Quo vadis, MZA?
Nie mam paska za ten miesiąc, bo nie jest to dla mnie jakoś dramatycznie istotne. Dla przykładu za czerwiec nominał 68 godzi plus dodatki daje brutto 1530, na rękę 1086. Tak sobie ekstrapolując na cały etat wychodzi ok. 3000, ale pewnie tyle się nie dostaje, bo udział dodatków jest mniejszy. Z drugiej strony jest jakaś tam wysługa, której ja nie mam. Nie wiem - nikt z całoetatowców nie chce się przyanać ile dostaje W każdym razie ja mówię tylko za siebie. Dla mnie ta stawka jest satysfakcjonująca zważywszy, że robota nie jest dla mnie jakoś specjalnie wymagająca. Jeśli rzeczywiście zarabiacie mniej, to napiszcie ile konkretnie, to może zmienię zdanie
Zgadzam się z Tobą, na tyle godzin ile wyjeździłeś, płaca nie jest najgorsza. A całoetatowcy biorą około 3000, a Ci ze stażem około 20 lat, to przy dobrych wiatrach nawet powyżej.Delfino pisze:Nie mam paska za ten miesiąc, bo nie jest to dla mnie jakoś dramatycznie istotne. Dla przykładu za czerwiec nominał 68 godzi plus dodatki daje brutto 1530, na rękę 1086. Tak sobie ekstrapolując na cały etat wychodzi ok. 3000, ale pewnie tyle się nie dostaje, bo udział dodatków jest mniejszy. Z drugiej strony jest jakaś tam wysługa, której ja nie mam. Nie wiem - nikt z całoetatowców nie chce się przyanać ile dostaje W każdym razie ja mówię tylko za siebie. Dla mnie ta stawka jest satysfakcjonująca zważywszy, że robota nie jest dla mnie jakoś specjalnie wymagająca. Jeśli rzeczywiście zarabiacie mniej, to napiszcie ile konkretnie, to może zmienię zdanie
Delfino pisze:Nie mam paska za ten miesiąc, bo nie jest to dla mnie jakoś dramatycznie istotne. Dla przykładu za czerwiec nominał 68 godzi plus dodatki daje brutto 1530, na rękę 1086. Tak sobie ekstrapolując na cały etat wychodzi ok. 3000, ale pewnie tyle się nie dostaje, bo udział dodatków jest mniejszy. Z drugiej strony jest jakaś tam wysługa, której ja nie mam. Nie wiem - nikt z całoetatowców nie chce się przyanać ile dostaje W każdym razie ja mówię tylko za siebie. Dla mnie ta stawka jest satysfakcjonująca zważywszy, że robota nie jest dla mnie jakoś specjalnie wymagająca. Jeśli rzeczywiście zarabiacie mniej, to napiszcie ile konkretnie, to może zmienię zdanie
jeśli przy ok 70 godzinach masz ponad tysiąc to jak przy całym etacie wynoszącym plus minus 168 godzin wyciągniesz 3 klocki
wiem że wyjdzie ok 2500 tysia ale 500 stów drogą nie chodzi.
reasumując stawka kierowcy wynosi 13, 70 brutto plus dodatek efektywny co daje ok 15 zeta na rękę za godzinę . chyba bez rewelacji
gieoceławu
Nie ma zasady, w każdym miesiącu jest inaczej z nominałem.
W jednym miesiącu masz 168h, w drugim 180h a w trzecim jeszcze inaczej...
Dodatkowicze wychodzą na tym najlepiej bo mają płacone za przerwe między dodatkami i wpada z 5 stówek miesięczne
W jednym miesiącu masz 168h, w drugim 180h a w trzecim jeszcze inaczej...
Dodatkowicze wychodzą na tym najlepiej bo mają płacone za przerwe między dodatkami i wpada z 5 stówek miesięczne
No dobra, ale pogrzebałem trochę w archiwum i dla przykładu za kwiecień mam 67 godzin i ponad 1200 na rękę, a za maj 61 godzin i niecały 1000. Ogólnie ten dodatek efektywny dość mocno się waha i nie wnikałem dlaczego. Inna sprawa, że pracując na 1/4 można sporo nadrobić np. jeżdząć głównie w różnego rodzaju święta itp., co zresztą wolę, bo mniejsze korki, a całoetatowcy nie mają takiej opcji. Z drugiej strony jak ktoś ma np. przeguba na stanie, to siłą rzeczy ma dodatek za wielkopojemne, a ja często na całki dostaję solówkę.
Desert pisze:Nie ma zasady, w każdym miesiącu jest inaczej z nominałem.
W jednym miesiącu masz 168h, w drugim 180h a w trzecim jeszcze inaczej...
