Gazeta.pl pisze:Jak wyglądają trzy ostatnie stacje metra
Jarosław Osowski, Krzysztof Śmietana2008-10-20, ostatnia aktualizacja 2008-10-20 11:59
Stacja metra Stare Bielany
Zupełnie inne wrażenia z początku i końca trasy metra. Na Ursynowie każda stacja wybucha różnymi kolorami, przez całe Bielany ciągnie się szarość polskiego granitu. Ale wcale nie jest nudno - to architektura wysokiej próby
- Chcieliśmy zerwać z przekonaniem, że najlepszy materiał na przystankach metra to kamień, stal i blacha. Drewno też się sprawdza - mówi prof. Mirosław Duchowski z Akademii Sztuk Pięknych, autor wystroju stacji Stare Bielany u zbiegu al. Zjednoczenia i Kasprowicza.
Amazońskie drewno na Starych Bielanach
Chłodne, szare pawilony wejściowe nie zwiastują tego, co czeka nas pod ziemią. Po zejściu na perony uwagę przykuwają płaskorzeźby wykonane przez artystów z ASP. Drewniane, pofałdowane bloki mają się kojarzyć z pobliskim Lasem Bielańskim. Odpowiednie podświetlenie wydobywa ich fakturę. Z drewna wykonano też ławki.
- Ten materiał udało się sprowadzić z lasów Amazonii. Jest bardzo odporny na wilgoć i zmiany temperatury. Nie uważaliśmy, że to musi być budulec z Polski, np. dąb. Użyliśmy tego, co będzie najbardziej funkcjonalne i ładne - opowiada prof. Duchowski.
Ściany wyłożono szarymi panelami z tworzywa sztucznego. Prof. Duchowski zapewnia, że są wandaloodporne i dość łatwo można je czyścić. Także z graffiti, bo zostały pokryte specjalną powłoką.
Perony - jak na wszystkich bielańskich stacjach - znajdują się po bokach, a nie między torami. Nad ich krawędzią ciągnie się rząd lamp, drugi (wąskie świetlówki) umieszczono nad posadzką.
Kilkanaście metrów od wejścia do stacji (od strony al. Zjednoczenia) spotykamy stojaki rowerowe. Cykliści od dawna starają się o udogodnienia przy przystankach metra. Stojaki przy Starych Bielanach nie spełniają jednak oczekiwań rowerzystów. - Powinny być zadaszone. Dopiero to zachęciłoby właścicieli dwóch kółek, by jadąc do pracy lub do szkoły, na kilka godzin zostawili tam rower - uważa Marcin Jackowski ze stowarzyszenia Zielone Mazowsze.
Cegły i pnącza Wawrzyszewa
Wokół następnej stacji Wawrzyszew stojaków nie ma wcale. Za to tylko tutaj po pionowych drutach od lipca wspina się kilka rodzajów bluszczu. Niektóre pnącza dosięgły już stropu, a ich liście mienią się teraz jesiennymi barwami. Efekt fantastyczny, także z wnętrza przeszklonych pawilonów.
Ich architektura wyróżnia się z daleka. Szklany dach wspiera się na stalowych dźwigarach, widać strop owalnych, ściętych pod kątem świetlików nad pomieszczeniami handlowymi. Ściany wyłożono drobnymi cegłami. Autor tej koncepcji Andrzej Chołdzyński zdradza "Gazecie", że cegły pierwotnie miały być szare (tzw. żoliborskie, przed laty często wykorzystywane w tej części Warszawy). Ostatecznie zdecydowano się na grafitowe, bo trudniej będzie na nich dostrzec kurz, poza tym lepiej pasują do pnączy. - I bluszcz, i cegły nawiązują do architektury przedwojennej części Bielan, gdzie zieleń jest w symbiozie z niską zabudową - podkreśla Andrzej Chołdzyński.
Zanim zejdziemy pod ziemię, czeka nas mocne uderzenie czerwieni. Ten kolor wypełnia środek pawilonów. Architekt wybrał go specjalnie, żeby kontrastował z szarością peronów. Tu natkniemy się na znaki rozpoznawcze Chołdzyńskiego powtórzone z najbardziej efektownej stacji Plac Wilsona: kamienne poręcze schodów kończących się posadzką z kolorowych kamieni, drewniane elementy, do których przytwierdzono panele informacyjne czy filary w kształcie kielichów iluminowane z sufitu. Kamienne ławy pod ścianami (w sumie jest ich 14) były znacznie szersze, ale służby techniczne Metra poleciły je przyciąć.
