Bilety, kontrole, taryfa
Moderator: JacekM
- MeWa
- Cukiereczek
- Posty: 25176
- Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
- Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy
Po to, żeby były pieniądze na ten autobus, którym jeździ. Czy naprawdę, żeby coś robić dobrze i porządnie, potrzebujesz nad sobą człowieka z batem?
Pytanie retoryczne zakłada brak odpowiedzi, to czemu jej oczekujesz?
Pytanie retoryczne zakłada brak odpowiedzi, to czemu jej oczekujesz?
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"
[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]
[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]
Nie? Nie chodzi o uczciwość? Dobrze wiedzieć...
Ok. To przestań kupować mu kartę. Tylko się nie zdziw, jak któregoś razu syn znowu trafi na kontrolę, ale tym razem kontroler zechce go sprawdzić - a nie zdziwię się, jeśli to się szybko stanie, bo syn się pewnie "troszkę zestresuje", co od razu będzie widać. Ups, bileciku nie ma. A kontroler nie zlituje się nad młodym niewinnym chłopcem, któremu tatuś poskąpił na kartę i wystawi mu wezwanie do zapłaty. Potem synek przyjdzie cały podenerwowany do domu, może ze łzami w oczach, może z (nieuzasadnionym) poczuciem wstydu i powie Ci, że "dostał mandat za brak biletu i teraz, tatusiu, musisz zapłacić ponad 100zł kary". Jeśli masz wyluzowanego dzieciaka i żyłkę eksperymentatora, to spróbuj, proszę bardzo. Ale jeśli nie, to zwyczajnie szkoda dzieciaka i jego nerwów na to, by tatuś zgłębiał jakże palący przecież "temat kontroli dzieci"
Ok. To przestań kupować mu kartę. Tylko się nie zdziw, jak któregoś razu syn znowu trafi na kontrolę, ale tym razem kontroler zechce go sprawdzić - a nie zdziwię się, jeśli to się szybko stanie, bo syn się pewnie "troszkę zestresuje", co od razu będzie widać. Ups, bileciku nie ma. A kontroler nie zlituje się nad młodym niewinnym chłopcem, któremu tatuś poskąpił na kartę i wystawi mu wezwanie do zapłaty. Potem synek przyjdzie cały podenerwowany do domu, może ze łzami w oczach, może z (nieuzasadnionym) poczuciem wstydu i powie Ci, że "dostał mandat za brak biletu i teraz, tatusiu, musisz zapłacić ponad 100zł kary". Jeśli masz wyluzowanego dzieciaka i żyłkę eksperymentatora, to spróbuj, proszę bardzo. Ale jeśli nie, to zwyczajnie szkoda dzieciaka i jego nerwów na to, by tatuś zgłębiał jakże palący przecież "temat kontroli dzieci"
Wiem, że jak się ma mało lat to się z reguły jeździ za frajer, bez względu na to czy rodzice każą kupić bilet czy nie. Sam przez 3 lata ostro naginałem biletową rzeczywistość ("wszak na Tarchominie przecież nigdy nie ma kontroli, zwłaszcza przez te tylko 3 przystanki!") aż trafił się mało miły kontroler Zetki... Zachciało mu się zainkasowania 50 zł (o czym poinformował wprost). Zaprosiłem go do bankomatu, podeszliśmy. Chwilę się rozejrzałem i... wyrwałem najdłuższą dzidę mojego życia - być albo nie być. Pech chciał, że to była zima i na chodniku zalegały górki ze zbitego śniegu - miałem wątpliwą przyjemność wyjścia z progu na Małysza, kiepskiego lądowania, bardzo energicznego pościgu i łapanki kanara. Jak się pozbierałem to jakoś się udało, ale że mnie aż z 50 metrów gonił to do dzisiaj się dziwię Cała przygoda zaowocowała ostro zbitym do krwi biodrem, zdekompletowaniem pary szkolnych kapci i wieeeelkim respektem wśród kolegów
Reasumując: jeśli nie szkoda ci zębów twojego dzieciaka, jego zdrowia, stresu i byćmoże życia - nie kupuj mu biletu.
Z mojej krótkiej kanarskiej praktyki wynikało, że dzieciaki, które mają bilet od razu go wyciągają, a te, które nie mają ostro bledną - i takich należy omijać.
a największa masakra to są wycieczki szkolne, gdy cały autobus ma tickety pokasowane i wszystkie dzieci się do ciebie przepychają, żeby im te kartoniki przepikywać
Reasumując: jeśli nie szkoda ci zębów twojego dzieciaka, jego zdrowia, stresu i byćmoże życia - nie kupuj mu biletu.