Dodatkowicze wychodzą na tym najlepiej bo mają płacone za przerwe między dodatkami i wpada z 5 stówek miesięczne
czytasz ze zrozumieniem napisałem plus minus 168 godzin , bo takich miesięcy jest wiecej a 180 to nie wiem jaki miesiac ma.
nie każdy jest dodatkowiczem i nie mówmy o nie całym etacie, bo jeśli ktoś nie ma innego źródła dochodu to chyba raczej ciężko się utrzymac.
generalnie jakby minimum zarabiało by się 3 klocki przy normalnych godzinach to można rzec, że warto.
gieoceławu
Skoro nie warto, to dlaczego ludzie pracują? Dyskusja zeszła na wielkość płacy, a odeszła od meritum. Właściwie nie o to mi chodziło. Według mnie związek nie jest i nie ma prawa być stroną w dyskusji.GCW pisze:generalnie jakby minimum zarabiało by się 3 klocki przy normalnych godzinach to można rzec, że warto.
W normalnej robocie, jeśli uważam, że za te pieniądze nie warto, to sam idę do kierownika i mu to mówię. Albo mają dla takiego specjalisty jak ja godną zapłatę, albo idę pracować gdzieś indziej. I to jest jedyna zdrowa sytuacja. Żaden związek nie jest mi do tego potrzebny. Być może związek ma jakąś rolę przy np. dbaniu o przestrzeganie praw pracowniczych (pomoc prawna itp., pracownik może nie znać prawa pracy), ale jeśli chodzi o pensję, czy warunki pracy, to IMHO sprawa jest tylko i wyłącznie między pracownikiem i pracodawcą.
Normalną rzeczą jest w takiej sytuacji, że pracodawca ogląda sobie moją historię, liczy skargi, kolizje, zwolnienia, staż i na tej podstawie podejmuje decyzję, czy warto temu człowiekowi płacić więcej, czy lepiej za mniejszą kasę zatrudnić żółtodzioba. Wtedy także pracownik ma motywację, aby pracować lepiej, bo może liczyć na wyższe wynagrodzenie. W tej chwili z powodu istnienia związków mamy sytuację odwrotną. Podniesienie płacy próbuje się wymusić nie lepszą efektywnością, ale np. krzykiem, paleniem opon, czy szantażowaniem pracodawcy. To jest chora sytuacja, a zdobyte w ten sposób korzyści są bardzo krótkowzroczne. Istnienie związków IMHO blokuje przemiany w dobrym, bo rynkowym kierunku.
Ty żyjesz w wirtualnym świecie? Jak wyobrażasz sobie rozmowe z kierownikiem każdego pojedyńczego pracownika, jesli pracuje ich kilkuset lub np w kopalni kilka tysi. Własnie po to sa zwiazki zawodowe, by dbaly o grupe. inną sprawą jest ich ilosc, łatwosc załozenie i układy wewnątrz firm. dlatego zwiazki nie powinny byc dofinansowane przez zaklad pracy, a tylko poprzez skladki zwiazkowcow, mozna by duzo pisac o zwiazkach, ale nie mozna mowic ze sa nie potrzebne, sa do zreformowania jak wiele struktur ktore nie zmienily sie od komuny, ale to dlugi temat...
tv Polonia oddzial Warszawa i nie ma mocnych
A myślisz, że na przykład w takiej firmie jak Radio Zet, RMF FM czy TVP lub w jakiejkolwiek dużej firmie prywatnej na przykład Ikea pracuje kilku pracowników? Nie, też jest ich dużo więcej, ale po to są podzieleni na poszczególne redakcje/zespoły itp, żeby ich przełożeni mieli z nimi jako taki indywidualny kontakt. Tylko oczywiście nie ma tam jednego kierownika, tylko jest ich wielu, zarówno niższego jak i wyższego szczebla i w ten sposób to działa. To, że MZA ma skostniałe struktury rodem z komuny, to już jest sprawa tej firmy. Jeszcze raz to napiszę: nie można porównywać pracy kierowcy autobusu do pracy górnika w kopalni, bo jak sam zauważyłeś pojedynczy górnik w kopalni się nie liczy. Liczy się tylko prawdopodobnie osiągnięcie jakiejś dziennej normy wydobycia. Natomiast w przypadku kierowcy autobusu powinno się liczyć jego indywidualne zaangażowanie w pracę. Nie może być tak, że kierowca, któremu nie chce się dobrze pracować, dostaje tyle samo pensji jak ten, co się stara (a do tego dążą wciąż związki zawodowe), bo to promuje średnią jakość obsługi pasażerskiej, średnie zaangażowanie kierowców w wykonywane obowiązki itp. I przykład pewien kierowca, pracujący w przedsiębiorstwie komunikacji miejskiej w byłym mieście wojewódzkim (nie w Warszawie), wymyślił sobie, że na każdą prośbę wózkowicza o wysunięcie platformy, będzie odpowiadał coś takiego: skoro ktoś ma pierwszą grupę inwalidzką, to niech sobie jeździ z opiekunem [zamiast fatygować kierowcę jakimiś bzdurnymi prośbami)". Sprytnie sobie to wymyślił, nie przewidział tylko tego, że jak będzie notorycznie uchylał się od obowiązków, to się pasażerowie zaczną skarżyć wszędzie, gdzie się da. Tak więc w końcu jednak go wyrzucono z firmy, ale podejrzewam, że gdyby nie to, to dalej by pracował w najlepsze, dostając swoje premie i podwyżki.105 R6 pisze:Ty żyjesz w wirtualnym świecie? Jak wyobrażasz sobie rozmowe z kierownikiem każdego pojedyńczego pracownika, jesli pracuje ich kilkuset lub np w kopalni kilka tysi.
