Bastian pisze:No ale myślisz, że nic nie szarpało?

Moderator: JacekM
Bastian pisze:No ale myślisz, że nic nie szarpało?
MZ pisze:GW pisze:wstępnie odczytaliśmy, że pociąg nie jechał za szybko
Dolny Śląsk: Kamaz uderzył w pociąg
IAR 26-06-2006, ostatnia aktualizacja 26-06-2006 11:34
Pięć osób trafiło do szpitali po wypadku kolejowym we wrocławskich Świniarach. Dwie kobiety mają bardzo powazne obrażenia. Na miejscu wypadku udzielono pomocy także kilku innym osobom.
To ostateczny bilans wypadku, do którego doszło przed godz. 9.00 na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Świniarach. Ciężarowy Kamaz uderzył tam w pociąg relacji Konin - Wrocław. Uszkodzony jest pierwszy wagon pociągu, który wykoleił się. Ciężarówka zdarła cztery metry poszycia wagonu. Na razie nie wiadomo dlaczego doszło do wypadku bo teren na przejeździe nie jest niczym zasłonięty i widocznośc jest tam bardzo dobra. Policjanci sprawdzają czy kierowca Kamaza nie był pijany. Ponieważ jednak odniósł on obrażenia i trafił do szpitala pobrano mu krew. Maszynista był trzeźwy. Szlak kolejowy Poznań - Wrocław jest zablokowany.
Onet.pl pisze:Zderzenie pociągów pod Krakowem
Przez kilkanaście godzin zablokowana będzie w obu kierunkach trasa kolejowa Kraków-Tarnów, na której rano doszło do zderzenia pociągu pośpiesznego z pustym składem osobowym. Ranny został maszynista pociągu pośpiesznego. Do wypadku doszło między Szarowem a Kłajem.
Jak poinformował PAP dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Krakowie Andrzej Reichel pociąg z Kołobrzegu do Rzeszowa najechał na tył pustego pociągu osobowego, który czekał na wjazd na stację Kłaj. Ostatni wagon tego składu został odrzucony w bok i uszkodził słup trakcyjny. Kolejne dwa wagony pociągu osobowego stanęły w ogniu, zapalił się także elektrowóz pociągu pośpiesznego, a kabina maszynisty została zgnieciona.
"Maszynista został odwieziony do szpitala. W momencie zderzenia uciekł do tyłu elektrowozu, dlatego nie odniósł poważnych obrażeń. Według kierownika pociągu żaden z pasażerów nie został ranny" - mówił Reichel.
Przyczyny wypadku ustali komisja. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nie zawiodły urządzenia sterujące ruchem.
Trasa kolejowa z Krakowa do Tarnowa będzie zablokowana w obu kierunkach nawet kilkanaście godzin ze względu na konieczność naprawy lub wymiany słupa trakcyjnego. Dla pasażerów zorganizowano zastępczą komunikację autobusową.
W akcji gaszenia płonących wagonów uczestniczyło ok. 40 strażaków. Na miejscu wypadku są służby PKP i policjanci.
Niektórzy pasażerowie pośpiesznego do Rzeszowa jeszcze drzemali, gdy we wtorek o godz. 7.10 pociąg uderzył w stojący przed Kłajem pusty skład próbny. Na szczęście ucierpiała tylko jedna osoba - maszynista. Spłonęły dwa wagony i lokomotywa. Do wypadku doszło przed stacją w Kłaju, kilka kilometrów od Niepołomic.
- Pociąg nagle zaczął gwałtownie hamować, rzeczy spadały z półek, a potem już tylko zgrzytało i stanęliśmy - wspomina Waldemar Łaś, pasażer pociągu pośpiesznego z Kołobrzegu do Rzeszowa.
- Tuż przed godz. 7.10 nasz pociąg zatrzymał się przy semaforze przed Kłajem. Mieliśmy czekać na pozwolenie na wjazd na stację. Wtedy nagle poczułem gwałtowny wstrząs i się przewróciłem - opowiada kierownik pociągu próbnego.
Nie zatrzymał się koło semafora
Pośpieszny do Rzeszowa nie zatrzymał się koło innego semafora, mniej więcej kilometr przed miejscem wypadku. Gdy jego maszynista zauważył na swoim torze drugi pociąg, rozpoczął hamowanie. Było jednak już za późno.
- Sądząc po zniszczeniach, pośpieszny najechał na pociąg próbny z prędkością około 50 km na godzinę - ocenia dyrektor Marek Szuster z krakowskiego Zakładu Linii Kolejowych.
Lokomotywa wbiła się w ostatni wagon i wyrzuciła go na drugi tor. Wagon uszkodził słup trakcji elektrycznej, a lokomotywa wykoleiła się i zatrzymała na następnym wagonie. Tuż po zderzeniu w jednym z pustych wagonów stojącego składu wybuchł pożar. Od niego zajął się drugi wagon oraz lokomotywa pociągu pośpiesznego. Wagony spłonęły całkowicie, lokomotywa tylko częściowo, bo ogień zdążyli ugasić strażacy z Wieliczki.
Człowiek czy maszyna?
Nikt nie chce na razie jednoznacznie wskazać przyczyn wypadku. - Sprawę zbada specjalna komisja, ale możliwości są dwie: albo maszynista z jakichś powodów nie zauważył sygnału, albo sygnału nie było, bo nie zadziałał automatyczny semafor - wyjaśnia Marek Szuster. Kolejarze biorą też pod uwagę awarię hamulców, ale to mniej prawdopodobne, bo pasażerowie pamiętają ostre hamowanie.
Jedyną ofiarą wypadku był maszynista pociągu pośpiesznego. Nim jego maszyna uderzyła w drugi pociąg, zdążył uciec na tył lokomotywy. Doznał niegroźnych obrażeń, po czym zdołał sam wydostać się z lokomotywy. Trafił jednak do szpitala.
Ponad 700 pasażerów pociągu z Kołobrzegu, w tym dzieci wracające z kolonii, przewieziono na stację w Kłaju, skąd dopiero po kilku godzinach pojechali dalej.
Bałagan na dworcach
Z powodu wypadku przez cały dzień wstrzymany był ruch na trasie między Krakowem a Tarnowem. Kilkadziesiąt pociągów kończyło jazdę na najbliższych od miejsca wypadku stacjach przesiadkowych - w Kłaju i Podłężu. Pomiędzy nimi PKP przewoziło pasażerów autobusami, ale opóźnienia w połączeniach i tak dochodziły do kilku godzin.
Przez dłuższy czas kolejarze nie mogli sobie poradzić z obsługą pasażerów. Dworce w Podłężu i Kłaju nie były w stanie pomieścić wysiadających tam ludzi. Kilka osób oczekujących na autobusy PKP zasłabło na słońcu. Dochodziło do kłótni i przepychanek, bo autobusów było zbyt mało, a jako pierwsi przewożeni byli klienci PKP InterCity.
PKP ogłaszają przetarg na zasłanianie wypadków
Vadim Makarenko, Leszek Baj 07-07-2006 , ostatnia aktualizacja 07-07-2006 21:30
Duże kurtyny, którymi można zasłonić miejsce wypadku kolejowego od prasy - oto czego szuka ostatnio PKP
"Instalacja kurtyn zasłaniających przed osobami postronnymi i mediami miejsca wypadków kolejowych zgłoszonych przez PKP. Wypadki te mogą obejmować wykolejenie pociągu, zderzenie pociągów, zamach terrorystyczny, zderzenie pociągu z samochodem na przejeździe kolejowym itp." - czytamy w zapytaniu ofertowym PKP wysłanym w tym tygodniu do firm.
Warunki nie są łatwe. Wykonawca musi mieć możliwość ustawienia kurtyn w ciągu półtorej godziny po zgłoszeniu przez przewoźnika awarii. Mają one pojawić się na miejscu wypadku przed mediami i uniemożliwić im filmowanie i fotografowanie aż do momentu przewiezienia rannych i usunięcia wraków.
