: 25 lis 2010, 19:16
prędzej nieuchronność.
Jaki?rufio198 pisze:Jest na świecie taki kraj gdzie udało się wyegzekwować całkowity zakaz żucia gumy na ulicach.
Singapur.BJ pisze:rufio198 napisał/a:
Jest na świecie taki kraj gdzie udało się wyegzekwować całkowity zakaz żucia gumy na ulicach.
Jaki?
Mniewam że Hongkong lub Singapurrufio198 pisze:Bzdura. Jest na świecie taki kraj
mandat oscylował chyba coś około 500$m72 pisze:Singapur.BJ pisze:rufio198 napisał/a:
Jest na świecie taki kraj gdzie udało się wyegzekwować całkowity zakaz żucia gumy na ulicach.
Jaki?
Tak na 100%? Także wątpię. Ale tu chodzi o wyrabianie standardów, a nie wyeliminowanie do cna, bo nikt nie jest tak naiwny - zawsze znajdzie się jakiś żul, kark, który myśli, że mu wszystko wolno albo desperat. Ale spójrz na kwestię respektowania zakazu picia alkoholu w publicznych miejscach. Łamane jest głównie przez wymienionych, w miejscach i o czasie dużego ruchu incydentalnie. Kwestia kilku lat przyzwyczajenia i ręka wyciągająca ramkę z kieszeni będzie piec.BJ pisze:Trzeba sobie powiedzieć wprost: to by było absolutnie nie od wyegzekwowania.
A co taka osoba robi w samolotach? Jakoś jednak daje radę nie palić.Szamot pisze:Ale co taki biedny nikotynista ma zrobic w pociągu objętym obligatoryjnie całkowitym zakazem palenia podczas wydłużającej się do ośmiu godzin podróży, jak przy nałogowym paleniu - już po godzinie bez fajka dostaje sie cholery? Wyjść na dach? Wysiąść i poczekać na następny??
Powinien pojechac swoim samochodem w którym może sobie palic do woli. Moze tez jechac pociagiem ryzykując że zaplaci mandat, ryzyko niewielkie ale zawsze jakieś jest.Szamot pisze:Mam wrażenie jednak, że zucie gumy, czy przechodznie na czerwonym świetle to nie to samo co palenia tytoniu. Bo to ostatnie to nałóg, o czym nasz ustawodawca raczy zapominać. A nalogi mają tę cechę, że dla nałogowcow bywaja nie do pokonania i żaden przepis, kara, czy zdrowy rozsądek tego nie zmieni.
Ale co taki biedny nikotynista ma zrobic w pociągu objętym obligatoryjnie całkowitym zakazem palenia podczas wydłużającej się do ośmiu godzin podróży, jak przy nałogowym paleniu - już po godzinie bez fajka dostaje sie cholery? Wyjść na dach? Wysiąść i poczekać na następny?? Nawet przy najlepszej woli ma tylko jedno wyjście, żeby nie oszalec i nie wykończyć psychicznie współtwarzyszy podróży: Złamać przepis!
A jak go złamie raz, to złamie i w każdej innej sytuacji.
Gorące gratulacje dla Państwa Polskiego kształtującego społeczny szacunek dla prawa od byłego nikotynisty.
Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że ustawodawca namiętnie tworzy prawo zaklinające rzeczywistość. Zakaz palenia w pubach i klubach, choć jestem mu ideologicznie przeciwny, funkcjonuje całkiem nieźle. Ale mówienie nałogowcowi, który jedzie 13 godzin z Przemyśla do Szczecina pociągiem, że nie wolno mu palić, jest nieludzkie. Co by szkodziło wydzielić jeden wagon dla palących i pozwolić palić nawet na korytarzu (coby palacze z innych wagonów mogli przyjść)? Dlaczego w ustawie nie napisano, co to jest przystanek? Po co tworzyć zakaz palenia na terenie uczelni (i - uwaga - zakaz spożywania napojów alkoholowych w domach studenta), skoro wiadomo, ze równocześnie funkcjonuje przepis art. 227 ust. 3 zd. 1 ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym ("Służby państwowe odpowiedzialne za utrzymanie porządku publicznego i bezpieczeństwa wewnętrznego mogą wkroczyć na teren uczelni tylko na wezwanie rektora.")? Problem nie jest jednostkowy - jest systemowy problem tworzenia martwego prawa tylko po to, aby ono propagandowo fajnie wyglądało.Rosa pisze:Jesli ktos zlamie gdzieś zakaz palenia to z pewnościa nie przechyli to nagle jakiejś szali i nie spowoduje że przejdzie na "ciemną stronę mocy"
Co najmniej od 1982 roku, kiedy weszła w życie obecna ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Polecam lekturę art. 14 ust. 1 pkt 1. Boki zrywać.KwZ pisze:Od kiedy nie można spożywać alkoholu w akademikach?
Myślę, że dałoby się uznać, ze to jest miejsce publiczne (tj. dostępne dla nieokreślonej z góry liczby osób). A o co chodzi?KwZ pisze: BTW, korytarz w akademiku to miejsce publiczne? Chyba nie...?