Ateizm, wiara i tematyka kościelna...
Moderator: Szeregowy_Równoległy
Mniej patologii. Dlatego się w tą stronę idzie (wraz z zaleceniami specjalistycznych instytucji).
- możemy się przerzucać.
- możemy się przerzucać.
Czy pełzający zamach stanu zostanie odkręcony?
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Akurat moja była dziewczyna była w rodzinie zastępczej i uważam że nic lepszego nie mogło jej spotkać. Sierocińce to chyba najgorsze zło, bo wychowawcy tylko tam pracują a w rodzinie zastępczej możesz się związać emocjonalnie z taką osobą, ona związuje się z tobą i masz pawie dom rodzinny.
Sierocińce to chyba najgorsze możliwe miejsce, bo w nim spotykają się same osoby z problemami. W rodzinie zastępczej często są dzieci takiej pary i dzieci z problemami, co pokazuje im dobre wzorce.
Pewnie patologie też się zdarzają, ale sierocińce powodują ich więcej z samej swojej struktury.
Polecam: http://www.zm.org.pl
Nazywam się Kajo i jestem Roweroholikiem.
Nazywam się Kajo i jestem Roweroholikiem.
A ja nie piszę o tych rodzinach zastępczych po to, żeby je skrytykować, ale żeby nikt nie zaczynał dyskusji od stwierdzeń typu: ,,a sierocińce prowadzone przez siostry zakonne, to aż strach się bać i w ogóle...". Czy ja cokolwiek pisałem, kto ma sprawować opiekę nad porzuconymi dziećmi? Mają mieć moim zdaniem najlepsze możliwe warunki, ale nie wypowiadam się, w jaki sposób.kajo pisze: ↑04 lis 2020, 14:29Akurat moja była dziewczyna była w rodzinie zastępczej i uważam że nic lepszego nie mogło jej spotkać. Sierocińce to chyba najgorsze zło, bo wychowawcy tylko tam pracują a w rodzinie zastępczej możesz się związać emocjonalnie z taką osobą, ona związuje się z tobą i masz pawie dom rodzinny.
Sierocińce to chyba najgorsze możliwe miejsce, bo w nim spotykają się same osoby z problemami. W rodzinie zastępczej często są dzieci takiej pary i dzieci z problemami, co pokazuje im dobre wzorce.
Pewnie patologie też się zdarzają, ale sierocińce powodują ich więcej z samej swojej struktury.
Ale i sierocińce można by profilować, że są takie dla trudnych dzieci i dla takich, które są grzeczne. Czy trzeba je koniecznie mieszać ze sobą i nie ma innej możliwości?
Przedwczesną jest radość wasza, bezbożni synowie Juliana Apostaty! Możecie Kościół obedrzeć, skrępować, wtrącić do katakumb i skazać na męczeństwo, ale go nie pokonacie; bo i dziś powtarzamy śmiało za Tertulianem: Mori possumus, vinci non possumus (możemy umrzeć, ale nie możemy być zwyciężonymi); a wy prędzej czy później musicie zawołać: Vicisti Galilaee! (zwyciężyłeś Galilejczyku). św. Józef Sebastian Pelczar (1842-1924)
Ikarusy już jeżdżą po przyjaznych, szerokich drogach, pomagając swoim pasażerom dostać się w każde miejsce, o każdej porze.
Ikarusy już jeżdżą po przyjaznych, szerokich drogach, pomagając swoim pasażerom dostać się w każde miejsce, o każdej porze.
