Chyba robione na Atari... ROTFL!!!Maciek pisze:efekty specjalne powalają
Humor
Moderatorzy: Wiliam, Szeregowy_Równoległy
- Petroniusz
- Posty: 658
- Rejestracja: 14 gru 2005, 7:44
- Lokalizacja: Gocław
- METALL2357
- (METALL22)
- Posty: 580
- Rejestracja: 29 sty 2008, 22:22
- Lokalizacja: Ulica Sezamkowa
- Kontakt:
2357 Ty sztruclu, czemuż mnie tak szybko opuścił ?!
http://www.youtube.com/user/METALLpl22?feature=mhsn
"Co to za ptak, co śpiewa tak
Bilety do kontroooooliii...
To kanar jest, jebał go pies,
Nikt się go tu nie booooiii...."
http://www.youtube.com/user/METALLpl22?feature=mhsn
"Co to za ptak, co śpiewa tak
Bilety do kontroooooliii...
To kanar jest, jebał go pies,
Nikt się go tu nie booooiii...."
Pierwszy, ale nie ostatni (choć wierzyć się nie chce, że to naprawdę).Maciek pisze:Skoro już jesteśmy przy walkach to i ja również podeślę coś ciekawego:
http://www.youtube.com/watch?v=aZXqkgFegLQ
Uganda's First Action Movie Trailer "Who Killed Captain Alex "
efekty specjalne powalają
Ramon Film Productions poleca:
http://www.youtube.com/watch?v=CrtqZEobJSg
http://www.youtube.com/watch?v=Ut-slBeASNo
ZF Skurcz ma godnego konkurenta.
აბგდევზთიკლმნოპჟრსტუფქღყშჩცძწჭხჯჰ
абвгґдеєжзиіїйклмнопрстуфхцчшщюяь
ابتثجحخدذرزسشصضطظعغفقكلمنهويةى
абвгґдеєжзиіїйклмнопрстуфхцчшщюяь
ابتثجحخدذرزسشصضطظعغفقكلمنهويةى
Tu to chyba najbardziej pasuje.
Nowa grupa dyskryminowanych nam rośnie (wszerz).Rzeczpospolita pisze:Otyli pod ochroną prawa
Małgorzata Tryc-Ostrowska 07-09-2010, ostatnia aktualizacja 07-09-2010 20:03
Rząd przyjął projekt ustawy, która promuje zdrowe odżywianie, ale też zakazuje dyskryminacji otyłych
Ustawa o bezpieczeństwie żywieniowym ma zagwarantować Hiszpanom, którzy czują się gorzej traktowani z powodu nadwagi, prawo do zaskarżenia prześladowców do sądu.
Mogą to być firmy, na przykład przewoźnicy żądający od osób otyłych większych opłat za przelot, ubezpieczyciele medyczni czy pracodawcy preferujący szczupłych. „Akty i klauzule pociągające za sobą dyskryminację z powodu nadwagi czy otyłości uznane zostają za nieważne i niewiążące” – czytamy w tekście projektu ustawy, do którego dotarła hiszpańska gazeta „ABC”.
(...)
აბგდევზთიკლმნოპჟრსტუფქღყშჩცძწჭხჯჰ
абвгґдеєжзиіїйклмнопрстуфхцчшщюяь
ابتثجحخدذرزسشصضطظعغفقكلمنهويةى
абвгґдеєжзиіїйклмнопрстуфхцчшщюяь
ابتثجحخدذرزسشصضطظعغفقكلمنهويةى
Filmiki promujące Gdańsk:
http://www.youtube.com/watch?v=ZF9szJ8f ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=UAL5BH7w ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=xyW-cUby ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=ZF9szJ8f ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=UAL5BH7w ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=xyW-cUby ... re=related
102,105,109,115,157,183,500,514,N21,N24,N63,N71,723,731,736,L-9,L10,L11,S2,S3,S9,RL,R2,R9
http://www.gazetaecho.pl/cgi-bin/echo/e ... 10-09_10-8
Przystanek zasłonił dojazd
Korzyści z przebudowy ulicy Modlińskiej w Jabłonnie są widoczne gołym okiem. Niestety, nowe rozwiązania nie wyszły na dobre wszystkim mieszkańcom.
Lokatorzy z rejonu ulicy Piaskowej w Jabłonnie chcą przy-wrócenia poprzedniej lokalizacji przystanku autobusowe-go, który obecnie uniemożliwia wjazd na jedną z działek.
