Najpierw trzeba mieć "tanie urządzenie", które w wypadku przetargu i takich czy innych "wymogów" będzie drogie, później, trzeba mieć przeszkolony personel, który potrafi z niego skorzystać (co również kosztuje, a nieprzeszkolony funkcjonariusz używający sprzętu, to złamanie gwarancji), następnie, trzeba mieć personel, który ma dobrą wolę by z niego skorzystać.Dlaczego trzeba skoro wszystko zawsze jest w jakimś systemie a współczesna technologia pozwala na dostęp do dowolnej bazy z bardzo taniego urządzenia? Podobnie dlaczego jest mandat za jazdę bez prawa jazdy (dokumentu, nie uprawnień) skoro policja może w kilka sekund to sprawdzić (chyba każdy patrol ma terminal, jak nie to mogą zadzwonić na komendę, a jeśli z jakiegoś powodu jeszcze nie mogą to to jest sytuacja patologiczna). Nie prościej nauczyć się pięciu cyfr końcówki peselu?
Natomiast administracja jest w każdym kraju zdecydowanie grupą dotkniętą największym możliwym stopniem oporu na zmiany - zwłaszcza, jeśli zmiany mają zredukować ilość "koniecznej do wykonania pracy" (nie dziwota, bo przecież oznacza to redukcję zatrudnienia).
Cztery lata temu, kupowałem ramę od roweru, chciałem sprawdzić na policji, czy jest kradziona - "niedałosię", pomimo ogólnokrajowego rejestru (sprawa była poważna, bo rama rowerowa za ok 1500 pln). Tak właśnie wyglądają nowoczesne technologie w służbach publicznych (i nie mówię tylko o Policji, bo jako przedsiębiorca stykam się z podobnymi kwiatkami non stop, czy to w skarbówce, czy zusie - gdzie bazę danych sprawdza się do 30 dni - czy urzędach innej maści).