No właśnie niemieszanie jest jeszcze gorsze. Robiąc środowisko w którym wszyscy są źli i takie dziecko nie ma innych wzorców to wszyscy równają w dół do największego patusa. Najlepszą opcją jest rodzina z conajmniej 2 dzieci biorąca jedne problematyczne dziecko (choć przez dziewczynę poznałem dużo osób z domów zastępczych i jednak w 95% to spoko judzie) i mająca świadomość, że to dużo problemów. Wtedy siłą rzeczy oni go ciągną w górę.urluch pisze: ↑04 lis 2020, 14:43A ja nie piszę o tych rodzinach zastępczych po to, żeby je skrytykować, ale żeby nikt nie zaczynał dyskusji od stwierdzeń typu: ,,a sierocińce prowadzone przez siostry zakonne, to aż strach się bać i w ogóle...". Czy ja cokolwiek pisałem, kto ma sprawować opiekę nad porzuconymi dziećmi? Mają mieć moim zdaniem najlepsze możliwe warunki, ale nie wypowiadam się, w jaki sposób.kajo pisze: ↑04 lis 2020, 14:29
Akurat moja była dziewczyna była w rodzinie zastępczej i uważam że nic lepszego nie mogło jej spotkać. Sierocińce to chyba najgorsze zło, bo wychowawcy tylko tam pracują a w rodzinie zastępczej możesz się związać emocjonalnie z taką osobą, ona związuje się z tobą i masz pawie dom rodzinny.
Sierocińce to chyba najgorsze możliwe miejsce, bo w nim spotykają się same osoby z problemami. W rodzinie zastępczej często są dzieci takiej pary i dzieci z problemami, co pokazuje im dobre wzorce.
Pewnie patologie też się zdarzają, ale sierocińce powodują ich więcej z samej swojej struktury.
Ale i sierocińce można by profilować, że są takie dla trudnych dzieci i dla takich, które są grzeczne. Czy trzeba je koniecznie mieszać ze sobą i nie ma innej możliwości?
Co więcej powiem, mam znajomego który jest pracownikiem socjalnym pod Grodziskiwm i on mówi że są całe pełne patologii, alkocholizmu itd, gdzie bieda przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. I to nawet jak wyjeżdżają na zachód pracować, to dana wieś do jednego zakładu i tam powielają patologię.
Polecam: http://www.zm.org.pl
Nazywam się Kajo i jestem Roweroholikiem.
Nazywam się Kajo i jestem Roweroholikiem.
Kiedyś w liceum mniej więcej myślałem tak jak Ty. Aż pewnego dnia poszedłem na uniwersytet i wśród moich kolegów byli też zadeklarowani ateiści. I nie traktowali mnie gorzej (ani lepiej załóżmy) niż ci wierzący. I zacząłem się zastanawiać - ateiści też popełniają dobre uczynki i wierzący również. Z tym, że ci pierwsi nie mają szansy na zbawienie, a ci drudzy - owszem. I jak myślisz, Bóg który ceni bezwzględne dobro - czyje uczynki bardziej doceni. Tych pierwszych, które na żadne zbawienie nie liczą, czy tych drugich, którzy jednak popełniając dobry czyn - mają z tyłu głowy raj. Wniosek końcowy: człowiek nawet wierzący nie może wiedzieć, kogo Bóg wyśle do raju, a kogo na wieczne potępienie, dlatego najlepiej się nad tym nie zastanawiać, a zakładając, że każdy ma wolną wolę i że bliźniego trzeba szanować - po prostu nie wtrącać się w czyjeś wybory z pobudek tylko czysto światopoglądowych. Bo i tak o tym, kto ma rację, możemy się przekonać dopiero po śmierci.Georg pisze: ↑04 lis 2020, 9:42Ja tutaj nie dopatrzyłem się jadu i nienawiści. Po prostu mówi zgodnie ze swoimi katolickimi przekonaniami. Tak w największym skrócie: podstawą katolicyzmu jest kochaj drugiego tak jak siebie. Jeśli urluch sam chce iść do nieba, to chce, żeby wszyscy inni też poszli do nieba. A warunkiem wiecznego raju jest jak najwięcej dobrych uczynków, a unikanie złych nazywanych po kościelnemu grzechami. Czyli chce nie dopuścić, żeby fik popełnił grzechy pragnąc dla Niego życia wiecznego w raju.Daniel_FCB pisze: ↑04 lis 2020, 7:57
Ja proponuję zmówić za niego modlitwę. Jak prawdziwi Polacy, czyli katolicy, czyli Polacy - modlitwę Polaka.
Gdy wieczorne zgasną zorze...
https://youtu.be/CzpgK-XMCS4
Naprawdę ulruch, za te wszystkie wypociny, które tu się pojawiły, za jad i nienawiść - obyś miał marnie.
Chociaż nie ze wszystkim się zgadzam, mimo iż też jestem katolikiem, to urluch zasługuje na szacunek za odwagę w wyznawaniu swoich poglądów.
Aczkolwiek zaznaczam od razu, że temat łatwy do dyskusji nie jest i powoduje wiele zadrażnień, a kto nam tę dyskusję zafundował - TK i obecnie rządzący krajem politycy.
Bardzo ładnie ująłeś mój pogląd na tą sprawę. Niestety mój nie jest tożsamy z nauką zawartą w Biblii. Tam wyraźnie jest powiedziane, że do nieba pójdą tylko ci, którzy uwierzą w Chrystusa. Czyli wychodzi na to, że niewierzący w Chrystusa do nieba nie pójdą. Nawet jak będą mieli na koncie dużo dobrych rzeczy. Pamiętaj, że to, że ktoś jest katolikiem, nie czyni go z automatu mieszkańcem raju. Dopiero połączenie wiary w Chrystusa i dobrych uczynków oznacza, że być może po śmierci osiągniemy szczęście.fraktal pisze: ↑04 lis 2020, 17:48Kiedyś w liceum mniej więcej myślałem tak jak Ty. Aż pewnego dnia poszedłem na uniwersytet i wśród moich kolegów byli też zadeklarowani ateiści. I nie traktowali mnie gorzej (ani lepiej załóżmy) niż ci wierzący. I zacząłem się zastanawiać - ateiści też popełniają dobre uczynki i wierzący również. Z tym, że ci pierwsi nie mają szansy na zbawienie, a ci drudzy - owszem. I jak myślisz, Bóg który ceni bezwzględne dobro - czyje uczynki bardziej doceni. Tych pierwszych, które na żadne zbawienie nie liczą, czy tych drugich, którzy jednak popełniając dobry czyn - mają z tyłu głowy raj. Wniosek końcowy: człowiek nawet wierzący nie może wiedzieć, kogo Bóg wyśle do raju, a kogo na wieczne potępienie, dlatego najlepiej się nad tym nie zastanawiać, a zakładając, że każdy ma wolną wolę i że bliźniego trzeba szanować - po prostu nie wtrącać się w czyjeś wybory z pobudek czysto światopoglądowych.
I jeszcze łaska Boska jest do zbawienia koniecznie potrzebna.
Oczywiście można postulować, że dzieci urodzone powinny iść do rodzin zastępczych zamiast sierocińców czy okna życia, ale te rodziny trzeba wesprzeć (a i Kościół wyciągnie rękę po pieniądze na nie, nie bójcie się) - i właśnie w tym jest problem, bo wsparcie państwa jest baardzo marne i nie zanosi się, żeby to miało się zmienić.
Oczywiście można postulować, że dzieci urodzone powinny iść do rodzin zastępczych zamiast sierocińców czy okna życia, ale te rodziny trzeba wesprzeć (a i Kościół wyciągnie rękę po pieniądze na nie, nie bójcie się) - i właśnie w tym jest problem, bo wsparcie państwa jest baardzo marne i nie zanosi się, żeby to miało się zmienić.
Czy pełzający zamach stanu zostanie odkręcony?
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Bo przesłanie Pisma Świętego trzeba umieć zrozumieć. Chrystus przed odejściem powiedział swoim uczniom że ,,jeszcze wiele ma im do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie" (13 werset 16 rozdziału Ewangelii wg. św. Jana). A więc nawet nie wszystko miało zostać zapisane w Piśmie Świętym. Dopiero potem Duch Święty im wszystko uporządkował w głowie, wytłumaczył, co Chrystus miał na myśli. Czy Wy myślicie, że oni Go od samego początku dobrze rozumieli? Chrystus pozostawił swoją naukę w Kościele, który naucza kolejne pokolenia tej samej nauki. A jeszcze raz podkreślam, że autorytetem nie jest tu przypadkowy wierny, jakiś ksiądz, biskup, a nawet papież w swoich prywatnych wypowiedziach. Nauką Kościoła jest to, w co wierzyło się zawsze. Jest niezmienna nauka, ale jest i dyscyplina. Musicie zrozumieć, co się zmienia w Kościele, a co nie.Georg pisze: ↑04 lis 2020, 18:00Bardzo ładnie ująłeś mój pogląd na tą sprawę. Niestety mój nie jest tożsamy z nauką zawartą w Biblii. Tam wyraźnie jest powiedziane, że do nieba pójdą tylko ci, którzy uwierzą w Chrystusa. Czyli wychodzi na to, że niewierzący w Chrystusa do nieba nie pójdą. Nawet jak będą mieli na koncie dużo dobrych rzeczy. Pamiętaj, że to, że ktoś jest katolikiem, nie czyni go z automatu mieszkańcem raju. Dopiero połączenie wiary w Chrystusa i dobrych uczynków oznacza, że być może po śmierci osiągniemy szczęście.fraktal pisze: ↑04 lis 2020, 17:48Kiedyś w liceum mniej więcej myślałem tak jak Ty. Aż pewnego dnia poszedłem na uniwersytet i wśród moich kolegów byli też zadeklarowani ateiści. I nie traktowali mnie gorzej (ani lepiej załóżmy) niż ci wierzący. I zacząłem się zastanawiać - ateiści też popełniają dobre uczynki i wierzący również. Z tym, że ci pierwsi nie mają szansy na zbawienie, a ci drudzy - owszem. I jak myślisz, Bóg który ceni bezwzględne dobro - czyje uczynki bardziej doceni. Tych pierwszych, które na żadne zbawienie nie liczą, czy tych drugich, którzy jednak popełniając dobry czyn - mają z tyłu głowy raj. Wniosek końcowy: człowiek nawet wierzący nie może wiedzieć, kogo Bóg wyśle do raju, a kogo na wieczne potępienie, dlatego najlepiej się nad tym nie zastanawiać, a zakładając, że każdy ma wolną wolę i że bliźniego trzeba szanować - po prostu nie wtrącać się w czyjeś wybory z pobudek czysto światopoglądowych.
Kto może pójść do nieba? Po pierwsze katolicy, po drugie niekatolicy, o ile szczerze pragną, żeby poznać prawdziwy Kościół. I katolik ma szanse na zbawienie i mieszkaniec dzikiego plemienia, który w życiu nie słyszał nic o Chrystusie, ale wypełniał przepisy prawa naturalnego. I prawosławny i protestant i żyd i muzułmanin mogą być zbawieni, jeżeli żyli w niepokonalnej przez siebie nieświadomości, gdzie jest prawdziwy Kościół. Tylko katolicy należą do Ciała Kościoła, a pozostali wymienieni należą do Jego duszy.
Bł. Pius IX napisał: ,,Wiadomo nam i wam, że ci, co znajdują się w zupełnej nieświadomości co do naszej najświętszej wiary, a przy tym zachowując wiernie naturalne prawo moralne i jego przykazania wyryte niejako w sercach wszystkich przez Boga, zawsze gotowi są Boga słuchać, przy pomocy Bożego światła i dzielnej siły łaski mogą osiągnąć wiekuiste życie. Bóg bowiem, który przegląda i bada najtajniejsze uczucia, myśli i usposobienia wszystkich, nie dopuści, w swej najwyższej dobroci i miłosierdziu, by był skazany na męki wieczne ten, który żadnej dobrowolnej winy nie ma na sumieniu."
Z ateizmem jest ten problem, że Pan Bóg zapisał w każdym człowieku przeświadczenie o swoim istnieniu. Ludzie rodzą się w różnych religiach, ale ich dusza powinna chcieć Boga, choć nawet nie są świadomi, że chodzi o tego prawdziwego Boga.fraktal pisze: ↑04 lis 2020, 17:48Kiedyś w liceum mniej więcej myślałem tak jak Ty. Aż pewnego dnia poszedłem na uniwersytet i wśród moich kolegów byli też zadeklarowani ateiści. I nie traktowali mnie gorzej (ani lepiej załóżmy) niż ci wierzący. I zacząłem się zastanawiać - ateiści też popełniają dobre uczynki i wierzący również. Z tym, że ci pierwsi nie mają szansy na zbawienie, a ci drudzy - owszem. I jak myślisz, Bóg który ceni bezwzględne dobro - czyje uczynki bardziej doceni. Tych pierwszych, które na żadne zbawienie nie liczą, czy tych drugich, którzy jednak popełniając dobry czyn - mają z tyłu głowy raj. Wniosek końcowy: człowiek nawet wierzący nie może wiedzieć, kogo Bóg wyśle do raju, a kogo na wieczne potępienie, dlatego najlepiej się nad tym nie zastanawiać, a zakładając, że każdy ma wolną wolę i że bliźniego trzeba szanować - po prostu nie wtrącać się w czyjeś wybory z pobudek tylko czysto światopoglądowych. Bo i tak o tym, kto ma rację, możemy się przekonać dopiero po śmierci.Georg pisze: ↑04 lis 2020, 9:42
Ja tutaj nie dopatrzyłem się jadu i nienawiści. Po prostu mówi zgodnie ze swoimi katolickimi przekonaniami. Tak w największym skrócie: podstawą katolicyzmu jest kochaj drugiego tak jak siebie. Jeśli urluch sam chce iść do nieba, to chce, żeby wszyscy inni też poszli do nieba. A warunkiem wiecznego raju jest jak najwięcej dobrych uczynków, a unikanie złych nazywanych po kościelnemu grzechami. Czyli chce nie dopuścić, żeby fik popełnił grzechy pragnąc dla Niego życia wiecznego w raju.
Chociaż nie ze wszystkim się zgadzam, mimo iż też jestem katolikiem, to urluch zasługuje na szacunek za odwagę w wyznawaniu swoich poglądów.
Aczkolwiek zaznaczam od razu, że temat łatwy do dyskusji nie jest i powoduje wiele zadrażnień, a kto nam tę dyskusję zafundował - TK i obecnie rządzący krajem politycy.
Ale po co Kościołowi pieniądze na rodziny zastępcze, jeżeli nie może ich prowadzić? Najwyżej katolicy mogą się zrzucać na wsparcie finansowe takich rodzin. Kościół należy wspierać finansowo, ale nie w związku z rodzinami zastępczymi. Kiedyś katolickie szkoły były wiele tańsze, niż obecnie, bo było więcej powołań.KwZ pisze: ↑04 lis 2020, 18:41I jeszcze łaska Boska jest do zbawienia koniecznie potrzebna.
Oczywiście można postulować, że dzieci urodzone powinny iść do rodzin zastępczych zamiast sierocińców czy okna życia, ale te rodziny trzeba wesprzeć (a i Kościół wyciągnie rękę po pieniądze na nie, nie bójcie się) - i właśnie w tym jest problem, bo wsparcie państwa jest baardzo marne i nie zanosi się, żeby to miało się zmienić.
Przedwczesną jest radość wasza, bezbożni synowie Juliana Apostaty! Możecie Kościół obedrzeć, skrępować, wtrącić do katakumb i skazać na męczeństwo, ale go nie pokonacie; bo i dziś powtarzamy śmiało za Tertulianem: Mori possumus, vinci non possumus (możemy umrzeć, ale nie możemy być zwyciężonymi); a wy prędzej czy później musicie zawołać: Vicisti Galilaee! (zwyciężyłeś Galilejczyku). św. Józef Sebastian Pelczar (1842-1924)
Ikarusy już jeżdżą po przyjaznych, szerokich drogach, pomagając swoim pasażerom dostać się w każde miejsce, o każdej porze.
Ikarusy już jeżdżą po przyjaznych, szerokich drogach, pomagając swoim pasażerom dostać się w każde miejsce, o każdej porze.
No a część księży katolickich powie, że nawet przez ateistów może działać Bóg, czyli jak rozumiem mogą być zbawieni, skoro są narzędziem w rękach Boga.Georg pisze: ↑04 lis 2020, 18:00Bardzo ładnie ująłeś mój pogląd na tą sprawę. Niestety mój nie jest tożsamy z nauką zawartą w Biblii. Tam wyraźnie jest powiedziane, że do nieba pójdą tylko ci, którzy uwierzą w Chrystusa. Czyli wychodzi na to, że niewierzący w Chrystusa do nieba nie pójdą. Nawet jak będą mieli na koncie dużo dobrych rzeczy. Pamiętaj, że to, że ktoś jest katolikiem, nie czyni go z automatu mieszkańcem raju. Dopiero połączenie wiary w Chrystusa i dobrych uczynków oznacza, że być może po śmierci osiągniemy szczęście.fraktal pisze: ↑04 lis 2020, 17:48Kiedyś w liceum mniej więcej myślałem tak jak Ty. Aż pewnego dnia poszedłem na uniwersytet i wśród moich kolegów byli też zadeklarowani ateiści. I nie traktowali mnie gorzej (ani lepiej załóżmy) niż ci wierzący. I zacząłem się zastanawiać - ateiści też popełniają dobre uczynki i wierzący również. Z tym, że ci pierwsi nie mają szansy na zbawienie, a ci drudzy - owszem. I jak myślisz, Bóg który ceni bezwzględne dobro - czyje uczynki bardziej doceni. Tych pierwszych, które na żadne zbawienie nie liczą, czy tych drugich, którzy jednak popełniając dobry czyn - mają z tyłu głowy raj. Wniosek końcowy: człowiek nawet wierzący nie może wiedzieć, kogo Bóg wyśle do raju, a kogo na wieczne potępienie, dlatego najlepiej się nad tym nie zastanawiać, a zakładając, że każdy ma wolną wolę i że bliźniego trzeba szanować - po prostu nie wtrącać się w czyjeś wybory z pobudek czysto światopoglądowych.
A teraz inny przykład może trochę trywialny, ale myślę, że dość prawdziwy. Wyobraźmy sobie młodego ratownika medycznego, który z oddaniem ratuje ludzi, chorych na covid, zgłosił się nawet jako wolontariusz do pracy w zakażonym DPSie. Ale jak każdy młody człowiek ma swoje potrzeby i powiedzmy w weekendy spotyka się ze swoją dziewczyną, gdzie bez ślubu uprawia seks z użyciem prezerwatywy. Żeby skomplikować trochę przypuśćmy po dwóch latach oboje rozstaną się, by związać się z innymi partnerami i to z nimi wziąć ślub. Człowiek w końcu umiera. I co? Trafia do piekła, bo przecież w prezerwatywie było nasienie, z którego mogły być dzieci, a do tego uprawiał seks przed ślubem kościelnym. Tak by to wyglądało, gdyby trzymać się literalnie nauki kościoła. Pytanie, czy faktycznie o to chodzi w piekle i w niebie...Echhh
A czy jest ważne to, co mówi część księży katolickich, czy to, co mówi Kościół?fraktal pisze: ↑04 lis 2020, 21:11No a część księży katolickich powie, że nawet przez ateistów może działać Bóg, czyli jak rozumiem mogą być zbawieni, skoro są narzędziem w rękach Boga.Georg pisze: ↑04 lis 2020, 18:00
Bardzo ładnie ująłeś mój pogląd na tą sprawę. Niestety mój nie jest tożsamy z nauką zawartą w Biblii. Tam wyraźnie jest powiedziane, że do nieba pójdą tylko ci, którzy uwierzą w Chrystusa. Czyli wychodzi na to, że niewierzący w Chrystusa do nieba nie pójdą. Nawet jak będą mieli na koncie dużo dobrych rzeczy. Pamiętaj, że to, że ktoś jest katolikiem, nie czyni go z automatu mieszkańcem raju. Dopiero połączenie wiary w Chrystusa i dobrych uczynków oznacza, że być może po śmierci osiągniemy szczęście.
A teraz inny przykład może trochę trywialny, ale myślę, że dość prawdziwy. Wyobraźmy sobie młodego ratownika medycznego, który z oddaniem ratuje ludzi, chorych na covid, zgłosił się nawet jako wolontariusz do pracy w zakażonym DPSie. Ale jak każdy młody człowiek ma swoje potrzeby i powiedzmy w weekendy spotyka się ze swoją dziewczyną, gdzie bez ślubu uprawia seks z użyciem prezerwatywy. Żeby skomplikować trochę przypuśćmy po dwóch latach oboje rozstaną się, by związać się z innymi partnerami i to z nimi wziąć ślub. Człowiek w końcu umiera. I co? Trafia do piekła, bo przecież w prezerwatywie było nasienie, z którego mogły być dzieci, a do tego uprawiał seks przed ślubem kościelnym. Tak by to wyglądało, gdyby trzymać się literalnie nauki kościoła. Pytanie, czy faktycznie o to chodzi w piekle i w niebie...Echhh
Współżycie poza związkiem małżeńskim to grzech ciężki. I jeszcze dodałeś później, że używali prezerwatyw, których używanie też zostało zakazane przez Kościół. Na razie jest skazany na piekło, ale może to wszystko odkręcić, póki żyje. Tam, gdzie pada stare drzewo, tam już leży. Zasługi gromadzimy tutaj w tym życiu.
List świętego Pawła Apostoła do Galatów, fragment rozdziału 6:
,, Ten, kto pobiera naukę wiary, niech użycza ze wszystkich swoich dóbr temu, kto go naucza. Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne. W czynieniu dobrze nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy. A zatem, dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza naszym braciom w wierze. "
Przedwczesną jest radość wasza, bezbożni synowie Juliana Apostaty! Możecie Kościół obedrzeć, skrępować, wtrącić do katakumb i skazać na męczeństwo, ale go nie pokonacie; bo i dziś powtarzamy śmiało za Tertulianem: Mori possumus, vinci non possumus (możemy umrzeć, ale nie możemy być zwyciężonymi); a wy prędzej czy później musicie zawołać: Vicisti Galilaee! (zwyciężyłeś Galilejczyku). św. Józef Sebastian Pelczar (1842-1924)
Ikarusy już jeżdżą po przyjaznych, szerokich drogach, pomagając swoim pasażerom dostać się w każde miejsce, o każdej porze.
Ikarusy już jeżdżą po przyjaznych, szerokich drogach, pomagając swoim pasażerom dostać się w każde miejsce, o każdej porze.
To raj będzie pusty niestety. Urluch, szanuję Twoje zdanie, ale pogadamy za 10 lat (o ile covid mnie nie zabije do tego czasu - w końcu mam choroby współistniejące.urluch pisze: ↑04 lis 2020, 21:29A czy jest ważne to, co mówi część księży katolickich, czy to, co mówi Kościół?fraktal pisze: ↑04 lis 2020, 21:11
No a część księży katolickich powie, że nawet przez ateistów może działać Bóg, czyli jak rozumiem mogą być zbawieni, skoro są narzędziem w rękach Boga.
A teraz inny przykład może trochę trywialny, ale myślę, że dość prawdziwy. Wyobraźmy sobie młodego ratownika medycznego, który z oddaniem ratuje ludzi, chorych na covid, zgłosił się nawet jako wolontariusz do pracy w zakażonym DPSie. Ale jak każdy młody człowiek ma swoje potrzeby i powiedzmy w weekendy spotyka się ze swoją dziewczyną, gdzie bez ślubu uprawia seks z użyciem prezerwatywy. Żeby skomplikować trochę przypuśćmy po dwóch latach oboje rozstaną się, by związać się z innymi partnerami i to z nimi wziąć ślub. Człowiek w końcu umiera. I co? Trafia do piekła, bo przecież w prezerwatywie było nasienie, z którego mogły być dzieci, a do tego uprawiał seks przed ślubem kościelnym. Tak by to wyglądało, gdyby trzymać się literalnie nauki kościoła. Pytanie, czy faktycznie o to chodzi w piekle i w niebie...Echhh
Współżycie poza związkiem małżeńskim to grzech ciężki. I jeszcze dodałeś później, że używali prezerwatyw, których używanie też zostało zakazane przez Kościół. Na razie jest skazany na piekło, ale może to wszystko odkręcić, póki żyje. Tam, gdzie pada stare drzewo, tam już leży. Zasługi gromadzimy tutaj w tym życiu.
