Poezja

Moderator: Szeregowy_Równoległy

Gacek
Posty: 1460
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Loża Sadystów- marquis de Sade. Gare Centrale
Kontakt:

Post autor: Gacek » 02 paź 2006, 10:44

to u mnie było na tapecie ostatnimi czasy:

Rozpierdoliłaś mi wakacje.
Na stacji stoję sam.
Rozpierdoliłaś mi wakacje.
Na stacji stoję sam.
Być może miałaś jakieś racje.
Lecz cała miłość na marne.Na marne.

Kiedy pociąg wjeżdża na stację,pracownik kolejnictwa mi w oczy patrzy.
Ma wyraz oczu taki jak ty.
Lecz ty rozpierdoliłaś mi wakacje.
Cała miłość na marne.Na marne.
Jest tylko jedno światło dla mnie.Światło jest czerwone.
Rozpierdoliłaś mi wakacje.
Odjeżdżam w swoją stronę.
I zanim znów się łudzić zacznę,wiem: cała miłość na marne.Miłość na marne.

Świetlicki.
Całuję Was w Wasze małe serduszka.

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36586
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 28 paź 2006, 0:23

Krzyż Św. Brunona

Nie użyto ani jednego gwożdzia
aby przybić do morenowego wzgórza
pamięć tamtej eucharystii. Skrwawione ciało
w całości uczczono żelaznym symbolem.
Bowiem zakute w metal były hordy mścicieli
kiedy nad pogański Genezaret
przyniosły na plecach krzyż. Taki sam
śnił się kowalowi z pruskiego miasteczka
w 1910. Skłonił młot na chwałę męczennika
lecz sercem władał Wotan. Parę lat później
żelazo go zdradziło. Miało być inaczej:
Gdy Izegup odłożył łuk i pławił w toni nowe imię
wydawało się, że odżył Eden. Drzewa
pachniały miodem. Sieci chwytały dym
z ogniska. Kobiety przynosiły owoce.
Jednak krzyż musiał być użyty. Dzisiaj
broczy rdzą na kamienie. W dole z sykiem
pełznie pociąg. Jezioro wypluwa martwe ryby.

Wojciech Marek Darski
("BORUSSIA" nr 3/4 z 1992)

za: Wojciech Kuczkowski "Szlak Wielkich Jezior Mazurskich",
Warszawa - Giżycko 1996

**********************
Parę słów wyjaśnienia: Izegup był wodzem jednego z plemion pruskich - wytępionego przez Krzyżaków, mimo iż wcześniej przyjęło chrzest. Św. Brunon był biskupem - męczennikiem, zabitym w trakcie misji. Zaś metalowy krzyż stoi w pobliżu Wilkas nad jez. Niegocin, nieopodal Giżycka (d. Łuczany, d. Lec, d. Lötzen)...
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

Awatar użytkownika
fik
Naczelne Chamidło
Posty: 27355
Rejestracja: 10 gru 2005, 12:34
Lokalizacja: so wait for me at niemandswasser

Post autor: fik » 28 paź 2006, 20:42

X X X (urodziłem się na 52°)

urodziłem się na 52° szerokości geograficznej północnej
i 20° długości geograficznej wschodniej
wylosowałem Polskę

w pokerze po takim rozdaniu
mówi się pas


Piotr Macierzyński
and I ask my masks and I:
surely we are living in a dream?

JacekM
Śnieżynka
Posty: 10151
Rejestracja: 15 gru 2005, 14:23
Lokalizacja: OX11

Post autor: JacekM » 08 lis 2006, 22:42

Pieśń o Salomonie - Bertold Brecht (przekład Roman Kołakowski)

Salomon to biblijny król
Słynący z mądrych rad.
Choć Jahwe mu się w nocy śnił,
Za dnia przeklinał ten podły świat
I blichtrem smutek duszy krył.
Dlatego żył w rozpuście mdłej.
Więc choć nie wolno z bólu drwić,
Naukę weźcie z lekcji tej:
Niestety, mądrość zgubna może być!
Szczęśliwy kto uniknął jej!