Z mojej krótkiej kanarskiej praktyki wynikało, że dzieciaki, które mają bilet od razu go wyciągają, a te, które nie mają ostro bledną - i takich należy omijać.
a największa masakra to są wycieczki szkolne, gdy cały autobus ma tickety pokasowane i wszystkie dzieci się do ciebie przepychają, żeby im te kartoniki przepikywać
--
Oko za oko, kwit za dowód.
Oko za oko, kwit za dowód.
1. dlaczego dopatrujesz się słów innych niż użytych przez rhemeka w zadanym przez niego pytaniu retorycznym ?chester pisze:A ja post rhemka odczytałem jako: ...
2. zakładając, że Twoje domysły są słuszne stawiam pytanie :
czego rhemekowi brakuje dla jasnego sformułowania i wyrażenia swych myśli, że nie potrafi ich ująć w zapytaniu wprost
chester pisze:... "dlczego kontrolerzy nie sprawdzają dzieciarni?"...
3. według Twojej tezy (odczytywania innych treści niż zawarte np. w pytaniu) wszystkie posty rhemeka należy każdorazowo poddać analizie językowej na szkolnej zasadzie „co autor wiersza, powieści chciał czytelnikom przekazać” (i skłaniać go do objaśnienia każdego jego postu).
.
- Bastian
- Sułtan Maroka
- Posty: 36873
- Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
- Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...
Ja także tak to rozumiem. Dlaczego więc?chester pisze:A ja post rhemka odczytałem jako: "dlczego kontrolerzy nie sprawdzają dzieciarni?", a nie "po ch.. ten bilet?".
Honi soit qui mal y pense...
Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow
No i wiedziałem,że część z Was na mnie skoczy. Znowu sie nie zrozumieliśmy. Wielokrotnie miałem kontrolę jadąc z dzieckiem i NIGDY, powtarzam NIGDY kontroler widząc dzieciaka nie poprosił o jego bilet. Nie napisałem tego postu, żebyście roztrząsali moja uczciwość. Pisze to od trzech lat, kiedy dziecko miało 6, 5 roku. Dzis ma prawie dziesięć , kończy 3-cią klasę i ANI razu, ANI razu podkreślam żaden kontroler, zaden konduktor nie poprosił o jego bilet. Sam przeżyłem z nim z 30 kontroli.
Ja się po prostu pytam: dlaczego kontrolerzy nie żądają biletów od dzieci. I proszę mi nie wciskać kitów ,że jest inaczej. Na mój zdrowy rozum miasto traci na tym grube pieniądze. A zawsze od 3 lat jak to poruszam jeździcie po mnie... Więc może wyjaśnię: syn zawsze kartę ma. Tylko że wynika to tylko z mojej uczciwości. idąc tokiem rozumowania niektórych osób proponuje zaprzestania kontroli wszystkich pasażerów, " bo uczciwy zawsze kupi"
Reasumując: Po prostu mnie ten brak kontroli dzieci wkurza.
Ja się po prostu pytam: dlaczego kontrolerzy nie żądają biletów od dzieci. I proszę mi nie wciskać kitów ,że jest inaczej. Na mój zdrowy rozum miasto traci na tym grube pieniądze. A zawsze od 3 lat jak to poruszam jeździcie po mnie... Więc może wyjaśnię: syn zawsze kartę ma. Tylko że wynika to tylko z mojej uczciwości. idąc tokiem rozumowania niektórych osób proponuje zaprzestania kontroli wszystkich pasażerów, " bo uczciwy zawsze kupi"
Reasumując: Po prostu mnie ten brak kontroli dzieci wkurza.
Nie "wciskam kitu", tylko ja osobiście zawsze (może z jakimiś nielicznymi wyjątkami) sprawdzałem bilety dzieciom, i kontrolerzy, którzy pracowali ze mną również. Z wypisaniem takiego dziecka, gdy nie miało biletu, bywało już bardzo różnie, ale to inna sprawa...
