Dzięki za ciekawą wypowiedź w sprawie.fraktal pisze: ↑21 sty 2019, 22:14Nowych ludzi przyciągniesz tylko odpowiednio wysokimi zarobkami - nie sądzę żeby kogoś na serio skusiła możliwość wypicia ciepłej herbatki. Powiem więcej - odpowiednio wysokie zarobki mogą sprawić, że na takie niewygody można przymknąć oko. I warto byłoby też zastanowić się nad tym katalogiem kar. (...)8239 pisze: ↑21 sty 2019, 13:44
Ja myślę, że powinno się zacząć zastanawiać jak przyciągnąć nowych ludzi (z zewnątrz) do tego zawodu. Bo hobbystów i miłośników, gotowych jeździć za wikt i opierunek aż tyle nie mamy. Zwróć uwagę, że w Warszawie kierowcy nie mają zbyt wielu praw. W wielu przypadkach w ciągu trwania zmiany nie ma możliwości zjedzenia ani wypicia czegoś ciepłego czy nawet dostępu do bieżącej czystej wody lub odbycia w spokoju przerwy. Natomiast jeżeli chodzi o możliwe potrącenia z pensji - spektrum możliwości jest bardzo szerokie, jak sam na pewno wiesz... Od rozpiętego u góry guzika, przez buty nie takie jak trzeba, założony polarek bez loga firmy, a za chwilę może nawet włączoną muzykę w kabinie.
A więc jestem zdania, że starając się uatrakcyjnić warunki pracy kierowców, ZTM mógłby lepiej zadbać o pozapłacowe warunki pracy już na etapie stawiania wymagań przetargowych. (...)
Wielu trzymają w tej pracy tylko zarobki...
Chciałbym zwrócić uwagę, że gdyby pracownikom chodziło tylko o zarobki, każdy czem prędzej uciekałby do MZA, a gorzej wynagradzający ajenci nie mieliby w ogóle chętnych do pracy. A jednak, jak widzimy, jest sporo śmiałków, których najwyższe na rynku pensje nie są w stanie przekonać do porzucenia takich rzeczy jak: wóz i brygada codziennie na stałe ze zmianą pod domem czy możliwość uzgodnienia dni wolnych (nawet na etacie).
Ponadto słychać coraz częściej o sytuacjach, w których rzeczywiście MZA ściągnęły świeżaków kusząc pensją 5k+/m-c... ale okazuje się, że część z nich odchodzi po miesiącu czy kilku ze względu na brak wytrzymałości wobec presji z wielu stron pracy.
Poza tym zwracam uwagę, że po podwyżkach w ostatnim roku właściwie u każdego operatora, sytuacja materialna ludzi ulega poprawie, ale problem braku chętnych pozostaje „globalny”. A podwyżek nie da się też dawać w nieskończoność, ponieważ stawka za wozokilometr nie jest (chyba?) waloryzowana względem wysokości minimalnej czy średniej pensji w Polsce w danym roku. Więc podpisując umowę za określoną stawkę w 2016 roku, ciężko by prywaciarz dysponował kasą na podwyżki regularnie do np. 2024 roku.
Więc w związku z tym może zamiast utrzymywać warunki pracy, w których wysoką pensją trzeba rekompensować rozliczne niewygody, sprawić by praca była bardziej przyjazna dla pracowników, a ludzie sami przestaną uciekać, bo „nie wytrzymują psychicznie”? A i prędzej pozyskamy do zawodu tzw. „ludzi z ulicy”...