Krakowskie: samochodowy salon miasta
Dariusz Bartoszewicz2007-08-19, ostatnia aktualizacja 2007-08-20 09:44
Niedziela, wczesne popołudnie - na odnowionym fragmencie Krakowskiego Przedmieścia parkuje kilka samochodów Fot. Jacek Łagowski / AG
Krakowskie Przedmieście, choć formalnie zamknięte dla ruchu, już zamieniło się w parking. Ratusz: - Tam nie można wjeżdżać ani zostawiać samochodu. Straż miejska: - Widać nikomu to nie przeszkadza
Efektowny półdeptak z żółtego granitu zamienił się w prawdziwy salon miasta, a ściślej w autosalon. Sznur zaparkowanych samochodów to już codzienny widok na wyremontowanym Krakowskim. Najwięcej stoi ich przed knajpami, które wystawiły letnie ogródki. Wczoraj ok. 14 między tureckim barem a bramą Uniwersytetu parkowało siedem aut, w tym dwa na chodnikach! Przejeżdżający obok patrol policji nie zwrócił na nie uwagi.
Do tego niektórzy kierowcy jeżdżą tu z fasonem i ostro. Kilka dni temu wóz na krakowskich rejestracjach o mało nie potrącił pieszego, który przechodził przez jezdnię między Akademią Sztuk Pięknych a Uniwersytetem Warszawskim (w miejscu zasypanego przejścia podziemnego). Nie zwolnił, nie zatrzymał się.
Rozmyte kompetencje
Czy to oznacza, że salon miasta został po cichu otwarty dla ruchu? - Skręt z ul. Królewskiej w Krakowskie jest już chyba dopuszczony, ale tylko dla samochodów obsługujących instytucje oraz uprzywilejowanych - mówi Urszula Nelken, rzeczniczka Zarządu Dróg Miejskich. Po chwili przypomina, że za organizację ruchu odpowiada Biuro Planowania Przestrzennego i Architektury. I dodaje: - Nasza rola przy remoncie Krakowskiego Przedmieścia była ograniczona. Ówczesny naczelny architekt miasta Michał Borowski twierdził, że gdyby ZDM prowadził tę inwestycję, to położylibyśmy tylko nowy asfalt. Uznał, że mają się tym zająć bardziej godne instytucje. No i się zajmują. O szczegóły proszę pytać miasto.
Biuro prasowe ratusza było nieco zaskoczone pytaniami o Krakowskie. W końcu udało się porozmawiać z Małgorzatą Kubalską-Wierczyńską, która zastępuje przebywającego na urlopie miejskiego inżyniera ruchu. - Obowiązuje zakaz wjazdu na Krakowskie Przedmieście. Zwolnione są z niego tylko samochody, które muszą się tam dostać w związku z robotami budowlanymi. Zakaz nie obowiązuje też mieszkańców, dla których to jedyny sposób dojazdu do posesji. Inne osoby ani nie mogą tam wjeżdżać, ani parkować - twierdzi.
Nie potrafi określić, kiedy do ruchu zostanie dopuszczony przebudowany fragment Krakowskiego (ale "dla ruchu indywidualnego nie będzie już otwarty nigdy"). Początkowo miał być otwarty choć częściowo wraz z rozpoczęciem robót na drugim odcinku ulicy - między Królewską a placem Zamkowym. Jednak miejski inżynier ruchu czeka na dokumentację z informacją, w jakich etapach przebiegać będzie dalszy remont. Dopiero wtedy zdecyduje, czy i w jakim stopniu otwierać gotowy fragment półdeptaka, np. dla autobusów.
Rozmyta odpowiedzialność
Służby mundurowe nie stoją na straży Krakowskiego Przedmieścia. - Od początku lipca mieliśmy tylko trzy wezwania do źle zaparkowanych samochodów. I nie chodziło tylko o wyremontowany odcinek, ale całe Krakowskie Przedmieście. Widać nikomu nie przeszkadza jeżdżenie i parkowanie na tej ulicy - informuje Agnieszka Dębińska-Kubicka, rzeczniczka straży miejskiej.
Brak zarządcy i gospodarza, który nie przymykałby oczy na plamy z kebabu i oleju z nielegalnie parkujących samochodów martwi dr. Krzysztofa Domaradzkiego, głównego projektanta rewitalizacji Krakowskiego Przedmieścia. - W całej Warszawie można parkować, gdzie się chce, bezkarnie niszczyć i zaświniać chodniki, ale tutaj razi to szczególnie. Trzeba wlepiać mandaty, pilnować porządku. Krakowskie wyznaczyło wysoki standard, do którego powinno się podciągnąć inne ulice czy place Warszawy - uważa.
I dodaje: - Przeciąga się stan przejściowy między placem budowy a gotową ulicą, dlatego kompetencje i odpowiedzialność są tak rozmyte. Wciąż nie ma mebli ulicznych, przystanków. Boję się, że ta przestrzeń może się zdegradować, zanim wszystko zostanie zapięte na ostatni guzik.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna