PPKS-owi musi się opłacać
„Zawieszono do odwołania” 36 kursów w soboty i 45 w niedziele i święta.
Sytuacja może się poprawić, ale lokalne władze musiałyby wyłożyć pieniądze – wynika z oświadczenia, które przesłał kilka dni temu „Nad Wisłą” dyrektor warszawskiego PPKS Piotr Grzegorczyk.
Prosimy o pomoc
Korzystający z usług przewoźnika są jego decyzją oburzeni. – Epoka kamienia łupanego – ocenia pan Robert, który zobaczywszy ogłoszenie o przerzedzeniu rozkładu jazdy, zadzwonił do „NW”.
Pracuje on – również w weekendy – w Warszawie. Dojeżdża tam, z Góry Kalwarii, i wraca właśnie „pekaesami”. Od 5 lutego (od kiedy obowiązują zmiany) ma problem: PPKS „zawiesiło” kursy, z których korzystał. Pan Robert nie wyruszy już w sobotę do Warszawy o 4.50 (pozostaje mu 6.00) ani w niedzielę do Góry Kalwarii o 22.15 czy 22.30 (pozostaje 20.25).
„Nad Wisłą” dostało też mejl od kilkoro pasażerów wsiadających na przystankach na trasie przez Konstancin. Żalą się oni, że z niedzielnego rozkładu zniknął autobus odjeżdżający z Góry Kalwarii o godz. 6.50, którym udawali się do Warszawy do pracy i na studia. Wcześniejszego nie ma, pierwszy rusza teraz o 8.10. Z rozkładu sobotnio-niedzielnego usunięto natomiast godz. 22.15, o której ci mieszkańcy opuszczali stolicę. Dziś skazani są na 19.45. „Prosimy o pomoc” – piszą w liście.
Od 5 lutego nie ma poza tym w ogóle weekendowych kursów między Górą Kalwarią a Piasecznem przez Sobików. „Zawieszono” również m.in. prawie wszystkie relacji Złotokłos – Warszawa.
Mało was
Dlaczego PPKS zdecydowało się na – tu cytat – ograniczenia komunikacji? Dyrektor firmy Piotr Grzegorczyk odpowiada, że to efekt „trwale utrzymującego się ujemnego wskaźnika rentowności kursów”. Jak wyjaśnia, po badaniach frekwencji w autobusach potwierdziło się, że w weekendy jest ona bardzo niska. A koszty obsługi tras „gwałtownie rosną”.
– W dni wolne wpływy z biletów często nie pokrywały nawet wydatków na zużyte paliwo. Trzeba było szukać rozwiązań oszczędnościowych – tłumaczy.
Aby te rozwiązanie były „jak najmniej odczuwalne” dla mieszkańców, dyrektor Grzegorczyk postanowił oszczędzać na kursach właśnie w dni wolne. I to głównie tam, gdzie transport zapewnia ZTM. – Pasażerowie mieszkający przy trasach linii L-2, L-5 i L-13 w żadnym razie nie zostali pozbawieni możliwości dotarcia do Piaseczna i Warszawy – zastrzega. – Natomiast ograniczenia na połączeniach między stolicą a Górą Kalwarią czy Grójcem mają raczej charakter zmniejszenia częstotliwości kursowania – stwierdza.
Grzegorczyk przyznaje w każdym razie, że zmiany powrotne są jeszcze możliwe. Jeśli lokalne samorządy zdecydują się na odpowiednie dofinansowanie lub jeśli... mieszkańcy wykupią odpowiednio dużą liczbę biletów miesięcznych.
Burmistrz zaskoczony
Czytelnicy z gminy Góra Kalwaria – w którą zmiany uderzyły najmocniej – grzmią: „PPKS chce wymusić dofinansowanie poprzez krzywdę ludzką”, „Gmina chce oszczędzać naszym kosztem”.
Co na to burmistrz Dariusz Zieliński? O decyzji przewoźnika dowiedział się od „NW”. Nie krył zaskoczenia. – Mogli nas przynajmniej o tych działaniach poinformować... Muszę spotkać się z panem dyrektorem PPKS. I to jak najszybciej – powiedział.
Jak poinformował, liczy, że radni zgodzą się na jego autopoprawkę do projektu budżetu, by na ten rok było do wydania na transport publiczny 96 tys. zł. Przy czym pieniądze te – tak wcześniej założył – miałyby zostać przeznaczone na wznowienie kursów przez Szymanów (PPKS „zawiesił” je na początku roku).
Robert Korczak
Nad Wisłą,numer 317