Ciekawą podróż do Warszawy miał wczorajszy P81504 "Kopernik".
Pociąg zaczął wtaczać się na stację w Toruniu bardzo szybko, potem bardzo drastycznie zwolnił, prawie stanął - na początku stacji - potem ruszył i dopiero wtedy, smiejąc się ludziom prosto w twarz wyglądając z tej samej kanciapy
stanął w odpowiednim miejscu na końcu peronu. Następnie pociąg zaliczył nieplanowy postój - ET22-650 z kilkunastoma wagonami wylądowała w środku pól pomiędzy stacjami Nieszawa-Waganiec, a Lubanie, w okolicy miejscowości Włoszczyca. W tymże malowniczym miejscu pociąg stanął, a z lokomotywy unosił się czarny dym. Po ok. pół godziny postoju wycieczkę po przedziałąch zaczęła konduktorka, mówiąc, że mamy małą
awarię lokomotywy i troszkę tu postoimy, równolegle pytając się o cel podróży. Twierdziła, że nowy lok niedługo będzie. Jednak po godzinie i dziesięciu minutach zamiast nowego byka pojawiła się straż pożarna, po kilku minutach druga i po następnych kilku trzecia... Jednak akcja gaśnicza wyglądała tak, że do byka wszedł jeden strażak z malutką gaśnicą, po czym wyszedł z loka i razem z kolegami i maszynistą począł wypalać papierosy... Zaraz po tym przyjechał nowy lok, ET22-9xx, jednak podpiął się dopiero po ok. 2h 15 minut od awarii ET-22-650. Pociąg ruszył, już się wszyscy ucieszyli, a tutaj Kopernik znów wstrzymał pociąg, ruszył ziemię - tym razem na stacji Kaliska Kujawskie - maszynista z zepsutej lokomotywy zapomniał odciągnąć hamulców, przez co żarzyło się nie tylko z wnętrza loka, ale i spod jego kół... Mechanik z 9xx mocnymi słowami wykrzyczał, co sądzi o pracy mechanika z 650... W Kutnie te 2 lkokomotywy odłączyły się od pociągu, podjął nas czekający już tam kolejny byk, który jadąc na swojej maksymalnej prędkości, znacznie szybciej, niż w drugą stronę zredukował opóźnienie.
Efekt: na DWC zamiast o 20:55 objawiliśmy się o 22:58, jedyne 123 minuty w plecy. Szkoda jedynie, że ostatnie 131 jest z DWC o 22:57