Quo vadis, MZA?

Moderatorzy: JacekM, Dantte

BJ
(BJ.2052)
Posty: 7395
Rejestracja: 26 maja 2008, 13:55
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: BJ » 13 sie 2010, 17:01

Delfino pisze:Mnie rozbawiło dzisiaj jak czytałem jakąś odezwę wiszącą na ścianie. A tam m.in., że dyrekcja nie podnosi pensji i nie dba o finanse spółki
A podnosi i dba? :>

Bo ja nie wiem, czy jako dbanie można odebrać zakładanie niepotrzebnych, choć ładnych kapsli na koła wszystkich wozów zamiast porządnie zacząć serwisować wozy, żeby co roku kilka lub kilkanaście z nich nie szło z dymem.

Awatar użytkownika
Delfino
Posty: 934
Rejestracja: 03 lut 2007, 14:42
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Delfino » 13 sie 2010, 17:46

zdenek pisze:Obserwuję od jakiegoś czasu twoje wpisy i nasuwa się jeden wniosek, może i nie do końca właściwy, ale czy takimi wpisami jak widać wyżej, podnosisz morale swojego ego? :grin: Oczywiście nie musisz odpowiadać. :grin:
Zadałeś zbyt trudne pytanie. Nie mam pojęcia. Po prostu nie przepadam za związkami. Uważam, że to zło i relikt komuny. Dzisiaj nie potrzeba związków, aby dbały o pracowników. Jak uważasz, że pracodawca daje ci złe warunki to idź do ajenta, albo znajdz zupełnie inną robotę. Po prostu. Jak wszyscy odejdą, to pracodawca będzie musiał poprawić warunki, aby ściągnąć do siebie kierowców. Ja uważam, że MZA daje bardzo dobre warunki pracy i całkiem wysoką płacę. W MZA zarabia się więcej niż dostaje doktor przed habilitacją w zupełnie prestiżowym instytucie. A praca nie jest jakoś specjalnie ciężka i nie wymaga długoletniego kształcenia. Jeszcze mógłbym zrozumieć hasło w stylu: "Pracodawca dba o finanse spółki naszym kosztem" - to miało by sens. Ale zaprezentowane, zresztą z pamięci, więc w oryginale mogło brzmieć nieco inaczej, hasło, to czysta demagogia. Nie da się za jednym zamachem poprawiać finansów i podnosić płac. Zrozumie to każdy kto np. kupował kiedyś akcje, zastanawiał się nad problemami wysokości dywidendy itd. Hasło jest jednak skierowane do raczej mniej myślących, a bardziej konsumpcyjnie nastawionych pracowników, którzy nie będą rozpatrywali tych aspektów. Do nich trafi tylko, że wyższe płace, a to hasło o finansach ma dać wrażenie, że związkom zależy też na ogólnej poprawie sytuacji w spółce. Dlatego dla kogoś, kto przygląda się temu nieco z oddalenia, cała ta odezwa wydaje się po prostu śmieszna. Czy to odpowiada na twoje pytanie?

[ Dodano: |13 Sie 2010|, 2010 17:56 ]
BJ pisze:Bo ja nie wiem, czy jako dbanie można odebrać zakładanie niepotrzebnych, choć ładnych kapsli na koła wszystkich wozów zamiast porządnie zacząć serwisować wozy, żeby co roku kilka lub kilkanaście z nich nie szło z dymem.
Wiesz daleko mi do bycia dyrektorem i nie potrafię tego ocenić. To wcale nie jest takie oczywiste. Porządne serwisowanie wozów to też niemałe koszty. Wcale nie wiadomo, czy nie bardziej opłaca się zajeżdżać stare wozy, a za zaoszczędzone pieniądze kupować nowe.

