W swojej wypowiedzi w sejmie powiedział, że jesli osoby, które mówia,że będzie autorytaryzm w kraju są głupieMeWa pisze:tzn??
![8-[](./images/smilies/eusa_shifty.gif)
Moderator: Szeregowy_Równoległy
W swojej wypowiedzi w sejmie powiedział, że jesli osoby, które mówia,że będzie autorytaryzm w kraju są głupieMeWa pisze:tzn??
I to jest tragiczne.Marcinos pisze:Ponieważ mamy fazę terroru. Dwie partie są podporządkowane jednej.
Tak. Ale cała obecna sytuacja polityczna w kraju jest tragiczna. W moim odczuciu bardzo zły jest fakt, że prezydent i rząd są z jednej partii, a na dodatek na nim jest jeszcze Jarosław od KotówMeWa pisze:Nie, tragiczne jest to, że PiS nadal ma mocne poparcie.
Ludzie mają dosyć. Od 1989 roku ten sam układ, który Kaczyński chce rozwalić (w rzeczywistości nie rozwalić tylko obsadzić swoimi ludźmi ale tego w TVP się nie dowiesz).MeWa pisze:Nie, tragiczne jest to, że PiS nadal ma mocne poparcie.
Onet.pl pisze:Obwodnica osiedla - kolejna interwencja ministra Wassermanna
"Gazeta Wyborcza": Obwodnica osiedla, odśnieżanie ulicy, oświetlenie, ekrany akustyczne - tymi sprawami zajmuje się koordynator służb specjalnych minister Zbigniew Wassermann. Wszystkie dotyczą osiedla, na którym ma swój dom. Jedną z planowanych, na wniosek ministra, inwestycji jest obwodnica osiedla, na którym mieszka.
"Ma to być obwodnica Bielan. Budową interesuje się osobiście minister Wassermann" - powiedział dziennikowi polityk z ekipy rządzącej Małopolską. Janina Pokrywa, z dyrekcji krakowskiego Zarządu Dróg i Komunikacji, tłumaczy, że mieszkańcy Bielan skarżą się na rosnący ruch tranzytowy. Według Pokrywy w sprawie planowanej obwodnicy formalnie kontaktuje się z ZDiK rada dzielnicy, która z kolei popiera się ministrem Wassermannem.
Ostatnie analizy pokazują, że droga przez Bielany spełnia parametry wojewódzkiej i że natężenie ruchu nie przekracza dopuszczalnych norm. Na spotkaniu w ZDiK, którego tematem była obwodnica Bielan był obecny minister Wasseramnn. Dyrektor ZDiK mówi, że to ludzie ministra nalegali na to spotkanie. Na "obejście Bielan" miasto na razie nie ma pieniędzy, ale ZDiK przygotuje dokumentację inwestycji.
Na początku lutego "Gazeta Wyborcza" opisała nielegalną dwukilometrową żółtą rurę, którą na Bielany płynął gaz. Minister Wassermann zaprzeczył, że rurę zainstalowano po jego interwencji (choć tak informował "Gazetę" dyrektor jego biura poselskiego). Minister wyjaśniał, że do centrum zarządzania kryzysowego dzwonił w sprawie prądu, a nie gazu. Rurę jednak szybko zdemontowano.
Afera rozporkowa: czy Kurski zdjął spodnie?
Maciej Sandecki, Krzysztof Katka, Gdańsk 14-03-2006, ostatnia aktualizacja 14-03-2006 09:29
Żeby udowodnić, że nie jest Żydem, Jacek Kurski zdejmował spodnie przed działaczami LPR - twierdzi "Newsweek". Poseł PiS zaprzecza i żąda przeprosin
Kurski - marzący, aby wejść do komisji śledczej badającej działalność mediów - znalazł wczoraj kolejną sprawę, którą to ciało powinno się zająć. Ostatni "Newsweek" zamieścił anonimową wypowiedź działacza LPR na temat Kurskiego, który będąc w 2004 r. w Lidze, bronił się przed oskarżeniami, że ma żydowskich przodków. Według "Newsweeka" zaprosił kilku kolegów do pokoju i zdjął spodnie, pokazując, że nie jest obrzezany.
