Ateizm, wiara i tematyka kościelna...

Moderator: Szeregowy_Równoległy

Awatar użytkownika
Pink
Oh by the way, which one's Pink?
Posty: 649
Rejestracja: 19 mar 2009, 13:59

Post autor: Pink » 08 lis 2012, 9:05

Bastian pisze:Więcej powagi!
Spójrz raz jeszcze na swój poprzedni post i poproś mnie raz jeszcze ;)
Rozdeptując żabę zabijasz. Dźgając nożem chorego z Alzheimerem zabijasz. Usuwając płód w szóstym miesiącu ciąży zabijasz. Usuwając zarodek, nie posiadający jeszcze mózgu, nie zabijasz. O tym cała ta dyskusja.
Ani razu nie zboczyłem z głównego toru dyskusji. Co z tego, że zabijasz zarówno jeśli wykończysz żabę, jak i chorego na Alzheimera? Chyba nie twierdzisz, że jedno i drugie działanie ma taki sam status?

Poza tym, to, co napisałeś należy jeszcze uargumentować. Chyba, że to po prostu zwyczajna konsekwencja przyjętej przez Ciebie definicji - jeśli wykańczasz żywe stworzenie, które ma mózg to zabijasz, a jeśli wykańczasz żywe stworzenie, które mózgu nie ma, to nie zabijasz. Czy tak?

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36634
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 08 lis 2012, 9:08

grzegorz pisze:
Wolfchen pisze:Ależ ja tego nie kwestionuję, aczkolwiek uwypuklam zdolność do abstrakcyjnego myślenia.
Twierdzisz, że takie dwuletnie dziecko ma zdolność abstrakcyjnego myślenia? Przemyśl to jeszcze ;-) . Jak sądzisz, czemu nie wprowadza się pojęcia przestrzeni Banacha w podstawówce, mimo że ponoć młode głowy najchłonniejsze?
Gdzie ty tu wyjeżdżasz z wyższą matematyką? Dwuletnie dziecko z wyciągniętym do kota i psa palcem, mówiące "to zwierzak... i to zwierzak..." też myśli abstrakcyjnie.

[ Dodano: Czw 08 Lis, 2012 ]
Pink pisze:Co z tego, że zabijasz zarówno jeśli wykończysz żabę, jak i chorego na Alzheimera? Chyba nie twierdzisz, że jedno i drugie działanie ma taki sam status?
A czym się różni status tych działań (nie status obiektów tych działań, to przecież zupełnie co innego)? 8-(
Pink pisze:Chyba, że to po prostu zwyczajna konsekwencja przyjętej przez Ciebie definicji - jeśli wykańczasz żywe stworzenie, które ma mózg to zabijasz, a jeśli wykańczasz żywe stworzenie, które mózgu nie ma, to nie zabijasz. Czy tak?
Nie! :roll: Przecież cała ta dyskusja toczy się wokół kwestii, czy stworzenie bez mózgu (szerzej: bez jakiejkolwiek formy układu nerwowego) można nazwać żywym stworzeniem.
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

Awatar użytkownika
Pink
Oh by the way, which one's Pink?
Posty: 649
Rejestracja: 19 mar 2009, 13:59

Post autor: Pink » 08 lis 2012, 9:31

Bastian pisze:A czym się różni status tych działań?
W moim mniemaniu, poważnie różni się kalibrem. Zabijając żabę, unicestwiasz żywe stworzenie, które czuje. Zabijając człowieka, unicestwiasz stworzenie, które nie tylko czuje, ale i myśli oraz jest - przynajmniej potencjalnie - generatorem wartości. Krótko mówiąc, tak, wychodzę z założenia, że człowiek jest doskonalszą istotą od żaby.

Przy czym dla naszej dyskusji, przynajmniej w moich oczach, dość kluczowe jest to pojęcie potencji/potencjalności, na które wielu reaguje podniesioną brwią, a następnie szyderstwem. W każdym razie, dostrzegam potężną różnicę między komarem a zarodkiem wielkości komara. A różnica ta opiera się właśnie na tym, że - zabrzmi to wręcz komicznie - komar komarem pozostanie, natomiast zarodek zapewne wykształci się w człowieka, jest potencjalnym człowiekiem. W niektórych wierzeniach, jak przypuszczam, takiej różnicy nie ma, bo może to, co jest teraz komarem będzie w "przyszłym życiu" człowiekiem, więc są to byty równowartościowe. Ja jednak jestem nie z tej bajki.
Przecież cała ta dyskusja toczy się wokół kwestii, czy stworzenie bez mózgu (szerzej: bez jakiejkolwiek formy układu nerwowego) można nazwać żywym stworzeniem.
Słucham? Przecież to jest kwestia czysto biologiczna i odpowiedź na to pytanie jest oczywista - istnieją przecież organizmy żywe nie posiadające układu nerwowego. Nie ma związku z dyskusją o aborcji, bo nikt nie kwestionuje tego, że zarodek żyje. Kwestionuje się tu to, czy jest człowiekiem.

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36634
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 08 lis 2012, 9:38

Pink pisze:
Bastian pisze:A czym się różni status tych działań?
W moim mniemaniu, poważnie różni się kalibrem. Zabijając żabę, unicestwiasz żywe stworzenie, które czuje. Zabijając człowieka, unicestwiasz stworzenie, które (...)
A więc status tych działań nie różni się niczym, dziekuję. O "kaliber" nie pytałem i nie zamierzam, bo moim zdaniem nie ma on w tej dyskusji znaczenia. Mam nadzieję, że rozróżniasz status od kalibru? :P
Pink pisze:Nie ma związku z dyskusją o aborcji, bo nikt nie kwestionuje tego, że zarodek żyje. Kwestionuje się tu to, czy jest człowiekiem.
Kwestionuje się to, czy zarodek żyje autonomicznie. Choćby to warunkuje, czy w ogóle można mówić o nim, jako o człowieku. Mam nadzieję, że rozróżniasz człowieczeństwo od "potencjalnego człowieczeństwa" i że to drugie z definicji nie może być tym pierwszym?
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

Awatar użytkownika
Pink
Oh by the way, which one's Pink?
Posty: 649
Rejestracja: 19 mar 2009, 13:59

Post autor: Pink » 08 lis 2012, 9:42

Bastian pisze:Mam nadzieję, że rozróżniasz człowieczeństwo od "potencjalnego człowieczeństwa" i że to drugie z definicji nie może być tym pierwszym?
To oczywiste.
Kwestionuje się to, czy zarodek żyje autonomicznie. Choćby to warunkuje, czy w ogóle można mówić o nim, jako o człowieku.
Czy więc człowiek podtrzymywany przy życiu przez aparaturę nie jest już człowiekiem?
Mam nadzieję, że rozróżniasz status od kalibru?
Sądząc po tym, że nie usatysfakcjonowała Cię moja odpowiedź, najwyraźniej jednak nie wiem, co rozumiesz pod pojęciem "status".

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36634
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 08 lis 2012, 10:18

Pink pisze:Czy więc człowiek podtrzymywany przy życiu przez aparaturę nie jest już człowiekiem?
Dyskusyjne - zależy od stopnia podtrzymywania. To co innego, niż "pełna obsługa" - krwi mu przez żyły i tętnice przecież nie pchasz. Tak więc tu mamy kwestię, czy organizm podtrzymany (na przykład przez sztuczne oddychanie i dożylne odżywianie) jest w stanie podjąć jakiekolwiek inne czynności (np. na poziomie molekularnym), czy i to nie. Jeżeli nie, to mamy do czynienia niewątpliwie ze zwłokami, jeżeli to pierwsze, to wchodzimy w kwestię, czy tego człowieka (wtedy jeszcze jak najbardziej) można przestać podtrzymywać i dać mu umrzeć (to proces naturalny, przyznasz chyba), czy też nie, bo działa coś więcej.
Pink pisze:najwyraźniej jednak nie wiem, co rozumiesz pod pojęciem "status".
Jest/nie jest. Przypominam, była mowa o zabijaniu. Albo się zabija, albo nie, tu nie ma możliwości stanów pośrednich. Natomiast o przynależności do tych dwóch kategorii decydują już choćby przyjęte założenia. Znaczenie ("kaliber") zaś zmiany statusu to już w ogóle odrębna sprawa.
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