Spróbuj przeanalizować np. to jak wyglądają konkursy na obsługę linii. Otóż jest specyfikacja definiująca np. jakimi wozami i w co wyposażonymi ma być obsługiwana linia, po czym startują do konkursu rózne firmy i wygrywa ta, która zaproponuje najniższą cenę za wozokilometr. Prosta kalkulacja prowadzi do wniosku, że aby wygrać i w ogóle mieć szansę zarobienia trzeba dać jak najniższą cenę, czyli drastycznie ciąć pensje, koszty obsługi itd. Czyli nie jest ważne, że autobusy będą się psuć, palić, walić itd., ważne aby wygrać, bo wtedy zarabiamy. Jeśli mamy super wyspoażony warsztat, dobrze opłacaną i wykwalifikowaną kadrę, części zamienne najwyższej jakości, koszt wozokilometra jest większy. Przegrywamy i co? Teraz nasza super kadra nie ma nic do roboty, a nadal kosztuje nas niemałe pieniądze. Puste hale warsztatowe też generują koszty. Tak więc po chwili zastanowienia dochodzimy do wniosku, że marny serwis, palące się autobusy itd., to wszystko jest w dobrym interesie spółki i de facto jest wyrazem dbania o jej finanse. Bo co prawda w kiepskim stylu, ale spółka zarabia :)

Zmienić to może tylko miasto, które wprowadzi inny system np. zamiast kłaść nacisk na cenę wozokilometra będzie kładło nacisk na niski odsetek wadiwych półkursów. Wtedy i dyrekcja firmy dostosuje się, bo nagle dobre serwisowanie stanie się priorytetem.

[ Dodano: |13 Sie 2010|, 2010 18:01 ]
Nie chodziło mi o lekarza, tylko doktora nauk ścisłych. Człowieka, który nauce i studiom poświęcił 17 lat czasu i masę pieniędzy.

dzidek
Posty: 7758
Rejestracja: 15 gru 2005, 20:48

Post autor: dzidek » 13 sie 2010, 18:08

Delfino pisze: Ja uważam, że MZA daje bardzo dobre warunki pracy i całkiem wysoką płacę.
Chyba pracujemy w różnych firmach ;) Chociaż może na Stalowej jakieś inne stawki są :P Pensja kierowcy MZA jak na warunki warszawskie jest wręcz śmieszna i na Kleszczowej wielu myśli o zmianie roboty by móc godnie łączyć koniec z końcem. Swoją drogą w niektórych call center można zarobić za godzinę podobną stawkę co w MZA za kółkiem. Przy tym jaka różnica w odpowiedzialności :) Jesteś pierwszym kierowcą od którego słyszę, że ma całkiem wysoką płacę w MZA :shock:

Awatar użytkownika
Delfino
Posty: 934
Rejestracja: 03 lut 2007, 14:42
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Delfino » 13 sie 2010, 18:23

Wiesz, może ja czegoś nie rozumiem, ale moja żona po studiach doktoranckich za pół etatu na Uniwerku dostaje 500 złotych. Mam znajomego, który pracował w takim call center - za trochę ponad 1500 zł miesięcznie. To jest dopiero praca. Ciągle słuchawki na uszach. Na cały dzien pracy masz 15 minut przerwy, a licznik natychmiast uruchamia się, jak tylko nie odbierasz telefonu. A telefon dzwoni non stop, czyli kończysz jedną rozmowę, zaczyna się druga. Wychodzisz do kibla licznik leci. Skończy ci się te 15 minut to już do kibla nie wyjdziesz. Chyba, że w słuchawkach :) Cały dzień tym biednym ludziom musisz wciskać kity. Jak nikt nie dzwoni to sam dzwonisz automatycznie do klientów przekonywać ich do badziewnych promocji. Każda rozmowa jest rejestrowana i wyrywkowo przesłuchiwana przez szefa. A klienci - haha. Jak ciągle na forum czytam opinie kierowców jacy to pasażerowie są źli, chamscy i niekulturalni, to mogę was zapewnić, że po 15 minutach pracy w takim call center rzuciliby to w cholerę. Ludzie potrafią dzwonić z tak absurdalnymi problemami, że szkoda słów, a człowiek w call center jest dla nich podstawowym obiektem na którym można się wyżyć. A ty nie masz prawa mu nic złośliwego odpowiedzieć, ani odłożyc słuchawki. Kolega po 8 latach miał zszargane nerwy i złamaną psychikę. Teraz pracuje na warsztacie kolejowym za 1200 zł i mówi, że kocha tą robotę.