A Kleopatrę do dziś dnia
Piękności wzorem zwą.
U stóp jej legło świata ćwierć
I dwaj cesarze wielbili ją,
Lecz marna jej przypadła śmierć.
Ukąsił ją wąż w chwili złej.
Więc choć nie wolno z bólu drwić,
Naukę weźcie z lekcji tej:
Niestety, piękność zgubna może być!
Szczęśliwy kto uniknął jej!

Sokrates w każdym słowie chciał
Świadectwo prawdzie dać,
Lecz podniósł się okropny krzyk:
O sobie prawdy nikt nie chce znać.
Podano mu cykuty łyk.
Kłamcy wśród nas wciąż wodzą rej.
Więc choć nie wolno z bólu drwić,
Naukę weźcie z lekcji tej:
I prawdomówność zgubna może być!
Szczęśliwy kto uniknął jej!

A oto Macheath, no i ja -
Niech nam daruje Bóg!
Namiętność zła zepchnęła nas
Na najstraszniejszą z życiowych dróg.
Ku szubienicy iść już czas.
Grzech łączy, lecz kara nie mniej.
Więc choć nie wolno z bólu drwić,
Naukę weźcie z lekcji tej:
Namiętność zawsze zgubna musi być!
Szczęśliwy, kto uniknął jej!

A oto bogobojny lud,
Co wciąż nadzieją żył,
Co dekalogu wiernie strzegł,
Aż w końcu nie starczyło mu sił
I w beznadziejnej biedzie legł.
Z nadzieją żyć jest dużo lżej.
Więc choć nie wolno z bólu drwić,
Naukę weźcie z lekcji tej:
Nadzieja także zgubna może być!
Szczęśliwy kto uniknął jej!
bury me in my favourite yellow patent leather shoes / and with a mummified cat / and a cone-like hat.

Awatar użytkownika
hafilip84
Jego Gryząca Albumowość
Posty: 7641
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:03
Lokalizacja: Legionowo

Post autor: hafilip84 » 09 lis 2006, 14:08

Bajeczka z perspektywki
Jacek Kaczmarski
22.9.1989

Raz na wysepce obleganej
Żywiołkiem wrogich mórz
Panował z świtką swą - tyranek
Nad milionkami dusz.


W więzionkach czasik narodkowi
Z dzionka na dzionek płynął
Tyranek zaś się wił i głowił
Jak władzkę mieć - nie ginąc.


Wysepka nikła z wszystkich stronek
W żarłocznych oceankach.
Nie było komu wziąć w obronkę
Wysepki, ni tyranka.


Wreszcie wypuścił zza krateczek
Ludku rezerwki krzepkie:
Dla dóbrka dziatek i mateczek
- Ratujcie nam wysepkę!


Wolnostka ta im dała siłkę
A, że poglądki mieli prędkie,
Z rozsądnej wolki ich za chwilkę
Tyranek został prezydentkiem.


Wysepce nadal morza grożą
I wolne gryzą się bestyjki -
Jeden tyranek ma ostrożną
Nadziejkę przejść do historyjki


22.9.1989

JacekM
Śnieżynka
Posty: 10151
Rejestracja: 15 gru 2005, 14:23
Lokalizacja: OX11

Post autor: JacekM » 10 lis 2006, 8:05

Według Gombrowicza narodu obrażanie

Polak, to embrion narodziarski:
Z lepianek począł się, z zaścianków,
Z najazdów ruskich i tatarskich,
Z niemieckich katedr, włoskich zamków.
W genealogii tej określił
Oryginalny naród się by,
Gdyby się uczył własnej treści,
Zamiast przymierzać cudze gęby.

Chrystusem był i Rzymianinem
I w tej sprzeczności żył - i wyżył:
To dźwigał krzyż i czyjąś winę,
To znów na szyi - tylko krzyżyk.
U Żyda pił, batożył Żyda
A przed żydowską Matką klękał
I czekał łaski malowidła
Najświętsza ratuj go panienka!

