Demony przeszłości i skrzecząca rzeczywistość

Moderator: Szeregowy_Równoległy

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36653
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 18 gru 2009, 15:35

Jakoś mało radosne te ostatnie posty, więc z tematu "Radość" przeniosłem je tutaj... :-s
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

TOMEK
Posty: 2494
Rejestracja: 04 lut 2006, 18:12
Lokalizacja: URSYNÓW

Post autor: TOMEK » 19 gru 2009, 13:53

Bardzo dobrze zrobiłeś, ten temat idealnie pasuje do tego wątku.
Szamot pisze:Prawda.
Czas wyrównuje różnice jak mu się nie przeszkadza.
Problem w tym, że to nie kwestia różnic tylko egoizmu i obłudy. Choć różnice pojawiły się wtedy, kiedy jedno zaczęło robić wszystko przeciwko drugiemu nie mówiąc jednocześnie o co chodzi, co jest nie tak lub wymyślając sztuczne problemy, a w końcu tworząc sztuczny dystans. Czy dążenie do własnego szczęścia poprzez granie na uczuciach jest w porządku? Czy może wykorzystanie "po drodze" do tego celu kogoś, kto się zaangażuje, mimo że jest na straconej pozycji ma być "nauczką" za naiwność :?:

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36653
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 19 gru 2009, 17:39

Doszukujesz się grania, wykorzystania. A można się po prostu bać powiedzieć wprost.
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

TOMEK
Posty: 2494
Rejestracja: 04 lut 2006, 18:12
Lokalizacja: URSYNÓW

Post autor: TOMEK » 19 gru 2009, 23:34

Było mówione wprost, ale jednocześnie było rozdarcie wewnętrzne i niezdecydowanie, a ja nie chciałem tracić tego co miałem, chciałem o to walczyć i zrobić wszystko, żeby to trwało, a ostatecznie straciłem wszystko co było do stracenia. Znalazłem się w punkcie wyjścia, łatwo przyszło, łatwo poszło...

Awatar użytkownika
hafilip84
Jego Gryząca Albumowość
Posty: 7641
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:03
Lokalizacja: Legionowo

Post autor: hafilip84 » 19 gru 2009, 23:40

Hmmm... Nie chcę prawić morałów, ale wydaje mi się, że związek to "my", a nie "ja" i "ty"... W tym momencie jeśli jedna osoba nie chce tego związku, to druga powinna zrezygnować... Bo jeśli nie wchodzi w grę "my", to związek nie ma sensu, byłby bardzo krzywdzący dla tej pierwszej osoby...

TOMEK
Posty: 2494
Rejestracja: 04 lut 2006, 18:12
Lokalizacja: URSYNÓW

Post autor: TOMEK » 19 gru 2009, 23:54

No właśnie pytanie czy kiedykolwiek było to "my" tak naprawdę, teraz coraz bardziej dostrzegam, że chyba nie. W końcu przez cały czas był ktoś, kto był dla mnie stałą konkurencją, a na mnie to działało po prostu mobilizująco. Nie miałem tego komfortu psychicznego, miałem wręcz dyskomfort. Całościowo bardzo mnie to zniszczyło psychicznie...

Awatar użytkownika
hafilip84
Jego Gryząca Albumowość
Posty: 7641
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:03
Lokalizacja: Legionowo

Post autor: hafilip84 » 19 gru 2009, 23:59

Wtedy tym bardziej na Twoje pierwotne pytanie należy odpowiedzieć tak jak Bastian: dostosować się.

TOMEK
Posty: 2494
Rejestracja: 04 lut 2006, 18:12
Lokalizacja: URSYNÓW

Post autor: TOMEK » 20 gru 2009, 3:12

W sumie to nie mam innego wyjścia, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że gdzie dwóch się biło tam trzeci skorzystał.
"Nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci dam.
Nic gorszego na świecie nie przytrafia się nam.
Nie wierz nigdy kobiecie, nie ustępuj na krok,
bo przepadłeś z kretesem nim zrozumiesz swój błąd;
ledwo nim dobrze pojmiesz swój błąd, już po tobie..."

Awatar użytkownika
hafilip84
Jego Gryząca Albumowość
Posty: 7641
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:03
Lokalizacja: Legionowo

Post autor: hafilip84 » 20 gru 2009, 7:52

Spokojnie... Wszystko przed Tobą... Też kiedyś myślałem, że świat się wali... Z perspektywy czasu i nowych wydarzeń uważam, że dobrze się stało...