Nie oszukujmy się - kierowca autobusu to nie jest praca, która wymaga jakiejś wielkiej bystrości, ani wykształcenia. Nie wiem ile dokładnie zarabia się na pełnym etacie, ale wraz z dodatkami można pewnie 3 tysiące wyciągnąć. To mniej więcej tyle ile zarabia maszynista. On ma taką samą odpowiedzialność, ale za to dwunastogodzinny dzień pracy, konieczność dojazdów do roboty nawet 100 km, warunek ukończonego technikum oraz kilkuletni kurs za sobą. Czy w tym świetle kierowca autobusu naprawdę zarabia tak źle? W jakiej innej pracy, którą mozna podjąć bez szkoły średniej (po raptem trwającym miesiąc kursie), można tyle zarobić?

dzidek
Posty: 7758
Rejestracja: 15 gru 2005, 20:48

Post autor: dzidek » 13 sie 2010, 18:43

Delfino pisze:Mam znajomego, który pracował w takim call center - za trochę ponad 1500 zł miesięcznie.
Wiesz są różne call center. Każda firma inaczej organizuje czas pracy i warunki. Też pracowałem i warunki pracy były zupełnie inne niż te jakie opisujesz :P Główny minus to praca na umowę zlecenie i nuda odbieranie telefonów gdzie w większości przypadków wiesz o czym będziesz gadać :/ Jednak jak dla mnie to różnica między pracą na słuchawkach a za kółkiem przepełnionego autobusu jest nieporównywalna. Ta pierwsza to dobra zabawa przy tej drugiej.
Delfino pisze:Nie oszukujmy się - kierowca autobusu to nie jest praca, która wymaga jakiejś wielkiej bystrości, ani wykształcenia.
No właśnie a mimo wszystko większe wymagania się stawia osobie startującej na kierowcę z kat D niż obsługującej call center a jak wspomniałem wcale nie ma dużej różnicy w wynagrodzeniu. Poza tym nie wiem jak tam na Stalowej ale na Kleszczowej coraz więcej kierowców jest w trakcie lub na ukończeniu studiowania tak więc poziom wykształcenia w porównaniu ze stanem sprzed kilku lat zdecydowanie wzrasta.

Delfino pisze:W jakiej innej pracy, którą mozna podjąć bez szkoły średniej (po raptem trwającym miesiąc kursie), można tyle zarobić?
Chociażby wspomniane call center. Wystarczy tydzień / 2 tygodnie szkolenia za które już się dostaje pełną stawkę. Natomiast teraz bez udziału urzędu pracy nikt o zdrowych zmysłach na kurs kwalifikacji wstępnej + prawko kat D nie zapłaci przeszło 11000 zł. I nie wiem gdzie można zrobić kurs w miesiąc ale zapewniam Cię, że od roku czas wyrobienia kwalifikacji + prawko kat D niektórym zajmuje od 3-4 miesięcy do niemalże 1 roku.

Awatar użytkownika
Delfino
Posty: 934
Rejestracja: 03 lut 2007, 14:42
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Delfino » 13 sie 2010, 19:08

dzidek pisze: Jednak jak dla mnie to różnica między pracą na słuchawkach a za kółkiem przepełnionego autobusu jest nieporównywalna. Ta pierwsza to dobra zabawa przy tej drugiej.
Jak widać kwestia gustu. Pierwszej pracy nawet nie chce sobie wyobrażać, za to kierowanie autobusem to dla mnie dobra zabawa. Ja jeżdzę głównie dla przyjemności, bo przecież nie dla pieniędzy :)

dzidek pisze:Poza tym nie wiem jak tam na Stalowej ale na Kleszczowej coraz więcej kierowców jest w trakcie lub na ukończeniu studiowania tak więc poziom wykształcenia w porównaniu ze stanem sprzed kilku lat zdecydowanie wzrasta.
No ale przecież nie studiują, aby zarabiać więcej jako kierowcy :)