Nie lubi stwarzać się - być chciałby.
Wszak Bóg rzekł: "Niech się stanie Polak",
A szatan w płacz - Das ist unglaublich!
Nieszczęsna w Polsce moja dola!
Słusznie się lęka Pan Ciemności,
Że ciężko będzie miał z Lachami;
W szczegółach przecież diabeł gości,
A Polak gardzi szczegółami!

Nie lubi tworzyć, lecz zdobywać
Gdy niedostatek mu doskwiera.
Uchodzi więc za bohatera,
Ale nim nie jest, chociaż bywa.
Gdy świat przeszyje myśli błyskiem
I wielką prawdę w lot uchwyci,
To traci na niej zamiast zyskać
I jeszcze będzie się tym szczycił.

Jak dziecko lubi się przebierać
Powtarzać słowa, miny, gesty,
W dziadkowych nosić się orderach
I nigdy mu niczego nie wstyd.
Okrutny bywa, lub przylepny,
W swoim pojęciu niekaralny,
Bo uczuciowo nie okrzepły,
Dojrzewający, embrionalny.

W niewoli - za wolnością płacze
Nie wierząc, by ją kiedyś zyskał,
Toteż gdy wolnym się zobaczy
Święconą wodą na nią pryska.
Bezpiecznie tylko chciał gardłować
I romantycznie o niej marzyć,
A tu się ciałem stały słowa
I Bóg wie co się może zdarzyć!

Oto wzór dla świata:
Pan się z chamem zbratał.
Nie ma pana, nie ma chama -
Jest bańka mydlana.
Aż się słyszeć grom dał,
Z bańki będzie bomba!
Z bomby błysk, czyli blitz -
Znowu nie ma nic.


Jacek Kaczmarski
9.1.1993
bury me in my favourite yellow patent leather shoes / and with a mummified cat / and a cone-like hat.

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36586
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 10 lis 2006, 10:08

Ostre...
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

Awatar użytkownika
hafilip84
Jego Gryząca Albumowość
Posty: 7641
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:03
Lokalizacja: Legionowo

Post autor: hafilip84 » 10 lis 2006, 12:55

Księga skarg i zażaleń
Jacek Kaczmarski
Skarżą się podwórkowe koty
na naszej kotki nadmiar cnoty.
Siedzą rzędem na parapecie
głosząc swą rozpacz we Wszechświecie.
Skarżą się w telewizji księża
na ciągłą wszechobecność węża.
Od ciągłych modłów kler omdlewa,
a gad się coraz lepiej miewa...
Po miastach utyskują chłopi,
że oto wieś się europi,
bo póki była azjatycka -
zawsze im coś skapnęło z cycka.

To są poważne zażalenia
na niedoskonałość istnienia,
lecz przecież na sznurku wisi
ołówek i tłusty zeszycik;
więc pośliń ołówek kopiowy,
łupież myśli wytrząśnij z głowy
i w kajeciku w linię
wyraź swoją opinię!

Pozatykały mi się rurki,
gruczoły skwierczą, jak ptifurki,
zraczyć się raczył kielich krtani,
przełyk nie działa ani, ani.
Uzdrowicielka pachnie czosnkiem,
gesty nade mną czyni sprośne,
strzepuje raka na podłogę -
kto to posprząta? Ja nie mogę!
Bioenergoterapeuta
We łbie mi na odległość bełta,
a jeśli własny mocz wypiję,
to będzie szansa, że przeżyję.

To są poważne zażalenia
na niedoskonałość istnienia,
lecz przecież na sznurku wisi
ołówek i tłusty zeszycik;
więc pośliń ołówek kopiowy,
łupież myśli wytrząśnij z głowy
i w kajeciku w linię
wyraź swoją opinię!

