Ajenci - dyskusje, komentarze, nowości
^^ @fik, ja również chętnie bym na to rzucił okiem.
Podsumowując, to jest wybór kierowcy w jakiej formie chce być zatrudniony. Są miasta, gdzie kierowcy pracują na samozatrudnieniu i wcale nie jest ich mało. Także dopóki przewoźnicy nie tworzą patologii związanych z zatrudnianiem głównie na zleceniu albo innych umowach niż UoP to organizator nie powinien w to ingerować. Ja nie słyszałem by w Warszawie kombinowano na tyle do przesady by był sens wprowadzania tego wymogu. Przez to firmy tracą pracowników, bo jak ktoś raz się odbije, bo nie może pracować na warunkach jakie mu pasują to już więcej może nie wrócić gdy pójdzie do innej branży.pawcio pisze: ↑24 lis 2023, 17:34Zdecydowanie mniej, w szczególności w zakresie odpowiedzialności majątkowej.MJ pisze: ↑24 lis 2023, 16:03
To na U-Z pracownik nie ma żadnych praw? Bo trochę nie kumam. Z tego co wiem to podstawą prawną jest kodeks cywilny. Mi osobiście na dorabianiu bardziej odpowiada U-Z (a mam porównanie bo pracowałem na 1/10). Większa swoboda oraz część składek tak samo jest odprowadzana jak na UoP.
Nie jest. Definicja stosunku pracy w kodeksie pracy jest jasna i idealnie pasuje do warunków pracy w komunikacji miejskiej. A to że miękkie domniemanie stosunku pracy decyzją kartonopaństwową jest miększe od ciała ameby, to realnie można stosować różne opcje.
Niekoniecznie zgadzam się ze wszystkim, co napiszę. (C) Marshall McLuhan
"Na diamentach nic nie wyrośnie. Za to kwiaty świetnie rosną na gnoju." - Josefa Idem
"Na diamentach nic nie wyrośnie. Za to kwiaty świetnie rosną na gnoju." - Josefa Idem
Tylko właściwie co miałby zawierać taki nowy elastyczny kontrakt na pracę? Od strony potrzeb pracownika chyba główna potrzeba to limit odpowiedzialności - na zleceniu czy DG nieduża kolizja nowym pojazdem może wpędzić w solidne długi i przynajmniej na zleceniu ubezpieczenie się od tego może nie być łatwe. Od niedużej firmy usłyszałem też, że przewagą UZ jest brak konieczności wykonywania badań okresowych dla każdego pracownika, nawet takiego na okresie próbnym - być może jakimś pomysłem ułatwiającym życie byłoby przywiązanie badań do osoby a nie do firmy, tak żeby osoba pracująca w kilku miejscach "badała się" tylko raz na X lat i zanosiła kwitek do wszystkich pracodawców.
Forma umowy o pracę z jednej strony byłaby spoko gdyby można było za obustronną zgodą pozbyć się dolnego limitu godzin (co IMO można zrobić już teraz, zawierając umowę na małą część etatu i rozliczając ją kwartalnie lub półrocznie, tylko co z nadgodzinami?), tylko właściwie jakie uprawnienia miałyby przysługiwać pracownikom? Zwolnienie przy wypadku w miejscu pracy wydaje się oczywiste, ale czy normalne L4 też? Do jakiej kwoty i przez kogo finansowane? Płatny urlop? Wreszcie co gdyby ktoś w jakimś miesiącu wypracował godziny dla połowy czy całego etatu?
Forma umowy o pracę z jednej strony byłaby spoko gdyby można było za obustronną zgodą pozbyć się dolnego limitu godzin (co IMO można zrobić już teraz, zawierając umowę na małą część etatu i rozliczając ją kwartalnie lub półrocznie, tylko co z nadgodzinami?), tylko właściwie jakie uprawnienia miałyby przysługiwać pracownikom? Zwolnienie przy wypadku w miejscu pracy wydaje się oczywiste, ale czy normalne L4 też? Do jakiej kwoty i przez kogo finansowane? Płatny urlop? Wreszcie co gdyby ktoś w jakimś miesiącu wypracował godziny dla połowy czy całego etatu?
Możesz rozszerzyć myśl? Bo możliwe, że czegoś nie wiem.px33 pisze: ↑25 lis 2023, 12:24Tylko właściwie co miałby zawierać taki nowy elastyczny kontrakt na pracę? Od strony potrzeb pracownika chyba główna potrzeba to limit odpowiedzialności - na zleceniu czy DG nieduża kolizja nowym pojazdem może wpędzić w solidne długi i przynajmniej na zleceniu ubezpieczenie się od tego może nie być łatwe.