dzidek pisze:Chociażby wspomniane call center. Wystarczy tydzień / 2 tygodnie szkolenia za które już się dostaje pełną stawkę.
Hmm to czemu tam nie pracujesz? :) Wiesz ja może jestem dziwnym człowiekiem, ale mam takie poglądy jakie mam. Z doktoratem na ukończeniu zacząłem rozglądać się za pracą w biznesie. Pochodziłem trochę po rozmowach kwalifikacyjnych m.in. do biura maklerskiego i firm consultingowych, banków itp. Rozeznałem się jak taka praca wygląda i ile można zarobić. Pieniądze z tego są, trójkę to się dostaje na początek, w perspektywie kilku lat można wyciągnąć 6 tysięcy, a najlepsi nawet i 10. Można dalej się rozwijać, robić kursy zdać np. na aktuariusza i zarabiać 20 tysięcy. To jest w moim zasięgu. Ale czy naprawdę chcę to robić? Przez 4 lata studiów doktoranckich wykonywałem można by powiedzieć taką właśnie kreatywną pracę biurową. Siedzisz przy komputerze i programujesz, wymyślasz jakieś algorytmy, przeglądasz naukowe artykuły, starasz się przechytrzyć konkurencję. I powiem ci, że wbrew pozorom to cholernie ciężka praca. Stres jest ogromny, bo coś się nie kompiluje, coś nie wychodzi, wyniki są abstrakcyjne. A najgorsze jest to, że trzeba myśleć. Naprawdę solidnie główkować. To bardzo trudne. W weekend siedzisz w domu, ale w głowie masz tylko jedną myśl - dlaczego ten algorytm nie działa? Co zrobiłem źle? Itd. A to były tylko studia bez żadnych konsekwencji. W prywatnej firmie masz terminy, wyścig szczurów, lepszych programistów, co czychają na twoje miejsce, a przede wszystkim musisz dla firmy zarobić inaczej won. Nie ma czegoś takiego, że pokręcisz kółkiem tyle ile wpisane w grafiku, a potem idziesz do domu i masz w nosie. Gdzie tam, jak trzeba przynosisz pracę do domu, siedzisz nad tym po nocach. To jest najprostsza droga do zawału w wieku 45 lat, albo co najmniej osiwienia. Dlatego nie dziw się jak piszę, że praca za kółkiem jest prosta i przyjemna. Tak to odbieram. Jak jadę to mi się sama gęba cieszy, że ktoś mi pożyczył taką brykę i mogę poszaleć po mieście. A jeszcze mi płacą za to :) Pewnie, że chciałbym zarabiać więcej w tym zawodzie, ale cóż poradzić, niestety tyle ta praca jest warta i zdaję sobie z tego sprawę. Ile zarabiają kierowcy u ajentów? Dlatego nie pcham się w to na cały etat, zostawiam sobie furtkę, żeby kasę brać też z innych zajęć.

dzidek pisze:Natomiast teraz bez udziału urzędu pracy nikt o zdrowych zmysłach na kurs kwalifikacji wstępnej + prawko kat D nie zapłaci przeszło 11000 zł.
To jest inna sprawa. Pisałem mając namyśli stare zasady. Jesteśmy trochę szczęściarzami, bo prawko robiliśmy po staremu, a niebawem, gdy będzie potrzeba młodych kierowców, rynek wyreguluje te koszty, co będzie musiało się wiązać ze wzrostem wynagrodzeń dla wszystkich. Jeśli rzeczywiście jest tak jak piszesz, że nikt o zdrowych zmysłach tego nie zrobi, to płace będą musiały na tyle wzrosność, aby ktoś to rzeczywiście chciał zrobić. Może wtedy wezmę cały etat :)