Awatar użytkownika
Jarek
Posty: 2962
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:09

Post autor: Jarek » 20 gru 2009, 12:38

Gacek pisze:Pytanie moralne: czy lepiej podejmować różne w skutkach decyzje (i dobre, i złe) z pełną świadomością złych skutków złych decyzji- jednocześnie mając nadzieję, ze tych dobrych będzie wiecej? Czy też podejmować tylko takie decyzje, które z naszego punktu widzenia są dobre (i narazić się)?
Jako dwudziestokilkulatek na kierowniczym stanowisku (na państwowy) poprzysiągłem sobie, że nie podejmę zadnej decyzji będacej niezgodna z moim przekonaniem o jej słuszności. I tak myślę- czy za te kilkanaście lat mój pogląd się zmieni czy nie?
A co ma powiedzieć pan - nazwijmy go X -, kto nie jest bynajmniej na kierowniczym stanowisku. I ma przełożonego - powiedzmy pana Y lub pana Z - którzy podejmują z różnych względów decyzje niekompetentne? Dostosować się, czy obstawać przy swoim nie mając żadnych szans przebicia?

Szamot
Posty: 2315
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:09

Post autor: Szamot » 22 gru 2009, 0:41

TOMEK pisze:W sumie to nie mam innego wyjścia, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że gdzie dwóch się biło tam trzeci skorzystał.
Dlaczego najgorsze? Moze tak mialo być? Pamiętaj, ze ta druga osoba tez ma uczucia, rozsądek, wolę i intelekt. Nie jest towarem do zdobycia, tylko świadomym człowiekiem podobnie jak Ty.

Jak uczucia wobec partnera z obu stron sa skrajnie różne - czas odejść. Tak to działa. I obiektywnie, logicznie, na spokojnie i z dystansem tak to powinno wyglądać, tak musi wyglądać i zawsze tak będzie wyglądało. Czy tego chcemy czy nie.

Nie wiem czy Ci to mowiłem, ale byłem kiedyś z pewnym człowiekiem. Poznaliśmy się tak po prostu, w sumie nawet nie wiem kiedy, co i jak zaiskrzyło, ale spotykaliśmy się - byliśmy. W pewnym momencie to co do siebie czujemy zaczęło sie jednak rozjeżdżać. Doszło do takiej sytuacji, że jedna ze stron nie mogła juz więcej z siebie dać. Druga nie mogła bez cierpienia wziąc mniej. Pomimo bardzo dużego wzajemnego szacunku i sympatii oboje sie zaczęliśmy męczyć i czuliśmy się z tym źle. Zdecydowaliśmy się rozsatać i ostudzic znajomość. Obecnie nie spotykamy się zbyt często, gdyż są tam gdzieś cały czas niedogaszone uczcia, ale obaj wiemy, że jakby coś się dzialo u drugiego możemy na siebie liczyć.

Naprawdę czasami nie ma innej drogi, jak się schylić, pozbierać ten potłuczony talerz razem z zapiaszczonym darem z ziemi, zawinąć w gazetę, zasalutować, zrobić w tył zwrot i odmaszerować. Bo nie o to chodzi w związku, żeby komukolwiek było źle. To zaprzeczenie jego idei.

Ważne jest również by być mężczyzną i umieć zakończyć go z klasą. Czasem boli, ale wiem, że jest to możliwe. Każdy związek jest jakimś doświadczeniem - wartościa trwałą, lub tylko etapem w życiu. Czas pokleić ten talerzyk i brać się za kolejny. W sercu przez chwile troche piasku będzie, ale i ten się obsypie. Pod warunkiem, że nie bedziesz rozdrapywał ran, tylko dasz spokój i powolisz im grzecznie się goić.
Trzymam kciuki :)

TOMEK
Posty: 2494
Rejestracja: 04 lut 2006, 18:12
Lokalizacja: URSYNÓW

Post autor: TOMEK » 22 gru 2009, 1:50

Szamot pisze:
TOMEK pisze:W sumie to nie mam innego wyjścia, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że gdzie dwóch się biło tam trzeci skorzystał.
Dlaczego najgorsze? Moze tak mialo być? Pamiętaj, ze ta druga osoba tez ma uczucia, rozsądek, wolę i intelekt. Nie jest towarem do zdobycia, tylko świadomym człowiekiem podobnie jak Ty.

Nigdy nie traktowałem jej jak "towar do zdobycia", po prostu starałem się robić wszystko jak najlepiej. A jeżeli ta osoba nadużywa pewnych dwóch słów wyrażających uczucie, bo tych uczuć w rzeczywistości nie okazuje i wymaga zachowania dystansu to w tym momencie już nie wiedziałem o co chodzi. Chyba, że się chce celowo kogoś do siebie zniechęcić to można się posunąć do takich zagrywek.
Szamot pisze: Jak uczucia wobec partnera z obu stron sa skrajnie różne - czas odejść. Tak to działa. I obiektywnie, logicznie, na spokojnie i z dystansem tak to powinno wyglądać, tak musi wyglądać i zawsze tak będzie wyglądało. Czy tego chcemy czy nie.