(...)
UoP ogranicza odpowiedzialność pracownika do trzech pensji (jeśli nie jest to wynikiem rażącej niedbałości - przypadkowa stłuczka nie będzie). Inne formy nie mają takiego limitu, więc pracodawca może pociągnąć pracownika do pokrycia pełnego kosztu szkody, a niefortunna stłuczka może się przerodzić w naprawdę duży dług.
I tu się mylisz. W treści U-Z może być określona odpowiedzialność za szkody. Nawet doprecyzowana do ilości szkód. A brak jej określenia działa na niekorzyść właściciela pojazdu. To on udostępnia dobrowolnie swój sprzęt, który ma/powinien mieć ubezpieczenie.
No (bardzo) nie do końca. Odpowiedzialność za szkody, jeśli nie jest ograniczona ustawowo (np. Kodeks pracy) albo umownie, jest nieograniczona. Czyli kierowca na zlecenie, jeśli nie ma odpowiednich zapisów odpowiada w pełnej wysokości za konsekwencje wypadków ze swojej winy i może zostać dojechany choćby przez ubezpieczyciela OC autobusu w drodze regresu.
Niekoniecznie zgadzam się ze wszystkim, co napiszę. (C) Marshall McLuhan
"Na diamentach nic nie wyrośnie. Za to kwiaty świetnie rosną na gnoju." - Josefa Idem
"Na diamentach nic nie wyrośnie. Za to kwiaty świetnie rosną na gnoju." - Josefa Idem
Regres z OC wchodzi w grę jedynie w sytuacji gdy kierowca jest pod wpływem alkoholu lub środków odurzających albo gdy pojazd nie posiada aktualnych badań okresowych (co raczej nie powinno się zdarzyć).
W innych przypadkach OC czyli Odpowiedzialność Cywilna chroni kierowcę w razie wystąpienia wypadku do maksymalnej wysokości ustalonej ustawą (czyli ponad 5mln euro na szkodach na osobie i ponad 1mln euro w przypadku szkód na mieniu).
W innych przypadkach OC czyli Odpowiedzialność Cywilna chroni kierowcę w razie wystąpienia wypadku do maksymalnej wysokości ustalonej ustawą (czyli ponad 5mln euro na szkodach na osobie i ponad 1mln euro w przypadku szkód na mieniu).
-
- Posty: 2849
- Rejestracja: 20 gru 2005, 16:02
- Lokalizacja: Korzysta z zespołów 3005, 3006, 3007
Może ZTM powinien jedynie wymagać od przewoźników żeby w przypadku podpisywania umów zlecenie uwzględniali klauzulę dotyczącą maksymalną kwotę odpowiedzialności kierowcy za wypadki?
Regres z OC (czy już w szczególności uzasadnienie go formą zatrudnienia kierowcy) wydaje się być dość mocną fantastyką, ale zrobienie szkody na kilkanaście tysięcy w nowym autobusie (np. szyba czołowa pełna plus lusterko) jest zupełnie realne. Przy większym pechu pewnie można by nabić i kilkadziesiąt czy kilkaset (układ napędowy, jakieś konkretne uszkodzenie pudła, pożar w następstwie zdarzenia). Na UoP to byłby rok biedowania, na UZ/DG może wyjść bankructwo.
W MZA w U-Z są określone kary za kolizje. W życiu przerobiłem kilka zleceń i co prawda żadnego wypadku nie przerobiłem, ale zapewniam, że za uszkodzenia za „normalne” błędy nikt nie wyegzekwuje pełnej kwoty za szkodę. Co innego umyślne działanie, alkohol itp.
W Arrivie kiedyś było maks 2k zł..
Jestem ciekaw jak to się skończyło w przypadku "lotu w kosmos" przegubowca z Arrivy. Kto wziął na klatę koszt nowego pojazdu i koszt odszkodowania dla poszkodowanych w wypadku. Kierowca zdecydowanie nie jest wypłacalny...
Zwyczajowo w takich sytuacjach odszkodowanie z tytułu OC wypłaca Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który następnie dokonuje regresu na sprawcy wypadku. Jeżeli sprawca nie ma majątku, który UFG mógłby zająć na poczet długu sprawcy wytaczana jest sprawa karna.
Koniec końców ściągną z niego dług, np. z przyszłej emerytury. W takich przypadkach instytucje dbają o nieprzedawnianie się spraw.
Arriva za nowe auto prawdopodobnie bekła z własnego konta.