Zmiana lokalizacji przystanku Piaskowa w kierunku Warszawy, jest wynikiem przebudowy chodników oraz ulicy Modlińskiej. - Nikt nie konsultował z nami przeniesie-nia tego przystanku - mówi mieszkaniec Jabłonny. - Miał on zostać tylko nieznacznie przesunięty od swojego pier-wotnego położenia, ale to "nieznacznie" zmieniło się na około 400 metrów dalej - dodaje. W wyniku zmian miesz-kańcy osiedli z rejonu ulic Krzywej, Piaskowej i innych w tej okolicy mają daleko do autobusu. Kolejny przystanek znajduje się ponad kilometr dalej - przy poczcie. - W urzędzie gminy powiedzieli mi, że nie będą tego przerabiać ani przenosić - mówi z rozgoryczeniem mieszkaniec Jabłonny.
Bez wjazdu
Sama odległość nie jest jedynym problemem. Po przeniesieniu przystanku i zbudo-waniu zatok okazało się, że zasłaniają one wjazd na jedną z nieruchomości położo-nych za przystankiem. Na widok tego absurdu właściciel działki znacząco puka się w czoło. - Moja posesja ma tylko 15 m szerokości, a po drodze były działki sze-rokie na 30 i 40 metrów. Założono, że niepotrzebny mi wjazd do domu? - pyta zde-nerwowany mężczyzna.
Okoliczni mieszkańcy mówią stanowcze "nie" dla nowej lokalizacji przystanku. Pod wnioskiem w tej sprawie podpisało się już około pięćdziesięciu osób.
Władze: narzekają głównie starsi
Sprawę znają też radni i sołtys Jabłonny. - Wiem, że mieszkańcy chcą przywróce-nia poprzedniej lokalizacji. Niezadowoleni byli głównie ludzie starsi, bo autobus za-trzymuje się teraz znacznie dalej od tego licznie zamieszkiwanego terenu - mówi Agata Lindner, sołtys Jabłonny. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że przy daw-nym przystanku autobusowym było zlokalizowane przejście dla pieszych. Tam też zostało, a przy nowej lokalizacji zebry nie ma.
Urzędnicy nie widzą jednak problemu. - Przystanek nie koliduje z wjazdem na posesję. Powstał w pasie drogi gminnej, tam gdzie było dostępne miejsce. Taka lo-kalizacja wynikała z projektu - mówi Tadeusz Rokicki, zastępca wójta gminy Ja-błonna.
Barbara Kiliszek
102,105,109,115,157,183,500,514,N21,N24,N63,N71,723,731,736,L-9,L10,L11,S2,S3,S9,RL,R2,R9
Informuję, że powyższa wypowiedź stanowi wyłącznie moje prywatne zdanie i nie jest dozwolonym ażeby była wiązana z nieoficjalnym lub oficjalnym stanowiskiem organizacji lub firmy, z którą byłem, jestem lub będę zawodowo lub prywatnie związany.
102,105,109,115,157,183,500,514,N21,N24,N63,N71,723,731,736,L-9,L10,L11,S2,S3,S9,RL,R2,R9
Jednak dowcipy o milicjantach to nie jest zbytnia przesada:
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/najzaba ... omosc.htmlOnet.pl pisze:Najzabawniejsze wpadki w raportach policji
Oficjalny język wielu meldunków, raportów i notatek stróżów prawa nie zmienił się od epoki głębokiego PRL-u.
"Patrolując ulicę ze starszym sierżantem X, poczułem gwałtowną potrzebę oddania moczu, który oddawszy, ujrzałem wyłaniającego się zza wzgórza figuranta podejrzewanego o czyn z art. 286 KK" – w ten sposób starszy posterunkowy Paweł K. z Łodzi kilka lat temu pisemnie relacjonował zatrzymanie obywatela, którego uznał za poszukiwanego przestępcę. Po kilku godzinach okazało się, że sprawa jest pomyłką, a zatrzymany człowiek nie miał nic wspólnego z poszukiwanym przestępcą. Dlaczego więc wzbudził podejrzenia u funkcjonariusza? Wyjaśnia to dalsza część notatki. "Wybiegając z krzaków, zauważyłem, że figurant krzyknąwszy, zaczął oddalać się na mój widok". Niefortunnie zatrzymany człowiek został zwolniony do domu, a sprawa zakończyła się. Tyle tylko, że jej akta wyglądałyby znacznie bardziej poważnie, gdyby obaj patrolowi sprawę opisali zwięźle i merytorycznie, używając potocznie zrozumiałych słów.
