Ale tu przecież nie chodzi o to, by nie wjeżdżali do centrum (drugie Detrit chcesz tu zrobić?
![chtry :>](./images/smilies/chytry.gif)
), tylko by wjeżdżali czym innym, niż samochód. Oczywiście tranzyt należy zeń wypchnąć, jakieś obwodnice dokończyć, ale też i z tym nie przesadzić - nie zależy nam na rozwoju pierścienia zewnętrznego kosztem centrum.
Nie zauważyłem tego w kontekście wypowiedzi.
Mowa była o przenoszeniu miejsc zamieszkania w rejon miejsca pracy w celu ograniczenia długości dojazdu..
Jedynym możliwym w Warszawie rozwiązaniem jest przeniesienie miejsc pracy poza centrum (bo mieszkań w zasięgu ręki Kowalskiego, w centrum najzwyczajniej nie wybudujesz).
No alternatywą pozostaje zawsze pozostawić rzeczy swoim torom.
A tak w kwestii ostatniego akapitu.
Zawsze rozwój jednej części odbywa się kosztem innej.
BTW
Niektórzy tutaj chwalili rozwiązania japońskie...
Oglądałem niedawno dokument "Metro myśli". Osoba wypowiadająca się w części dot. Tokio mówiła, że żeby móc kupić samochód w Tokio, trzeba wykazać, że ma się miejsce parkingowe. Tymczasem miejsca parkingowe często są droższe od samochodów. Stąd niebywała popularność transportu szynowego.
Dwa ale MeWa.
01. Jaki wpływ ma posiadanie miejsca parkingowego np. na Białołęce do parkowania w Śródmieściu? (pomijając fakt że praktycznie każde nowe osiedle posiada miejsca w standardzie)
02. Nie będzie to rozwiązaniem zważywszy na to jak wielu ludzi jest spoza miasta i nie wyegzekwowałbyś na nich podobnego przepisu. Prawnie nie przejdzie.
Odnosząc się do Tokio. Jak na to nie patrzeć, tam nadal jeździ blisko 2,5 mln pojazdów motorowych każdego dnia.
Owszem KZ cieszy się dużą popularnością ale... trudno mówić o "niebywałej popularności" gdy jest to 55-60% ogólnych podróży (powiedziałbym raczej że jest to wskaźnik "w normie"). Tym co moim zdaniem najbardziej rzuca się w oczy to ilość cyklistów i podróży rowerowych, które sięgają blisko 20% wszystkich przemieszczeń.