Post
autor: Emdegger » 30 lis 2006, 0:14
Och, strasznie dawno nie słuchałem Dropkick Murphys. Bardzo ich lubiłem, mam gdzieś nawet kasety ze skompilowanymi utworami tej kapeli. Ongiś, jeszcze w czasach starej Radiostacji, lecieli bez przerwy w "Zgrzycie" Pietii Wierzbickiego.
Jako że jestem (przynajmniej staram się być, hehe) muzykiem jazzowym, to właśnie jazz dzierży u mnie niekwestionowany prymat. Przede wszystkim gitarzyści (zarówno starsi jak W.Montgomery, K.Burrell; średni - P.Martino czy młodsza generacja jazzowych wioślarzy w rodzaju K.Rosenwinkela i wymiatacze spod znaku fusion - przede wszystkim A.Holdsworth i J.McLaughlin.), ale nie tylko - fantastyczny jest także Keith Jarrett (pianista), R.Galliano (akordeonista). Oczywiście o takich tuzach jak John Coltrane nie wspominam, bo to rozumie się samo przez się. Generalnie dużo jazzu, nawet nieco bardziej chilloutowego i "zelektryfikowanego" (choćby Thievery Corporation).
Rock: W czasach gdy moje feromony pachniały nieco inaczej słuchałem dużo Dead Kennedys i Black Flag. Oczywiście Pistolsów też. Acz z punku lubiłem najbardziej dokonanie amerykańskie z początku lat 90-tych tj. przede wszystkim "Dookie" Green Day'a oraz "Smash" The Offspring, czasem mniej znane kapele w rodzaju Pennywise.
Z rzeczy mocniejszych przede wszystkim thrash (ale nie Metallica, chociaz "Ride..." lubię - przede wszystkim Slayer z czasów "Reign in blood"), niekiedy stary dobry death rodem z Florydy (przy czym jednak wolę thrash). Uwielbiam też Hendrixa. Natomiast moim ulubionym zespołem rockowym w ogóle jest Sonic Youth (koncert Soników w Polsce jest jednym z moich niespełnionych marzeń). Bardzo lubię The Pixies (chyba była tu nawet ankieta dotycząca "Chochlików" - dużo osób w ogóle nie kojarzyło o kogo chodzi. Wasza strata. Polecam szczegolnie krazek "Surfa Rosa")Poza tym: wypasiony bas (a więc Primus oraz funkujący Living Colour), Radiohead, Govt' Mule, Kyuss, The Mars Volta, RATM oraz Bon Jovi (żartuję).
Hip hop: Przede wszystkim fenomenalny Mc Solaar oraz petersburskie Bad Balance. Bardzo lubię Beastie Boys z czasów "Ill comunication", De la Soul czy House of Pain (ciekawe, czy ktoś wie, co ich łączy z Dropkick Murphys...)+ absolutny klasyk w tej materii N.W.A. Polska: O.S.T.R, a potem długo, długo nikt. Co najwyżej Molesta ("Skandal" mam. Ale oryginalny, więc żaden ze mnie hip hopowiec). Acha i jeszcze jedno: dobry sampel jest także bardzo wartościowy muzycznie. Mam na komputerze prawie 50 ulubionych. To jest po prostu zupełnie inny rodzaj komponowania, nie zgadzam się z zarzutem, że hh jest muzycznie ubogi.
Reszta: zostaje już chyba tylko Stevie Ray Vaughan i niektóre piosenki Fleetwoodów (nie jestem estetofobem - lubię dobry pop, tyle że nie żadną Britney).Aaa, no i Muddy Waters. Z rzadka avant pop. To chyba tyle.
"Coś ci powiem chłopcze! Gdy będziesz wracał do domu dziś wieczór, a jakiś psychopata rzuci się na ciebie z garścią malin, nie przyłaź mi tutaj skomleć." - John Cleese