Niestety, stację Wawrzyszew otacza komunikacyjna prowizorka. Ponieważ ratusz zrezygnował z wytyczenia w tym miejscu drugiej jezdni ul. Kasprowicza i uporządkowania układu ulicznego, jeden ze stacyjnych pawilonów znalazł się pośrodku dwóch skrzyżowań. Ul. Lindego, żeby go ominąć, wygina się jak wąż. Kawałek dalej do ul. Kasprowicza dobija ul. Wolumen z paskudnym bazarkiem. Fatalnie zaprogramowana sygnalizacja powoduje korki.
Przesiadki na końcu trasy
Ostatnia stacja Młociny to tylko część ogromnego węzła komunikacyjnego (zajmuje osiem hektarów), który od marca powstał koło Huty Warszawa u zbiegu ul. Kasprowicza i Nocznickiego. Wejścia do metra wyróżniają się wykorzystanymi po raz pierwszy w Warszawie gabionami. Betonowe ściany otacza gruba warstwa różnej wielkości niepołączonych ze sobą granitowych kloców. Przytrzymuje je stalowa konstrukcja. Szczególnie efektownie wygląda to nocą, gdy jest oświetlone. Tylko czy przechodnie nie zamienią gabionów w kosze na pety i śmiecie?
- Wszystko jest kwestią utrzymania czystości, co w metrze działa zresztą doskonale. Skoro buty zimą pastuje się codziennie, tutaj trzeba po prostu często sprzątać - mówi Andrzej Chołdzyński, który jest twórcą również stacji Młociny.
Chciał, by była bardziej kolorowa. Marzyły mu się ściany wyłożone wzorzystymi kamieniami z Brazylii. Jednak Metro obawiało się, że gdyby się uszkodziły, byłby kłopot z ich sprowadzeniem. Skończyło się standardowo - szarym granitem ze Strzegomia. Tu też między torami stoją kielichowate błękitne filary. Falujący sufit wykończono chropowatym barankiem. - Jego budowa była dużym wyzwaniem. Wylewaliśmy go na specjalnie pofałdowanych szalunkach ze sklejki - wspomina kierownik kontraktu Ryszard Orłowski z firmy PeBeKa.
Stacja ma 140 m, drugie tyle liczy niedostępna dla pasażerów i znacznie szersza część, w której pociągi zawracają w stronę Kabat. W tym miejscu będzie nocować kilka składów, żeby mieszkańcy Bielan nie musieli rano czekać, aż pierwsze pociągi dojadą do nich z bazy po drugiej stronie Warszawy. Pod bramą do Huty Warszawa mieszczą się cztery tory, jeden ma kanał dla mechaników między szynami. Dyżurny ruchu Tomasz Koniarczyk jednym kliknięciem komputerowej myszki zmienia położenie zwrotnic. Sześć rozjazdów umożliwia pociągom dojazd do wszystkich bocznic i zmianę toru przed wyruszeniem w drogę powrotną.
Bardzo łatwo można się przesiąść z metra do autobusów, które będą stąd wyruszać w stronę Chomiczówki i Młocin, a także Wólki Węglowej, Łomianek i Izabelina. Trochę dłuższe jest dojście do peronów tramwajowych, ale tłoczno zrobi się na nich najwcześniej za trzy lata, gdy zostanie otwarta linia przez most Północny do Tarchomina.
Dużą część węzła Młociny przykrywa 7 tys. 800 m kw. szklanego dachu. Podobnie jak gabiony wymaga jednak częstego sprzątania - widać na nim zacieki, a w rogach błoto. Nad całym węzłem wznosi się 150-metrowe przejście, którym ze stacji metra i obu pętli można się dostać na wyższe kondygnacje garażu przesiadkowego z tysiącem miejsc postojowych. W przejściu mieści się 51 pomieszczeń. Jedno z nich to kawiarnia, która będzie pewnie mekką miłośników komunikacji - widok prosto na pętlę tramwajową ze skomplikowanym układem torów i rozjazdów. Pętlę autobusów będą z kolei oglądać dyżurni ruchu, dla których przygotowano dyspozytornię nad pierwszym peronem. Na ośmiu monitorach mają podgląd z 200 kamer zainstalowanych na terenie całego węzła. Pierwszego w Warszawie, gdzie wszystkie środki transportu publicznego oprócz kolei są ze sobą tak dobrze zintegrowane.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna