Ateizm, wiara i tematyka kościelna...

Moderator: Szeregowy_Równoległy

Awatar użytkownika
Colony
Posty: 2932
Rejestracja: 05 sty 2006, 17:43
Lokalizacja: przychodzimy i dokąd zmierzamy?
Kontakt:

Post autor: Colony » 11 mar 2007, 16:04

iosellin pisze: Wyobraz sobie, ze nie obowiazuja:) (poza oczywiscie prawem, placeniem podatkow itp. - mialam na mysli raczej nakazy moralne:). I uwazam, ze np. "czczenie rodzicow" dlatego, ze sie ich kocha i samemu docenia jest o wiele wiecej warte, niz robienie to "z przykazania". O tym, ze odpadaja takie, moim zdaniem glupoty, jak wewnetrzny niepokoj z powodu nie pojscia do kosciola, czy nie pomodlenia sie rano bo sie czlowiek spieszyl, juz nie wspominam. A to z kolei jest efektem wieloletniego prania mozgu od dziecinstwa.
To o czym piszesz w tym akapicie, jest całkowitym niezrozumieniem idei stojących na 10 przykazaniami i wszystkim co się wiąże z wiarą katolicką. Co w sumie nie jest niczym niezwykłym wśród "zdeklarowanych" ateistów.

Każde przykazanie po za jednozdaniowym pojęciem zawiera w sobie szereg nauk moralnych według, których powinien postępowac człowiek "dobry". Nie tylko chrześcijanin, bo jest w istocie nauka uniwersalna skompilowana w większości z pojęc, który były dla ludzi oczywiste przed powstaniem dekalogu. Pomijając przykazania stricte religijne. Pod pojęciem "nie zabijaj" nie kryje się tylko skrytobójczy mord, ale także wszelkiego rodzaju oszczerstwa i obrazy wobec drugiej osoby. Pod "nie cudzołóz" nie tylko seksualna wiernosc (niekonieczne małżeńska), ale także wiernosc swoim własnym zasadom. Pod "czcij ojca i matkę swoją" szacunek nawet jeśli nań nie zasługują, ale nie bałwochwalcze posłuszeństwo.

Wszystkim niewierzącym "wojującym" polecam serdecznie głębsze spojrzenie na ewangeliczną naukę, a nie jedynie kopiowanie popularnych, rzekomo racjonalnych stereotypów. Niestety te zasady jako zwyczajne dla ludzkości nie tylko wierzącej obowiązują i was. Jeśli ktoś myśli inaczej, życie go szybko skoryguje. :D
(podpis tymczasowy zanim nie znajdę czegoś niebanalnego co was zbije z pantałyku)

Awatar użytkownika
MeWa
Cukiereczek
Posty: 25176
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy

Post autor: MeWa » 11 mar 2007, 17:02

Moim zdaniem nie można przekładać tego, że u nas więcej jest katolików (więcej deklarujących się), więc jest lepiej niż na zachodzie. I nie jest tak, że dekalog zawiera wyłączność na pewne normy moralne.
Odnośnie jeszcze wolnego wyboru - o jakim wolnym wyborze mówimy? Czy ktoś pyta dzieci przed chrztem, czy się na to zgadzają? A przed komunią? Jak często, zwłaszcza w małych społecznościach, jest presja środowiska? Jak często szkoła nie zapewnia etyki dla dzieci nieuczęszczających na religię, mimo że jest to jej obowiązek? Jak często w małych miejscowościach dzieci chodzą na religię, "bo tak trzeba" (bo sąsiad będzie obgadywać, bo nauczycielka wystawi złą ocenę itp.).
I popieram twierdzenia, że sprawa wiary nie powinna być podstawą do określania przyjaźni - czy jeśli ktoś jest ateistą bądź buddystą, to znaczy, że będzie złym przyjacielem? Ta dyskusja pokazuje tylko, że wyciąganie religii na pierwszy plan nie służy niczemu dobremu - czy Tm oczekuje, że przekona iosellin, że Bóg istnieje, a może iosellin przekona Jarka, że wiara to bzdura?
Colony pisze:ale także wszelkiego rodzaju oszczerstwa i obrazy wobec drugiej osoby
teraz odpowiedz sobie na pytanie jak to się ma do rzeczywistości - ile słyszy się osób przeklinających, obrażających drugą osobę, śmiecących? Ile osób odniesie portfel z pieniędzmi?
Colony pisze:Niestety te zasady jako zwyczajne dla ludzkości nie tylko wierzącej obowiązują i was.
Czy wiara ma monopol na zasady moralne? Czy ateista koniecznie musi być pozbawiony norm moralnych? Bo teraz to Ty kopiujesz stereotypy...
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"