MichalJ
Posty: 15236
Rejestracja: 12 kwie 2010, 19:33

Post autor: MichalJ » 08 lis 2012, 10:27

Nie, żeby to miało jakieś znaczenie dla sporu o skrobanki, ale sztuczne (płuco)serce widziałeś kiedyś?

blinski
Posty: 1310
Rejestracja: 25 kwie 2007, 14:08
Lokalizacja: z domu, po kryjomu

Post autor: blinski » 08 lis 2012, 11:05

Pink pisze: A więc to mi zarzucasz? Cóż, znów grubo chybiłeś, jak z tym New Age. Po pierwsze, całkowicie bez emocji podchodzę do tej dyskusji. Po drugie, nie przytaczałem dotąd żadnych religijnych argumentów, a jeśli jakieś się pokrywają w jakiejś mierze np. ze stanowiskiem KK, to niechcący i nie czyni ich "religijnymi".
Przepraszam, że nie wyraziłem się dość jasno. Miałem na myśli wszystkie argumenty, jakie pojawiają się w tej dyskusji, niekoniecznie twoje. Z tym New Age to był raczej żart ;)
Po trzecie, nie ma nic nielogicznego w, jak to nazwałeś, "przykładaniu do teraźniejszości miary przyszłości". Przykład? Pierwszy z brzegu. Uważamy za raczej niewskazane zabijanie niemowląt argumentując to tym, że nie myślą. To byłoby dopiero nieracjonalne - przecież będą myślały, za rok, dwa, trzy. Dla każdego jest to oczywiste i to właśnie tego typu zjawisko nazywam tu "potencją". Tłumaczę na wypadek, gdyby ktoś mi zarzucał wkraczanie tu w jakąś grubą metafizykę.
To właśnie zjawisko potencji jest nielogiczne i nie może być traktowane jako argument. Płód ma taką samą potencję być dzieckiem, jak np. ty emerytem albo nawet skamieliną. Czy to oznacza, że już TERAZ państwo ma ci wypłacać emeryturę? Albo czy mają cię badać geologowie? Przecież o tym mówię od samego początku, że TYLKO I WYŁĄCZNIE do płodu przykładamy miarę tej potencjalności, do niczego innego w życiu, bo przecież wiemy, że to idiotyczne. Kościół wmówił nam, że w przypadku płodu jest to mądre.
grzegorz pisze:Nie wydaje mi się, że nowoczesne i racjonalne myślenie polega na opieraniu się wyłącznie na obecnym stanie wiedzy, bo to wplata mnóstwo naiwnej wiary do rozumowania - wiary, że nie ma niczego szczególnego poza zakresem naszego wzroku (wiedzy, obszaru dostępnego dzisiejszym eksperymentom).
Przecież to nie na tym polega. Ktoś, kto myśli racjonalnie, zdaje sobie sprawę, że naukowy mainstream w podejściu do czegokolwiek będzie się przez lata zmieniał i może to wyglądać nawet jak wahadło, gdzie ten sam pogląd co parę lat będzie uznawany raz za słuszny, a raz nie (jak chociażby z korzyściami płynącymi z picia dużej ilości mleka). Racjonalność to właśnie ta ELASTYCZNOŚĆ w podejściu, akceptacja, że nie ma nic stałego, że wszystko może jeszcze zostać przekręcone do góry nogami. Z tym, że wniosek nie brzmi ani tak, że 'skoro nie ma nic stałego, to nie ufam nikomu' ani tak, że 'wolę stałość, dlatego potrzebna mi religia, która daje trwałe podstawy', tylko tak: 'nie mam powodów, by nie ufać mądrzejszym od siebie - przy obecnym stanie wiedzy wiemy, że jest tak, ale jestem przygotowany, że za chwilę będziemy wiedzieć, że jest inaczej. Dlatego skupiam się na obecnym stanowisku i nie mam zamiaru kwestionować go dla zasady; jednocześnie nie traktuję go jak prawdy objawionej'.

