Aligator, ze swoimi estakadami to lepiej byś się prezentował w wątku Magiczna szyna napowietrznej komunikacji.
Tyle, że mi akurat nie chodzi o estakady, ale ogólnie o beton w nastawieniu do rozwoju technicznego i nowych rozwiązań.
Estakada to tylko przykład, ale i tu masz obraz, dla mnie estakada to Sydney czy Tokio (ogumiona, cicha, mało inwazyjna), dla Ciebie to Chicago z lat 20, XX wieku - co z tego, że gdzieś w czasie tych 100 lat, wiele się zmieniło...
Mniejsza jednak o estakady, bo tu problem jest głębszy.
W regionach przodujących w rozwoju komunikacji masowej, podejmowane są działania mające na celu zwiększenie jej rentowności, wykorzystanie zajmowanej przez nią przestrzeni, na cele komercyjne i w ten sposób dalsze obniżenie kosztów funkcjonowania i rozwoju systemu.
Dopuszczany jest prywatny kapitał rozwojowy - choćby przez sprzedaż akcji czy obligacji, a nawet stworzenie prywatnym podmiotom możliwości do budowy własnej infrastruktury transportowej (tu przykład Japonii, gdzie prywatni operatorzy kolejowi budują własne torowiska), wreszcie sami operatorzy komunikacyjni lobbują za rozwojem deweloperki w okolicy ich infrastruktury (bądź, jak w Japonii, wręcz sami inwestują w deweloperkę, w okolicy własnych prywatnych ciągów komunikacyjnych - bo wiedzą, że w dłuższej perspektywie to się zwróci).
Porównaj takie rozwiązania z Polską, zobaczysz całą skalę betonu, o którym mówię.
Jesteśmy krajem, gdzie "niedasię" wyburzyć, wadliwie i pospiesznie zbudowanego dworca w centrum miasta (centralny) i zastąpić go czymś bardziej uniwersalnym, albo zabudować torowiska kolejowego w śródmieściu.
Raptem kilka lat temu, magistrat miejski zdecydował się na wprowadzenie pierwszej miejskiej linii dwukierunkowego tramwaju, już nie wspominając nawet o tym, że np. wspólne stacje dla metra i kolei (jeden peron, wyposażony w dwa rodzaje trakcji i obsługujący dwa typy pociągów) czy też częściowo odkryte linie metra, pozostają w sferze sennych marzeń.
Co do wartości terenu pod estakadą - myślę, że jest marna, bo ograniczona w górę, hałaśliwa itp. Ale bardziej nurtuje mnie pytanie, dlaczego nie można by wykorzystać terenu nad linią tramwajową, budując coś (dajmy na to powierzchnię handlową) na estakadzie?
Trzy ale...
01. Budując nad linia tramwajową nadal będziesz zaciemniał ciągi komunikacyjne - jak Ty to określasz, ponieważ, inwestowanie w przestrzeń użytkową nad torami, musi przynieść odpowiednią stopę zwrotu/powierzchnię usługową.
Nie sztuką jest zrobić drugie Chicago sztuką, jest zrobić coś tak, by np. jak w Sydney, ludzie mieli otwartą przestrzeń publiczną. Monoraila możesz wkleić w miasto, stosunkowo mało inwazyjnie, nawet w bardzo wąskich przestrzeniach, i dużych różnicach w ukształtowaniu terenu z tramwajem jest dużo większy problem.
02. Linia tramwajowa nadal będzie kolizyjna, względem ruchu miejskiego, a sama idea inwestowania w gondole/estakady ma na celu eliminację takiej kolizji.
03. Najbardziej wartościowe powierzchnie są na parterze, z witrynami. Nawet jeśli górą przejeżdża kolejka elektryczna, pozostają większą wartością dodaną, niż tramwaj i sklepy nad nim - piszę w tej chwili z perspektywy potencjalnego inwestora. Nie każdej branży kolej ogumiona będzie przeszkadzać.
Zatem mogę odbić piłeczkę i napisać, że niepotrzebne jest metro (które de facto jest najdroższą inwestycją - lecz bynajmniej nie podważaną), bo taniej można mieć tramwaj/pociąg wzdłuż ulicy.
Tylko że ja się z tym zgadzam! I o ile druga linia Bródno - Jelonki wg mnie ma sens, o tyle żadna następna. Na Gocław i Białołękę tramwaj.
Od snów do realizacji droga długa. Wcale nie widzę pociągów czy nawet tramwaju na estakadzie na Białołęce, skoro widzę problemy z budową mostu Krasińskiego i wywalenie tramwaju z projektu poszerzenia św. Wincentego.
Nie do końca zrozumiałeś pointę.
Chodziło mi raczej o to, że budujemy metro, z pewnych powodów i inwestujemy pewne środki, by osiągnąć pewien afekt.
Zbudowano metro, ponieważ pociąg na powierzchni, byłby uciążliwy, wolny i do tego totalnie kolizyjny ze wszystkim w sytuacji gęstej śródmiejskiej zabudowy.
Tak samo, należy patrzeć na sprawę "mono", gdy będzie tzw. cost effective - odpowiedni efekt, w stosunku do kosztów - warto brać go pod uwagę, natomiast w Warszawie wszystko zatrzyma się znając życie na betonie albo w ratuszu, albo wśród miłośników tego czy owego. Będzie to miało miejsce nawet, jeśli z logicznego punktu widzenia, inwestycja będzie sensowna (a uważam, że w kilku miejscach Warszawy, byłaby sensowna - ale o tym w innym wątku).
Świat idzie do przodu i trzeba brać na to poprawkę.