[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]

Awatar użytkownika
MisiekK
Posty: 7664
Rejestracja: 15 gru 2005, 18:17
Lokalizacja: Nowe Dwory Tarchomińskie

Post autor: MisiekK » 11 mar 2007, 17:04

Karol pisze:Warszawa jest różnorodna religijnie??? Bez jaj, społeczność żydowska licząca kilkuset stałych bywalców nabożeństw w synagodze, trochę więcej prawosławnych, muzułmanie i wietnamczycy, których bardziej chyba interesuje zarobienie w Warszawie pieniędzy niż praktyki religijne, co najwyżej w domu bo też nie słyszałem żeby warszawski meczet pękał w szwach.
Rozumiem, ze odwiedzasz te swiatynie i wiesz ilu ludzi przychodzi tam sie modlic. Roznorodnosc, to nie ilosc wyznawcow, ale ilosc roznych wyznan.
Karol pisze:Jeśli już to możemy raczej mówić o sporej grupie warszawiaków nie mających czasu na praktyki religijne w kościołach co niedzielę. Wieczny pośpiech, w niedzielę to raczej zakupy się robi, wiele innych atrakcji rozrywkowych itd. To wszystko odsuwa od kościoła.
Zaraz - zycie to sztuka wyboru. Jesli nie pracujesz w niedziele, to nie ma problemu, zeby wybrac sie do kosciola - chyba, ze tego nie potrzebujesz.
Tm pisze:
MisiekK pisze:No nie taki znow znikomy. Podejrzewam, ze sam nie zdajesz sobie sprawy jak roznorodna jest religijnie Warszawa.
już prędzej Białystok, albo Opole, to, że na ulicy zobaczę krysznowców nie oznacza od razu, że czerpię jakieś wartości kulturalne od nich, a przedstawicieli innych religii to już w ogole na ulicy od siebie nie odróznię
Ale jednak ich dostrzegasz. Wiec widzisz ta roznorodnosc.
Tm pisze:
MisiekK pisze:Ja pisze o nahalnym prozelityzmie.
a co to znaczy nachalny prozelityzm? bo rosyjscy prawosławni się burzą, ale z naprawdę błahych powodów, po prostu nie lubią "Rzymu"
Czesciowo napewno tez nielubienie rzymu jest jakas czastka oburzenia prawoslawia. Podkreslam - czesciowo.

Tm
Posty: 7559
Rejestracja: 13 gru 2005, 21:27
Lokalizacja: Boskie Buenos

Post autor: Tm » 11 mar 2007, 17:41

MeWa pisze:czy Tm oczekuje, że przekona iosellin, że Bóg istnieje
nie
MeWa pisze:I nie jest tak, że dekalog zawiera wyłączność na pewne normy moralne.
nie, ale między innymi z niego wywodzą normy naszej cywilizacji, to nie jest tak, że pewne normy sa dobre, bo są w dekalogu, one są w dekalogu, bo są dobre
MisiekK pisze:Ale jednak ich dostrzegasz. Wiec widzisz ta roznorodnosc.
owszem, mogę widzieć róznorodność, ale nie zmienia to faktu, że wartości czerpie się głównie ze sfery chrześcijańskiej-taka jest nasza cywilizacja
აბგდევზთიკლმნოპჟრსტუფქღყშჩცძწჭხჯჰ
абвгґдеєжзиіїйклмнопрстуфхцчшщюяь
ابتثجحخدذرزسشصضطظعغفقكلمنهويةى

Awatar użytkownika
Jarek
Posty: 2962
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:09

