FIK:
Swoją drogą, niespecjalnie widzimisię też sprzedawanie taboru do Malezji przez Japonię ze względu na różnicę rozstawu.
Mój błąd, miałem na myśli Jakartę w Indonezji, aczkolwiek, Kawasaki pcha swoje pociągi tak samo do Malezji czy na Taiwan.
Same Koleje Japońskie (JR) ma 2 standardy (1,067 mm + szerokotorowy shinkansen 1,435 mm). Później dochodzą firmy prywatne z własnym standardem - jak Keio i ich rozstawem 1,372 mm i własną polityką dotyczącą kolejek lokalnych (o ile lokalnym można nazwać przewóz blisko 1,5 mln pasażerów dziennie - to tak z 10x tyle co nasz KM) - dochodzi obecne na niektórych liniach w kraju przechodzenie zasilania między trzecią szyną i pantografami, kolej ogumiona (metro w Sapporo). Generalnie jest tego w opór, więc trudno jest w ogóle mówić, że w Japonii masz jakiś "standard".
Producent tramwajów czy pociągów zakłada trwałość rzędu 50 lat, zatem liczy się też z koniecznością dostawy części po takim czasie. Po drugie w tramwajach i pociągach przeprowadza się tzw. modernizacje polegające na (w uproszczeniu) wymianie archaicznych elementów na (zazwyczaj wydajniesze) nowoczesne.
Tego, o czym myśli producent, można jedynie domniemywać i jestem daleki od twierdzenia, by jakikolwiek producent obecnie działał na tyle "altruistycznie", by martwić się o towar, po wygaśnięciu gwarancji. Pomijam już kwestię dostawców podzespołów, którym bardziej opłaca się sprzedać nowy towar, niż części do starego.
Obawiam się, że nas na to nie stać. Jeśli przyjmiemy, że skład kosztuje 5 mln ojro, to nie ma po co go sprzedawać po 20 latach za 1 mln ojro, bo wtedy na utrzymanie ilostanu przez 50 lat wydamy 13,5 mln ojro, a nie 5.
Rozumiem, że poza 5 mln. na zakup, operator nie będzie musiał płacić za eksploatację, modernizację itp., a pociągi po 30 latach, będą mieć sprawność nowych? Rozumiem też, że np. nie powinniśmy liczyć, oszczędności, jakie mogą wnieść nowe generacje taboru?
I właśnie o to mi głównie chodzi, bo zdaję sobie sprawę, z tego, że wymiana taboru kosztuje.
Pytanie brzmi, co w perspektywie 3 dekad, może okazać się korzystniejsze - bo może się okazać, że w Polsce, po raz kolejny wylądujemy z najdłużej używanym składem na świecie, na którego modernizację zawsze "brakuje kasy" i robi się "kosmetykę" (patrz EN57).
W Malezji to nie wiem, ale wygląda na to, że Japończycy coś sprzedają do Indonezji, bo w Dżakarcie miałem przyjemność jechać czymś na zasadzie SKMki i był to ponoć pociąg metra z Tokio.
Firmy japońskie sprzedają praktycznie do całej Azji Południowo-Wschodniej, więc widok ich produktów w Malezji nie jest niczym nadzwyczajnym - shinkansen jeżdżą np. na Taiwanie