...i właśnie o nią rzecz się rozbija. Otóż, kontrolerzy może często nie podchodzą nawet do dzieci w wieku ok. 7-10 lat, ponieważ nie ma po co. Jeśli ma bilet to ok, a jeśli go nie ma to jest pewien problem. Jaki? Ano taki, że albo dzieciak nie ma legitymacji i tak naprawdę kontroler powinien wezwać Policję, ta rodzica/ów, itd. Niepotrzebna strata czasu, niepotrzebne nerwy ze strony dzieciaka i niepotrzebne zawracanie głowy Policji i rodzicom. A jeśli nawet ma legitymację, to dostanie wezwanie do zapłaty, czyli karę za coś, co tak naprawdę nie jest do końca jego winą, a jego rodziców - nie dali mu na bilet, zapomnieli, itp. Dziecko nerwami płaci za coś, czego rodzice powinni dopilnować. Tak czy siak sytuacja jest w pewien sposób z góry przegrana dla kontrolera. Właśnie dlatego część odpuszcza tak małe dzieci, czy to przez kompletne ich olanie w czasie kontroli, czy to przez kontrolowanie, ale puszczanie ich bez konsekwencji w przypadku braku biletu.
Powyższe odnosiło się do sytuacji, w której kontroler spotyka samotnego dzieciaka. A co w przypadku, gdy dzieciak jedzie z rodzicem/ami? Cóż, podobnie - po pierwsze dziecko czuje się winne, że nie ma biletu; po drugie, rodzic jest często zdeterminowany robić problemy, bo się "atakuje jego dziecko"; po trzecie, rodzic może szybko zakończyć sprawę mówiąc, że dzieciak ma 6 lat i jeździ za darmo, choćby to nie była prawda. Same problemy. Do tego lepiej, żeby dzieciakowi nie utrwaliło się w pamięci już w tym wieku, że kontrola = coś stresującego, a kontroler = wróg. Chociaż z drugiej strony w sytuacji, gdy rodzic jedzie z dzieckiem, można prędzej rzeczywiście wypisać wezwanie, więc kontrolerzy powinni chętniej do tego podchodzić niż do samego dzieciaka.
Jakby nie było, z tą "grubą kasą", którą rzekomo traci miasto (co, jak się zdaje, leży Ci na sercu, nie rozumiem więc pytania "po co kupuję dziecku kartę?") to przesadzasz, ponieważ tak młodych dzieciaków bez biletu jest stosunkowo niewiele, np. w porównaniu do młodzieży ok. 12-18 lat.
Podsumowując, od trzech lat robisz z igły widły. Nie rozumiem, jak facet w Twoim wieku może nie rozumieć tak banalnych rzeczy, jak te, o których napisałem wyżej. Nie trzeba być kontrolerem, by się zorientować, że to nie jest jakaś niczym nie uzasadniona fanaberia kontrolerów, aby niechętnie podchodzić do małych dzieci, ale że są ku temu istotne powody. Podobnie zresztą jest z osobami starszymi - równie dobrze mógłby ktoś tutaj się od 3 lat produkować w stylu "mam 68 lat a podczas żadnej kontroli nikt nie chce ode mnie biletu. To po co ja go kupuję?". Człowieku, daj spokój...
...i właśnie o nią rzecz się rozbija. Otóż, kontrolerzy może często nie podchodzą nawet do dzieci w wieku ok. 7-10 lat, ponieważ nie ma po co. Jeśli ma bilet to ok, a jeśli go nie ma to jest pewien problem. Jaki? Ano taki, że albo dzieciak nie ma legitymacji i tak naprawdę kontroler powinien wezwać Policję, ta rodzica/ów, itd. Niepotrzebna strata czasu, niepotrzebne nerwy ze strony dzieciaka i niepotrzebne zawracanie głowy Policji i rodzicom. A jeśli nawet ma legitymację, to dostanie wezwanie do zapłaty, czyli karę za coś, co tak naprawdę nie jest do końca jego winą, a jego rodziców - nie dali mu na bilet, zapomnieli, itp. Dziecko nerwami płaci za coś, czego rodzice powinni dopilnować. Tak czy siak sytuacja jest w pewien sposób z góry przegrana dla kontrolera. Właśnie dlatego część odpuszcza tak małe dzieci, czy to przez kompletne ich olanie w czasie kontroli, czy to przez kontrolowanie, ale puszczanie ich bez konsekwencji w przypadku braku biletu.