Post autor: Jarek » 11 mar 2007, 17:41

MisiekK pisze:Spokojnie - to juz nie jest katolicki kraj.
Oczywiście nie miałem na myśli państwa wyznaniowego, tylko to, ze ludzie nawet niedeklarujący się jako chrześcijanie wyznają wiele chrześcijańskich wartości, ponieważ one są bardzo mocno zakorzenione w naszej świadomości społecznej, kulturze, itp. Jeszcze.
MisiekK pisze:To jest juz bardziej adekwatne do otaczajacego nas swiata.
Widziesz, ja nie jestem tutaj do końca przekonany, że w otaczającym świecie każdy zetknął się z chrześcijaństwem. Myślę, ze o takim zetknięciu można mówić dopiero, jak się pozna kogoś, kto traktuje chrześcijaństwo "na serio", przeczytanie o religii w internecie czy zobaczenie programu w TV wiele nie daje. Na pewno nie daje wiary.
MisiekK pisze:Ten problem wystepuje tez tutaj i ten kryzys dotyczy i Polski, co bardzo wyraznie widac juz od kilku lat.
To prawda. Niemniej jednak może uda się ten kryzys przetrzymać. W Polsce pojawiają się te same procesy, co na Zachodzie, tylko z mniejsza intensywnością i trochę inaczej wyglądają. Staram się być optymistą.
MisiekK pisze:Zartujesz??? Cerkiew autokefaliczna rosyjska miala sie bardzo dobrze.
Kościół nie miał i nie ma się tam dobrze - nie czynię tu rozróżnienia na katolicki i prawosławny. To może być dla nas niewyobrażalne, ale są rejony, gdzie po prostu nie ma w ogóle księży. Ludzie nie moga pójśc na mszę, bo nie ma komu odprawić. Nie ma powołań, bo kościół jest w kryzysie. Koło się zamyka. W tych rejonach trzeba ewengelizować od zera.
MisiekK pisze:Aczkolwiek nie jest to powod do prob prozelityzmu w tych panstwach.
Prozelityzm jest chyba bardziej kompleksem Kościoła Prawosławnego niż faktycznym zjawiskiem. Prawosławni nie mają misjonarzy, których mogliby posłać do najbardziej zsekularyzowanych rejonów, z kolei katoliccy misjonarze nie mogą pomóc, by nie być oskarżanymi o ten nieszczęsny prozelityzm. W rzeczywistości nie chodzi o to, by kogokolwiek namawiać do konwersji, tylko żeby dać ludziom w ogóle szansę usłyszenia o Bogu. Sytuacja jest patowa. Póki papieżem był JPII cerkiew nie chciała żadnego ocieplenia stosunków z Rzymem, może papiestwo Benedykta XVI coś zmieni.
MisiekK pisze:Niestety nie masz racji, to jest prywatna sprawa. Natomiast dawanie swiadectwa nie stoi tu w zadnym konflikcie z tym podejsciem.
Chrześcijaństwo nie jest formą prywatnego kultu, ono jest z założenia wspólnotowe. Choćby i z tego powodu nie można mówić o prywatności wiary. Postępowanie pojedynczego człowieka ma silny wpływ na innych - świadectwo może kogoś pobudzić do wiary, zgorszenie znowu, zdecydowanie do kościoła zniechęcić. Nawet na całe życie. Ktoś, kto jest poza kościołem faktycznie może uważać, że wiara jest sprawą prywatną, ale chrzescijanin nie może. Inaczej jego chrześcijaństwo jest chore.
MisiekK pisze:Robia to swiadkowie Jehowy - maja w Polsce duze sukcesy w przejmowaniu katolikow. Jak myslisz czemu?
Myślę, że wychodzą do ludzi i z nimi rozmawiają. Kościół katolicki jest skuteczny w docieraniu do ludzi, którzy na łonie tego kościoła już są. Udzielanie sakramentów, rekolekcje, nabożeństwa - to nie pomoże człowiekowi, który jest daleko od kościoła lub wręcz zupełnie w Boga nie wierzy. Dla takiego spowiedź jest nonsensem, podobnie zresztą jak komunia św. - jak zjedzenie kawałka opłatka, który przypomina papierek, ma mu w czymkolwiek pomóc. Tacy ludzie, żeby przyjśc do kościoła, potrzebują innej "zachęty". Przede wszystkim świadectwa. To sprawa pierwsza. Druga natomiast to anonimowość ludzi w kościele. Parafia jest wielka, ludzie sie nie znają, wiele osób nie odczuwa tam żadnej wspólnoty. Świadkowie Jehowy się znają, w jakiś sposób pomagają sobie (trochę o tym wiem, bo mam Świadków w rodzinie) i to ludzi zachęca, ża aż nawet porzucaja KK. Szczęśliwie, podobno z roku na rok takich ludzi jest coraz mniej. Ten problem też chyba dotyka kwestii prywatności wiary - w dzisiejszym świecie trudno jest żyć zgodnie z nauką kościoła, gdy obraca się w otoczeniu ludzi, którzy te wartości uważają za rzeczy śmieszne. Tak, że prawie niemożliwe jest zachowanie wiary w pojedynkę, powinna być jakaś forma wspólnoty, która udziela wsparcia, pomaga (to chyba gdzieś powiedział Benedykt XVI). Najlepszą taką wspólnotą jest rodzina. W KK jest też wiele różnorakich ruchów, grup, do których można się przyłączyć - to też pomaga.