List świętego Pawła Apostoła do Galatów, fragment rozdziału 6:
,, Ten, kto pobiera naukę wiary, niech użycza ze wszystkich swoich dóbr temu, kto go naucza. Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne. W czynieniu dobrze nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy. A zatem, dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza naszym braciom w wierze. "
Naprawdę Twoim zdaniem nie ma, nie było i nie będzie nikogo, kto by się przynajmniej do tych dwóch zakazów stosował? Pomijając, że ciężkich grzechów jest więcej, niż dwa wyżej wymienione. Możemy porozmawiać o tym za 10 lat, ale czy wtedy wciąż będzie WAWKOM, to ja nie wiem. Byłoby fajnie, gdyby był, ale przez 10 lat może się dużo zmienić.fraktal pisze: ↑04 lis 2020, 22:10To raj będzie pusty niestety. Urluch, szanuję Twoje zdanie, ale pogadamy za 10 lat (o ile covid mnie nie zabije do tego czasu - w końcu mam choroby współistniejące.urluch pisze: ↑04 lis 2020, 21:29
A czy jest ważne to, co mówi część księży katolickich, czy to, co mówi Kościół?
Współżycie poza związkiem małżeńskim to grzech ciężki. I jeszcze dodałeś później, że używali prezerwatyw, których używanie też zostało zakazane przez Kościół. Na razie jest skazany na piekło, ale może to wszystko odkręcić, póki żyje. Tam, gdzie pada stare drzewo, tam już leży. Zasługi gromadzimy tutaj w tym życiu.
List świętego Pawła Apostoła do Galatów, fragment rozdziału 6:
,, Ten, kto pobiera naukę wiary, niech użycza ze wszystkich swoich dóbr temu, kto go naucza. Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne. W czynieniu dobrze nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy. A zatem, dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza naszym braciom w wierze. "
Przedwczesną jest radość wasza, bezbożni synowie Juliana Apostaty! Możecie Kościół obedrzeć, skrępować, wtrącić do katakumb i skazać na męczeństwo, ale go nie pokonacie; bo i dziś powtarzamy śmiało za Tertulianem: Mori possumus, vinci non possumus (możemy umrzeć, ale nie możemy być zwyciężonymi); a wy prędzej czy później musicie zawołać: Vicisti Galilaee! (zwyciężyłeś Galilejczyku). św. Józef Sebastian Pelczar (1842-1924)
Ikarusy już jeżdżą po przyjaznych, szerokich drogach, pomagając swoim pasażerom dostać się w każde miejsce, o każdej porze.
Ikarusy już jeżdżą po przyjaznych, szerokich drogach, pomagając swoim pasażerom dostać się w każde miejsce, o każdej porze.
Sam przecież mówisz, że grzechów ciężkich jest więcej niż te dwa wymienione. Tak właśnie myślę. No i prędzej czy później każdy z nas się przekona po czyjej stronie jest racja.
Tylko wtedy jednej ze stron może nie być wesoło. A z grzechów ciężkich przecież można się wyspowiadać. Nie podoba się komuś ksiądz z parafii? Można wybrać innego, można wybrać młodego, starego, w średnim wieku, z duszpasterstwa, z wielkiego miasta, z podkarpackiej wsi. A to, że się wyspowiadasz, to nie znaczy, że jak zgrzeszysz znowu tak samo, to już pozamiatane po wsze czasy.
Przedwczesną jest radość wasza, bezbożni synowie Juliana Apostaty! Możecie Kościół obedrzeć, skrępować, wtrącić do katakumb i skazać na męczeństwo, ale go nie pokonacie; bo i dziś powtarzamy śmiało za Tertulianem: Mori possumus, vinci non possumus (możemy umrzeć, ale nie możemy być zwyciężonymi); a wy prędzej czy później musicie zawołać: Vicisti Galilaee! (zwyciężyłeś Galilejczyku). św. Józef Sebastian Pelczar (1842-1924)
Ikarusy już jeżdżą po przyjaznych, szerokich drogach, pomagając swoim pasażerom dostać się w każde miejsce, o każdej porze.
Ikarusy już jeżdżą po przyjaznych, szerokich drogach, pomagając swoim pasażerom dostać się w każde miejsce, o każdej porze.
A tymczasem pojawiła się informacja o karze dla kard. Henryka Gulbinowicza
https://www.onet.pl/informacje/onetwiad ... l,79cfc278
https://www.onet.pl/informacje/onetwiad ... l,79cfc278
Pozdrawiam