Sarka Żabojad na Jankesa,
że tylko w głowie mu agresja,
choć, gdyby nie jankeskie tanki -
sauerkraut żarłyby dziś Franki.
Sarkają mądrzy, oczytani,
że dzieło Stwórcy jest do bani,
i - żeby stworzyć je od nowa -
wystarczy jedna mądra głowa.
A zdaniem wiary akolitów -
to właśnie mądrość jest do kitu
i gdyby wszyscy byli głupi -
nikt by nikogo nie katrupił!

To są poważne zażalenia
na niedoskonałość istnienia,
lecz przecież na sznurku wisi
ołówek i tłusty zeszycik;
więc pośliń ołówek kopiowy,
łupież myśli wytrząśnij z głowy
i w kajeciku w linię
wyraź swoją opinię!

I Sara sarka - nasza suka,
że próżno samca na schwał szuka,
więc z pierwszym lepszym, gdzieś pod płotem
pracuje nad kolejnym miotem.
Córeczki skarżą się uroczo
(dziarsko ku dorosłości krocząc):
- tak chciałabym już być dorosła,
a jednocześnie - dzieckiem zostać!
I nawet Ala się użala
na nadmiar, który ją powala,
choć tylko koty, psy, córeczki
i ja - pragniemy jej opieczki!

To są poważne zażalenia
na niedoskonałość istnienia,
lecz przecież na sznurku wisi
ołówek i tłusty zeszycik;
więc pośliń ołówek kopiowy,
łupież myśli wytrząśnij z głowy
i w kajeciku w linię
wyraź swoją opinię.
JEŻELI JEST UZASADNIONA -
ZOSTANIE BEZWZGLĘDNIE WCIELONA
W ALGORYTM UDOSKONALENIA
NASTĘPNEJ WERSJI ISTNIENIA!


Osowa, 3.4.2003

Tm
Posty: 7559
Rejestracja: 13 gru 2005, 21:27
Lokalizacja: Boskie Buenos

Post autor: Tm » 01 kwie 2007, 16:13

O świcie niecierpliwa,

niesyta swojego piękna,

syczała lokomotywa

nad dziewczyną, która uklękła.



Ktoś, kto przelotnie zobaczył

pogański profil dziewczyny,

opacznie sobie tłumaczył,

że modli się do maszyny.



A jej tylko drgała warga,

gdy ranną racją oliwy

maściła, czuła kolejarka,

tłoki lokomotywy.


Adam Ważyk „Pocztówka z miasta socjalistycznego”
აბგდევზთიკლმნოპჟრსტუფქღყშჩცძწჭხჯჰ
абвгґдеєжзиіїйклмнопрстуфхцчшщюяь
ابتثجحخدذرزسشصضطظعغفقكلمنهويةى

Awatar użytkownika
fik
Naczelne Chamidło
Posty: 27355
Rejestracja: 10 gru 2005, 12:34
Lokalizacja: so wait for me at niemandswasser

Post autor: fik » 27 sty 2008, 23:42

Edward Stachura
Prefacja

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śmiać się głośno
Płakać cicho
Deszcz ustaje
Sady kwitną
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Iść i padać
Z - padłych - wstawać
Przeszła wojna
Wstaje trawa
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śledzić gwiazdy
Grać na skrzypcach
Astronomia
I muzyka
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Być uważnym
Pełnym pasji
Dobra wasza
Gwiżdżą ptaki
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Żeby człowiek
W życiu onym
Sprawiedliwym
Był i godnym

Żeby człowiek
Był człowiekiem
Lecą liście
Szumi w lesie
Wiatr z obłoków
Warkocz plecie
I tego trzymać się trzeba

Awatar użytkownika
fik
Naczelne Chamidło
Posty: 27355
Rejestracja: 10 gru 2005, 12:34
Lokalizacja: so wait for me at niemandswasser

Post autor: fik » 29 sty 2008, 1:07

To jeszcze takie niesamowite coś, jeden z najciekawszych utworów w dorobku Bursy.


