: 21 lis 2006, 9:52
Kolejne miasto walczy z paleniem na przystankach.
GW pisze:Poznań: nie wolno palić na przystankach
Lech Bojarski, ostatnia aktualizacja 2006-11-20 22:01
Na mapie Poznania przybyło kilkaset punktów, w których nie można palić.
Stało się! Palacze nie mogą już dymić pod wiatą na przystankach tramwajowych, autobusowych oraz na dworcach komunikacji miejskiej. Przepis, który we wrześniu uchwaliła Rada Miasta, dziś się uprawomocnił.
Pomysł od początku budził kontrowersje. Zastanawiano się, czy przepisem należy objąć cały przystanek, czy tylko jego wydzielone części. Część radnych powątpiewała w skuteczność zakazu. Ostatecznie stanęło na zakazie palenia tylko pod wiatą. - Mamy ok. 700 takich przystanków, które musimy oznakować - mówił wczoraj Rafał Kupś, kierownik działu infrastruktury i organizacji ruchu w MPK. - Dlatego trzy lotne brygady jeżdżą po mieście i umieszczają na wiatach naklejki informujące o zakazie palenia. Jeśli nie zdążą, to jeszcze we wtorek będą kończyć - dodawał. Niezależnie od tego, czy MPK zdążyło z oznakowaniem wiat, zakaz i tak obowiązuje.
Co grozi za palenie na przystankach objętych tzw. strefą wolną od dymu tytoniowego? Mandat w wysokości od 20 zł do 500 zł. Palaczy karać będą strażnicy miejscy i policjanci. Zarówno jedni, jak i drudzy zastrzegają jednak, że nie będzie nagonki na palaczy. Interweniować mają tylko patrole piesze, które zauważą akurat osobę palącą pod wiatą. - Na pewno nie będziemy podejmować interwencji po telefonie od mieszkańców. Zanim patrol udałby się we wskazane miejsce, palacza dawno już by przecież tam nie było - mówi Przemysław Piwecki, rzecznik straży miejskiej.
Zakaz palenia na przystankach wprowadzono w Poznaniu wzorem innych miast. Pomysł nie wszędzie jednak się sprawdził. We Wrocławiu przepis jest martwy - nikt nie dba o jego przestrzeganie. Natomiast w Toruniu ludzie nauczyli się, że na przystankach się nie pali. W ubiegłym roku tamtejsza straż miejska wlepiła aż 231 mandatów za palenie w strefach wolnych od dymu, ale tylko pojedyncze były za palenie właśnie pod wiatą.
A jak to wygląda za granicą? Unia Europejska wymusza na kolejnych państwach członkowskich wprowadzenie zakazu palenia w miejscach publicznych. Sęk w tym, że nie zawsze przystanki uznawane są za miejsca publiczne. Tak jest np. w Irlandii i we Włoszech, gdzie od stycznia 2005 r. obowiązuje zakaz palenia m.in. w restauracjach, ale nie na przystankach. Palacze mogą też swobodnie dymić, oczekując na autobus w Danii, Słowenii, na Węgrzech i we Francji. Z dymem tytoniowym walczą za to Niemcy. Palenie na przystanku w Berlinie może kosztować nawet kilkadziesiąt euro.