet dwa takie wózki, albo i więcej.

Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy spotykam się z podobnym traktowaniem niepełnosprawnych osób przez kierowców MPK, ale żaden do tej pory nie był tak tragiczny.

Wstyd mi było, kiedy kierowca innej "N" zamknął drzwi przed nosem śpieszącemu się do autobusu dziecku o kulach i jego matce, aby stanąć w korku 1,5 m dalej na całą zmianę świateł.

I wstyd mi było również, gdy w mikołajki na moście Trzebnickim osoba towarzysząca niepełnosprawnej dziewczynie poprosiła o opuszczenie podestu, bo miała problem z wjazdem do autobusu, kierowca nawrzeszczał na nią, że podest owszem, opuszcza, ale dla wózków akumulatorowych, po czym łaskawie pomógł wprowadzić wózek.

Kto komu ma służyć? Kto szkoli kierowców i dopuszcza takich ludzi do zawodu? Dlaczego pasażer musi być zawsze na łasce kierowców? Kierowcy nie czekają, aż wszyscy zdążą wsiąść, tylko dzwonią ostrzegawczo, a zaraz potem zatrzaskują drzwi. Sama kilka razy zostałam zatrzaśnięta, kiedy przepuszczałam w drzwiach osobę starszą albo niepełnosprawną o kulach. Wystarczy minimum dobrej woli. W mieście, gdzie wszyscy stoimy w gigantycznych korkach, jedna minuta dłużej nie ma żadnego znaczenia.


Magda Dekiert
214 (w wersji 2012) - był to pożyteczny muchowóz; choć nieekonomiczny, dowoził do eSKaeMki.

ODPOWIEDZ