Owszem, ale obowiązek jest tylko teoretyczny. Wskaż mi paragraf, który precyzuje ile można dostać za nieudzielenie pomocy. Nieumiejętne prowadzenie akcji ratunkowej przez osobę niekompetentną może doprowadzić do tragedii. Należy pamiętać, że osoba może mieć uraz kręgosłupa i w żadnym wypadku nie można jej przemieszczać w nieumiejętny sposób. Tak się składa, że studiuje ZDROWIE PUBLICZNE więc jak najbardziej wiem co pisze.Busmann pisze:Zgodnie z prawem masz obowiązek udzielić pierwszej pomocy, a Twoja nieumiejętność jej udzielenia nie zwalnia Cię od tego. Są przypadki, że osoba, która nie udzieliła pierwszej pomocy i się tłumaczyła, że nie umiała dostawała wyrok w zawiasach, a osoba, która próbowała pomóc, ale jej się to nie udało nawet nie była o nic oskarżona.
Wypadek na MoĹcie Poniatowskiego
Moderatorzy: Poc Vocem, Dantte
102,105,109,115,157,183,500,514,N21,N24,N63,N71,723,731,736,L-9,L10,L11,S2,S3,S9,RL,R2,R9
Byłem na miejscu około 17.30 starając dostać się na Kamionek...Most przeszedłem pieszo, za mostem tramwaje otwierały drzwi i pojedynczo przejeżdżały obok miejsca wypadku. W centrum po 200 osób na przystankach, tramy w tym, czasie czekały na wolny przejazd na Poniatowszczaku. Solaris "wisiał" na słupkach.
Autobus odholowano około 20.30, widziałem na al. Waszyngtona, ciągnięty w kierunku Wiatracznej.
Autobus odholowano około 20.30, widziałem na al. Waszyngtona, ciągnięty w kierunku Wiatracznej.
www.kolej.one.pl
Zachęcam do aktualizowania danych!!!
Pasażer:KM, 401, 520, 115, 173, 315 (kolejność zamierzona!)
Zachęcam do aktualizowania danych!!!
Pasażer:KM, 401, 520, 115, 173, 315 (kolejność zamierzona!)
Podsumowując quote="GW"] Bilans rannych po jednym z największych w historii wypadku autobusu: 54 osoby. - Nie mówimy o zwykłym wypadku drogowym, ale o katastrofie. Wyjaśnienie jej przyczyn to dla nas teraz najważniejsza sprawa - zapewnia mł. insp. Jacek Zalewski, szef stołecznej drogówki
Zamiast przy stole z córką i wnukami Magdalena Bobek spędzi święta w szpitalnym łóżku. Ma bardzo ciężkie złamania ręki w kilku miejscach i złamaną miednicę. Jej leczenie może potrwać nawet pół roku.
Na długo zapamięta fatalną podróż autobusem linii 117 w czwartkowe popołudnie. - Zachciało mi się jechać nowym solarisem. Na przystanku miałam do wyboru trzy autobusy: dwa stare i jeden nowy. Pomyślałam, że takim eleganckim, będzie bezpieczniej. A teraz jestem połamana.
Z kraksy zapamiętała tylko huk. Dojeżdżali do ronda Waszyngtona. Rzuciło ją. Upadła na podłogę. Poleciało mnóstwo szkła. Odłamki poczuła w ustach. Ludzie wpadli w panikę. Wszyscy chcieli wyjść jak najszybciej. - Leżałam. Ludzie chodzili po mnie - opowiada kobieta. - Nie mogłam stanąć na nogi. Coś z nimi było nie tak. Ręka wisiała bezwładnie.
Gdy w końcu o własnych siłach wydostała się z autobusu, na trawie widziała mnóstwo ludzi. Jedni płakali, inni trzymali się za głowę. W karetce leżała młoda dziewczyna. Razem z nią pani Magdalena pojechała do szpitala. - Miała piękne niebieskie oczy. Leżała na noszach. Coś się jej stało z kręgosłupem. Była smutna. Pewnie miała jakieś plany na sylwestra. A tu taki pech.
- Pierwsze zgłoszenie dostaliśmy o godz. 16.41. Dosłownie sekundy po wypadku przejeżdżał tamtędy wóz bojowy straży pożarnej. To oni zadzwonili. Cztery minuty później na miejscu była pierwsza karetka - relacjonuje dr Marek Gozdek z warszawskiego pogotowia. Ostatecznie 11 karetek w godzinę odwiozło do szpitali 34 osoby. Kolejnych 20 zgłosiło się samych. Skarżyły się na drobne urazy.
