Kierowca ma prawo usunąć z pojazdu uciążliwego pasażera. Tak jak i inni pasażerowie. Może masz na myśli umieszczenie w przepisach obowiązków kierowcy?Teokryt pisze:Zagwarantować kierowcy takie prawo.
Śmierdzi - co robić? I kto ma to robić?
Moderatorzy: Poc Vocem, Wiliam
S4 | R8 | R90 | RE8 | RE90 || 10 | 11 || 105 | 136 | 167 | 178 | 184 | 186 | 255 | 414 | 523 | N43
Teoretycznie sprawa wygląda banalnie. Każdy pasażer ma prawo wyprosić innego pasażera, jeśli ten jest w jakiś sposób uciążliwy. Regulują to przepisy, nie ma dwuznaczności.
W praktyce sprawa wygląda gorzej, bo:
1. Ktoś zdecyduje się poprosić śmierdziela, by wysiadł to zaraz się znajdą idioci, którzy zaczną smęcić o "krzywdzeniu człowieka"
a nawet jeśli nie, to
2. Śmierdziel nie będzie chciał wyjść
i wtedy trzeba by użyć pewnie siły, a kto chce się szarpać z zasikańcem? Nikt. Zresztą wtedy ci, którzy nie podnieśli głosu w pkt 1, podniosą widząc szarpaninę.
Mogę jeszcze dodać, że z pozycji kontrolera jest to nawet bardziej kłopotliwe, bo niektórzy oczekują, że to my się zajmiemy kimś takim. Ale jak się zajmiemy, a delikwent nie idzie na rękę (zwykle idą), to też się podniesie krzyk, że jesteśmy "nieludzcy". Jeżeli zaś nic nie zrobimy - podnosi się krzyk, że nie działamy. Sytuacja jest niemal bez wyjścia, gdy śmierdziel nie idzie na rękę. Jest się więc niejako skazanym na jego łaskę.
W praktyce sprawa wygląda gorzej, bo:
1. Ktoś zdecyduje się poprosić śmierdziela, by wysiadł to zaraz się znajdą idioci, którzy zaczną smęcić o "krzywdzeniu człowieka"
a nawet jeśli nie, to
2. Śmierdziel nie będzie chciał wyjść
i wtedy trzeba by użyć pewnie siły, a kto chce się szarpać z zasikańcem? Nikt. Zresztą wtedy ci, którzy nie podnieśli głosu w pkt 1, podniosą widząc szarpaninę.
Mogę jeszcze dodać, że z pozycji kontrolera jest to nawet bardziej kłopotliwe, bo niektórzy oczekują, że to my się zajmiemy kimś takim. Ale jak się zajmiemy, a delikwent nie idzie na rękę (zwykle idą), to też się podniesie krzyk, że jesteśmy "nieludzcy". Jeżeli zaś nic nie zrobimy - podnosi się krzyk, że nie działamy. Sytuacja jest niemal bez wyjścia, gdy śmierdziel nie idzie na rękę. Jest się więc niejako skazanym na jego łaskę.
-
- Posty: 791
- Rejestracja: 26 gru 2005, 19:36
- Lokalizacja: Marki / Saska Kępa
Kiedyś spotkałem się z taką sytuacją. Na wysokości przystanku Praga Płd - Ratusz wsiadł skośnooki pasażer, a w środku siedział pijany mężczyzna i spał. Smród czuł każdy, ale tylko chińczyk/wietnamczyk podszedł od razu do Niego i po kilkukrotnym "proszę Pana", powiedział wprost łamaną polszczyzną : "Pan śmierdzi, proszę wyjść", po czym tamten posłusznie wysiadł.
Moim zdaniem ot i cały sposób, może nie każdy będzie tak posłuszny, ale przy konsekwencji jest to do zrobienia, bo moim zdaniem idiotyzmem byłoby gdyby kierowca (nie czujący smrodu) chodził i wypraszał takich ludzi. Jeśli komuś przeszkadza to działa i tyle.
Moim zdaniem ot i cały sposób, może nie każdy będzie tak posłuszny, ale przy konsekwencji jest to do zrobienia, bo moim zdaniem idiotyzmem byłoby gdyby kierowca (nie czujący smrodu) chodził i wypraszał takich ludzi. Jeśli komuś przeszkadza to działa i tyle.
Skoro powiedziała o pijaczku, a nie o śmierdzielu, to kierowca stwierdził zapewne, że skoro ów pasażer siedzi spokojnie, to nie ma podstaw do intwerwencji.drapka pisze:podeszła do kierowcy jakaś pani z dalszej części wozu i poinformowała kierowcę, ze wiezie, cytuję, "pijaczka" i żeby coś zrobić
Poza tym nie można zmuszać kierowcy do szarpania się z takimi ludźmi, bo diabli wiedzą, czym przy okazji mogą się zarazić. Strażnicy mają gumowe rękawiczki.
