[Trójmiasto] - infrastruktura transportowa
: 30 sie 2015, 17:01
Kilka dni temu byłem w Gdańsku i ogólnie w Trójmieście. Jako że na rzeczonym podforum nie ma tematu dotyczącego tej aglomeracji, pozwoliłem sobie założyć nowy, by opisać kilka wrażeń z zakresu tamtejszej infrastruktury komunikacyjnej. Dodaję kilka wniosków, z których warto, aby skorzystali także planiści w stolicy.
Otóż, w Gdańsku jednak się buduje - mam na myśli tramwaje i kolej. W Warszawie głównie się gada.
W naszym mieście, w ciągu ostatnich lat zbudowano tylko tramwaj na Bemowie (inwestycja ciągnięta przez około 25 lat) i na Tarchomin - jeszcze nieukończony. O pozostałych projektach się mówi, mówi i na razie niewiele z tego wynika.
W ostatnich latach w Gdańsku powstała linia na Łostowice przez Chełm (dokładniej, najpierw odcinek na Chełm, potem Łostowice). Naprawdę kawał torowiska, biorąc uwagę, że całość zaczyna się praktycznie w samym centrum, przy ulicy 3 maja (prowadzącej w kierunku dworca PKS).
Świeżo oddawaną inwestycją jest z kolei odcinek od pętli Siedlce przez ulicę Rakoczego, następnie część tramwajów pojedzie na ul. Bulońską, a część dalej Rakoczego do Brętowa. Tutaj z kolei spotka się z - a jakże! - nowowybudowaną linią kolejową Pomorskiej Kolei Metropolitalnej.
PKM jest przykładem, że w Trójmieście potrafią także budować kolej. U nas to chyba tylko krótka odnoga na lotnisko przez ostatnie dziesięciolecia została zbudowana. Co ciekawe, PKM w dużej części, jeśli nie w większości, idzie śladem dawnej linii kolejowej: Gdańsk Wrzeszcz-Stara Piła, która została zniszczona po II Wojnie Światowej na odcinku do Kokoszek. Pokażcie mi kogoś, kto w Warszawie poważyłby się odbudowywać którąkolwiek z linii kolejowych: jabłonowskiej, piaseczyńskiej, wilanowskiej czy mareckiej.
No ja wiem - w Warszawie budowano metro. Pierwsza linia faktycznie. Jest przydatna (pomijając, że opóźnienie w jej budowie to już lata świetlne). Natomiast druga, przynajmniej w obecnym kształcie, nie pełni istotnej roli komunikacyjnej. Nawet w szczycie trafiają się wolne miejsca, a do korzystania z niej niemalże przymusza się osoby, którym ona nijak nie pasuje (patrz: Gocław, Rembertów i Stara Miłosna).
Oczywiście, żeby nie było tak różowo, to Trójmiasto ma też mniej chlubne doświadczenia z koleją. Są co najmniej dwie istniejące, a nieużywane trasy kolejowe - są to linie do Nowego Portu w Gdańsku oraz Portu Oksywie w Gdyni. Na przystanku Gdańsk Brzeźno na torze leżącym bezpośrednio przy peronie rośnie nie tylko trawa, ale i... drzewa. Niewykluczone, że gdyby teraz ktoś chciał tam przywrócić kursowanie pociągów, to musiałby wystąpić do inspektoratu środowiska, czy jak się nazywa stosowny urząd, o zgodę na wycięcie owych drzew. Żeby było ciekawiej, tor oddalony od peronu ma się znacznie lepiej i może nawet dałoby się nim przejechać.
Za tą stacją tory idą dalej, ale już nie docierają do byłej stacji końcowej Nowy Port. Szedłem ścieżką przez krzaki wzdłuż torów i w pewnym momencie natrafiam na drogę w prawo - do ulicy. Myślę - skręcę, bo na wprost to już takie gęste krzaczory. Później okazało się, że powinienem pójść prosto, bo to tam zaczynała się była stacja
Wracając na chwilę do tramwajów. W Gdańsku zastosowali bardzo ciekawą koncepcję budowania węzłów przesiadkowych, mianowicie peron, na który z jednej strony podjeżdżają autobusy, a z drugiej - ... tramwaje. Nie spotkałem się z czymś podobnym w Warszawie, chyba że taka sytuacja wynikła przez przypadek (tak jest na al. Zielenieckiej przy północnym wlocie ronda Waszyngtona).
To rozwiązanie w Gdańsku spotkać można na pętli w Łostowicach, a od jutra czy też od wtorku - także na petli Siedlce.
Dla niezorientowanych - orientacyjny schemat węzła dla pętli Siedlce - i dla Łostowic.
I to jest coś, co planiści warszawscy powinni uwzględniać przy planowaniu nowych lub przebudowywanych węzłów przesiadkowych. Bo u nas 'dogodną' przesiadką nazywa się taką, dla której przystanki nazywają się tak samo. A to że pomiędzy nimi trzeba przejść kilkaset metrów, stać co najmniej 2 razy na światłach, albo łazić po przejściu podziemnym, które nie ma nawet wind lub te nie działają, to już nie problem.
Jak można było zrobić tak, że np. w metrze, nawet na peryferiach, są dobrze działające windy, tymczasem w głównym miejscu miasta, przystanek Centrum, windy działają tylko przy cały czas trzymanym przycisku. Tak jest w teorii. Dzisiaj próbowałem pojechać z bagażem taką jedną. Przyciskam guzik oznaczony "0" i strzałką w dół (drugi był oznaczony "1" i strzałką w górę), trzymam wciśnięty i nic. Winda brzęka brzęczykiem za każdym razem jak nacisnę i mnie olewa. A jakby tam był ktoś z cięższą walizką? Z wózkiem dziecięcym? Z wózkiem inwalidzkim? A linie kursujące w relacjach skrętnych są bezlitośnie wycinane (patrz 117).
