Kolej ma pociąg do reklam
Reklamy znikają z tramwajów i autobusów. Ale nie z komunikacji. Przenoszą się na pociągi. Pasażerowie nie kryją zdumienia.
Na ulicach Warszawy nie ma już autobusów oklejonych wielkoformatowymi reklamami. Jednak natura nie znosi próżni: gigantyczne reklamy przeniosły się na tory kolejowe. W ten sposób na pociągu Kolei Mazowieckich reklamuje się jedna z sieci komórkowych. Reklama już dzieli pasażerów. „Zaklejanie okien w pociągach jest skandalem. Koleje Mazowieckie pokazały, gdzie mają pasażerów. Niech prezes Radwan sam jeździ taką trumną i patrzy przez siatkę, od której po paru minutach zaczyna boleć głowa” – pisze na jednym z forów internauta o pseudonimie „Vlak”. – Pociąg jest od transportowania pasażerów, rolę słupa reklamowego może pełnić tylko wtedy, gdy nie przeszkadza to pasażerom.
„Jak mam wybór: deficytowy pociąg, do którego dorzucają się podatnicy, albo rentowny Skład, ale oblepiony reklamami, to wybieram drugie wyjście” – odpowiada „Czujnik”.
Kolejarze zapewniają, że nie mają zamiaru oklejać reklamami całego taboru. – W tej chwili to jest jeden skład. Jeśli będą skargi pasażerów, to przy następnych kampaniach nie będziemy tego robić, a reklamodawcom zaoferujemy jedynie powierzchnie poniżej okien – mówi Donata Nowakowska, rzecznik KM, i wskazuje dobre strony zasłoniętych okien. – Latem, w ostrym słońcu, dzięki takiej reklamie pociąg mniej się nagrzewa. Zwłaszcza że oklejane mogą być tylko stare składy typu EZT, gdzie nie ma klimatyzacji ani zasłonek, więc reklama jest dodatkowym zacienieniem. Ostatnio spółka na gwałt szuka klientów. Rozesłała informacje o dostępnych powierzchniach reklamowych (także na monitorach, plakatach czy naklejkach na podłodze) w swoich 700 pociągach. Zachwala, że każdy jedzie co najmniej 30 minut.
Trójmiasto zarabia
Wagony do wynajęcia zaoferowała też Arriva RP, której pociągi jeżdżą na terenie województw kujawsko-pomorskiego i warmińsko-mazurskiego, jednak żadna z firm nie skorzystała z oferty. Zupełnie inaczej niż w przypadku Szybkiej Kolei Miejskiej z Trójmiasta, gdzie ok. 20 proc. składów jest oklejonych reklamami. – Pasażerowie nigdy nie są jednomyślni. Ale jeżeli mamy reklamacje, to dotyczą one wzorów ogłoszeń – przekonuje Bartłomiej Buczek z SKM. – Skoro dysponujemy wolną powierzchnią, która może na siebie zarabiać, to trzeba z tego skorzystać, ale nie utrzymujemy się z reklam, tylko z wożenia pasażerów.
Jeśli oklejone są cztery wagony, jeden z nich jest zawsze reklamą SKM. – A po reklamie drużyny koszykarskiej Trefla Sopot dostaliśmy bardzo wiele pozytywnych e-maili od naszych pasażerów – zapewnia Buczek. Dochody z reklam nie przekładają się w prosty sposób np. na ceny biletów. – Nie można powiedzieć, że gdybyśmy okleili wszystkie składy, to moglibyśmy obniżyć ceny biletów. Chociaż każda działalność, która przynosi dochód, sprawia, że mamy więcej pieniędzy na bieżące wydatki czy prace naprawcze – dodaje Buczek.
Polski specyfik
Takie praktyki nie do pomyślenia są za granicą. – Zdarzają się niewielkie reklamy na pociągach, ale nigdy na całych wagonach. – mówi Dana Lipkova z austriackich kolei OBB.
Z powodu rosnącej konkurencji na torach kolej České Dráhy wprowadziła jednolite malowanie swoich składów, by ich wizerunek był jednoznacznie identyfikowany z firmą. Tym samym jeszcze niedawno chwaliły się KM, przemalowując wszystkie pociągi na biało-zielone kolory. – Pozycja marki jest na tyle ugruntowana, że nie obawiamy się, by z powodu jednego pociągu miało się to zmienić – ocenia rzeczniczka KM.
Na zasłaniające okna reklamy w autobusach i tramwajach skarżyli się nie tylko pasażerowie, ale i policja, bo przez reklamy nie widać było, co się dzieje w środku. Teraz dozwolone będzie najwyżej oklejenie tyłu autobusu, a w tramwaju tylko cześci poniżej okien.
Elżbieta Dymna ze stowarzyszenia MiastoMojeAwNim.pl, które stara się ograniczyć wszędobylskie reklamy, wskazuje, że brak jest przepisów jednoznacznie zabraniających zaklejania okien w pojazdach komunikacji. – Jak nie ma jasnych regulacji, gdzie i w jaki sposób można umieszczać reklamę w przestrzeni publicznej, to reklamodawca zawsze wejdzie nam przed oczy – mówi.