MisiekK pisze: ↑13 wrz 2024, 8:47
Uważam, że dla kilku budynków do których i tak nie ma po co wejść, a jedyna atrakcją po wyjściu z pojazdu jest Żabka i krzaki nie ma sensu regularnie jechać pół godziny przez podobnie atrakcyjną pustynię. Pierwsze kursy na zasadzie ciekawości będą obsadzone, kolejne będą woziły tlen lub obywateli z bazarku objuczonych siatami narzekających, że wysoko i niewygodnie.
I na Obozowej nie ma o czym opowiadać? A na wycieczkach po krzakach i to dosłownie (!) najczęściej po Białołęce byłem nie raz i za każdym razem chętnych było więcej niż miejsc. Jak ktoś ma coś ciekawego do powiedzenia i potrafi dobierać takich słów, żeby zainteresować, a nie zanudzić to można słuchać i słuchać. Nawet jak te krzaki i ruiny z pozory nie są warte uwagi.
Powtarzam wszystko jest kwestią oferty. Trudniej przy ofercie cyklicznej, ale nie jest to niemożliwe.
MisiekK pisze:Atrakcja w postaci starego wagonu i przejechaniu się nim tępo patrząc przez okno jest raz, dwa razy.
Ale o czym Ty piszesz? Na miejsce tych, którzy już jechali przychodzą kolejni, którzy jeszcze nie jechali. Stary wagon i przewodnik przyciąga. Oczywiście, że jak jest stała trasa to atrakcja powszechnieje, ale jak jest mała podaż miejsc, a atrakcja jest naprawdę interesująca to mimo wszystko na brak chętnych nie cierpi. Postój wagonów na Teatralnej też sprawia, że i przypadkowe osoby się kuszą na podróż, ale czy to źle? Ważne, że wagony nie jeżdżą puste. I powtarzam w LH Standard czy N nie jest pożądane, żeby jechało 50 osób. W tym roku np. tematem opowieści był "Filmowy Wrocław", jeżeli nic ciekawego nie było w okolicy, albo temat się wyczerpał to Pani przewodnik poświęcała czas na omówienie innych wątków filmowych związanych z Wrocławiem albo parę słów wspominała o autorach filmów czy też wracała do wątków, na które wcześniej nie starczyło czasu na dokładne omówienie. Dobry przewodnik charakteryzuje się tym, że dla niego zawsze czasu jest za mało, bo jest tyle wątków i ciekawostek do powiedzenia, że nie występuje u niego cisza. Nawet jak za oknem nie widać nic ciekawego to nie znaczy, że nie ma o czym opowiadać. Teraźniejszość to nie wszystko, przeszłość niekiedy jest jeszcze ciekawsza. Często przewodnicy mają też archiwalne zdjęcia ze sobą. Przynajmniej na tych wycieczkach w których ja biorę udział.
BrdzJkb pisze: ↑13 wrz 2024, 11:21
Dobry jest koncept krakowski - co tydzień inna linia na historycznej trasie. Linia historyczna nie jest na tyle atrakcyjna, żeby ktoś specjalnie na nią jechal, ale jak pojawi się "pod domem" to już spotka się z zainteresowaniem.
Dlatego tramwaj na Bemowo czy Ikarusy na Targówek miały fajną frekwencję, ale juz gdyby jeździły tak tydzień w tydzień to oczywiste, że frekwencja szybko by spadła.
Weź nie pisz nic o Krakowie, bo się MisiekK znowu zdenerwuje. Pod względem oferty linii muzealnych, ale też tempa renowacji pojazdów są zdecydowanie numerem 1 w Polsce, a jeszcze innym pomagają w remontach. A pojazdy rzeczywiście jeżdżą pełne.
MisiekK pisze: ↑13 wrz 2024, 18:05
No właśnie podstawą linii turystycznej jak ma być rozpoznawalna jest jej stałość. I nie w obrębie jednego sezonu tylko lat, żeby istniała w przewodnikach, była rozpoznawana i odpowiednio promowana. Tak samo powinna w ograniczonej kursować również poza tzw. sezonem. Wtedy będzie dostrzegana przez biura turystyczne i szerszą gamę turystów, a to oni są grupą docelową. Ale tego nie zrobi ZTM na którego beztrosko to zwalono, więc jest to kolejna linia za którą po prostu płaci się wozokm i można dzięki temu zrobić kilka pokracznych rysunków oraz odhaczyć sukces WLT.
Przez prawie 30 lat istnienia linii T raz, dokładnie RAZ zdarzyło mi się, żeby wsiadła celowa zorganizowana wycieczka, czyli założenia nie są osiągane.
Od szlajania się po innych kątach miasta są inne eventy specjalne.
Ale to Ty chciałbyś na Tetce wozić grupy zorganizowane? To przepraszam bardzo ile osób oczekiwałbyś w wagonie, zwłaszcza, że w Warszawie najlepiej to musi być wagon solo, nie w składzie, a już broń Boże przed trójskładem.
Same pętle linii turystycznych też mamy bardzo klimatyczne. Dworzec Centralny, nie wiele lepszy plac Narutowicza. Od razu możemy się spotkać z lokalnymi mieszkańcami w "głębokim kryzysie". No takich atrakcji na Boernerowie też się raczej nie uświadczy.