W hucie wysadzono cztery kominy
Karol Kobos 18-12-2005 , ostatnia aktualizacja 18-12-2005 22:25
W sobotę na terenie huty panowały przenikliwe zimno i zaskakująca cisza. Praca trwała w innej części zakładu, nie tam, gdzie stoją opuszczone, częściowo rozebrane hale - wśród nich dawna kuźnia, która ustąpi miejsca nowoczesnej walcowni. Jej kominy zostały wysadzone w powietrze
Dziennikarzy ustawiono za biało-czerwoną taśmą. - Daleko - narzekają fotoreporterzy. - Bliżej nie można - odpowiada Janusz Ekielski, zakładowy inspektor pracy. Pracownicy huty są wyraźnie zdenerwowani. Kilka minut po godz. 10 stojący obok wóz strażacki głośno trąbi. Raz, po chwili drugi, wreszcie daje trzeci sygnał i słychać dochodzący z oddali okrzyk: "Odpala się!". To strzałowy Tadeusz Kriczewski włącza detonator.
Huk, potem cisza. Pierwszy ceglany komin powoli przechyla się do tyłu. Ciszę przerywa uderzenie ogromnej masy cegieł o ziemię. Niektórzy klaszczą.
- Tu się nie ma z czego cieszyć - rzuca gorzko idący do pracy hutnik. - To smutny dzień. W tych halach była praca dla kilku tysięcy ludzi, a teraz co? - pyta. - Stanie nowa hala - odpowiadam. - A czy będzie w niej praca dla nas? - pyta i odchodzi.
Pył opada. Z otoczonego blaszanym płotem gruzowiska wychodzą zadowoleni minerzy. Pracownicy huty również są już spokojniejsi. - Chirurg przed operacją też się denerwuje - tłumaczy Ekielski.
Teraz wszyscy są chętni do rozmów. Fotografowie biegną uwiecznić gruzowisko, a inżynierowie sprawdzają ładunki w drugim kominie. Choć kolejne eksplozje miały oddzielać dwugodzinne przerwy, koordynujący akcję Walery Sieklucki zapowiada:
- Za chwilę strzelamy drugi. Nie ma na co czekać, skoro wszystko przygotowane - rzuca z pewną miną.
- Trzeba nawiercić otwory od tej strony, w którą komin ma upaść, na dwie trzecie obwodu, tak by znajdowały się na linii upadku. Powstaje wcięcie i komin kładzie się jak drzewo - podstawy swojej pracy tłumaczy inny inżynier, Bogusław Dobiel.
- To są dość łatwe obiekty, ale nie ma mowy o rutynie. Rutyna jest największym zagrożeniem - podkreśla Sieklucki. Sam wykonuje kilkanaście podobnych operacji w ciągu roku. W branży pracuje od 15 lat, wcześniej był górnikiem. Wśród minerów najwięcej jest właśnie byłych górników i wojskowych.
O 11 na miejscu znów pojawiają się strażacy. Tym razem dziennikarze mogą robić zdjęcia z dachu ich samochodu. Syrena, huk, cisza, łomot. Drugi komin leży obok pierwszego, a na gruzowisko od razu wjeżdżają koparki. Trzeba uporządkować miejsce, gdzie upadnie trzeci.
- Zapraszam do biura na herbatę - woła Ewa Karpińska, rzeczniczka huty. Ale chętnych mimo zimna jest niewielu: dziennikarze, pracownicy huty i strażacy z ciekawością przyglądają się pracom na gruzowisku. Hutnicy robią sobie pamiątkowe zdjęcia.
Trzeci komin położy się dokładnie na linii, na której stało wszystkich sześć kominów, w dodatku w kierunku miejsca, gdzie stoimy. Fotografowie chcą podejść blisko, ale nic z tego. Hutnicy w kaskach z napisem BHP odsuwają nas od blaszanego płotu. Nie wejdziemy też na wóz strażacki.
- Tu jest twarde podłoże. Gruz potoczy się daleko, więc nic nie może tu stać na osi - tłumaczą i wskazują nam wąskie schodki budynku w odległości kilkudziesięciu metrów.
- Drzewa nam zasłaniają, nie można podejść bliżej? - marudzą fotografowie. Jednak BHP-owcy są nieubłagani.
Syrena. - Odpaaalaaaa się! - z daleka dobiega okrzyk strzałowego. Kolejny huk, chwila ciszy i komin powoli osuwa się na ziemię. Fotoreporterzy opuszczają aparaty i wtedy płot, przy którym chcieliśmy stanąć, znika. Rozwala go lawina cegieł ze szczytu zwalonego komina. Toczą się w naszą stronę i zatrzymują dopiero kilka metrów przed biało-czerwoną taśmą.
- Gdyby nam pozwolili, to wszyscy byśmy tam stali - komentują zdenerwowani fotoreporterzy. Najbardziej zawiedziona jest ekipa telewizyjna. Postawiona obok bramy kamera miała zdobyć świetne ujęcie, ale sama wyłączyła się w chwili wybuchu. Wszyscy znów są nerwowi. Zobaczyliśmy z bliska, z czym mamy do czynienia.
- Na dziś koniec - mówi ktoś. Trzy kolejne kominy miały być wysadzone w poniedziałek, ale minerzy chcą skorzystać z tego, że jeszcze jest jasno, i wysadzić czwarty komin.
W ciągu godziny naprawiają płot, a z gruzu usypują jeszcze równoległy wał, żeby dodatkowo się zabezpieczyć. Ulicą, którą przetoczyły się cegły, idzie właśnie do pracy popołudniowa zmiana hutników. O godz. 14 czwarty komin upada zgodnie z planem. Wał zdaje egzamin, a pracownicy huty, znów spokojniejsi, zapraszają nas na poniedziałek. Ostatnie dwa kominy runą dziś między godz. 10 a 12. Minerzy pomogą też rozebrać stalową konstrukcję hali, a wiosną na pustym placu zacznie się budowa walcowni.