- To straszliwie, podłe, dziennikarskie kłamstwo, akurat do zbadania w komisji. Do tego sprawa kompletnie nieprawdopodobna. Takiego obleśnego wydarzenia nikt by przecież nie ukrył przez dwa lata - mówi Kurski. - Owszem, reagowałem na nieprawdziwe plotki o moich związkach z Żydami, ale w ten sposób, że pokazywałem książki historyczne i drzewo genealogiczne mojej rodziny.
Przewodniczący LPR na Pomorzu Robert Strąk przypomina sobie, że dwa lata temu "ktoś z Ligi rozpuszczał plotki o żydowskich korzeniach Kurskiego". Były też w Gdańsku ulotki mówiące wprost, że "Kurski to Żyd".
- Kolega Kurski poprosił mnie, abym zezwolił mu odeprzeć zarzuty na regionalnym zjeździe partii - wspomina poseł Strąk. - Przedstawił drzewo genealogiczne Kurskich, dowodząc wszystkim, że pochodzi z czysto polskiej, patriotycznej rodziny. Ale nikt mu w spodnie nie zaglądał, takie rzeczy może mówić tylko ktoś niespełna rozumu.
- Było wiele szumu na temat korzeni Kurskiego, ale mówienie o zdejmowaniu spodni to bzdura - dodaje Grzegorz Sielatycki, szef LPR w Gdańsku.
"Szum na temat korzeni" - jak ustaliliśmy - pojawił się w efekcie rozłamu w pomorskiej Lidze w 2004 r. O władzę walczyli Strąk i ówczesna posłanka Gertruda Szumska. Posłanka nie chciała dopuścić do zjednoczenia słupskich i trójmiejskich struktur partii w ramach województwa pomorskiego. Za "próbę rozbicia partii" została z niej wyrzucona. Dziś Kurski przypuszcza, że to ktoś z otoczenia Szumskiej, byłej lektorki Radia Maryja, rozpuścił pogłoski.
- Od "Newsweeka" będę żądał sprostowania i przeprosin - zapowiada Kurski.
Autor tekstu Michał Karnowski: - Informacje mam z kilku niezależnych źródeł, które mnie nigdy nie zawiodły. Jestem gotowy na konfrontację z Jackiem Kurskim w sądzie.
PiS poprawia swój wizerunek od Jarosława
Renata Grochal 14-03-2006, ostatnia aktualizacja 14-03-2006 12:48
Szefostwo PiS zdecydowało: czas poprawić swój medialny wizerunek. Na pierwszy ogień idzie prezes Jarosław Kaczyński.
Prezes dostał z Centrum Informacyjnego Rządu asystenta, który ma go medialnie "ustawiać". To 25-letni Jan Dziedziczak, prawa ręka rzecznika rządu Konrada Ciesiołkiewicza. Właśnie CIR z powodzeniem dba o medialny wizerunek premiera Kazimierza Marcinkiewicza. W ciągu paru miesięcy stał się jednym z najpopularniejszych polskich polityków.
Dziedziczak jest pod ogromnym wrażeniem Jarosława Kaczyńskiego: - To człowiek głęboko ideowy, skromnie żyje, bardzo kocha Polskę i ta miłość do ojczyzny to jest pobudka jego działań. To mi u niego bardzo imponuje.
Dziedziczak chce ułatwić dziennikarzom dostęp do prezesa. Liczy na to, że ich bliższy kontakt z Kaczyńskim poprawi relacje. Nie chce powiedzieć, co prezes powinien w sobie zmienić: - Nie mam kompetencji, żeby to oceniać.
Adam Bielan, rzecznik PiS i główny spec od marketingu politycznego, nie może na bieżąco doradzać Kaczyńskiemu, bo jako europoseł przez kilka dni w tygodniu jest w Brukseli. Tak natomiast widzi obowiązki Dziedziczaka: - Będzie towarzyszył prezesowi podczas wizyt w różnych miastach. Prezes już rozpoczął objazd regionów przed wyborami samorządowymi. To Dziedziczak będzie go teraz umawiał na wywiady, autoryzował je i uprzedzał o trudnych pytaniach. On ma też dbać o to, jak prezes jest pokazywany w telewizji, na jakim tle występuje.
