PKS pozwie PCC Arriva?
PCC Arriva, pierwszy prywatny przewoźnik pasażerski na Pomorzu ma problemy finansowe. Samorządy województw pomorskich i kujawsko-pomorskiego nałożyły na firmę pół miliona złotych kary za niewywiązywanie się z rozkładu jazdy.
Pozew szykują też przewoźnicy autobusowi, którzy nie otrzymali zapłaty za zastępcze kursy autobusowe w grudniu i styczniu. Firma zaczyna mieć także kłopoty kadrowe, bo część załogi zwalnia się i wraca do Polskich Kolei Państwowych.
- Właśnie kończymy przygotowywanie pozwu sądowego o zapłatę 160 tysięcy złotych z tytułu wykonywanych na rzecz Arrivy kursów autobusowych - przyznaje Ewa Kubacka, główny księgowy PKS w Lipnie w woj. kujawsko-pomorskim. - Do początku lutego nasze autobusy woziły pasażerów Arrivy na linii Lipno-Sierpc. Tylko za styczeń Arriva jest nam dłużna 130 tysięcy złotych, do tego dochodzi kara umowna i opłaty za luty. Pieniądze za grudzień otrzymaliśmy, ale reż nie obyło się bez problemów. Zgodnie z umową, Arriva miała 14 dni na uregulowanie należności, ale nie wywiązała się z tego. Dlatego idziemy do sądu.
Przyczyn niewypłacalności prywatnego przewoźnika należy szukać w decyzjach podjętych przez samorządy województw pomorskiego i kujawsko-pomorskiego.
- W związku z dużymi opóźnieniami pociągów, jakie występowały w grudniu i styczniu, nałożyliśmy na Arrivę karę w wysokości pół miliona złotych - wyjaśnia Izabela Wodzińska-Jaworska z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego. - Zgodnie z umowami, jakie zawieramy z przewoźnikami, płacą oni karę za każde opóźnienie pociągu powyżej dziesięciu minut. Po sprawdzeniu liczby opóźnionych połączeń, wyliczyliśmy wymiar tej kary właśnie na pół miliona złotych. Karę nakładamy także w imieniu województwa pomorskiego, zamiast którego rozliczamy się z PCC Arriva.
Pracownicy prywatnego operatora kolejowego przyznają, że sytuacja jest skomplikowana, ale wszystkie należności zostaną uregulowane. - Rzeczywiście nie wypłaciliśmy na razie pieniędzy na rzecz PKS Lipno - przyznaje Maciej Królak, rzecznik prasowy PCC Arriva w Toruniu. - Po prostu nie ustaliliśmy z tą firmą pewnych szczegółów związanych z wykonywaniem usług i wzajemnymi rozliczeniami. Na pewno po załatwieniu formalności pieniądze zostaną przelane. Chcemy to załatwić w dwa tygodnie.
Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że w ostatnich dniach z Arrivy odeszło kilku ważnych pracowników, w tym główny dyspozytor i kilku członków drużyn konduktorskich. Wszyscy wrócili do spółek z grupy PKP. - Nie zaprzeczam - mówi Królak. - Mamy jednak taką liczbę pracowników, jaka jest nam potrzebna. Na pewno żaden pociąg nie stanie z powodu braku obsługi.
źródło: Dziennik Bałtycki
Zapowiada się całkiem ciekawie