Powyższe odnosiło się do sytuacji, w której kontroler spotyka samotnego dzieciaka. A co w przypadku, gdy dzieciak jedzie z rodzicem/ami? Cóż, podobnie - po pierwsze dziecko czuje się winne, że nie ma biletu; po drugie, rodzic jest często zdeterminowany robić problemy, bo się "atakuje jego dziecko"; po trzecie, rodzic może szybko zakończyć sprawę mówiąc, że dzieciak ma 6 lat i jeździ za darmo, choćby to nie była prawda. Same problemy. Do tego lepiej, żeby dzieciakowi nie utrwaliło się w pamięci już w tym wieku, że kontrola = coś stresującego, a kontroler = wróg. Chociaż z drugiej strony w sytuacji, gdy rodzic jedzie z dzieckiem, można prędzej rzeczywiście wypisać wezwanie, więc kontrolerzy powinni chętniej do tego podchodzić niż do samego dzieciaka.
Jakby nie było, z tą "grubą kasą", którą rzekomo traci miasto (co, jak się zdaje, leży Ci na sercu, nie rozumiem więc pytania "po co kupuję dziecku kartę?") to przesadzasz, ponieważ tak młodych dzieciaków bez biletu jest stosunkowo niewiele, np. w porównaniu do młodzieży ok. 12-18 lat.
Podsumowując, od trzech lat robisz z igły widły. Nie rozumiem, jak facet w Twoim wieku może nie rozumieć tak banalnych rzeczy, jak te, o których napisałem wyżej. Nie trzeba być kontrolerem, by się zorientować, że to nie jest jakaś niczym nie uzasadniona fanaberia kontrolerów, aby niechętnie podchodzić do małych dzieci, ale że są ku temu istotne powody. Podobnie zresztą jest z osobami starszymi - równie dobrze mógłby ktoś tutaj się od 3 lat produkować w stylu "mam 68 lat a podczas żadnej kontroli nikt nie chce ode mnie biletu. To po co ja go kupuję?". Człowieku, daj spokój...
No i dokładnie to potwierdziłeś. Napisałeś mi wprost: Kupujesz dziecku bilet, zgodnie z przepisami, jesteś jeleniem, bo nikt nie kupuje, bo wszyscy wiedzą,że przepis jest nie do wyegzekwowania.
Tak, jestem niereformowalny, bo od 3 lat domagam się respektowania przepisów, który Ty i Twoi koledzy olewają, bo zależy Wam tak naprawdę tylko na szybkim zarobku na gapowiczach , o których wiadomo,że da się szybko ściągnąć.
Twój post to dla mnie żenada. Po prostu żenada.
Ps: I na moje na Waszym zachowaniu, czyli po prostu odpuszczeniu miasto traci jakies 2. 000 000 miesiecznie. Bo kazdy wie, jak do tego podchodzicie. I nie oszukujmy się: Prawie nikt biletow dzieciom nie kupuje.
Tak, jestem niereformowalny, bo od 3 lat domagam się respektowania przepisów, który Ty i Twoi koledzy olewają, bo zależy Wam tak naprawdę tylko na szybkim zarobku na gapowiczach , o których wiadomo,że da się szybko ściągnąć.
Twój post to dla mnie żenada. Po prostu żenada.
Ps: I na moje na Waszym zachowaniu, czyli po prostu odpuszczeniu miasto traci jakies 2. 000 000 miesiecznie. Bo kazdy wie, jak do tego podchodzicie. I nie oszukujmy się: Prawie nikt biletow dzieciom nie kupuje.
Nieletni do lat 13 nie ma w Polsce prawa do czynności prawnych, a więc w teorii nie zawiera umowy przejazdu jadąc pojazdem. Umowę w jego imieniu zawiera jego opiekun prawny - i nie ważne, czy jest obecny czy nie. A więc samego dziecka nie można spisać, a z powyższego wynika, że nie można także kontrolować. To przykład tego, że prawo jest do bani.
Jeszcze raz przytoczę tu argument, ze dzieci się nie spisuje - w momencie kontroli odpowiadasz za bezpieczeństwo pasażera. Jeśli ci taki smarkacz gapowicz wyleci pod koła samochodu, to kto będzie uzasadniał, że zrobił tak, bo nie miał biletu?! Kogo to obchodzi?!
Jeszcze raz przytoczę tu argument, ze dzieci się nie spisuje - w momencie kontroli odpowiadasz za bezpieczeństwo pasażera. Jeśli ci taki smarkacz gapowicz wyleci pod koła samochodu, to kto będzie uzasadniał, że zrobił tak, bo nie miał biletu?! Kogo to obchodzi?!
--
Oko za oko, kwit za dowód.
Oko za oko, kwit za dowód.