[ Dodano: 2007-03-11, 18:06 ]
iosellin pisze:Smiem twierdzic, ze chrzescijanstwo nie ma monopolu na cenienie rodziny Ludzie na calym swiecie, niezaleznie od religii/jej braku, rodziny zakladaja i zakladac beda.
To jest, oczywiście, prawda. Żydzi i muzułmanie mogą być określeni w pełni mianem "prorodzinnych". Europa Zachodnia z "prorodzinnością" muzułmanów będzie miała zresztą wielki problem, skoro odrzuciła wartości rodzinne, jakie proponowało chrześcijaństwo. Europejczyków ubywa, muzułmanów, potomków ludności napływowej, przybywa, co z tego wyniknie?
iosellin pisze:W jaki sposob jestes w stanie dac swiadectwo na istnienie Boga? Pomijajac frazesowe i bezsensowne "dowody" typu: "Bog jest bo dzieki niemu istniejesz na tym swiecie", "wiatru tez nie widac ale odczuwamy jego powiewy..." itp.?
Na forum, niestety, praktycznie w żaden. Myślę, że jak ktoś poznał działania Boga w swoim życiu, to może opowiedzieć te swoje doświadczenia. Niezmiernie trudno to opisać na forum.
To nie lekarstwo, to narkotyk Na tym polega wlasnie religia - u wiekszosci ludzi psychika domaga sie wyjasnienia "skad sie wzialem", "jaki sens ma moje zycie" itp., wiec powstaly religie, ktore tlumacza, ze to sila wyzsza stworzyla, dba o nas i zapewni nam zycie po zyciu. Mozesz w to wierzyc i zyc nadzieja, ze tak wlasnie jest, tak jak mozesz sobie dac w zyle i zobaczyc piekniejszy, bardziej kolorowy swiat:) Ale uszanuj to, ze istnieja ludzie wolni od tych wszystkich przesadow. Nigdy tego nie zrozumiesz i tym lepiej dla Ciebie, bo branie zycia "na klate", swiadomosc, ze caly czas ponosisz konsekwencje *swojego wlasnego* postepowania a nie "Bog tak chcial/Bog mi wybaczy" jest ciezsza, niz tlumaczenie sobie zycia silami wyzszymi, ale za to daje wolnosc umyslu, nie zamacona wpajanymi od kolyski nakazami:)
Są ludzie, którzy przezywają swoję wiarę, jak narkotyk. Budują religijność i w ten sposób podnosza subiektywne poczucie własnej sprawiedliwości i wartości. Chrześcijaństwo przeżywane na serio nie ma nic wspólnego z narkotykiem, a wręcz odwrotnie - zmusza człowieka do zejścia na ziemię, do swojego zycia, czasem bardzo powikłanego i trudnego. Nie pokazuje Boga jako kogoś mieszkającego w chmurach, lecz przemawiającego do człowieka przez wydarzenia, jakie się w życiu przydarzają. Żeby móc działanie Boga zobaczyć w tychże wydarzeniach, trzeba to życie brać na poważnie, bez żadnych "narkotyków".
Branie życia "na klate", jak piszesz, grzesznika załamie. Nie oszukujmy się, każdy uczciwy w swoim mniemaniu człowiek prędzej czy później będzie miał sytuacje, że postąpi niezgodnie ze swoimi zasadami. I co wtedy? Rezygnacja czy ucieczka w samousprawiedliwianie się i rekompensowanie utraty poczucia własnej wartości? Chrześcijaństwo pozwala widzieć siebie takim, jakim się jest, z pokorą. Nie trzeba się samemu usprawiedliwiać, bo to Bóg człowieka usprawiedliwia i przebacza mu. Bynajmniej nie chodzi o pobłażanie swoim słabościom. Myślę, że o wiele łatwiej jest zmieniac swoje postępowanie, jak ma się pewność, ze jest się akceptowanym.
Hieronim pisze:Jarku! Nie zgadzasz się z tym, że jestem tolerancyjny w stosunku do innych religii? Że jestem w stanie współpracować tak samo dobrze z katolikiem jak i ze świadkiem jehowy? Że wśród moich przyjaciół są ludzie wierzący i niewierzący? Nie zgadzasz się z tolerancją wobec innych postaw i przekonań?
Może źle się zrozumieliśmy. Ja inaczej rozumiem tolerancję. Dla mnie tolerancja jest znoszeniem wokół siebie ludzi o odmiennych poglądach, ale nie jest postawieniem znaku równości pomiędzy tymi poglądami, tak jak i pomiędzy różnymi religiami. Nie zarzucam Ci niczego, bo przecież Cię prawie nie znam, żadnej z tych rzeczy, o których piszesz. Staram się sam przyjaźnić i współpracowac z ludźmi o odmiennym światopoglądzie. W wielu przypadkach wychodzi nie najgorzej.