Awatar użytkownika
Pink
Oh by the way, which one's Pink?
Posty: 649
Rejestracja: 19 mar 2009, 13:59

Post autor: Pink » 08 lis 2012, 11:21

Nawet nie wiedziałem, że argument o "potencji płodu" jest tożsamy ze stanowiskiem Kościoła, więc znów mam wrażenie, że wyolbrzymiasz jego wpływ, w każdym razie na moje rozumowanie.

Mimo wszystko uważam, że to jest użyteczna koncepcja, bo pozwala uczynić rozróżnienie między płodem ludzkim a komarem czy żabą. Uważam, że różnica jest diametralna i zwyczajnie nie znajduję w tej chwili lepszego wyjaśnienia niż to, że na którymś etapie (po "zarodku", a przed "skamieliną" ;) ) to "coś" w brzuchu będzie człowiekiem, natomiast ów komar - nie.

Co nie znaczy, że jestem jakimś wielkim przeciwnikiem aborcji (tłumaczę, bo zaczynam mieć poczucie wrzucania mnie do worka z wyznawcami KK, którzy takimi przeciwnikami, zdaje się, są).

Po co w ogóle te zawiłości? Ano ze zwyczajnego kłopotu - w życiu i w mowie potocznej płodu nikt nie traktuje jako człowieka. Wydaje się wręcz, że nie ma żadnego pola do kontrowersji. Ale jak się chwilę zastanowić to coś jest nie tak, bo fizycznie ten sam "twór" jest w jednej chwili nie-człowiekiem, a parę godzin później, po wyjściu z brzucha, już człowiekiem jest. Dziwne :-s

Awatar użytkownika
KwZ
Posty: 10648
Rejestracja: 05 paź 2008, 22:43
Lokalizacja: z Parku Odkrywców

Post autor: KwZ » 08 lis 2012, 11:38

Przestałem nadążać za dyskusją, więc odpowiem na wrażenia, jakie wywarła na mnie. Dyskutujecie sobie z grubsza, czy płód jest bytem samodzielnym, żywym; czy posiadanie układu nerwowego warunkuje życie (imo: nie) albo samoświadomość (imo: tak, przynajmniej nam znaną). Zwracam uwagę, że gros prolajferów odrzuciła by taką dyskusję w całości, a ich uczestnikom odmówiła moralności. I to ten brak dyskusji jest problemem.

Moim zdaniem szczególna ochrona należy się bytom samoświadomym. Czyli raczej małpie[1] niż płodowi przed 12 tygodniem życia[2]. Na zachodzie faktycznie tak jest, tylko u nas nie wiadomo, czy mnie spalą na stosie.

Oczywiście dochodzi kwestia naszej wiedzy o samoświadomości danego podmiotu. A priori ciężko ją wykluczyć u chorych.

Abstrahując od powyższego, co złego jest w definicji:
Życie człowieka trwa od początku do końca aktywności elektrycznej pnia mózgu?


[1] I dlatego nie wolno na nich przeprowadzać eksperymentów medycznych, a na świniach już tak.
[2] Bez układu nerwowego, a więc bez samoświadomości.
Czy pełzający zamach stanu zostanie odkręcony?
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!

blinski
Posty: 1310
Rejestracja: 25 kwie 2007, 14:08
Lokalizacja: z domu, po kryjomu