No kilkuset pracowników, to by wypadał tylko jeden dziennie. A przecież o podwyżkę prosi się raczej raz na kilka lat, szczególnie w takim zawodzie, gdzie praktycznie nie ma możliwości rozwoju kariery. Zresztą od tego dyrektor ma zastępców, dział kadr itp. i nie musi z każdym rozmawiać osobiście. Wręcz wyobrażam sobie to tak, że kadry robią jakieś statystyki i same tworzą listę pracowników rekomendowanych do nagrody, czy podwyżki. Tak to działa w normalnych prywatnych firmach, gdzie jest cały system motywacyjny. Oczywiście są też firmy nienormalne, gdzie tylko doi się pracowników na maksa, ale takie firmy szybko bankrutują, bo najwartościowszy pracownicy uciekają do konkurencji.105 R6 pisze:Ty żyjesz w wirtualnym świecie? Jak wyobrażasz sobie rozmowe z kierownikiem każdego pojedyńczego pracownika, jesli pracuje ich kilkuset lub np w kopalni kilka tysi.
Wiesz, gdyby związki rzeczywiście były finansowane tylko ze składek, a ewentualne rozmowy prowadziły w imieniu konkretnych, wymienionych z nazwiska, pracowników, to nie miał bym nic przeciwko temu. Nie zgadzam się natomiast na działania w imieniu wszystkich kierowców, czy jakichś niezidentyfikowanych grup, oraz na działania nastawione na destrukcję, czyli strajki, blokady itd. Nasza, przecież jeszcze zupełnie krótka, historia wolności gospodarczej zna wiele przypadków, gdzie związki wymuszały podniesienie płac, po których to firma bankrutowała i pracę tracili wszyscy. Dlatego ja uważam, że tego typu działania są sprzeczne z moim interesem i nie uważam aby związki mnie reprezentowały. O swoją płacę wolę walczyć sam.105 R6 pisze: Własnie po to sa zwiazki zawodowe, by dbaly o grupe. inną sprawą jest ich ilosc, łatwosc załozenie i układy wewnątrz firm. dlatego zwiazki nie powinny byc dofinansowane przez zaklad pracy, a tylko poprzez skladki zwiazkowcow, mozna by duzo pisac o zwiazkach, ale nie mozna mowic ze sa nie potrzebne, sa do zreformowania jak wiele struktur ktore nie zmienily sie od komuny, ale to dlugi temat...
Jeśli ktoś uważa, że mu za mało płacą, to przecież droga jest wolna, można iść do konkurencji, albo szukać innej roboty. Wszelkie zbiorowe podwyżki płac muszą być kosztem finansów spółki, a przecież to pieniądz rodzi pieniądz. Mniej w kasie, to mniej na przyszłe zakupy, mniej na remonty itd., spółka staje się mniej konkurencyjna i prędzej czy później upada. A już w ogóle organizacja, która dla podniesienia płac jest skłonna narazić spółkę na milionowe straty spowodowane np. strajkiem, a która reklamuje się troską o finanse spółki jest po prostu śmieszna.
Ja widziałbym dla związkowców w MZA inną rolę - nie walczenie o podwyżki płac dla wszystkich za wszelką cenę, ale protesty przeciwko nieuzasadnionemu zwalnianiu/zawieszaniu pracowników. Podkreślam: nieuzasadnionemu bo w naszej rzeczywistości mogłoby to doprowadzić do walki o przywrócenie do pracy każdego zwolnionego przez pracodawcę, a jak pokazał mój poprzedni post - nie o to chodzi. Ewentualnie do wymuszania na kierownictwie zmian w strukturze osobowej - tzn. choćby zwiększenia liczby mechaników w zakładzie, o ile zaistnieje taka potrzeba. Niby to obecni związkowcy też robią, tylko nie bardzo rozumiem, dlaczego przy okazji oskarżają też ZTM. No, ale to temat na inną dyskusję.
