Ciągle zepsute
Absurdalne dźwigi zamiast wind. Windy, czy platformy - jak nazywa je PKP - przy przejściu podziemnym stacji Legionowo bardzo często są nieczynne.
- To skandal, w życiu nie widziałam bardziej idiotycznej konstrukcji - mówi mieszkanka Legionowa. - To wszystko wina użytkowników - tłumaczą pracownicy PKP. Mieszkańcy Legionowa, którzy prawie codziennie korzystają z przejścia przy torach narzekają na awaryjne dźwigi przy podziemiach. - Bardzo często zdarza się, że rodzice z wózkami, czy też osoby poruszające się na wózkach inwalidzkich muszą korzystać z pomocy przechodniów, bo windy po prostu nie działają - mówi pani Mariola. Jak twierdzi, sama często pomaga w takich sytuacjach. - To jakiś skandal, nie wiem po co je wybudowano, skoro tak często się psują i są nieczynne. Nie można było sprawy rozwiązać w jakiś inny sposób? - pyta.
Podobnego zdania są inni mieszkańcy Legionowa. - Windy działają tu niezbyt często, chociaż sam kilka razy widziałem, jak były naprawiane - mówi pan Mariusz spotkany przy stacji. - Co z tego jak dzień lub dwa po naprawie znów są nieczynne - dodaje. Jego zdaniem, wina nie leży zapewne tylko po stronie właścicieli urządzeń czyli PKP, ale także mieszkańców, którzy nieumiejętnie z nich korzystają. - Sam byłem świadkiem, jak zablokowała się, bo między platformę a szyb wpadła gałąź. Ludzie robią sobie z tego miejsca wysypisko albo traktują je jako toalety - stwierdza pan Mariusz.
PKP: to nie są windy
- Nie są to windy, lecz podnośniki hydrauliczne - mówi stanowczo Krzysztof Łań-cucki, rzecznik PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. Tłumaczy on, że do awarii dochodzi, ponieważ są one nieumiejętnie użytkowane. - Zgodnie z instrukcją wywieszoną w kabinie należy przytrzymywać przycisk przez cały czas jazdy podnośnikiem, nie wystarczy więc, jak w windzie, jednorazowe naciśnięcie. Puszczenie przycisku powoduje przerwanie jazdy. Kilkakrotne naciśnięcie i puszczenie przycisku może spowodować unieruchomienie podnośnika i konieczność wezwania serwisu - mówi Krzysztof Łańcucki.
Jak zapewnia rzecznik, podnośnik porusza się stosunkowo powoli, ponieważ je-go prędkość regulują przepisy dotyczące tego typu urządzeń. - Przegląd techniczny wind jest dokonywany dwa razy w miesiącu oraz po każdym zgłoszeniu ich nie-sprawności. Awarie zdarzają się, niestety, dość często - przyznaje Łańcucki. Jego zdaniem przyczyną są najczęściej umyślne dewastacje.
Krótkowzroczny rachunek
Faktem jest, że kabiny są też nagminnie zanieczyszczane, częste są przypadki za-łatwiania w kabinach potrzeb fizjologicznych. Koszt napraw zdewastowanych pod-nośników tylko w 2010 r. wyniósł 45 tys. zł, a od początku bieżącego roku już po-nad 25 tys.
Jak przekonuje PKP, podnośniki tego typu są urządzeniami stosunkowo niezawodnymi, pod warunkiem ich eksploatacji zgodnej z instrukcją obsługi. Dlaczego nie można było tu zamontować klasycznej windy? Nie byłoby problemów z jej obsługą.
Łańcucki tłumaczy, że podnośniki nie są wcale bardziej awaryjne niż windy. - Takie same problemy z awariami mamy także tam, gdzie zamiast platform zamontowano windy. Wszystkie awarie spowodowane są przez korzystanie z nich nie-zgodnie z instrukcją i dewastacje. Jedyne co nam pozostaje, to tylko apelować do mieszkańców, by używali ich tak, aby mogły służyć wszystkim potrzebującym, a takim może stać się każdy - mówi rzecznik.
A straż śpi?
Dlaczego pilnowaniem porządku w rejonie PKP skutecznie nie zajmuje się straż miejska? - Nasi funkcjonariusze permanentnie patrolują obydwa przejścia podziemne o różnych porach dnia. Ich pokłosiem są między innymi nałożone mandaty kar-ne za spożywanie alkoholu, czy też zaśmiecanie - mówi Adam Nadworski, zastępca komendanta legionowskiej straży miejskiej. Jednak co do niszczenia wind, przyznaje, że wie o przypadkach dewastacji, lecz nie ma pojęcia, czy sprawcy zostali zatrzymani.
Monitoring w tym przypadku okazał się nieszczególnie skuteczny.
- Straż miejska w Legionowie ze swojej strony może jedynie zapewnić, że w ramach codziennych zadań, w miarę swoich możliwości, zwiększy liczbę i częstotliwość patrolowania tego terenu i będzie to czynić w godzinach 7.00-23.00 siedem dni w tygodniu - obiecuje Adam Nadworski.
Maciej Kamiński