Andrzej Bursa
Pożegnanie z psem

Na szept mój wielki łeb się poruszył.
No, cóż mój drogi – bieda.
Przykro mi bardzo, ale brak funduszów.
Trzeba cię sprzedać.

Już nie będę pod przewodem twoich czujnych uszu
Brnął w puszcz matecznikach, wykrotach.
Nie będzie już puszczy,
Będzie park Jordana – pełen błota.

Ach, jakie ty miałeś skoki i szusy,
Jak szczałeś z łapy triumfalnym zadarciem,
Wiatr płoszyłeś ogona białym pióropuszem.
Ale trudno, nie ma żarcia.

Ty dużo potrzebujesz, wiadomo.
U mnie zawsze tragedia z groszem,
Zresztą straszny kłopot był w domu:
Już pożarłeś czterech listonoszy.

No chodź tu, chodź, jaki pobłysk wilczy
Czołga się ukradkiem w twoich ślepiach.
Gdyby moi przyjaciele umieli tak inteligentnie milczeć,
To by było mi o wiele lepiej.

Idź już leżeć. Nie warto płakać.
W życiu gorsze udręki będą jeszcze.
Ja kochałem nie odkryte nasze szlaki
I mierzwioną sierść pachnącą deszczem.

JacekM
Śnieżynka
Posty: 10151
Rejestracja: 15 gru 2005, 14:23
Lokalizacja: OX11

Post autor: JacekM » 02 lut 2008, 10:07

Zbigniew Herbert
Raport z oblężonego miasta

Zbyt stary żeby nosić broń i walczyć jak inni -

wyznaczono mi z łaski poślednią rolę kronikarza
zapisuję - nie wiadomo dla kogo - dzieje oblężenia

mam być dokładny lecz nie wiem kiedy zaczął się najazd
przed dwustu laty w grudniu wrześniu może wczoraj o świcie
wszyscy chorują tutaj na zanik poczucia czasu

pozostało nam tylko miejsce przywiązania do miejsca
jeszcze dzierżymy ruiny świątyń widma ogrodów i domów
jeśli stracimy ruiny nie pozostanie nic

piszę tak jak potrafię w rytmie nieskończonych tygodni
poniedziałek: magazyny puste jednostką obiegową stał się szczur
wtorek: burmistrz zamordowany przez niewiadomych sprawców
środa: rozmowy o zawieszeniu broni nieprzyjaciel internował posłów
nie znamy ich miejsca pobytu to znaczy miejsca kaźni
czwartek: po burzliwym zebraniu odrzucono większością głosów
wniosek kupców korzennych o bezwarunkowej kapitulacji
piątek: początek dżumy sobota: popełnił samobójstwo
N.N. niezłomny obrońca niedziela: nie ma wody odparliśmy
szturm przy bramie wschodniej zwanej Bramą Przymierza

wiem monotonne to wszystko nikogo nie zdoła poruszyć

unikam komentarzy emocje trzymam w karbach piszę o faktach
podobno tylko one cenione są na obcych rynkach
ale z niejaką dumą pragnę donieść światu
że wyhodowaliśmy dzięki wojnie nową odmianę dzieci
nasze dzieci nie lubią bajek bawią się w zabijanie
na jawie i we śnie marzą o zupie chlebie i kości
zupełnie jak psy i koty

wieczorem lubię wędrować po rubieżach Miasta
wzdłuż granic naszej niepewnej wolności
patrzę z góry na mrowie wojsk ich światła
słucham hałasu bębnów barbarzyńskich wrzasków
doprawdy niepojęte że Miasto jeszcze się broni

oblężenie trwa długo wrogowie muszą się zmieniać
nic ich nie łączy poza pragnieniem naszej zagłady
Goci Tatarzy Szwedzi hufce Cesarza pułki Przemienienia Pańskiego
kto ich policzy
kolory sztandarów zmieniają się jak las na horyzoncie
od delikatnej ptasiej żółci na wiosnę przez zieleń czerwień do zimowej czerni