Wczoraj Dziedziczak towarzyszył Jarosławowi Kaczyńskiemu podczas wizyty w Gdańsku. Ciesiołkiewicz nie chce zdradzić, jak ocenia szanse swego dotychczasowego doradcy na poprawę wizerunku medialnego Jarosława Kaczyńskiego. Mówi jedynie: - To jest bardzo ambitny, profesjonalny młody człowiek. Swoją pracę traktuje jak służbę.
PiS ma szerszy plan kreowania wizerunku najważniejszych osób w partii. Chce stworzyć specjalne biuro prasowe.
Adam Lipiński, wiceprezes PiS: - Zdecydowanie za mało pracujemy nad ludźmi, którzy są twarzami naszej partii. Oprócz normalnej obsługi medialnej pracownicy biura powinni szkolić naszych polityków, jak występować w mediach, jak odpowiadać na trudne pytania, jak się ubrać. Mnie takie szkolenia są potrzebne.
Lipiński jest niezadowolony ze złej prasy partii. Narzeka, że PiS trudno przebić się do mediów, że lider jest ciągle atakowany. Dla Bielana powody niechęci dziennikarzy do prezesa są oczywiste: - On porusza trudne tematy. Było oczywiste, że będzie atakowany po tym, co ostatnio powiedział o mediach.
Dr Robert Alberski, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie indziej widzi przyczyny złego wizerunku Kaczyńskiego: - On nigdy nie miał dobrych kontaktów z dziennikarzami, zbyt nerwowo reaguje na niewygodne pytania i krytykę. Wszędzie wietrzy spiski, układy. Poza tym od czasów PC jest postrzegany jako polityk konfliktowy, kłótliwy. Lech Wałęsa nazywał go "człowiekiem do burzenia". Z Jarosława Kaczyńskiego trzeba by zdjąć odium człowieka konfliktu, a wyeksponować jego polityczną zręczność, umiejętność budowania koalicji, postawić na wizerunek męża stanu.
Partia postawiła na swoich fachowców od wizerunku, bo - jak twierdzi Bielan - nie ma pieniędzy na firmy specjalizujące się w marketingu politycznym. Poza tym Kaczyński nie chce ludzi z zewnątrz. Lipiński przyznaje: - Prezes może co najwyżej przyjąć rady ludzi, do których ma zaufanie.
Bielan dodaje: - Jarosław Kaczyński nie jest politykiem, który mógłby zatrudnić agencję PR-owską i sprzedać swój wizerunek do kolorowych magazynów. To człowiek idei.
wyeksponować jego polityczną zręczność, umiejętność budowania koalicji
Mazowsze daje miliony na Świątynię Opatrzności
Włodzimierz Pawłowski 13-03-2006 , ostatnia aktualizacja 14-03-2006 09:16
Władze Mazowsza znalazły furtkę, by wesprzeć finansowo budowę Świątyni Opatrzności Bożej. Dały 20 mln zł na Instytut Jana Pawła II, który ma się w niej mieścić. Instytut weźmie z tego ledwie milion
Głosowanie nad uchwałą powołującą Instytut Jana Pawła II było głównym punktem wczorajszej sesji sejmiku województwa. - Jesteśmy świadkami jednej z najważniejszych decyzji samorządu Mazowsza w tej kadencji - przekonywał pompatycznie marszałek Adam Struzik (PSL).
- Powołanie papieskiego instytutu na dwa tygodnie przed pierwszą rocznicą śmierci Ojca Świętego to zdarzenie niezwykłe - wtórował mu biskup Marian Duś, honorowy gość.
Projekt przewiduje, że Mazowsze na swój papieski instytut da 20 mln zł. Planowana lokalizacja: wciąż budowana Świątynia Opatrzności Bożej na Polach Wilanowskich.