Najwięcej, bo aż 24 osoby opatrzono w szpitalu wojskowym przy ul. Szaserów. - Dominowały urazy głowy - mówi Andrzej Kolbuszewski, lekarz dyżurny, który przyjmował poszkodowanych z katastrofy autobusu. - Ludzie uderzyli się o rurki. Upadli na podłogę. Mieli rany kończyn i powbijane kawałki szkła.
W piątek rano w warszawskich szpitalach leżało 19 osób. Większość z nich została na noc w szpitalach na obserwacji, później wypisano ich do domów. Dziewięć najbardziej poszkodowanych osób spędzi święta w szpitalu przy ul. Szaserów. Na laryngologii leży dziewczyna, która ma poważne urazy głowy. Najciężej poszkodowany jest kierowca, który ma liczne złamania i był już operowany. Jedna poszkodowana osoba przebywa na neurologii i sześć na ortopedii.
Pogotowie podkreślało w piątek, że akcja ratunkowa przebiegła niemal perfekcyjnie. - Nie było żadnych problemów ze szpitalami, bardzo pomogli nam strażacy - mówi Artur Kamecki, dyrektor stacji.
Wciąż otwarte pozostaje pytanie o przyczyny wypadku. Wersja, którą przedstawił kierowca autobusu (że ktoś mu zajechał drogę), na razie pozostaje niezweryfikowana. - Brakuje nam świadków - przyznaje mł. insp. Jacek Zalewski, naczelnik stołecznej drogówki. - Najlepsi byliby kierowcy, którzy jechali obok. Za chwilę święta, więc ludziom brakuje czasu, może nie chcieli go tracić na przesłuchania. Dlatego raz jeszcze apeluję do świadków o kontakt z nami na ul. Waliców 15 lub pod numerem telefonu 0 22 603 77 55 przez całą dobę - prosi.
Już po świętach prokurator powoła biegłego, który powinien m.in. określić prędkość, z jaką jechał autobus. Policjanci podejrzewają (oceniając m.in. zniszczenia), że mógł jechać za szybko.
[/quote]
Zamiast przy stole z córką i wnukami Magdalena Bobek spędzi święta w szpitalnym łóżku. Ma bardzo ciężkie złamania ręki w kilku miejscach i złamaną miednicę. Jej leczenie może potrwać nawet pół roku.
Na długo zapamięta fatalną podróż autobusem linii 117 w czwartkowe popołudnie. - Zachciało mi się jechać nowym solarisem. Na przystanku miałam do wyboru trzy autobusy: dwa stare i jeden nowy. Pomyślałam, że takim eleganckim, będzie bezpieczniej. A teraz jestem połamana.
Z kraksy zapamiętała tylko huk. Dojeżdżali do ronda Waszyngtona. Rzuciło ją. Upadła na podłogę. Poleciało mnóstwo szkła. Odłamki poczuła w ustach. Ludzie wpadli w panikę. Wszyscy chcieli wyjść jak najszybciej. - Leżałam. Ludzie chodzili po mnie - opowiada kobieta. - Nie mogłam stanąć na nogi. Coś z nimi było nie tak. Ręka wisiała bezwładnie.
Gdy w końcu o własnych siłach wydostała się z autobusu, na trawie widziała mnóstwo ludzi. Jedni płakali, inni trzymali się za głowę. W karetce leżała młoda dziewczyna. Razem z nią pani Magdalena pojechała do szpitala. - Miała piękne niebieskie oczy. Leżała na noszach. Coś się jej stało z kręgosłupem. Była smutna. Pewnie miała jakieś plany na sylwestra. A tu taki pech.
- Pierwsze zgłoszenie dostaliśmy o godz. 16.41. Dosłownie sekundy po wypadku przejeżdżał tamtędy wóz bojowy straży pożarnej. To oni zadzwonili. Cztery minuty później na miejscu była pierwsza karetka - relacjonuje dr Marek Gozdek z warszawskiego pogotowia. Ostatecznie 11 karetek w godzinę odwiozło do szpitali 34 osoby. Kolejnych 20 zgłosiło się samych. Skarżyły się na drobne urazy.