Skrajnie różne to nie były, mój błąd polegał na tym, że do końca nie chciałem odpuścić, a z drugiej strony zabrakło jednej poważnej rozmowy, wyjaśnienia niedomówień i znalezienia płaszczyzny do przyjaźni.
Szamot pisze: Nie wiem czy Ci to mowiłem, ale byłem kiedyś z pewnym człowiekiem. Poznaliśmy się tak po prostu, w sumie nawet nie wiem kiedy, co i jak zaiskrzyło, ale spotykaliśmy się - byliśmy. W pewnym momencie to co do siebie czujemy zaczęło sie jednak rozjeżdżać. Doszło do takiej sytuacji, że jedna ze stron nie mogła juz więcej z siebie dać. Druga nie mogła bez cierpienia wziąc mniej. Pomimo bardzo dużego wzajemnego szacunku i sympatii oboje sie zaczęliśmy męczyć i czuliśmy się z tym źle. Zdecydowaliśmy się rozstać i ostudzic znajomość. Obecnie nie spotykamy się zbyt często, gdyż są tam gdzieś cały czas niedogaszone uczucia, ale obaj wiemy, że jakby coś się dzialo u drugiego możemy na siebie liczyć.

Ja się nie męczyłem, dla mnie to cały czas była radość i zawsze byłem z nią, kiedy mnie potrzebowała. Teraz już nie potrzebuje, bo ma kogoś lepszego na każde zawołanie.
Szamot pisze:Naprawdę czasami nie ma innej drogi, jak się schylić, pozbierać ten potłuczony talerz razem z zapiaszczonym darem z ziemi, zawinąć w gazetę, zasalutować, zrobić w tył zwrot i odmaszerować. Bo nie o to chodzi w związku, żeby komukolwiek było źle. To zaprzeczenie jego idei.

Chyba, że jedno jest bardzo niestabilne emocjonalnie i samo nie wie czego chce, raz kocha, a za chwilę nienawidzi...
Szamot pisze: Ważne jest również by być mężczyzną i umieć zakończyć go z klasą. Czasem boli, ale wiem, że jest to możliwe. Każdy związek jest jakimś doświadczeniem - wartościa trwałą, lub tylko etapem w życiu. Czas pokleić ten talerzyk i brać się za kolejny. W sercu przez chwile troche piasku będzie, ale i ten się obsypie. Pod warunkiem, że nie bedziesz rozdrapywał ran, tylko dasz spokój i pozwolisz im grzecznie się goić.
Trzymam kciuki :)
Dzięki, staram się...

Awatar użytkownika
Jarek
Posty: 2962
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:09

Post autor: Jarek » 22 gru 2009, 23:39

TOMEK pisze:raz kocha, a za chwilę nienawidzi...
E, to ja maam tak cały czas. ;-) Człowiek wie przynajmniej, że żyje, odczuwa. Ale to może dlatego, że ja mam prostsza konstrukcję emocjonalna niż np. taki Szamot. O-)

Szamot
Posty: 2315
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:09

Post autor: Szamot » 23 gru 2009, 0:18

Tomek. Naprawdę tu nie ma niczyjej winy!
Po prostu czasem w życiu tak bywa.

Im szybciej uda ci sie to zrozumieć i zaakceptować, tym lepiej dla Ciebie.
I nie tylko dla Ciebie.
Pozdrawiam

Awatar użytkownika
bohunu
Posty: 5753
Rejestracja: 14 gru 2005, 23:26
Lokalizacja: dolina absurdu

Post autor: bohunu » 13 sty 2011, 21:53

Czy warto jest czekać nie wiedząc na co dokładnie się czeka?
Czy warto jest czekać, wiedząc, że to nie jest to czego się szukało, choć sprawiało takie wrażenie? A mimo wszytko uważa się to za idealne...
Czy warto jest czekać, mimo, iż to czekanie sprawia cholerny ból...
Czy warto jest czekać, gdy ta druga osoba mówi "Proszę, czekaj."?
1 10 20 22 24 26 103 109 151 157 171 180 190 507 520 645 691 695 KM2 KM7 KM8 KM26 KM31 IC3 IC4 IC7 IC8 IC10
To, że pracuje tam gdzie pracuję nie oznacza, że zawsze zgadzam się z decyzjami swojej firmy, a wszystko co tu wyprodukuje jest moim własnym zdaniem.
a poza tym zgadzam się z maksymą pawcia!

ODPOWIEDZ