Kryzys gazet papierowych i nie tylko?
: 11 sty 2019, 23:15
A ilu z tych 1/2-1/3 Polaków jest za tym, żeby ktoś narzucał im ile i czy mają mieć dzieci?
Forum warszawskiego transportu publicznego
https://wawkom.waw.pl/
reserved pisze: ↑11 sty 2019, 12:21Ale to co się dzieje w świecie mediów to jest totalna załamka. (...) Teraz dziennikarzem może zostać każdy i może nawypisywać co mu się żywnie podoba. I tak tego nikt nie sprawdzi. A nawet jak sprawdzi, to ile mu wyświetleń wpadnie, to jego. Inna sprawa, że czasem artykuł składa się z trzech zdań, z czego dwa to cytat... To jest dramat współczesnego dziennikarstwa.
No tak, atakowanie Kościoła jest przykładem stronniczości. Do czytania GW zachęciłbym się, gdyby przedstawiała prawdziwy obraz Kościoła, a nie tylko ten jednostronny kreowany przez lewą stronę barykady.fik pisze: ↑11 sty 2019, 13:19Stawiasz GW dwa zarzuty. Jeden ogólny - że jest stronnicza - drugi zaś szczególny - że atakuje Kościół. Dość łatwo przy takiej konstrukcji wypowiedzi wysnuć wniosek, że to drugie jest przykładem tego pierwszego. Jeśli zaś tak nie jest, to co świadczy o stronniczości GW? I czy atakowanie Kościoła jest jednak bezstronne? Pogubiłem się.
Tyle że ten portal krzak jest jednym z najbardziej poczytnych mediów warszawskich. I w sumie głównie dlatego podaję jego przykład. Bo zgadzam się, żadnej wartości nie prezentuje.
Ostatnio na Wyborczej.pl ktoś zamiast "prędkość przekraczana jest m.in. na Przyczółkowej" napisał "Przyczółkowskiej". Po zwróceniu uwagi, że "no może jeszcze na ulicy Jurija Przyczółkowa" zmienili na "prędkość przekraczana jest m.in. na Przyczółkowa". Ot, dziennikarstwo.
W ten sposób wyłączasz Kościół spod krytyki, a to niesłuszne. Ale może o to chodzi? Jeśli chcesz zobaczyć, kto tobą rządzi, sprawdź, kogo nie możesz krytykować.reserved pisze:No tak, atakowanie Kościoła jest przykładem stronniczości.
Ja bym chciał, żeby media mówiły prawdę. Jeśli Kościół zrobił coś źle, żeby o tym mówiły. Jeśli Kościół zrobił coś dobrze, żeby o tym mówiły. W tej chwili jest tak, że media jeśli nie mają jak źle mówić o Kościele, to wyszukują, wyszukują, wyszukują. I jak nic w mieście nie znajdą, to szukają po wioskach, by jeszcze jakąś patologię kościelną wykryć, by jeszcze coś znaleźć. Powtórzę przykład z tym "poradnictwem" kolędowym, który ostatnio jest modny. Dlaczego umieszczają tylko jakieś artykuły, które... no krótko mówiąc ośmieszają katolicyzm? Jest wiele katolickich stron (choćby Deon), na których jest prezentowane właściwe katolickie podejście, bez tego całego jadu itd. Dlaczego nikt tego nie umieści? Bo jeszcze się okaże, że kolęda jest pozytywnym spotkaniem księdza z parafianami. A to nie jest po myśli mediów, lepiej szukać tekstów, w których będzie chodziło o kasę.
Pozwól że ja to porównam do informacji z ulic. Wiadomo, że tutaj większość wpisów to będą wypadki i kolizje. No bo co tu pisać... artykuł o tym, że jeździ się dobrze i nie ma korków nie przyciągnie nikogo. Więc nie dziwne, że głównie się o wypadkach pisze. I ktoś może wysnuć wniosek, że nie ma co na ulice wyjeżdżać, bo same wypadki. No ale ok, po to są media, żeby informować o zdarzeniach, a one najczęściej są negatywne.
No właśnie moim zdaniem nie masz racji. TAKIE wpisy właśnie przyciągną dużo osób. Kolędą-ksiądz-kasa - te trzy słowa od razu ludzi zwerbują do komentarzy. To się sprzeda. I niestety dlatego taki jest obraz kolędy. Ja przyjmuję księdza co roku i nigdy nie chciał pieniędzy, wiele razy musiałem go gonić bo zapomniałem dać pieniędzy. I mam wielu znajomych katolików, i nigdy żadnej złej historii na ten temat nie słyszałem.
To mi wystarczy, nie mam więcej pytań.reserved pisze: ↑12 sty 2019, 0:56No tak, atakowanie Kościoła jest przykładem stronniczości.fik pisze: ↑11 sty 2019, 13:19Stawiasz GW dwa zarzuty. Jeden ogólny - że jest stronnicza - drugi zaś szczególny - że atakuje Kościół. Dość łatwo przy takiej konstrukcji wypowiedzi wysnuć wniosek, że to drugie jest przykładem tego pierwszego. Jeśli zaś tak nie jest, to co świadczy o stronniczości GW? I czy atakowanie Kościoła jest jednak bezstronne? Pogubiłem się.