Radni mieli jednak wątpliwości. Dopytywali nieśmiało, czy aby wydatki na instytut nie odbiją się na budżetach innych instytucji kultury? (20 mln zł to np. roczny budżet warszawskiej Opery Kameralnej, biblioteki miasta stołecznego Warszawy i Teatru Żydowskiego). Wreszcie padło pytanie najważniejsze. - Ile z tych 20 milionów pójdzie na instytut? - dociekał lider opozycji Ireneusz Tondera (SLD).
- Nie wnikaliśmy w szczegóły - odparł Jędrzej Dmowski (LPR), szef sejmikowej komisji kultury. Przewodniczący sejmiku Piotr Fogler (PO) spojrzał na biskupa Dusia i oznajmił: - Nie czas na zadawanie takich pytań, choćby z szacunku dla naszych dostojnych gości.
Wątpliwości rozwiał skarbnik województwa Marek Miesztalski. - 1 mln zł pójdzie na wydatki bieżące, czyli powołanie i działalność instytutu. Natomiast 19 mln to wydatki inwestycyjne, czyli na budowę jego siedziby - oznajmił.
Prawo nie zezwala samorządowi województwa finansować inwestycji, które do niego nie należą. Powołanie własnego instytutu papieskiego - formalnie zarządzanego przez władze Mazowsza, faktycznie przez Archidiecezję Warszawską - pozwoliło przekazać tak znaczącą dotację na budowę Świątyni Opatrzności. Marszałek Struzik podkreślał, że pojawiające się "głosy wątpliwości" co do przeznaczenia tak dużej sumy samorządowych pieniędzy na taki cel są bezpodstawne, bo budowa świątyni to "zobowiązanie naszych przodków, które my musimy spełnić".
Radni przegłosowali uchwałę (34 było za, dwóch było przeciw, siedmiu wstrzymało się od głosu).
Biskup Duś nie krył zadowolenia z tak znaczącego zastrzyku finansowego. Władze kościelne mają duże kłopoty z dokończeniem budowy Świątyni Opatrzności. Wciąż brakuje na to pieniędzy. Zaś marszałek Struzik nie krył satysfakcji, że rządzone przez niego Mazowsze w hojności dorównało posłom, którzy przy okazji uchwalania tegorocznego budżetu też postanowili wesprzeć budowę "narodowej pamiątki" kwotą 20 mln zł. - Wielka to radość dla naszego samorządu, że i my możemy się wpisać w niezwykłe inicjatywy związane z osobą i życiem Jana Pawła II - skomentował wicemarszałek Janusz Kotowski (PiS).
Co Ty, przecież Żydzi do spółki z masonami knują tylko jak tu biedną Polskę zniewolić a Polaków uczynić pariasami EuropyMahony2109 pisze:Czy nasze społeczeństwo nie może zrozumieć, że poza tym, że Żydom należy się szacunek z urzędu, jak wszystkim, to także lepiej ich mieć niż nie mieć, gdyż są zwykle grupą przedsiębiorczą i z dużym etosem pracy.
To samo powiedział znajomy Amerykanin (politolog) - przynajmniej będziemy mieli cokolwiek. Natomiast tyle samo kasy poszło na Laboratorium Frakcjonowania Osocza, które nie powstało - a kasa zniknęła. Niemniej jednak jako katolik nie życzę sobie finansowania z moich pieniędzy czyichś megalomańskich zachcianek, zupełnie zresztą niegodnych upamiętniania człowieka formatu Jana Pawła II. Miernoty nie jemu, lecz sobie próbują postawić pomnik, do tego za cudze pieniądze. Skoro Kościół ma kłopoty z zebraniem pieniędzy na SOB, to znaczy, że ludzie mają jeszcze trochę oleju w głowie i nie dają na takie rzeczy pieniędzy. Natomiast ile rozumu mają politycy widać na każdym kroku. Te 40 mln (budżet+Mazowsze) można z pewnością wydać lepiej, ale przecież na horyzoncie wybory samorządowe, 4 lat nic się nie robiło, coś trzeba rzutem na taśmę wykombinowaćMahony2109 pisze:Za te 20 mln. przynajmniej zbudują coś co posłuży sporemu procentowi społeczeństwa