tedy wieczorem uwolniony od faktów mogę pomyśleć
o sprawach dawnych dalekich na przykład o naszych
sprzymierzeńcach za morzem wiem współczują szczerze
ślą mąkę worki otuchy tłuszcz i dobre rady
nie wiedzą nawet że nas zdradzili ich ojcowie
nasi byli alianci z czasów drugiej Apokalipsy
synowie są bez winy zasługują na wdzięczność więc jesteśmy wdzięczni

nie przeżyli długiego jak wieczność oblężenia
ci których dotknęło nieszczęście są zawsze samotni
obrońcy Dalajlamy Kurdowie afgańscy górale

teraz kiedy piszę te słowa zwolennicy ugody
zdobyli pewną przewagę nad stronnictwem niezłomnych
zwykłe wahanie nastrojów losy jeszcze się ważą

cmentarze rosną maleje liczba obrońców
ale obrona trwa i będzie trwała do końca

i jeśli Miasto padnie a ocaleje jeden
on będzie niósł Miasto w sobie po drogach wygnania
on będzie Miasto

patrzymy w twarz głodu twarz ognia twarz śmierci
najgorszą ze wszystkich - twarz zdrady

i tylko sny nasze nie zostały upokorzone
bury me in my favourite yellow patent leather shoes / and with a mummified cat / and a cone-like hat.

Awatar użytkownika
fik
Naczelne Chamidło
Posty: 27355
Rejestracja: 10 gru 2005, 12:34
Lokalizacja: so wait for me at niemandswasser

Post autor: fik » 28 lut 2012, 15:30

Jacek Podsiadło
Nie ma w tym mieście automatów z miłosnymi wyznaniami

Późnym wieczorem, z podróżnym workiem na ramieniu
Drogą wśród łąk, od wsi do wsi
od psa do psa, poza zasięgiem wściekłości
rozciągającej niepewne ogniwa łańcuchów
- kroczyłem na spotkanie z ostatnim pociągiem
transportującym dziką samotność okolicznych mieszkańców
do tego wielkiego miasta. Znad trzęsawisk
z sykiem płynął do mnie nad ziemią
błędny ognik, uwodziciel z bagien,
obłąkany przewodnik szukających światła wśród podmokłych ścieżek.
Zapatrzony w twoją anielską twarzyczkę, ostatni drogowskaz
na ziemi, której nie wyjaśnia kompas ani róża wiatrów,
w świecie, który miał kiedyś cztery strony
mnożące się teraz z każdym krokiem w postępie geometrycznym,
wierząc, że kierunek jest jeden: nieznany
- kroczyłem na spotkanie z ostatnim pociągiem
transportującym dziką samotność okolicznych mieszkańców
do tego wielkiego miasta. Z cmentarza na wzgórzu
smutno patrzył na mnie legion ukrzyżowanych Chrystusów,
kazano im tu tkwić w niewygodnej pozycji
na straży lastryka, złotych zębów i niepokornych dusz.
Bezradnie rozłożone, zesztywniałe w stuporze
marmurowe ramiona krzyży odsyłają z niczym
moją tęsknotę idącą na klęczkach. Miasteczko o tej porze
jest martwe i śmiało można mówić do siebie.
Jeż wystrzelił z potężnej plamy cienia
leżącego u podstaw kościoła zbrojnego
w ostre wieże i dzwon trwogi, przetuptał jezdnię w poprzek
i przycupnął pod płotem na dźwięk moich kroków
skulony, jakby chciał osłonić drżącym ciałkiem skradzionego Boga.
Położyłem dłoń na nastroszonym zwierzątku i uderzyła mi do głowy
złota myśl: "Jeż, jak każda róża
ma ledwie parę byle jakich kolców na obronę."
Delikatnie obróciłem go o 180 stopni,
aby miał za plecami strzegący drugiego końca miasteczka
posterunek MO
i uzbrojony w pewność, że można mnie co najwyżej zabić,
pobiegłem na spotkanie z ostatnim pociągiem
transportującym naszą dziką, nieukojoną samotność
do tego wielkiego miasta. Przybył punktualnie
jak zakochana kobieta.