iosellin
Posty: 35
Rejestracja: 05 lut 2007, 0:38
Lokalizacja: Targowek

Post autor: iosellin » 12 mar 2007, 0:02

Tm pisze:
iosellin pisze:Ja uwazam ze nie istnieje. Moge, prawda?
możesz, a czy inni mogą uważać przeciwnie?
Alez oczywiscie. Nie mam absolutnie nic do ludzi wierzacych, dopoki nie probuja mnie "nawracac" ani narzucac mi swojego jedynego-i-slusznego-bo-tak-mowi-religia punktu widzenia. Odezwalam sie w tym temacie w zasadzie z powodu slow, ze wiara nie jest sprawa prywatna i ze ludziom odczuwajacym bol zycia nalezy niesc lekarstwo - religie.
Tm pisze:o widze, że ktos tu czytał klasyka zbrodniarzy - Lenina
Zmartwie Cie, nie czytalam :) apropo klasykow zbrodniarzy - jakbys pokopal po historii KK to znalazlbys ich troche ;) wiesz, wyprawy krzyzowe, palenie niewinnych kobiet pod haslem "czarownice", blogoslawienstwo udzielone Hitlerowi przez owczesnego papieza itd. ;p
Tm pisze:
iosellin pisze:Nie zabijam, nie kradne, sklamac mi sie zdarza niezwykle rzadko i wyobraz sobie, ze zadne nakazy mnie do tego nie zmuszaja i nie odczuwam najmniejszej checi zabicia czy okradzenia kogos.
bo nie chcesz czy zasady moralne nie pozwalają?
Bo nie chce. Po prostu. Nie wiem, czemu Cie to tak dziwi, ze nie mam ochoty nikogo krzywdzic.
Tm pisze: Nie nie kradłbym itd. bo moje zasady, poczucie sprawiedliwości, sumienie by mi nie pozwalało. Takie wewnętrzne prawo można opierać na różnych podstawach, dekalogu, albo właśnie sumieniu.
A nie mozna na zwyklej empatii i prostej zasadzie "nie czyn drugiemu, co Tobie niemile"?

[ Dodano: 2007-03-12, 00:18 ]
Jarek pisze:Chrześcijaństwo pozwala widzieć siebie takim, jakim się jest, z pokorą. Nie trzeba się samemu usprawiedliwiać, bo to Bóg człowieka usprawiedliwia i przebacza mu. Bynajmniej nie chodzi o pobłażanie swoim słabościom. Myślę, że o wiele łatwiej jest zmieniac swoje postępowanie, jak ma się pewność, ze jest się akceptowanym.
Dokladnie. Latwiej jest w ogole zyc, jesli jest sie przekonanym, ze tam, ktos mi wybaczyl i mnie zawsze kocha i akceptuje. I dokladnie po to jest religia. Ale niektorzy tej "akceptacji z gory" zwyczajnie nie potrzebuja. Jesli zrobie cos zle, to musze wybaczyc sama sobie a nie "odsylac" swego bledu "w gore" do wybaczenia.

[ Dodano: 2007-03-12, 00:38 ]
Colony pisze:Każde przykazanie po za jednozdaniowym pojęciem zawiera w sobie szereg nauk moralnych według, których powinien postępowac człowiek "dobry". Nie tylko chrześcijanin, bo jest w istocie nauka uniwersalna skompilowana w większości z pojęc, który były dla ludzi oczywiste przed powstaniem dekalogu. Pomijając przykazania stricte religijne. Pod pojęciem "nie zabijaj" nie kryje się tylko skrytobójczy mord, ale także wszelkiego rodzaju oszczerstwa i obrazy wobec drugiej osoby. Pod "nie cudzołóz" nie tylko seksualna wiernosc (niekonieczne małżeńska), ale także wiernosc swoim własnym zasadom. Pod "czcij ojca i matkę swoją" szacunek nawet jeśli nań nie zasługują, ale nie bałwochwalcze posłuszeństwo.