- Solaris
- Posty: 534
- Rejestracja: 04 sie 2007, 11:08
- Lokalizacja: R-10 - Solaris Urbino 18 Electric IVG
Ale niestety gamoniostwu ma pace wydaje się, że kierowca jest od wszystkiego. Od prowadzenia (czyli zasadniczej pracy), przez prowadzenie kiosku, sprzątanie po syfiarzach, którzy wszelkie śmieci zostawiają w wozie, po usuwanie pijaczków i śmierdzieli. Bo tak oni chcą. A kierowca nie może nawet takiego gościa wziąć za "szmaty" i wywalić z autobusu. Taki ktoś potem zgłosi się na policję i powie, że kierowca go okradł lub podarł odzież. Niestety, potem to kierowca będzie musiał udowadniać swoją niewinność.
- fik
- Naczelne Chamidło
- Posty: 27616
- Rejestracja: 10 gru 2005, 12:34
- Lokalizacja: so wait for me at niemandswasser
Co nie znaczy, że kierowca ma nic nie robić. Oczywiście, używanie środków przymusu bezpośredniego mija się z celem, ale wystarczy zagrozić zatrzymaniem pojazdu, a pewnie 90% pasażerów czystych inaczej wygramoli się z busa (oczywiście tylko po to, żeby wsiąść do następnego zapewne). Skoro kontrolerzy, nie dysponujący tego typu argumentem, osiągają dość wysoką skuteczność w wypraszaniu niechcianych gości, to kierowcy też mają na to szansę.
the only thing that closes quicker than our caskets be the factories
Pół biedy gdy obiekt śmierdzący da się usunąć z pojazdu. Gorzej gdy ktoś sobie rzygnie, czyż nie?
Informuję, że powyższa wypowiedź stanowi wyłącznie moje prywatne zdanie i nie jest dozwolonym ażeby była wiązana z nieoficjalnym lub oficjalnym stanowiskiem organizacji lub firmy, z którą byłem, jestem lub będę zawodowo lub prywatnie związany.
Nie jest prawdą, że na interwencję Straży Miejskiej trzeba długo czekać. W każdym razie - nie zawsze. Kiedyś zadzwoniłam po w/w, gdy w autobusie ujrzałam pana w zafajdanych gaciach, które stanowiły całość jego odzienia. Pan ów pokładał się na czterech siedzeniach i bełkotał. Ja zadzwoniłam po SM, ktoś powiedział kierowcy, że jest taka "akcja", strażnicy pojawili się w ciągu pięciu minut i zafajdańca wyciągnęli. Nikt nie protestował, wszyscy odetchnęli z ulgą.
Witam Ponownie.
Jedna jaskółeczka wiosny nie czyni...Gronostaj pisze:Nie jest prawdą, że na interwencję Straży Miejskiej trzeba długo czekać. W każdym razie - nie zawsze. Kiedyś zadzwoniłam po w/w, gdy w autobusie ujrzałam pana w zafajdanych gaciach, które stanowiły całość jego odzienia. Pan ów pokładał się na czterech siedzeniach i bełkotał. Ja zadzwoniłam po SM, ktoś powiedział kierowcy, że jest taka "akcja", strażnicy pojawili się w ciągu pięciu minut i zafajdańca wyciągnęli. Nikt nie protestował, wszyscy odetchnęli z ulgą.
Memento mori
120503141125010703240322100835281205031411251309040905112611040811
120503141125010703240322100835281205031411251309040905112611040811
No nie. Co nie zmienia faktu, że w przeciwieństwie do policji, na którą kilka razy czekałam bardzo długo, straż miejska przyjeżdżała błyskawicznie. Nie raz i nie dwa i w różnych sytuacjach.
Wracając do meritum, nie widzę powodu, dla którego kierowca miałby się tarmosić z kłopotliwym pasażerem - mam problem, to zgłaszam go kierowcy i dzwonię po stosowne służby. To chyba najbardziej uczciwe.
Wracając do meritum, nie widzę powodu, dla którego kierowca miałby się tarmosić z kłopotliwym pasażerem - mam problem, to zgłaszam go kierowcy i dzwonię po stosowne służby. To chyba najbardziej uczciwe.
- Solaris
- Posty: 534
- Rejestracja: 04 sie 2007, 11:08
- Lokalizacja: R-10 - Solaris Urbino 18 Electric IVG
To miałeś szczęście, ja już kilkukrotnie próbowałem uzyskać interwencję straży miejskiej. I to nie tylko by usunąć nurka, ale także by przyjechali i nałożyli mandaty na parkujących (dość nie frasobliwie zresztą) w zatokach przystankowych. I się nie doczekałem na nią.Gronostaj pisze:... straż miejska przyjeżdżała błyskawicznie. Nie raz i nie dwa i w różnych sytuacjach...