Realne to jest - w znacznej części firm prywatnych nie ma wcale lub prawie wcale związków zawodowych i pracownicy sobie tam jakoś radzą. Wielu jest nawet zadowolonych ze swoich zarobków. Ale Twój sceptycyzm także ma swoje podstawy. Nawet jeśli ktoś by się znalazł jakiś młody kierownik, który chciałby przekształcić sposób zarządzania choćby jedną z zajezdni MZA tak, aby faktycznie promować najlepiej wykonujących swoją pracę, jeśli chodzi o obsługę pasażerów, a nie tylko oszczędność paliwa, to zaraz inni oskarżyliby go na przykład o mobbing lub o dyskryminację pracowników i ci sami związkowcy by robili wszystko, żeby taki kierownik wyleciał i wszystko zostało po staremu. No i najważniejsze, jest za mało kierowców na rynku pracy, a to sprawia, że jakość przewozów spada, bo się łapie kogokolwiek do pracy, żeby zrealizował kurs, a potem tylko zaklina, żeby nie odszedł. Ale gdybyśmy żyli w innej rzeczywistości to kto wie. Może za 50 lat. No, ale coś tam się jednak trochę zmienia. Ten trochę śmieszny plebiscyt na najsympatyczniejszego kierowcę MZA jest tego jakimś zwiastunem.
A - no i żeby moja wizja się uprawdopodobniła w jakimś stopniu - wymagałoby to wprowadzenia kontrolerów pracy kierowców incognito w autobusach. A to już by wywołało niemały rwetes, płacz i lament i to nawet ze strony tych rzetelnych kierowców, ale tylko tak można byłoby mieć gwarancję, że wszystko jest rzetelne i nagradza się tych najlepszych, którzy gwarantują najlepszą jakość przewozu dla pasażerów. Jak wiadomo, nawet pochwałę można dla znajomego napisać - w końcu co to szkodzi. Skargę też można - na kogoś, kogo się nie lubi.
A - no i żeby moja wizja się uprawdopodobniła w jakimś stopniu - wymagałoby to wprowadzenia kontrolerów pracy kierowców incognito w autobusach. A to już by wywołało niemały rwetes, płacz i lament i to nawet ze strony tych rzetelnych kierowców, ale tylko tak można byłoby mieć gwarancję, że wszystko jest rzetelne i nagradza się tych najlepszych, którzy gwarantują najlepszą jakość przewozu dla pasażerów. Jak wiadomo, nawet pochwałę można dla znajomego napisać - w końcu co to szkodzi. Skargę też można - na kogoś, kogo się nie lubi.
-
- Posty: 23
- Rejestracja: 19 sie 2008, 19:43
Związki czasami mogą nieźle przeszkadzać. Pamiętam taką sytuacje jak była potrzeba przeżucenia paru ludzi na inną zajezdnie ponieważ akurat zwiększyła się u nich ilość napraw i przeglądów. Ale jeden z pracowników którego wytypowano do przeniesienia na inną zajezdnie poleciał się poskarżyć do związków ponieważ już ze 20 lat pracował w na tej samej zajezdni. No i generalnie nie chciał się przenieść i związki w jego sprawie też mieszały. Nie wiem jak to sie zakończyło czy wogóle dało się tego pracownika przenieść. Rozumiem rozgoryczenie i niechęć do zmian wielu ludzi ale przecież nikt z roboty nie zwalniał. A przecież każdy mial w umowie wpisane że musi w zależności od wymagań pracodawcy podjąć pracę w wybranym przez pracodawcę oddziale spółki. A mimo to zaraz jakieś skarżenie się w związkach, jakieś próby łapania się ostatniej deski ratunku jakby coś złego się niby działo.
A nie pomyślałeś, że na taką sytuację mogło wpłynąć kilka czynników, choćby najprostszy, tj. dojazd pracownika do nowego oddziału z miejsca zamieszkania.Solaris100 pisze:Związki czasami mogą nieźle przeszkadzać. Pamiętam taką sytuacje jak była potrzeba przeżucenia paru ludzi na inną zajezdnie ponieważ akurat zwiększyła się u nich ilość napraw i przeglądów. Ale jeden z pracowników którego wytypowano do przeniesienia na inną zajezdnie poleciał się poskarżyć do związków ponieważ już ze 20 lat pracował w na tej samej zajezdni. No i generalnie nie chciał się przenieść i związki w jego sprawie też mieszały. Nie wiem jak to sie zakończyło czy wogóle dało się tego pracownika przenieść. Rozumiem rozgoryczenie i niechęć do zmian wielu ludzi ale przecież nikt z roboty nie zwalniał. A przecież każdy mial w umowie wpisane że musi w zależności od wymagań pracodawcy podjąć pracę w wybranym przez pracodawcę oddziale spółki. A mimo to zaraz jakieś skarżenie się w związkach, jakieś próby łapania się ostatniej deski ratunku jakby coś złego się niby działo.