Policjant w szpitalu, napastnicy na wolności
Piotr Machajski2007-06-19, ostatnia aktualizacja 2007-06-19 00:19
Prokurator nie wniósł do sądu o aresztowanie dwóch bandytów, którzy brutalnie zaatakowali funkcjonariusza. Na reakcję Ministerstwa Sprawiedliwości nie trzeba było długo czekać. Już wszczęto postępowanie dyscyplinarne.
Poszkodowanego policjanta odwiedził w szpitalu szef stołecznej policji
Fot. Jacek Łagowski / AG
Hubert Pluta służy w policji ledwie od pół roku i już zdążył się przekonać na własnej skórze, jak niebezpieczna to praca. W piątek tuż przed południem jechał akurat na służbę autobusem linii 190. Był bez munduru, ale w torbie wiózł kajdanki.
- Było ich dwóch. Wsiedli do autobusu na wysokości zoo - opowiada. - Zachowywali się wulgarnie, pili alkohol, przeszkadzali innym pasażerom. Autobusem jechała grupa dzieci, chyba ze szkolnej wycieczki - podkreśla.
Podszedł i zwrócił uwagę mężczyznom zakłócającym spokój. Wyciągnął legitymację, przedstawił się i poprosił, by się uspokoili.
W odpowiedzi usłyszał stek wyzwisk. Wówczas sięgnął po telefon, by wezwać patrol. - Wtedy jeden z nich uderzył mnie głową w twarz. Na chwilę straciłem przytomność - relacjonuje młody policjant.
Ocknął się jednak szybko. Starczyło mu sił, by obezwładnić jednego z napastników, z drugim uporał się dzięki pomocy jednego z pasażerów. Gdy autobus wyjechał z tunelu pod pl. Zamkowym, w zatoczce czekał już radiowóz.
Policjanta przewieziono do szpitala, a dwóch napastników, 21-letniego Michał K. i o rok młodszego Pawła H., najpierw do izby wytrzeźwień (mieli ok. 1,5 promila), a potem na komendę przy ul. Wilczej. Tam usłyszeli zarzuty: znieważenia funkcjonariusza, naruszenia nietykalności cielesnej i zmuszenia przemocą do odstąpienia od czynności służbowych.
Obaj są dobrze znani policji, szczególnie tej północnopraskiej. Mieszkają w okolicy dworca Wileńskiego. Byli wielokrotnie notowani m.in. za kradzieże i włamania.
Policjant nadal jest w szpitalu. - Stan pacjenta jest stabilny, ale dopiero za kilka dni wyjaśni się, jak długo u nas zostanie - mówi dr Przemysław Wójcik ze szpitala przy ul. Lindleya.
Tymczasem napastnicy, którzy zaatakowali policjanta, po przedstawieniu zarzutów poszli do domów. Prokurator dał im jedynie dozór policyjny. - Prosiliśmy prokuraturę, by zwróciła się do sądu o aresztowanie podejrzanych, ale prokurator tego nie zrobił. Nie wiem dlaczego - mówi oficer śródmiejskiej komendy.
Motywów, jakimi kierował się prokurator, nie udało nam się wczoraj poznać. - Trwa w tej sprawie postępowanie służbowe. Nic więcej nie mogę powiedzieć - mówi prok. Katarzyna Szeska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Dużo więcej do powiedzenia miał zwierzchnik prokuratury min. Zbigniew Ziobro. Decyzję podwładnego nazwał "skandaliczną" i polecił natychmiastowe wszczęcie postępowania dyscyplinarnego.
Rannego policjanta, u którego lekarze podejrzewają wstrząśnienie mózgu, odwiedził wczoraj w szpitalu mł. insp. Jacek Olkowicz, szef stołecznej policji. Przyniósł bukiet róż. - Na razie przyjeżdżam do pana z kwiatami, ale jak pan stąd wyjdzie, to zapraszam do siebie - przywitał Huberta Plutę, co należy rozumieć jako zapowiedź nagrody. - Pana postawa jest godna naśladowania, wypełnił pan rotę ślubowania - podkreślił Olkowicz.