Wszystkim niewierzącym "wojującym" polecam serdecznie głębsze spojrzenie na ewangeliczną naukę, a nie jedynie kopiowanie popularnych, rzekomo racjonalnych stereotypów. Niestety te zasady jako zwyczajne dla ludzkości nie tylko wierzącej obowiązują i was. Jeśli ktoś myśli inaczej, życie go szybko skoryguje. :D
Zgadzam sie z Toba w kwestii uniwersalnosci i oczywistosci tych zasad. Aczkolwiek np. jestem wierna swoim zasadom tylko dla siebie a nie dla zbawienia, Boga czy czegokolwiek innego. Roznica jest w motywacji. Chrzescijanin zyje (a przynajmniej sie stara) zgodnie z przykazaniami, w szerokim ich rozumieniu, ale majac na uwadze obiecana nagrode po zyciu.
Nigdy nie twierdzilam, ze te ogolne, uniwersalne wartosci sa niegodne przestrzegania, aczkolwiek te stricte religijne uwazam za bzdurne.
Tak, mi tez kiedys w dziecinstwie wpajano, ze nie pojscie w niedziele do KK to cos zlego, ze nie odmowienie codziennego pacierza to grzech itp., jako dziecko nawet w to wierzylam i np. mialam poczucie, ze zrobilam zle, nie idac do kosciola. Dopiero po wielu latach bylam w stanie przejrzec na oczy, ale niektorzy maja to wpojone na tyle silnie, ze nigdy nie beda mogli sie od tego odciac, zawsze beda mieli np. poczucie grzechu wspolzyjac przed slubem ze swoim partnerem, zawsze beda czuli sie "nieczysci" z powodu masturbacji, zawsze bedzie ogarniac ich trwoga, gdy uslysza z czyichs ust "nie ma Boga/nie ma zycia wiecznego" (co juz zdazylam nawet zauwazyc na tym forum:P), papiez zawsze bedzie dla nich nieomylny i beda sie oburzac, ze ktos smie patrzec na niego, jak na czlowieka, i tak dalej. Jezeli ktos sie czuje z tym dobrze i lubi sobie stwarzac w zyciu dodatkowe rozterki, to jego sprawa ;p aczkolwiek niektorzy po prostu nie sa swiadomi, ze w ogole mozna inaczej ;)

pzdr.,
ios.

Tm
Posty: 7559
Rejestracja: 13 gru 2005, 21:27
Lokalizacja: Boskie Buenos

Post autor: Tm » 12 mar 2007, 8:15

iosellin pisze:blogoslawienstwo udzielone Hitlerowi przez owczesnego papieza itd.
:] ale masz jakiś dowód?
iosellin pisze:A nie mozna na zwyklej empatii i prostej zasadzie "nie czyn drugiemu, co Tobie niemile"?
no! czyli jednak ateistów obowiązują pewne zasady, cieszę się, że do czegoś doszliśmy
აბგდევზთიკლმნოპჟრსტუფქღყშჩცძწჭხჯჰ
абвгґдеєжзиіїйклмнопрстуфхцчшщюяь
ابتثجحخدذرزسشصضطظعغفقكلمنهويةى

Awatar użytkownika
Wolfchen
(Busmann)
Posty: 14782
Rejestracja: 16 kwie 2006, 9:21
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Wolfchen » 12 mar 2007, 12:01