Post autor: blinski » 08 lis 2012, 11:41

Pink pisze:Nawet nie wiedziałem, że argument o "potencji płodu" jest tożsamy ze stanowiskiem Kościoła, więc znów mam wrażenie, że wyolbrzymiasz jego wpływ, w każdym razie na moje rozumowanie.
Właśnie to, że nie wiedziałeś o tym, że to kościół jest propagatorem takiego podejścia, świadczy tylko o jego sile. To po prostu stało się przezroczystą Prawdą Objawioną, innego podejścia w mediach nie uświadczysz, nikt nie odważy się powiedzieć, że to niemądre. Przecież o tym mówię cały czas. Wszyscy, łącznie z najtwardszymi ateistami, są w Polsce przesiąknięci kościelnym podejściem do różnych kwestii życiowych, bo NIE MA INNEGO. Już była o tym dyskusja, możesz się cofnąć kilka stron.
Mimo wszystko uważam, że to jest użyteczna koncepcja, bo pozwala uczynić rozróżnienie między płodem ludzkim a komarem czy żabą. Uważam, że różnica jest diametralna i zwyczajnie nie znajduję w tej chwili lepszego wyjaśnienia niż to, że na którymś etapie (po "zarodku", a przed "skamieliną" ;) ) to "coś" w brzuchu będzie człowiekiem, natomiast ów komar - nie.
Nikt nie mówi o komarach. Chodzi o to, żeby patrząc na cokolwiek, widzieć to, co jest, a nie to, co będzie czy może być. Mam na myśli oczywiście sytuacje, gdzie budujemy sobie ocenę czynów wobec tego czegoś, a nie wezwanie, by nie myśleć perspektywicznie ;)
Po co w ogóle te zawiłości? Ano ze zwyczajnego kłopotu - w życiu i w mowie potocznej płodu nikt nie traktuje jako człowieka. Wydaje się wręcz, że nie ma żadnego pola do kontrowersji. Ale jak się chwilę zastanowić to coś jest nie tak, bo fizycznie ten sam "twór" jest w jednej chwili nie-człowiekiem, a parę godzin później, po wyjściu z brzucha, już człowiekiem jest. Dziwne :-s
Nie zgodzę się stanowczo. W życiu i mowie potocznej o płodzie nie mówi się inaczej niż o dziecku, ale to akurat nie jest nic niezwykłego - czy na co dzień używamy zimnych, medycznych określeń? Nie, sami możemy sobie pozwolić na emocje wobec tego, co się dzieje w naszym życiu, jest to nawet wskazane. Inaczej, gdy mowa o ocenie zjawiska globalnie - wtedy emocje to najgorszy wróg, rzadko kiedy podpowiedzą coś mądrego.
A to, że masz takie myśli, to - przykro mi to mówić - także wpływ środowisk kościelnych. Bo niby dlaczego nie pomyśleć 'no tak, to naturalne, że płód jest płodem, a za chwilę będzie dzieckiem, co w tym dziwnego? Ciekawe, co myśli o nim matka, czy go chce, czy jest na jego przyjęcie przygotowana, jak sobie poradzi'.

Awatar użytkownika
KwZ
Posty: 10648
Rejestracja: 05 paź 2008, 22:43
Lokalizacja: z Parku Odkrywców

Post autor: KwZ » 08 lis 2012, 11:42

Pink pisze:Ale jak się chwilę zastanowić to coś jest nie tak, bo fizycznie ten sam "twór" jest w jednej chwili nie-człowiekiem, a parę godzin później, po wyjściu z brzucha, już człowiekiem jest. Dziwne :-s
Tylko przy definiowaniu względem narodzin, a nie względem tych 12 tygodni. Człowiek trupem stać się może nawet prędzej.
Czy pełzający zamach stanu zostanie odkręcony?
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!

Awatar użytkownika
Pink
Oh by the way, which one's Pink?
Posty: 649
Rejestracja: 19 mar 2009, 13:59