Towar zwany jedzeniem
Ranga opisywanego zdarzenia i względnie mało dotkliwe skutki dla zatrzymanego pozwalają potraktować całą notatkę humorystycznie. Ale obywatelom nie zawsze jest do śmiechu, gdy tym samym językiem pisane są notatki w sprawach dotyczących poważnych przestępstw. Potwierdza to przykład mazowieckiego biznesmena, któremu w 2003 roku uprowadzono dla okupu syna (chłopca uwolnili później policjanci z Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw). Zdarzenie miało miejsce w małej miejscowości w województwie mazowieckim. Doszło do niego, gdy młody człowiek spacerował obok sklepu, w którym jego ojciec robił drobne zakupy.
Biznesmen natychmiast zgłosił sprawę na policję. Zawiadomienie przyjął od niego gruby sierżant, w wieku ponad 50 lat, który cały protokół spisywał na maszynie. I poprawiał zeznania biznesmena, przekładając je na język policyjny. "Udałem się do obiektu gastronomicznego w postaci sklepu celem dokonania zakupu towaru konsumpcyjnego zwanego jedzeniem" – od takiego zdania sierżant zaczął opis zdarzenia. Później było jeszcze lepiej: "Posłyszałem brzęk tłuczonej szyby, a następnie dźwięk, który zidentyfikowałem jako odgłos syna". Protokół rozpoczyna akta śledztwa w tej sprawie. Później jest notatka do przełożonego, w której policjant kryminalny proponuje "zacząć od ustalenia potencjalnych sprawców", a obok widnieje podpis naczelnika "akceptuję", który jednak został złożony do góry nogami.
Jak u Barei
Policyjne akta roją się od humorystycznym notatek pisanych językiem znanym z czasów komedii Stanisława Barei. "Zauważywszy nas, wskazany figurant kazał nam spier…, co niezwłocznie uczyniliśmy" – napisał warszawski posterunkowy w notatce wyjaśniającej powody odstąpienia od interwencji. "Od legitymowanego czuć było silną woń alkoholu, która jednak nie roztaczała się wokół" – to z kolei notatka z legitymowania obywatela. Inny fragment, tym razem z warszawskiej Pragi: "Poszkodowany twierdzi, że ran doznał wskutek uderzenia torebką w twarz zadanego przez kobietę, którą uprzednio zamierzał zgwałcić, a która okazała się instruktorką karate".
Trzeba jednak przyznać, że język notatek potrafi czasem oddać brutalną rzeczywistość lepiej niż jakiekolwiek wyjaśnienia. "Na trawniku leżał jak zwykle obok ławki znany mi Zygmunt J. Wymienionego obywatela nie legitymowałem, gdyż znam go osobiście, a i tak wymieniony obywatel nie nosi przy sobie dowodu osobistego, więc legitymowanie nie miałoby najmniejszego celu. Podany mu probierz trzeźwości nie zmienił koloru warstwy wskaźnikowej, ponieważ Zygmunt J. nie był w stanie nadmuchać w probierz". Inny przykład: "Z przeprowadzonego starannie wywiadu środowiskowego wynikło bezsprzecznie, że Andrzej K. nie mógł dokonać włamania, gdyż w czasie, gdy ono się wydarzyło, spał pijany w krzakach przy Rynku, a poza tym we wspomnianym tygodniu najprawdopodobniej niczego nie ukradł". Bywają jednak bardziej literackie sformułowania. "Była piękna, ciepła, listopadowa noc. Koła radiowozu leniwie toczyły się ulicami Ursynowa, mijając kolejne skrzyżowania. Około godziny 23 funkcjonariusze zauważyli dwóch podejrzanych mężczyzn kręcących się przy nowoczesnym samochodzie. Doświadczony aspirant A. natychmiast rozpoznał w nich poszukiwanych złodziei. Praworządni policjanci natychmiast przystąpili do zatrzymania, które dzięki ich odwadze już po chwili zakończyło się pełnym sukcesem" – w ten sposób jeden z raportów opisywał zatrzymanie złodziei samochodowych na stołecznym Ursynowie.