Adam G.
Posty: 5443
Rejestracja: 15 gru 2005, 19:56
Lokalizacja: Żoliborz

Post autor: Adam G. » 13 sie 2010, 20:55

dzidek pisze:Jednak jak dla mnie to różnica między pracą na słuchawkach a za kółkiem przepełnionego autobusu jest nieporównywalna. Ta pierwsza to dobra zabawa przy tej drugiej.
Zaraz zaraz. To dlaczego pracujesz w MZA, a nie call center? ;P
noidea

fraktal
Posty: 5491
Rejestracja: 17 gru 2005, 12:03

Post autor: fraktal » 13 sie 2010, 22:12

Delfino pisze:. A telefon dzwoni non stop, czyli kończysz jedną rozmowę, zaczyna się druga. Wychodzisz do kibla licznik leci. Skończy ci się te 15 minut to już do kibla nie wyjdziesz. Chyba, że w słuchawkach Cały dzień tym biednym ludziom musisz wciskać kity. Jak nikt nie dzwoni to sam dzwonisz automatycznie do klientów przekonywać ich do badziewnych promocji. Każda rozmowa jest rejestrowana i wyrywkowo przesłuchiwana przez szefa. A klienci - haha. Jak ciągle na forum czytam opinie kierowców jacy to pasażerowie są źli, chamscy i niekulturalni, to mogę was zapewnić, że po 15 minutach pracy w takim call center rzuciliby to w cholerę. Ludzie potrafią dzwonić z tak absurdalnymi problemami, że szkoda słów, a człowiek w call center jest dla nich podstawowym obiektem na którym można się wyżyć. A ty nie masz prawa mu nic złośliwego odpowiedzieć, ani odłożyc słuchawki. Kolega po 8 latach miał zszargane nerwy i złamaną psychikę. Teraz pracuje na warsztacie kolejowym za 1200 zł i mówi, że kocha tą robotę.
Jest coś chyba gorszego niż praca w call-center na infolinii - praca w call-center jako ankieter telefoniczny. :razz: Trzeba przeprowadzić ankietę i to od początku do końca, a oczywiście musi być to przeprowadzone na stosownej próbie respondentów, więc nie zawsze można rozmawiać z każdym, kto chce. No i niektóre ankiety też krótkie nie są. A jak się ktoś rozłączy w trakcie, to ankieta nie zostanie zaliczona. ;-)
Delfino pisze:Wiesz, może ja czegoś nie rozumiem, ale moja żona po studiach doktoranckich za pół etatu na Uniwerku dostaje 500 złotych
I tak ma szczęście, że ją zatrudnili - na moim wydziale niektórzy absolwenci SD chcieliby mieć posadę, ale nie jest łatwo, bo konkurencja duża. Trzeba było zostać inżynierem. ;-)
To takie małe OT.

dzidek
Posty: 7758
Rejestracja: 15 gru 2005, 20:48

Post autor: dzidek » 14 sie 2010, 11:14

Delfino pisze:Jak widać kwestia gustu. Pierwszej pracy nawet nie chce sobie wyobrażać, za to kierowanie autobusem to dla mnie dobra zabawa. Ja jeżdzę głównie dla przyjemności, bo przecież nie dla pieniędzy :)
Tak więc wszystko jasne :) Ty jeździsz tylko dla przyjemności bo jak sam zauważyłeś dla pieniędzy byś nie podjął tej roboty. Takich jak Ty jest niewielu gdyż dla zdecydowanej większości kierowców to jedyne źródło zarobku i tu problem by utrzymali swoje rodziny w takim mieście jak Warszawa. Chciałbym zauważyć, że w wielu zdecydowanie mniejszych miastach kierowcy pracując na pełen etat zarabiają niewiele mniej niż w Warszawie tyle, że życie tam jest kilkukrotnie tańsze.
Delfino pisze:No ale przecież nie studiują, aby zarabiać więcej jako kierowcy :)
Pewnie, że nie ale to pokazuje, że poziom wykształcenia kierowców MZA wzrasta.
Delfino pisze:Hmm to czemu tam nie pracujesz? :)
Bo w końcu chciałem robić to co lubię :) Jednak jak większość wiem, że w przyszłości ciężko byłoby utrzymać rodzinę z takiej pensji. Dlatego póki co nie narzekam ale dziwi mnie jak ktoś twierdzi, że pensja kierowców jest ok.