Post autor: Pink » 08 lis 2012, 12:03

blinski pisze:Właśnie to, że nie wiedziałeś o tym, że to kościół jest propagatorem takiego podejścia, świadczy tylko o jego sile. To po prostu stało się przezroczystą Prawdą Objawioną, innego podejścia w mediach nie uświadczysz, nikt nie odważy się powiedzieć, że to niemądre. Przecież o tym mówię cały czas. Wszyscy, łącznie z najtwardszymi ateistami, są w Polsce przesiąknięci kościelnym podejściem do różnych kwestii życiowych, bo NIE MA INNEGO.
Wiesz, ja już dość dawno "wypisałem się" (na tyle, na ile mogłem i chciałem) z kontekstu, w jakim funkcjonuje większość Polaków. Prawie nie oglądam TV, prawie nie czytam gazet (zero "opiniotwórczych" felietonów), w internecie staram się odcinać od głównego nurtu wiadomości, a i z ludźmi rzadko rozmawiam na tematy bieżące (teraz już mi nawet łatwiej, bo po prostu wypadłem z obiegu). Poza tym, swoje argumenty czerpię w dużej mierze z innego, wiadomego mi źródła. Niewykluczone, że poprzez nie podskórnie przeziera (między innymi) głos Kościoła, ale to już insza inszość... Mimo wszystko, mówiąc, że jestem głosem Kościoła popełniasz bardzo, bardzo poważne nadużycie.
A to, że masz takie myśli, to - przykro mi to mówić - także wpływ środowisk kościelnych. Bo niby dlaczego nie pomyśleć 'no tak, to naturalne, że płód jest płodem, a za chwilę będzie dzieckiem, co w tym dziwnego?
Uparłeś się z tym Kościołem. Nie - to po prostu moja silna filozoficzna ciekawość świata. Nikt mi nie wmawiał, że mam oczywistości traktować jako coś skomplikowanego. Samo przyszło. Długo przed tym, nim zacząłem w jakikolwiek sposób obcować z doktryną KK czy jakiegokolwiek innego.
Chodzi o to, żeby patrząc na cokolwiek, widzieć to, co jest, a nie to, co będzie czy może być.
Nie wiem, czy takie odcinanie jakiegokolwiek kontekstu jest prawidłowym podejściem.
KwZ pisze:Człowiek trupem stać się może nawet prędzej.
Tylko, że przy przejściu z życia do śmierci ma miejsce zasadnicza zmiana w samym organizmie. Nic podobnego nie następuje w przypadku narodzin. To są zupełnie inne przypadki.

Awatar użytkownika
KwZ
Posty: 10648
Rejestracja: 05 paź 2008, 22:43
Lokalizacja: z Parku Odkrywców

Post autor: KwZ » 08 lis 2012, 12:24

Pink pisze:Mimo wszystko, mówiąc, że jestem głosem Kościoła popełniasz bardzo, bardzo poważne nadużycie.
Tylko że teza blinskiego jest znacznie słabsza: że swoje stanowisko definiujesz w oparciu o (może w opozycji do) stanowiska Kościoła.
Pink pisze:Tylko, że przy przejściu z życia do śmierci ma miejsce zasadnicza zmiana w samym organizmie. Nic podobnego nie następuje w przypadku narodzin. To są zupełnie inne przypadki.
Dyskusyjne. Zarówno w kwestii śmierci a stanów wegetatywnych, jak i (rzekomego) nieistnienia zasadniczych zmian przy przejściu z "przed-życia" do życia (przywołano tu: zapłodnienie, zagnieżdżenie, rozwinięcie się układu nerwowego, samoświadomość, poród, przecięcie pępowiny).
Czy pełzający zamach stanu zostanie odkręcony?
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!

Awatar użytkownika
Pink
Oh by the way, which one's Pink?
Posty: 649
Rejestracja: 19 mar 2009, 13:59

Post autor: Pink » 08 lis 2012, 12:44

KwZ pisze:Tylko że teza blinskiego jest znacznie słabsza: że swoje stanowisko definiujesz w oparciu o (może w opozycji do) stanowiska Kościoła.
Nawet jeśli, jest to nadużycie, gdyż przedstawiając swoje stanowisko ani nie opierałem się na doktrynie KK, ani nie chciałem mu się przeciwstawiać. Ten głos nie miał dla mnie w tym momencie znaczenia. Ale to w sumie nie jest takie ważne.
Dyskusyjne. Zarówno w kwestii śmierci a stanów wegetatywnych, jak i (rzekomego) nieistnienia zasadniczych zmian przy przejściu z "przed-życia" do życia (przywołano tu: zapłodnienie, zagnieżdżenie, rozwinięcie się układu nerwowego, samoświadomość, poród, przecięcie pępowiny).
Chodzi mi tylko o bardzo prostą rzecz. Załóżmy, że mały Maciuś rodzi się 8 listopada. Otóż 7 listopada i 9 listopada będzie to bardzo podobne "żyjątko", w którym nie zaszły żadne poważniejsze zmiany (dramatycznie to się zmieniło jego "środowisko"). Natomiast jeśli stary Maciej umiera 8 listopada to między jego stanem 7 listopada a 9 listopada jest taka przepaść, że większą trudno sobie wyobrazić. I tylko tyle :)

ODPOWIEDZ