Cieszę się, że Twoja opinia w znacznej części pokrywa się z moją. Ja ostatnio złagodziłem swoją opinię na temat starszych kierowców, bo widzę, że także w ich zachowaniu zachodzą zmiany na lepsze, choć dzieje się to znacznie wolniej niż w mentalności młodych ludzi. To nie jest wina starszych w zasadzie - jest to pokłosie niechlubne poprzedniego systemu (tzw. Komuny), która lansowała model separacyjny - w odróżnieniu od integracyjnego modelu społeczeństwa. System separacyjny wykluczał m. in. korzystanie przez niepełnosprawnych z komunikacji publicznej (miejskiej) albo przynajmniej do tego nie zachęcał. Ogólnie rzecz ujmując w myśl tego założenia niepełnosprawni mogli tylko pracować w zakładach pracy chronionej (czyli - jak ja to mówię gettach dla niepełnosprawnych) nie mogli uczęszczać do publicznych szkół - były jedynie tzw. szkoły życia albo nauczanie indywidualne i to nieważne, czy ktoś był upośledzony umysłowo, czy też wręcz przeciwnie - jego rozwój umysłowy był prawidłowy albo przekraczał zdolności pełnosprawnych rówieśników. (Tutaj niewidomi byli w trochę lepszej sytuacji, bo mieli swój związek, który twardo reprezentował ich interesy również w czasach Komuny). Jak dorośnie obecne młode pokolenie, które ma kontakt z niepełnosprawnymi w życiu codziennym - np. na uczelni - i siłą rzeczy traktuje nas inaczej niż starsi (choć to także zależy od wykształcenia i miejsca zamieszkania) - nastaną też lepsze czasy dla niepełnosprawnych w Polsce.
Ponieważ to, co piszę, ma niekoniecznie związek z tematem, to już kończę te rozważania.
Tak, jak powiedziałem, cieszę się, że ktoś podziela moją opinię(nt. młodych kierowców), bo myślałem, że mam trochę spaczony ogląd pewnych spraw.
Cała nadzieja w młodych!
[ Dodano: 2006-02-08, 22:16 ]
Ech, dziś jakoś wena mnie opuściła, pisanie idzie mi jak po grudzie.
A zapomniałem dopisać, że może pan Marcin jest na mnie trochę zły za te moje wtręty na temat szkolenia kierowców. Otóż, ja dostrzegam zmiany, jakie nastąpiły w tym zakresie - od czasu pojawienia się w Warszawie pierwszych niskopodłogowców - wtedy nawet, gdy do autobusu pasażerowie chcieli wtaszczyć wózek inwalidzki, to kierowca nie tylko nie odkładał rampy, ale nawet nie stosował przyklęku (a tak nawiasem mówiąc, to jeżeli kierowca dobrze podjedzie pod krawężnik, ale naprawdę musi się postarać, by pomiędzy krawężnikiem a autobusem nie było prawie żadnej szczeliny i zastosuje przyklęk do końca - a krawężnik jest na odpowiedniej wysokości - to nawet nie musi wychodzić, by odkładać rampę, bo wózkers potrafi sobie sam wjechać do autobusu - tylko jeszcze musi w to uwierzyć, że potrafi, a przynajmniej zaryzykować, ale to nie jest niemożliwe, bo sam spotkałem się ze dwa razy z taką sytuacją). Tylko, że jak przychodzi driver na zastępstwo z Ikarusa, to się wtedy zaczynają schody, bo choć pan Marcin twierdzi, że kierowcy są przyuczani do obsługi wszystkich typów wozów, to w praktyce bywa z tym różnie, bo nawet jeśli jakiś czas temu na niskopodłogowcu jeździł, to jednak ten kunszt zapomina - jeśli chodzi np. o obsługę przyklęku, (do którego obsługi nie jest przyzwyczajony i nie reaguje prawidłowo) czy sprawne rozkładanie rampy. To dobrze, że może wkrótce pojawi się pierwszy niskopodłogowy autobus szkoleniowy - ex 8727. To także powinno się przyczynić do poprawy jakości obsługi pracowników MZA w stosunku do niepełnosprawnych.
[ Dodano: 2006-02-08, 22:52 ]
No i jeszcze jeden dopisek: życzyłbym także sobie, aby kierowcy MZA zwracali baczniejszą uwagę nie tylko na osoby niewidome czy na wózkach inwalidzkich, ale także na tych, którzy poruszają się przy kulach albo - i to będzie najtrudniejsze do rozpoznania dla kierowców - takich, którzy do chodzenia nie używają nawet kul, ale poruszają się nie tak sprawnie, jak inni pasażerowie pasażerowie (widać to w innym sposobie chodzenia - jeśli chodzi o balansowanie ciałem, jak i poruszanie nogami) - tym pasażerom także należy się przyklęk, bo oni również mogą mieć problemy z pokonaniem różnicy poziomów między wejściem do autobusu i chodnikiem.