Szamot pisze:Andrzej pisze:
Zapewne można było, ale różne są przypadki.
Ktoś mógł uprawiać seks setki razy z kilkudziesięcioma różnymi osobami dowlnej płci i nic mu się nie stało, a ktoś mógł choćby udzielić wspomnianej przez Ciebie pierwszej pomocy osobie zarażonej i samemu się zarazić.
Sprawiedliwe?
Nie wiem. Każdy w życiu ma swoja rolę i swoje własne wyzwania. Jeżeli wierzyć w Tego Na Górze, to jest on z definicji sprawiedliwy. Natomiast metafizyka, metafizyką, zejdźmy na ziemię. I w tej chwili zostanę sobie znowu
ateistą, żeby zadać pytanie. Jeżeli można bylo uniknąc to
JAK?
Skoro tak drążysz...
Ja bym postawił jednak na porządną edukację w szkołach. Edukację nie na zasadzie - jak wspomniał ktoś wyżej - wyproszenia chłopców z klasy i mówienia o tamponach, albo (to z mojej jednej i zresztą jedynej lekcji wych. seksualnego, jaką w gimn. miałem) mówienia, że chłopcy w wieku dojrzewania zaczynają mieć polucje i muszą się częściej myć, lecz na zasadzie poważnego podejścia do seksu i zabezpieczania się (dodam: przez osoby odpowiednio wykwalifikowane, a nie wstydzące się powiedzieć "penis").
W świetle obecnej wczesnej inicjacji seksualnej zastanowiłbym się także nad wprowadzeniem takich lekcji do gimnazjów, bo w liceum, nie oszukujmy się, może już być za późno.
Innym realnym pomysłem, jaki przychodzi mi do głowy, jest rozmowa rodziców z dziećmi. Tu jednak potrzeba chęci i znajomości tematu, a co zrobić, jeśli (znów przykład z mojego gimn.) matka nastolatka NIE ZGADZA SIĘ na udział synka w lekcji wych. seksualnego, a ten tymczasem myśli, że erekcja to "ból penisa"