Michał Wrzosek, rzecznik PKP, tłumaczy, że w dobie rozwoju mediów problem ochrony dóbr osobistych pasażerów nabiera coraz większego znaczenia. - W tabloidach czy w mediach elektronicznych jest coraz więcej zdjęć ofiar wypadków. Pasażerowie mogą mieć o to pretensje do PKP, a kurtyny uniemożliwiłyby robienie zdjęć - mówi Wrzosek. Według niego kurtyny sprawdzają się na Zachodzie, m.in. w Wielkiej Brytanii. - Może argumentacja PKP jest prawnie uzasadniona, ale dla mnie jest absurdalna, bo tak naprawdę chodzi tu o ukrycie prawdy o tym, co się stało. Każdej firmie w takiej sytuacji zależy na tym, żeby nie było reporterów i zdjęć. Do tego jestem przyzwyczajony - mówi Tomasz Lachowicz, redaktor naczelny "Super Expressu".
Czy taka ochrona będzie skuteczna? - Wszystko zależy od tego, jak szybko reporter pojawi się na miejscu - powiedział Michał Mazur, szef Agencji Fotograficznej "Mazur".
Kurtyny stosuje także polska policja. Jak powiedział nam Paweł Biedziak, dyrektor biura komunikacji stołecznej Komendy Głównej Policji, kurtyny na miejscu przestępstwa są używane "w wyjątkowych sytuacjach". - Wyłącznie z przyczyn procesowych, a nie ze względu na ochronę przed mediami. Czasem pozostawionych śladów nie można pokazać w mediach, bo jeśli przestępca zobaczy w telewizji, że został po nim wyraźny odcisk obuwia, to spali buty - tłumaczy Biedziak i podkreśla, że w większości przypadków wystarczy odgrodzić miejsce przestępstwa zwykłą taśmą policyjną. - Zazwyczaj umawiamy się z fotoreporterami i operatorami oraz prosimy ich o niefilmowanie i nierobienie zdjęć w określonych sytuacjach i nigdy nam się nie zdarzyło, żeby ktoś złamał taką umowę. Sytuacja PKP jest zupełnie inna niż policji i ja rozumiem ich motywację - dodaje Biedziak.
Jednak zasłonięcie rannego na ulicy czy pozostawionych łusek jest znacznie prostsze niż zakrycie całego pociągu. PKP wie, że może być problem ze znalezieniem firmy dysponującej odpowiednim sprzętem. - Wysłaliśmy wstępne zapytania m.in. do firm organizujących imprezy plenerowe. Na razie nikt się do nas jeszcze nie zgłosił - mówi Wrzosek.
- Nie wiem, kto im to zrobi, ale na pewno nie agencje PR - mówi prezes jednej z firm public relations, która otrzymała zapytanie PKP. A kurtyny są potrzebne na już. Przewoźnik jest gotów podpisać kontrakt obowiązujący od 1 sierpnia do 31 grudnia z możliwością przedłużenia. PKP szacuje, że tym okresie może dojść do trzech, a nawet pięciu wypadków. - Ta liczba wynika ze statystyki - odpowiada Wrzosek.
![]()
Ewakuowano 200 pasażerów
Szynobus SA-110 obsługujący magistralę kolejową ze Szczecina do Szczecinka spłonął w piątek po południu na trasie pomiędzy stacją Runowo Pomorskie i Chociwel. Nikomu nic się nie stało. Kolej szacuje straty. Według wstępnych ustaleń pożar wybuchł w jednym z wagonów. Około 200 pasażerów zostało w porę ewakuowanych. Spaleniu uległ również kawałek sąsiadującego z torami lasu. Szynobusy te trafiły na nasze tory w ubiegłym roku. Siedem takich pociągów za 300 tysięcy Euro zakupił Urząd Marszalkowski od kolei niemieckich i oddal w użytkowanie spółce PKP Przewozy Regionalne.