Jeszcze w czasach stanu wojennego powodem drwin i kawałów o milicji stała się notatka, którą opublikowało podziemne wydawnictwo. Czytamy w niej: "W dniu 17 kwietnia 1980 roku z polecenia oficera dyżurnego udałem się na ulicę Partyzantów, gdzie nietrzeźwy Jarosław R. oddawał prywatnie mocz i inne ekskrementy fizjologiczne, co czynił w biały dzień publicznie pod oknami budynku Komitetu Miejskiego PZPR. Wezwałem go, by natychmiast zaprzestał tych czynności, lecz na moje wezwanie Jarosław R. zareagował negatywnie, a wręcz czynności swoje nasilił". Inny początkujący milicjant z Gdańska tak opisał interwencję z 1986 roku: "Za odstąpienie od czynności służbowych podejrzana o nielegalny wyrób spirytusu Genowefa T. zaproponowała mi do wyboru: pełne wiadro wysoko procentowego bimbru albo stosunek z jej osobą, przy czym ja w tym dniu na stosunek z jej osobą nie miałem większej ochoty". Język ten nie zmienił się do dziś, choć milicjanci stali się policjantami. Przykładem może być raport wyjaśniający przyczyny wycofania zawiadomienia o przestępstwie. Czytamy w nim: "Obywatel wycofał dziś swe zawiadomienie o zuchwałej kradzieży swojej sztucznej szczęk,i bowiem babka klozetowa, czyli pisuardessa w restauracji K. znalazła sztuczną szczękę wyżej wymienionego w ubikacji, którą Franciszek R. przez własną nieuwagę wyrzygał w dniu wczorajszym wraz z obiadem, przekąską i pół litrem wódki żołądkowej gorzkiej".
Najczęstszym błędem językowym popełnianym przez policjantów jest tzw. niemanie. Co to jest? Wyjaśnienie znajdziemy w jednej z notatek. "Przybywszy na miejsce, ukarałem kierującego mandatem za niemanie dowodu rejestracyjnego". "Niemanie" jest od wielu lat stałym powodem wymierzania mandatów. Głównie za sprawą drogówki, która karze "niemanie włączonych świateł" i "niemanie zapiętych pasów". Drugim, częstym powodem kar jest "manie" – głównie "manie za dużo pasażerów w samochodzie" lub "manie antyradaru".
Wystarczy matura
Zapytaliśmy Komendę Główną Policji o warunki stawiane kandydatom do pracy. Z przysłanej nam odpowiedzi wynika, że kandydat do służby musi legitymować się co najmniej średnim wykształceniem. Warunek ten nie określa jednak minimalnych ocen uzyskanych z poszczególnych przedmiotów. Na pracę w policji ma więc taką samą szansę maturzysta, który z języka polskiego otrzymał ocenę mierną, jak i taki, który otrzymał celującą. Co ciekawe: z każdym rokiem policja w Polsce inwestuje w kształcenie swoich kadr (m.in. w naukę języków obcych), ale nie zadbała o kursy języka polskiego. Mamy więc do czynienia z sytuacją paradoksalną. Pieniądze podatników inwestowane są w nauczanie języków obcych ludzi, którzy powinni najpierw opanować język własny.
Problemy z notatkami
Kłopot w tym, że wspomniane notatki załączane są czasem do akt prokuratorskich i sądowych. - Nieporadność językowa nie umniejsza wartości dowodowej takiej notatki – mówi radca prawny Bartłomiej Kachniarz. – Często jednak sąd musi się zastanawiać i tracić czas na rozstrzyganie tego, co autor notatki chciał naprawdę wyrazić przez treść tego, co napisał. Z kolei adwokat Wojciech Domański specjalizujący się w sprawach karnych pamięta przypadki, że sądy w ogóle nie chciały dopuszczać takich notatek jako dowodów. - Były one pisane takim językiem, że nawet sędziowie mający wieloletnie doświadczenie w orzekaniu w skomplikowanych sprawach nie byli w stanie zrozumieć, o co chodziło – mówi Domański. – Wzywano więc na świadków autorów tych notatek, a ci niczego nie pamiętali i próbowali swoją wiedzę odtwarzać z notatek, które także dla nich przestawały być zrozumiałe.
Jak zaznacza Domański, sądy nie powinny traktować notatek jako dowodów, lecz powinny stan faktyczny odtworzyć z zeznań świadków. Czyżby więc policyjne notatki powoli stawały się przeżytkiem?
Autor: Leszek Szymowski