Delfino pisze:Bo kierowcy niestety mają złe nastawienie - ciągle pokutuje tutaj PRL. Niestety, ale im więcej rozmawiam z kierowcami tym bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu. Kierowanie autobusem to praca, służba itd., jeśli pasażer pyta się o godzinę odjazdu to trzeba mu odpowiedzieć nawet, jeśli na przystanku jest rozkład, jeśli chce kupić bilet, to trzeba mu sprzedać nawet, jeśli jest biletomat, jeśli dobiega do autobusu to trzeba poczekać nawet, jeśli rozkład goni. Po prostu klient nasz pan. Wielu kierowców zapomina chyba, że to ten pasażer płaci im dniówkę i ma prawo wymagać nie tylko sprawnego kierowania, ale także całej reszty rzeczy.
Skoro mowa o złośliwcach i wrednych paskudach za kółkiem, to się odzywam. Jaki PRL? Jak PRL upadał, to ja zaczynałem edukację na poziomie rozróżniania samogłosek i spółgłosek. Nie wiem w jaki sposób miałby mnie spaczyć. Jeśli coś mi przeszkadza, to absolutny brak jakiegokolwiek elementarnego pomyślunku nad własnymi działaniami, co pasażerowie prezentują permanentnie. Pytanie o godzinę odjazdu zaraz po tym, jak się w rozkład spojrzało (bo rozkład pewnie kłamie), zdziwienie, że po przyjeździe na kraniec zamykam autobus i idę do kibla, zamiast rozwijać czerwony dywan, witać kawą i kanapkami a przy okazji chyba w pampersa się wyposażyć, bieganie wzdłuż całego wozu bez względu na jego długość, bo ja MUSZĘ pierwszymi drzwiami, i chuj, że kierowca skrobie szyby ze szronu, zdziwienie, że w autobusie jest biletomat, "Bo ja wolę kupić u pana". A ja wolę zjeść kanapkę, od tego mam przerwę. A dzięki zachowaniom takim jak dziś, gdzie pani pasażerka wywnioskowała, że mam kaca po tym, że piłem kefir na krańcu, pała się do ludzi jeszcze większą sympatią. O awersji pasażerów do słowa "dziękuję" już Drivter wspominał. Od siebie dodam, że jeśli ktoś nie zdążył na mój jadący o czasie (na plusie raczej nie bywam, a jak bywam to czekam) autobus, to sam jest sobie winien, i nie powinien mieć pretensji do mnie, a do siebie. Na kolejnych przystankach też czekają ludzie, i też marzną. I tamci przyszli o czasie, więc czemu mają być w dupę bici? Jak uciekam z przystanku to mam powody, na przykład światła które mnie przytrzymają na zbyt długo. Jak pasażerowi pociąg ucieknie to też pasażer ma pretensje do maszynisty? Nie. Mam obowiązek czekać na dobiegających? Nie. Mogę, to moja dobra wola. A na dobrą wolę lub jej brak decydujący wpływ mają właśnie pasażerowie. Skoro powstaje karta praw pasażera, to ja proszę o kartę praw kierowcy/motorniczego, w której ujęte będzie, że kierowca na przerwie ma prawo zjeść, iść do toalety, przejrzeć gazetę (to mieści się w pojęciu "odpoczynek"), oczywiście o ile rozkład pozwala. Również dzisiaj (Skarbka z Gór, wszystko jasne...) usłyszałem, że jestem Żydem i z Platformy (dosłownie). Tą Platformą to mnie zresztą wkurzył. Dlaczego tak usłyszałem? A dlatego, że pan nie zauważył przystanku (Żerań FSO, można przeoczyć), a ja go nie wypuściłem na środku rozkopanej Trasy Toruńskiej. Menda ze mnie, wiem. Delfino by się zapewne zatrzymał i jeszcze pomógł panu przejść pośród gruzów, albo go przeniósł, bo by się pasażer nie upaćkał w tym chlewie. Ja niestety mam łajzowaty charakter i nie praktykuję wypuszczania między przystankami. Nie rozumiem po co powstaje karta praw pasażera. Że pasażer ma prawo mieć ciepło? A jak nie działa, to co? Mam ognisko rozpalić? Przecież ZTM i tak nie zdejmie nieogrzewanych wozów z miasta, bo zorganizowałby tym samym dzień pieszego pasażera, a ta Karta Praw nie uwzględnia chyba prawa do spaceru? Moim zdaniem ta cała karta jest działaniem stricte marketingowym. To taki sygnał od organizatora do ludu: hej, ludu, przejmujemy się wami, dajemy wam prawa, spisujemy je na karcie. A i tak nic z tego nie wyniknie. Pasażerowie bezproblemowi, jakich jest zdecydowana większość dalej będą bezproblemowi, a ci z pretensjami dalej będą z pretensjami, tylko że będą się swoją kartą praw podpierać.