MeWa pisze:Odnośnie jeszcze wolnego wyboru - o jakim wolnym wyborze mówimy? Czy ktoś pyta dzieci przed chrztem, czy się na to zgadzają? A przed komunią?
Przed chrztem, to w sumie trudno, przed komunią trochę łatwiej, ale wtedy pomiędzy dziećmi i rówieśnikami, a przede wszystkim rodziną występują silne więzi emocjonalne, więc wtedy jeszcze też zdecydować za bardzo nie można. W zasadzie przed pełnoletnością trudno o tym decydować, bo też do szkoły trzeba podanie składać, żeby nie chodzić na religię, a musi to zrobić opiekun prawny (albo sam uczeń, jeśli potrafi pisać charakterem pisma tegoż). W zasadzie wiarę można wybrać w momencie bierzmowania, czyli poprostu nie przystąpić do niego.
MeWa pisze:Jak często, zwłaszcza w małych społecznościach, jest presja środowiska?
To jest poważny problem, chociaż jak ktoś ma silną psychikę, to sobie z nim poradzi, tylko że wtedy często zaczynają się problemy z rodziną.
MeWa pisze:Jak często szkoła nie zapewnia etyki dla dzieci nieuczęszczających na religię, mimo że jest to jej obowiązek?
Wogóle tego typu problemy występują, bo np. w jednej klasie może być np. 3 uczniów, którzy mają mieć etykę, a reszta religię. I c wtedy zrobić? Z takich powodów nie należy rozbijać klasy...
Według niektórych ten problem rozwiązałoby wycofanie religii ze szkół lub przeniesienie zajęć na tzw. godziny pozalekcyjne.
MeWa pisze: Jak często w małych miejscowościach dzieci chodzą na religię, "bo tak trzeba" (bo sąsiad będzie obgadywać, bo nauczycielka wystawi złą ocenę itp.).
To jest presja środowiskowa.
S3 | S4 | R8 | R90 | RE8 | RE90 || 10 | 11 || 105 | 136 | 167 | 178 | 184 | 186 | 255 | 414 | 523 | N43

Awatar użytkownika
Gronostaj
Posty: 1201
Rejestracja: 13 gru 2005, 22:31

Post autor: Gronostaj » 12 mar 2007, 12:11

A powiedzcie mi, jak to jest z księdzem w szpitalach? Bo ostatnio zdarzyło mi się odwiedzić kogoś w szpitalu i osoba duchowna chodziła od sali do sali.. Czy to nie jest takie trochę narzucanie się? Ja tam bym księdza nie chciała. A gdybym na przykład poprosiła o wizytę, nie wiem, pastora albo lamy jakiegoś, to by mi to ktoś zorganizował?
Rozumiem, że kaplica w szpitalu jest potrzebna- skoro większość społeczeństwa wierzy i praktykuje, nie wolno ograniczać im możliwości uczestniczenia we Mszy Św.. Ale dlaczego ksiądz codziennie odwiedza większość sal- tego nie rozumiem. Chyba nie chciałoby mi się go codziennie przepędzać..
Takie to trochę.. uszczęśliwianie na siłę.

iosellin
Posty: 35
Rejestracja: 05 lut 2007, 0:38
Lokalizacja: Targowek

Post autor: iosellin » 12 mar 2007, 13:15

Tm pisze:
iosellin pisze:blogoslawienstwo udzielone Hitlerowi przez owczesnego papieza itd.
:] ale masz jakiś dowód?
Taki sam jak Ty na to, co sie dzialo 17 lat temu ;) skorzystaj z umiejetnosci skladania literek i poczytaj troche o historii :)
Tm pisze: czyli jednak ateistów obowiązują pewne zasady, cieszę się, że do czegoś doszliśmy
A gdzie napisalam, ze nie obowiazuja zadne zasady? Pisalam, ze nie obowiazuja nakazy moralne a nie zasady:) Odrozniasz te dwa pojecia? ;)

Awatar użytkownika
Karol
Posty: 857
Rejestracja: 18 gru 2005, 16:24
Lokalizacja: Marysin Wawerski

Post autor: Karol » 12 mar 2007, 13:24

gronostaj pisze:A powiedzcie mi, jak to jest z księdzem w szpitalach? Bo ostatnio zdarzyło mi się odwiedzić kogoś w szpitalu i osoba duchowna chodziła od sali do sali.. Czy to nie jest takie trochę narzucanie się? Ja tam bym księdza nie chciała. A gdybym na przykład poprosiła o wizytę, nie wiem, pastora albo lamy jakiegoś, to by mi to ktoś zorganizował?
Rozumiem, że kaplica w szpitalu jest potrzebna- skoro większość społeczeństwa wierzy i praktykuje, nie wolno ograniczać im możliwości uczestniczenia we Mszy Św.. Ale dlaczego ksiądz codziennie odwiedza większość sal- tego nie rozumiem. Chyba nie chciałoby mi się go codziennie przepędzać..
Takie to trochę.. uszczęśliwianie na siłę.
Ciekawe, ja się nigdy nie spotkałem z tym, że ksiądz chodził po salach. Msza była a poza tym tylko jak ktoś chciał...i tak prawie zawsze jest, odwiedziny chorych też trzeba wcześniej zamówić na parafii.
www.kolej.one.pl
Zachęcam do aktualizowania danych!!!

Pasażer:KM, 401, 520, 115, 173, 315 (kolejność zamierzona!)