Najwięcej, bo aż 24 osoby opatrzono w szpitalu wojskowym przy ul. Szaserów. - Dominowały urazy głowy - mówi Andrzej Kolbuszewski, lekarz dyżurny, który przyjmował poszkodowanych z katastrofy autobusu. - Ludzie uderzyli się o rurki. Upadli na podłogę. Mieli rany kończyn i powbijane kawałki szkła.
W piątek rano w warszawskich szpitalach leżało 19 osób. Większość z nich została na noc w szpitalach na obserwacji, później wypisano ich do domów. Dziewięć najbardziej poszkodowanych osób spędzi święta w szpitalu przy ul. Szaserów. Na laryngologii leży dziewczyna, która ma poważne urazy głowy. Najciężej poszkodowany jest kierowca, który ma liczne złamania i był już operowany. Jedna poszkodowana osoba przebywa na neurologii i sześć na ortopedii.
Pogotowie podkreślało w piątek, że akcja ratunkowa przebiegła niemal perfekcyjnie. - Nie było żadnych problemów ze szpitalami, bardzo pomogli nam strażacy - mówi Artur Kamecki, dyrektor stacji.
Wciąż otwarte pozostaje pytanie o przyczyny wypadku. Wersja, którą przedstawił kierowca autobusu (że ktoś mu zajechał drogę), na razie pozostaje niezweryfikowana. - Brakuje nam świadków - przyznaje mł. insp. Jacek Zalewski, naczelnik stołecznej drogówki. - Najlepsi byliby kierowcy, którzy jechali obok. Za chwilę święta, więc ludziom brakuje czasu, może nie chcieli go tracić na przesłuchania. Dlatego raz jeszcze apeluję do świadków o kontakt z nami na ul. Waliców 15 lub pod numerem telefonu 0 22 603 77 55 przez całą dobę - prosi.
Już po świętach prokurator powoła biegłego, który powinien m.in. określić prędkość, z jaką jechał autobus. Policjanci podejrzewają (oceniając m.in. zniszczenia), że mógł jechać za szybko.
[/quote]
Kasta pianistów
Pozdrawiam, Szafran.
Pozdrawiam, Szafran.
[/quote]Piotrek pisze:Podsumowując quote="GW"]
(...)
Zamiast przy stole z córką i wnukami Magdalena Bobek spędzi święta w szpitalnym łóżku. Ma bardzo ciężkie złamania ręki w kilku miejscach i złamaną miednicę. Jej leczenie może potrwać nawet pół roku.
Na długo zapamięta fatalną podróż autobusem linii 117 w czwartkowe popołudnie. - Zachciało mi się jechać nowym solarisem. Na przystanku miałam do wyboru trzy autobusy: dwa stare i jeden nowy. Pomyślałam, że takim eleganckim, będzie bezpieczniej. A teraz jestem połamana.
(...)
ROTFL! SU15 nie jest już ani nowy, ani elegancki, ani bezpieczny - szczególnie te z R-7 to wyjątkowy syf Po za tym wkurza mnie takie podejście pasażerów i błędne przekonanie co do bezpieczeństwa - teraz ci co jechali tym #8740 chyba długo nie wsiądą do Solarisa
- Kleszczu
- Stoi... Sofista?
- Posty: 13046
- Rejestracja: 14 gru 2005, 19:48
- Lokalizacja: Nowe Włochy
- Kontakt:
Dziś w TKW podano informację, że przedstawiciele MZA odwiedzili dziś w szpitalach osoby ranne w wypadku, a także przekazały drobne upominki.
"Ale potrafił podać dokładnie godziny wyjazdu i przyjazdu pociągu Paryż-Berlin, kombinacje połączeń między Lyonem i Warszawą.(...) Nawet naczelnik stacji by się w tym zgubił..."
Albert Camus-"Dżuma"
"Kiedyś chciałem umrzeć młodo jak Jim Morrison, ale z czasem zacząłem patrzeć na to inaczej..." - Ryszard Riedel
Albert Camus-"Dżuma"
"Kiedyś chciałem umrzeć młodo jak Jim Morrison, ale z czasem zacząłem patrzeć na to inaczej..." - Ryszard Riedel
- R-9 Chełmska
- Posty: 7775
- Rejestracja: 14 gru 2005, 20:15
- Lokalizacja: Czerniaków/Rakowiec