Natomiast na przystankach Dworzec Centralny wind w ogóle nie ma. Skandal.
Otóż, w Gdańsku jednak się buduje - mam na myśli tramwaje i kolej. W Warszawie głównie się gada.
W naszym mieście, w ciągu ostatnich lat zbudowano tylko tramwaj na Bemowie (inwestycja ciągnięta przez około 25 lat) i na Tarchomin - jeszcze nieukończony. O pozostałych projektach się mówi, mówi i na razie niewiele z tego wynika.
W ostatnich latach w Gdańsku powstała linia na Łostowice przez Chełm (dokładniej, najpierw odcinek na Chełm, potem Łostowice). Naprawdę kawał torowiska, biorąc uwagę, że całość zaczyna się praktycznie w samym centrum, przy ulicy 3 maja (prowadzącej w kierunku dworca PKS).
Świeżo oddawaną inwestycją jest z kolei odcinek od pętli Siedlce przez ulicę Rakoczego, następnie część tramwajów pojedzie na ul. Bulońską, a część dalej Rakoczego do Brętowa. Tutaj z kolei spotka się z - a jakże! - nowowybudowaną linią kolejową Pomorskiej Kolei Metropolitalnej.
PKM jest przykładem, że w Trójmieście potrafią także budować kolej. U nas to chyba tylko krótka odnoga na lotnisko przez ostatnie dziesięciolecia została zbudowana. Co ciekawe, PKM w dużej części, jeśli nie w większości, idzie śladem dawnej linii kolejowej: Gdańsk Wrzeszcz-Stara Piła, która została zniszczona po II Wojnie Światowej na odcinku do Kokoszek. Pokażcie mi kogoś, kto w Warszawie poważyłby się odbudowywać którąkolwiek z linii kolejowych: jabłonowskiej, piaseczyńskiej, wilanowskiej czy mareckiej.
No ja wiem - w Warszawie budowano metro. Pierwsza linia faktycznie. Jest przydatna (pomijając, że opóźnienie w jej budowie to już lata świetlne). Natomiast druga, przynajmniej w obecnym kształcie, nie pełni istotnej roli komunikacyjnej. Nawet w szczycie trafiają się wolne miejsca, a do korzystania z niej niemalże przymusza się osoby, którym ona nijak nie pasuje (patrz: Gocław, Rembertów i Stara Miłosna).
Oczywiście, żeby nie było tak różowo, to Trójmiasto ma też mniej chlubne doświadczenia z koleją. Są co najmniej dwie istniejące, a nieużywane trasy kolejowe - są to linie do Nowego Portu w Gdańsku oraz Portu Oksywie w Gdyni. Na przystanku Gdańsk Brzeźno na torze leżącym bezpośrednio przy peronie rośnie nie tylko trawa, ale i... drzewa. Niewykluczone, że gdyby teraz ktoś chciał tam przywrócić kursowanie pociągów, to musiałby wystąpić do inspektoratu środowiska, czy jak się nazywa stosowny urząd, o zgodę na wycięcie owych drzew. Żeby było ciekawiej, tor oddalony od peronu ma się znacznie lepiej i może nawet dałoby się nim przejechać.
Za tą stacją tory idą dalej, ale już nie docierają do byłej stacji końcowej Nowy Port. Szedłem ścieżką przez krzaki wzdłuż torów i w pewnym momencie natrafiam na drogę w prawo - do ulicy. Myślę - skręcę, bo na wprost to już takie gęste krzaczory. Później okazało się, że powinienem pójść prosto, bo to tam zaczynała się była stacja
Wracając na chwilę do tramwajów. W Gdańsku zastosowali bardzo ciekawą koncepcję budowania węzłów przesiadkowych, mianowicie peron, na który z jednej strony podjeżdżają autobusy, a z drugiej - ... tramwaje. Nie spotkałem się z czymś podobnym w Warszawie, chyba że taka sytuacja wynikła przez przypadek (tak jest na al. Zielenieckiej przy północnym wlocie ronda Waszyngtona).
To rozwiązanie w Gdańsku spotkać można na pętli w Łostowicach, a od jutra czy też od wtorku - także na petli Siedlce.
Dla niezorientowanych - orientacyjny schemat węzła dla pętli Siedlce - i dla Łostowic.
I to jest coś, co planiści warszawscy powinni uwzględniać przy planowaniu nowych lub przebudowywanych węzłów przesiadkowych. Bo u nas 'dogodną' przesiadką nazywa się taką, dla której przystanki nazywają się tak samo. A to że pomiędzy nimi trzeba przejść kilkaset metrów, stać co najmniej 2 razy na światłach, albo łazić po przejściu podziemnym, które nie ma nawet wind lub te nie działają, to już nie problem.
Jak można było zrobić tak, że np. w metrze, nawet na peryferiach, są dobrze działające windy, tymczasem w głównym miejscu miasta, przystanek Centrum, windy działają tylko przy cały czas trzymanym przycisku. Tak jest w teorii. Dzisiaj próbowałem pojechać z bagażem taką jedną. Przyciskam guzik oznaczony "0" i strzałką w dół (drugi był oznaczony "1" i strzałką w górę), trzymam wciśnięty i nic. Winda brzęka brzęczykiem za każdym razem jak nacisnę i mnie olewa. A jakby tam był ktoś z cięższą walizką? Z wózkiem dziecięcym? Z wózkiem inwalidzkim? A linie kursujące w relacjach skrętnych są bezlitośnie wycinane (patrz 117).
Natomiast na przystankach Dworzec Centralny wind w ogóle nie ma. Skandal.