Awatar użytkownika
Gronostaj
Posty: 1201
Rejestracja: 13 gru 2005, 22:31

Post autor: Gronostaj » 12 mar 2007, 13:33

Karol pisze:
gronostaj pisze:A powiedzcie mi, jak to jest z księdzem w szpitalach? Bo ostatnio zdarzyło mi się odwiedzić kogoś w szpitalu i osoba duchowna chodziła od sali do sali.. Czy to nie jest takie trochę narzucanie się? Ja tam bym księdza nie chciała. A gdybym na przykład poprosiła o wizytę, nie wiem, pastora albo lamy jakiegoś, to by mi to ktoś zorganizował?
Rozumiem, że kaplica w szpitalu jest potrzebna- skoro większość społeczeństwa wierzy i praktykuje, nie wolno ograniczać im możliwości uczestniczenia we Mszy Św.. Ale dlaczego ksiądz codziennie odwiedza większość sal- tego nie rozumiem. Chyba nie chciałoby mi się go codziennie przepędzać..
Takie to trochę.. uszczęśliwianie na siłę.
Ciekawe, ja się nigdy nie spotkałem z tym, że ksiądz chodził po salach. Msza była a poza tym tylko jak ktoś chciał...i tak prawie zawsze jest, odwiedziny chorych też trzeba wcześniej zamówić na parafii.
W tym szpitalu, w którym byłam ostatnio ksiądz chodził od sali do sali. Nie wiem, jak jest w innych szpitalach. Pamiętam, że kiedyś w Szpitalu Praskim był bardzo sensowny kapelan i właśnie nie był taki namolny.

Awatar użytkownika
Glonojad
Dark Lord of The Plonk
Posty: 26819
Rejestracja: 13 gru 2005, 23:39
Lokalizacja: z Ochoty, jak to płaczki

Post autor: Glonojad » 12 mar 2007, 14:33

iosellin pisze:
Tm pisze: :] ale masz jakiś dowód?
skorzystaj z umiejetnosci skladania literek i poczytaj troche o historii :)
Obawiam się, że to jest Twoje zadanie, by przytoczyć dowody...

[ Dodano: 2007-03-12, 14:34 ]
gronostaj pisze:A powiedzcie mi, jak to jest z księdzem w szpitalach?
Słabo. Kapelan szpitala, w którym dość często umierają ludzie, przez kilka godzin nie był dostępny... skończyło się na wewaniu, oczywiście, księdza znajomego dla kogoś z rodziny.
Wypowiedź ta stanowi moje prywatne zdanie i nie może być cytowana lub analizowana w związku z moją działalnością w jakiekolwiek instytucji z którą mogę lub mogłem współpracować, ani jako stanowisko tej instytucji. Nie wyrażam także zgody na jej przetwarzanie w żadnej formie technicznej ni magicznej.

Awatar użytkownika
Janeczek
Posty: 443
Rejestracja: 24 wrz 2006, 11:36
Lokalizacja: Piaseczno

Post autor: Janeczek » 12 mar 2007, 15:30

iosellin pisze: Dopiero po wielu latach bylam w stanie przejrzec na oczy, ale niektorzy maja to wpojone na tyle silnie, ze nigdy nie beda mogli sie od tego odciac, zawsze beda mieli np. poczucie grzechu wspolzyjac przed slubem ze swoim partnerem, zawsze beda czuli sie "nieczysci" z powodu masturbacji, zawsze bedzie ogarniac ich trwoga, gdy uslysza z czyichs ust "nie ma Boga/nie ma zycia wiecznego"
Nie można tak pisać! Jeśli ktoś chce w to wierzyć to to jest jego sprawa i sytuacja w której komuś nie podoba się przejście na ''jedyną słuszną" drogę ateizmu od razu nie oznacza, że jest za cienki mózgu.

TOMEK
Posty: 2493
Rejestracja: 04 lut 2006, 18:12
Lokalizacja: URSYNÓW

Post autor: TOMEK » 12 mar 2007, 15:40

inż. Glonojad pisze:
iosellin pisze: skorzystaj z umiejetnosci skladania literek i poczytaj troche o historii :)
Obawiam się, że to jest Twoje zadanie, by przytoczyć dowody...
Prawda jest taka, że ówczesny papież nie kiwnął palcem, aby zatrzymać holocaust i inne zbrodnie, a księża i kościoły niektórych państw satelickich III Rzeszy delikatnie mówiąc przymykali oko na to ci się działo...

ODPOWIEDZ