Przepraszam za OT, ale kiedyś napisałem biografię Schodowa:Yelonker pisze: ↑12 sty 2019, 10:22http://www.radzieccyuczeni.pl
O przypadkach przekraczania prędkości na ulicy Michaiła Ratuszowa czy Giennadija Czołowa też była mowa?
Siergiej Władimirowicz Schodow - jeden z najbardziej znanych i twórczych rosyjskich wynalazców. Urodził się 10 lipca 1924 roku w średnio zamożnej rodzinie w małym miasteczku Dilialewo. Ojciec miał przedsiębiorstwo zajmujące się wytworzaniem ładunków elektrycznych poprzez ocieranie kotów o siebie; matka zaś zajmowała się niczym i robiła to doskonale.
Chłopiec zaczął uczęszczać do szkoły mając 8 lat. Lubił zdobywać wiedzę na własną rękę, a w szkole nauczyciel starał się wpoić mu na siłę wiadomości, których mimo obawy przed katowaniem (praktyka nader popularna w Rosji) nie potrafił zapamiętać. Dociekliwe pytania, które zwykle zadawał, wywoływały tylko gniew nauczyciela i kolejne siniaki na ciele. Stał się najgorszym uczniem na świecie, a po 3 miesiącach usłyszał, jak nauczyciel porównał jego inteligencję do powietrza w dętce tira Longety. Zły na nauczyciela zabił go, wybiegł ze szkoły i już nigdy do niej nie wrócił.
W wieku dziewięciu lat przeczytał książkę, w której były opisane proste eksperymenty. Był tak zafascynowany jej treścią, że wykonał wszystkie
eksperymenty w niej opisane, łącznie z wytworzeniem wody w tabletkach, oranżady z żelu i małej bomby atomowej, której jednak nie zdołał zdetonować. Później urządził w swoim pokoju małe laboratorium i zaczął wymyślać własne, wykorzystując dostępne składniki (czyli to, co nawinęło mu się pod rękę). W jednym ze swoich eksperymentów sprawdzał na swoim koledze reakcję organizmu człowieka po połknięciu dużej ilości proszku do robienia napoju musującego. Myślał, że proszek ten wytworzy w żołądku kolegi gaz, dzięki któremu uniesie się on w powietrze podobnie jak balon.
Kiedy niechcący zniszczył meble, jego matka rozgniewała się, skatowała go i kazała mu przenieść się do piwnicy. Tam mały Sergiej dalej przeprowadzał eksperymenty powodując eksplozje i grzmoty, które wstrząsały domem w pełnym tego słowa znaczeniu.
Gdy miał 12 lat podjął decyzję o rozpoczęciu pracy, ponieważ jego rodzina cierpiała na brak pieniędzy oraz potrzebował gotówki na swoje kosztowne hobby. W otrzymaniu swojej pierwszej pracy pomógł mu ojciec, który załatwił mu zajęcie jako sprzedawca gazet w pociągu relacji Moskwa-Władywostok. Żeby zwiększyć swój zarobek oprócz gazet sprzedawał również oranżadę w żelu, wodę w tabletkach i batony w kształcie litery "Y", które mogły być jedzone przez kilka osób równocześnie. Wolny czas spędzał w wagonie bagażowym, w którym wciąż przeprowadzał eksperymenty. Niestety podczas jednego z nich Schodow wywołał pożar w wagonie i poparzony konduktor wyrzucił jego utensylia z pociągu.
W wieku 21 lat Schodow ostatecznie się usamodzielnił przeprowadzając się do Moskwy, gdzie został zatrudniony w firmie budowlanej Głaz. W Moskwie mieli swoje przedsiębiorstwa i pracownie najlepsi inżynierowie radzieccy. Dzięki wielu sklepom można było nabyć wszystkie potrzebne składniki i narzędzia do przeprowadzania eksperymentów.
Jednak najbardziej znanym wynalazkiem Schodowa (1948) jest nazwana jego nazwiskiem tzw. klatka Schodowa. Jest to pomieszczenie, wydzielone ścianami z budynku lub dobudowane w postaci dobudówki (lub wieży) przeznaczone dla stopni, służących do przemieszczania się z kondygnacji na kondygnację.
Schodow jednak nie doczekał się uznania świata za swój genialny wynalazek. Zmarł bowiem zapomniany 16 grudnia 1950 roku na zapalenie małżowiny odbytniczej w Krasnojarsku.
Tzn. jeśli tworzy artykuł informacyjny, to wolałbym żeby się skupił na faktach, a nie własnych poglądach. Publicystyczne artykuły z natury polegają na pisaniu pod konkretną tezę, którą postawił autor. Natomiast w tym drugim przypadku wolałbym, żeby gazeta umieszczała opinie różnych stron. Tzn. jeżeli redaktor Osowski pisze o tym, że chciałby załóżmy wyrzucić tramwaje z Marszałkowskiej, chciałbym poczytać też trochę argumentów przemawiających za ich pozostawieniem. Wtedy sobie sam to ułożę w głowie i ułożę swój pogląd na całą sprawę. Jeśli tak nie jest, to ja po prostu dostaję określoną wizję i po jakimś czasie zaczynam się z nią utożsamiać. Tyle że to jest wizja pana redaktora, a nie fakty.