![:lol: :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Brawo, Zubil!
Moderatorzy: Poc Vocem, Dantte
Nie, skoro mało kto jest bezpieczny, to może podjąć działania, które poprawią bezpieczeństwo wszystkich, a nie tylko wybrańców?MeWa pisze:TO jest realizacja postulatu sprawiedliwości społecznej? Skoro inni nie są bezpieczni, to ja też nie mam czuć się bezpiecznie?
Wygodna formułka - ktoś obalił moje argumenty, więc napiszę, że je wypaczyłMeWa pisze: nie odpowiadam na post, gdzie zastosowałeś selektywne cytowanie wypaczając sens mojej wypowiedzi.
Tak. Na tym polega sprawiedliwość społeczna. Nie należy jej mylić ze sprawiedliwością rzeczywistą - nie znasz starego dowcipu bodajże Pietrzaka o demokracji i demokracji ludowej?MeWa pisze:TO jest realizacja postulatu sprawiedliwości społecznej?.
Oczywiście. Tylko to jest zadanie państwa, a nie spółdzielni, której zarząd jest opłacany zarobienie dobrze spółdzielcom, a nie całemu narodowi...Fikander pisze:
Nie, skoro mało kto jest bezpieczny, to może podjąć działania, które poprawią bezpieczeństwo wszystkich, a nie tylko wybrańców?
[img]http://miasta.gazeta.pl/i/30/warszawa/00.gif[/img] pisze:Konflikt w "twierdzy" Marina Mokotów
Dariusz Bartoszewicz 26-12-2005 , ostatnia aktualizacja 26-12-2005 21:02
Na największym grodzonym osiedlu Warszawy działają już sklepy i kawiarnia. Mogą z nich korzystać wszyscy. I to właśnie oburza mieszkańców: - Nie po to płacimy tyle pieniędzy za mieszkania, żeby po osiedlu kręciły się męty.
W Marinie Mokotów przy Racławickiej 107 będzie żyć kilka tysięcy ludzi odgrodzonych od miasta wałem ziemnym i płotem. Na razie mieszkańców jest niewielu, ale na parterze budynku przy ul. Warownej działają już: kwiaciarnia, punkt Ruchu, Pracownia Sushi, pijalnia czekolady i delikatesy. Kupić bułkę czy coś zjeść może tu każdy.
I od razu zawrzało na poświęconych Marinie forach internetowych. - Bojkotujmy lokale, które otwierają się na miasto i chcą obsługiwać wszystkich - radzi jeden z mieszkańców osiedla forum www.gazeta.pl.
Klient w ukrytej kamerze
Co ma zrobić "obcy", który nie mieszka w Marinie, a ma ochotę napić się czekolady właśnie na tym osiedlu?
- Wystarczy zameldować się u strażnika. Wtedy otworzy szlaban. Można wejść albo wjechać samochodem - zachęca Ryszard Kędzierski, administrator osiedla.
Ja wszedłem na bezczelnego. Uniesiona głowa, pewny krok, wtedy nikt nie pyta, czy tu mieszkam. A furtka stała otworem.
- Każdy powinien powiadomić ochronę przy bramie o celu wizyty w Marinie. Strażnik przez krótkofalówkę może poprosić centrum monitoringu, by obserwować, czy rzeczywiście gość udaje się do lokalu, o którym mówił - wyjaśnia administrator.
Pokazuje, że kamery mogą śledzić każdy krok obcego. Czasami kilkanaście monitorów miga jednak w pustym pomieszczeniu. Ryszard Kędzierski uważa, że nie należy popadać w paranoję, gdyż Marina "mimo wszystko stanowi część miasta", a obraz z kamer nagrywa się automatycznie.
Strach przed obcymi
Na forum Mariny kipi. Niemal wszyscy czują się oszukani przez Dom Development (współinwestor) i sprzedawców, którzy reklamowali osiedle jako zamknięte. Internauta podpisujący się nmsolut: "Prawdę mówiąc jestem zły. (...) Drobny złodziejaszek będzie mógł wejść po piwo, a przy okazji ukradnie coś z balkonu albo z auta". Koala protestuje: "ABSOLUTNIE NIE ZGADZAM SIĘ NA OSIEDLE OTWARTE - nie po to zrezygnowałem z domu pod Warszawą, by ponownie zastanawiać się nad bezpieczeństwem moich dzieci. Marinę wybrałem głównie dlatego, że stworzyła duże bezpieczne podwórko".
Martkab1: "Nie kupiłabym mieszkania na otwartym osiedlu. (...) Jestem zbulwersowana. (...) każdy menel będzie mógł wejść pod mój dom. W moim życiu napadnięto mnie już i obsesyjnie tego się boję. A co do kolesia, który ma tam zamiar mieć sklepiki - jeżeli za jego przyczyną ma być otwarte osiedle, wszystkim przeciwnikom proponuję bojkot - ciekawe, jak na tym wyjdzie? Stara zasada, że nie... się we własne gniazdo".
Ale spotkani w realu mieszkańcy osiedla nie zawsze patrzą na przybyszów z zewnątrz jak na meneli i złodziei.
- To przecież nie jest więzienie. Otwórzymy się. Uważam, że tych strażników i bram jest trochę za dużo. Z kogo mają żyć te lokale przy Warownej, jeśli tu nadal mieszka tak mało ludzi - uważa Agata Dąbrowska. Zaznacza, że w Marinie nie jest właścicielką żadnego sklepu.
Dorzuć się na flaszkę
Użytkownicy lokali przy Warownej wypowiadają się ostrożnie, by nikogo do siebie nie zrazić. - Ludzie wprowadzali się tutaj z nastawieniem, że osiedle będzie zamknięte. Nie urządzaliśmy lokalu z myślą o mieszkańcach Mokotowa, ale przede wszystkim Mariny - mówi Anna Radburska, współwłaścicielka pijalni czekolady.
Nie kryje jednak, że zawsze lepiej mieć lokal łatwo dostępny dla wielu klientów. - Nie naciskaliśmy administracji, by otworzyć Marinę dla wszystkich - zapewnia. Uważa, że mimo wszystko tu jest bezpiecznie, gdyż całe osiedle dzieli się dodatkowo na sekcje, z których każda jest ogrodzona i monitorowana. Na już całkowicie zamknięte podwórka przy budynkach mogą się dostać tylko mieszkańcy z kartami czipowymi.
Kierownik sklepu Delikates Marcin Galbarczyk też jest rozdarty wewnętrznie. - Im więcej klientów, tym lepiej dla sklepu. Ale kiedy zaczniemy też sprzedaż alkoholu, na razie go nie mamy, to może lepiej, by osiedle było zamknięte? - zastanawia się. Mówi bowiem, że tam, gdzie mieszka, przed sklepem zwykle ktoś stoi, prosząc "o 50 groszy brakujące na flaszkę". Ma nadzieję, że takiego obrazka nigdy nie zobaczy na Marinie.