A to dobre. Szczęście, że nikt nie stanął w obronie pod hasłem "Azjaci biją Polaków"Ikarus 5780 pisze:. Smród czuł każdy, ale tylko chińczyk/wietnamczyk podszedł od razu do Niego i po kilkukrotnym "proszę Pana", powiedział wprost łamaną polszczyzną : "Pan śmierdzi, proszę wyjść", po czym tamten posłusznie wysiadł.
A dorzucę dwie historię, które miałem okazję zaobserwować w czasach, kiedy jeszcze ikarusy miały monopol w warszawskiej komunikacji.
Historia nr 1. Autobus 502 dojeźdża do skrzyżowania al. Niepodległosci z al. Wilanowską. Miejsce w pierwszym rzędzie zajęte jest przez pana menela, który akurat musiał poczuć potrzebę zagwizdania jakimś gwizdkiem. Reakcja kierowcy jest natychmiastowa - wychodzi z kabiny, stanowczym głosem wyprasza pasażera z autobusu słowami "autobus jest dla pasażeró, a nie dla takich..." Pasażer non gratus opuszcza pojazd, 502 jedzie dalej, pozostali pasażerowie oddychaja z ulgą.
Historia nr 2. W dzień zakończenia roku szkolnego autobusem 504 w kierunku Ursynowa podrózuje młody człowiek. Zajmuje miejsce z przodu wozu, naprzeciwko, twarzą do niego siedzi babcia z wnuczkiem. Gdy 504 zbliża się do przystaku Poleczki, babcia gwałtownie odskakuje. Spod siedzenia zajętego przez młodego człowieka wypływa powiększająca się kałuża - zakończenie roku prawdopodobnie świętowane było tradycyjną lampką wina. Dojechawczy na przystanek, kierowca zwraca się do pasażera z gorącą prośbą o sprzątnięcie podłogi autobusu przy uzyciu własnej kurtki. odmowa miała się skończyć zakończeniem kursu i oczekiwaniem na służby porządkowe. Po usłyszeniu takiej groźby, pasażerowie proszą kierowcę o okazanie miłosierdzia (młodzianowi, a przede wszystkim im) i dojechanie do pętli z całą zawartością wozu - a tam "moze znajdzie się szmata". Kierowca na to przystaje (chociaż niechętnie), zabierając jako zastaw świezo otrzymane przez kłopotliwego pasażera świadectwo szkolne.
Tak więc kiedyś było można... A teraz? Ech, panie. Taki Mobilis na przykład - dzielne chłopaki. Jeden z nich na 505 nie otworzył jakimś spóźnionym gimnazjalistom drzwi po ruszeniu z przystanku, na co tamci drzwi kopnęli i zwiali. Więc kierowca, widząc, że już zwiali stanął autobusem dęba (pasażerowie mało sobie głów nie porozbijali), otworzył drzwi i... nakrzyczał w powietrze, bo uciekający kolesie raczej już go nie słyszeli.
[ Dodano: |12 Lis 2009|, 2009 10:02 ]
Bo tam chyba jest jakieś priorytetowanie i pijaczki, zwłaszcza mogace stanowić zagrożenie mają priorytet przed źle zaparkowanymi samochodami.Solaris pisze:To miałeś szczęście, ja już kilkukrotnie próbowałem uzyskać interwencję straży miejskiej. I to nie tylko by usunąć nurka, ale także by przyjechali i nałożyli mandaty na parkujących (dość nie frasobliwie zresztą) w zatokach przystankowych. I się nie doczekałem na nią.
Popatrz, jaka franca!
Ja opiszę swoją metodę...
- Dzień dobry, poproszę bilet do kontroli
- <???>
- Poproszę dokument...
- <???> etc.
- Uprzejmie zapraszam Pana/Panią na przystanek...
I tu następowały dwa schematy:
...<Szuruszuru i dobrowolny out> ze strony delikwenta + intensywne wietrzenie poprzez otwarcie okien z mojej strony, o ile się dało
lub
- ty taki owaki !@#$%^&*()
- <pięć mocnych uderzeń eldepem po kolanach + pokazanie gazu będącego w pogotowiu> i bez zbędnych słów dalej również następowało "szuruszuru"
... i wiecie co, nigdy nie zostałem przez innego pasażera oskarżony o bycie nieludzkim czy coś w tym stylu, uważam, że wiązanka lecąca w moją stronę + niewyobrażalny smród jaki wydobywał się z jegomościa wystarczająco bodźcowały na innych, co pozwalało im zrozumieć moje zachowanie.