Delfino pisze:To jest inna sprawa. Pisałem mając namyśli stare zasady. Jesteśmy trochę szczęściarzami, bo prawko robiliśmy po staremu, a niebawem, gdy będzie potrzeba młodych kierowców, rynek wyreguluje te koszty, co będzie musiało się wiązać ze wzrostem wynagrodzeń dla wszystkich. Jeśli rzeczywiście jest tak jak piszesz, że nikt o zdrowych zmysłach tego nie zrobi, to płace będą musiały na tyle wzrosność, aby ktoś to rzeczywiście chciał zrobić. Może wtedy wezmę cały etat :)
Oczywiście, że nikt bez pomoc UP nie skorzysta z kursów bo mu się przez lata nie zwróci. Natomiast ciekawe czy faktycznie wynagrodzenia wzrosną czy po prostu odchodzących kierowców zastąpią koledzy zza wschodniej granicy. Im obecne stawki (które i tak mają mniejsze od Polaków) w zupełności starczają i chętnie podejmują pracę.

[ Dodano: |14 Sie 2010|, 2010 11:14 ]
Adam G. pisze:
dzidek pisze:Jednak jak dla mnie to różnica między pracą na słuchawkach a za kółkiem przepełnionego autobusu jest nieporównywalna. Ta pierwsza to dobra zabawa przy tej drugiej.
Zaraz zaraz. To dlaczego pracujesz w MZA, a nie call center? ;P
Tylko dlatego, że taką pracę lubię nic więcej. :P

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36659
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 14 sie 2010, 11:34

dzidek pisze:
Adam G. pisze:Zaraz zaraz. To dlaczego pracujesz w MZA, a nie call center? ;P
Tylko dlatego, że taką pracę lubię nic więcej. :P
To coś chyba napisałeś baz sensu :-?
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

zzz
Posty: 1060
Rejestracja: 21 sty 2008, 22:46

Post autor: zzz » 14 sie 2010, 11:58

Bastian pisze:To coś chyba napisałeś baz sensu :-?
masochizm? :P

fraktal
Posty: 5491
Rejestracja: 17 gru 2005, 12:03

Post autor: fraktal » 14 sie 2010, 12:14

Swoją drogą, ciekawe ilu w MZA jest kierowców, którzy lubią po prostu prowadzić autobus, więc poniekąd lubią tę pracę, ale najchętniej prowadziliby go bez pasażerów. Albo nie wchodząc z nimi w żadne interakcje, bo myślę, że tu jest problem.

BJ
(BJ.2052)
Posty: 7395
Rejestracja: 26 maja 2008, 13:55
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: BJ » 14 sie 2010, 12:20

fraktal pisze:Swoją drogą, ciekawe ilu w MZA jest kierowców, którzy lubią po prostu prowadzić autobus, więc poniekąd lubią tę pracę, ale najchętniej prowadziliby go bez pasażerów.
Bardzo, bardzo wielu.

Awatar użytkownika
Delfino
Posty: 934
Rejestracja: 03 lut 2007, 14:42
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Delfino » 14 sie 2010, 13:59

Eee tam. Mnie by się bez pasażerów nie chciało jeździć. Nikt nie podziwiałby mojej wspaniałej jazdy? :D

Solaris100
Posty: 23
Rejestracja: 19 sie 2008, 19:43

Post autor: Solaris100 » 14 sie 2010, 14:34

Ja się odniosę do zarobków w MZA na stanowiskach technicznych czyli np. mistrza czy technologa którzy mają bezpośredni kontakt z warsztatem i naprawami autobusów. Wynagrodzenie było według mnie niskie. Dla porównania pokaże linka ze średnią płacą inżyniera w ostatnich miesiącach. Dane możemy zaczerpnąć ze strony Banku Danych o Inżynierach a więc www.bdi.com.pl
W czerwcu np. średnia płaca inżyniera to 5100 brutto. Jak na tym tle wypada inżynier z MZA pracujący na stanowisku technicznym na warsztacie - poprostu słabo.
Odrazu uprzedze pytanie które było tu już wcześniej zadawane - Skoro Ci sie nie podoba w MZA to dlaczego nie zmienisz pracy? Właśnie już zmieniłem i jestem zadowolony. Inzynier w MZA poza słabą kasą miał też marne szanse rozwoju z powodu także skostniałej struktury całej firmy.

ODPOWIEDZ