Zaraz po przebudzeniu sięgam po słuchawkę telefonu,
znajomy, zimny głos oznajmia mi godzinę: 12.52.
Nie ma w tym mieście automatów z miłosnymi wyznaniami.
Krótka, rzeczowa rozmowa z kalendarzem pozwala ustalić
datę. To dzień hucznych marszów przez ulice miasta,
zwały samotności zepchnięto pod ściany przyozdabiając je
biało-czerwonymi chorągiewkami wbitymi w żywe mięso.
Czerwone andaluzyjskie seguidillas spływające na mój wypoczęty
ośrodkowy układ nerwowy
wprawiają mnie w łagodny trans. Twój radosny śmiech
wisi jeszcze w tym powietrzu, przewieszony przez barierę
oddzielającą człowieka od człowieka, zatrzymany na granicy
między "tak" a "nie"; świadomość, że jeden z miliona głosów
opowiadających się po mojej stronie bądź przeciwko mnie
jest w stanie przeważyć szalę, każe mi pokręcić głową
w zdumieniu.
Jest już tylko jeden nawias, poza który można mnie zepchnąć.
Naszpikowany drzewcami flag tłum skanduje na placu:
POGROM PARTII PROGRAMEM NARODU!
To dobrze, ludzie się wykrzyczą
i nie będą krzyczeć na swoje dzieci.
Piję herbatę myśląc o tobie w sposób, w jaki
będąc skrzyczanym przez Matkę dzieckiem myślałem o Matce Boskiej.


89.05.01
and I ask my masks and I:
surely we are living in a dream?

Awatar użytkownika
fik
Naczelne Chamidło
Posty: 27355
Rejestracja: 10 gru 2005, 12:34
Lokalizacja: so wait for me at niemandswasser

Post autor: fik » 27 sty 2014, 18:19

Krzysztof Maria Sieniawski
Przyjaciele, których nie miałem

Przyjaciele, których nie miałem
Których w biedzie sobie zmyśliłem
Opowiedzą wam, że kochałem
A to przecież znaczy, że żyłem

Oni każdy dzień wam powtórzą
O powrotach znikąd powiedzą
Zaufali ptasim podróżom
A to przecież znaczy, że wiedzą

Nie gniewajcie się, że nie chciałem
Żyć wśród was bo nie siebie zniszczyłem
Przyjaciele, których nie miałem
Mogą przysiąc, że kiedyś byłem

Najgorsze, że trzeba nie wierzyć
Gdy deszcze, gdy słońce, gdy Bóg
Stratował mój sen święty Jerzy
Jak wrócę do ciebie bez nóg

Najgorsze, że porwie od nowa
Jak wczoraj fatalny nasz krąg
Gdy dżungla szydercza i płowa
Jak ciebie powitam bez rąk

Najgorsze, że jesteś, że jesteś
Że czas wciąż ten sam choć nie nasz
A oto i życia sylwester
Makijaż z witriolu na twarz

I kto mnie, kto mnie ograbił
Nie wróci Gerdo twój Kaj
Najgorsze, że trzeba się zabić
Gdy drzewa, gdy morze, gdy maj

Nie gniewajcie się, że nie chciałem
Żyć wśród was bo nie siebie zniszczyłem
Przyjaciele, których nie miałem
Mogą przysiąc, że kiedyś byłem
and I ask my masks and I:
surely we are living in a dream?

Awatar użytkownika
KwZ
Posty: 10639
Rejestracja: 05 paź 2008, 22:43
Lokalizacja: z Parku Odkrywców

Post autor: KwZ » 27 sty 2014, 18:49

Także śpiewane przez Jacka Kaczmarskiego.
Czy pełzający zamach stanu zostanie odkręcony?
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!

ODPOWIEDZ