Wyobraźcie sobie jednak tysiąc razy gorszą sytuację: pan albo pani całkiem nieźle ubrana, z biletem jak najbardziej ważnym, bez wózeczka czy jakichkolwiek innych oznak dysfunkcji społecznej, słowem: NORMALNY pasażer, od którego śmierdzi na kilometr gorzej niż od pijaczka albo nurka. To jest dopiero problem... bo co, wygarnąć komuś aby wysiadł, pomimo, że ewidentnie nie wiemy czy to od niego tak zajeżdża? A młodzież po kopaniu piłki w upalny letni dzień? To co, niby nie śmierdzi?
Pamiętam, jak raz w majowy dzionek żar się z nieba lał, a my robiliśmy akurat kontrolę w krótkim 180. Jak to na tę cudownie obliczoną na odpowiednią ilość pasażerów linię nie było nawet ciasno, osoby stały, ale dało się przejść - w autobusie średnia wieku pasażera raczej jakieś 75+. Od wejścia uderzył mnie jeden z najgorszych smrodów na świecie, był gigamocny, ale nie mogłem odnaleźć jego źródła! Był to zapach gnijącego mięsa połączony z wyjątkowo obrzydliwym zapachem łoju, mokrego psa i zatęchłych organów płciowych. Muszę powiedzieć, że w mojej karierze kanara była to jedna z najgorszych kontroli, podczas których naprawdę musiałem odchodzić od zmysłów i modlić się, aby wyhamować odruch wymiotny nawet po wyjściu z pojazdu.
Tak na zakończenie powiem z własnych obserwacji, że umiejętny kontroler ma większą moc sprawczą w tym temacie aniżeli anonimowy nic nie czujący kierowca czy zbulwersowani pasażerowie, którzy mało mogą bo mało chcą. A na nas, jak nie rozwiążemy problemu, to ludzie wejdą i skargi nasypią.
- Dzień dobry, poproszę bilet do kontroli
- <???>
- Poproszę dokument...
- <???> etc.
- Uprzejmie zapraszam Pana/Panią na przystanek...
I tu następowały dwa schematy:
...<Szuruszuru i dobrowolny out> ze strony delikwenta + intensywne wietrzenie poprzez otwarcie okien z mojej strony, o ile się dało
lub
- ty taki owaki !@#$%^&*()
- <pięć mocnych uderzeń eldepem po kolanach + pokazanie gazu będącego w pogotowiu> i bez zbędnych słów dalej również następowało "szuruszuru"
... i wiecie co, nigdy nie zostałem przez innego pasażera oskarżony o bycie nieludzkim czy coś w tym stylu, uważam, że wiązanka lecąca w moją stronę + niewyobrażalny smród jaki wydobywał się z jegomościa wystarczająco bodźcowały na innych, co pozwalało im zrozumieć moje zachowanie.
Wyobraźcie sobie jednak tysiąc razy gorszą sytuację: pan albo pani całkiem nieźle ubrana, z biletem jak najbardziej ważnym, bez wózeczka czy jakichkolwiek innych oznak dysfunkcji społecznej, słowem: NORMALNY pasażer, od którego śmierdzi na kilometr gorzej niż od pijaczka albo nurka. To jest dopiero problem... bo co, wygarnąć komuś aby wysiadł, pomimo, że ewidentnie nie wiemy czy to od niego tak zajeżdża? A młodzież po kopaniu piłki w upalny letni dzień? To co, niby nie śmierdzi?
Pamiętam, jak raz w majowy dzionek żar się z nieba lał, a my robiliśmy akurat kontrolę w krótkim 180. Jak to na tę cudownie obliczoną na odpowiednią ilość pasażerów linię nie było nawet ciasno, osoby stały, ale dało się przejść - w autobusie średnia wieku pasażera raczej jakieś 75+. Od wejścia uderzył mnie jeden z najgorszych smrodów na świecie, był gigamocny, ale nie mogłem odnaleźć jego źródła! Był to zapach gnijącego mięsa połączony z wyjątkowo obrzydliwym zapachem łoju, mokrego psa i zatęchłych organów płciowych. Muszę powiedzieć, że w mojej karierze kanara była to jedna z najgorszych kontroli, podczas których naprawdę musiałem odchodzić od zmysłów i modlić się, aby wyhamować odruch wymiotny nawet po wyjściu z pojazdu.
Tak na zakończenie powiem z własnych obserwacji, że umiejętny kontroler ma większą moc sprawczą w tym temacie aniżeli anonimowy nic nie czujący kierowca czy zbulwersowani pasażerowie, którzy mało mogą bo mało chcą. A na nas, jak nie rozwiążemy problemu, to ludzie wejdą i skargi nasypią.
--
Oko za oko, kwit za dowód.
Oko za oko, kwit za dowód.