No to rozpoczynam dyskusję. Co Wy na to, bo ja mam baardzo mieszane uczucia?Gazeta Wyborcza pisze:Bliski koniec ścigania za posiadanie niewielkich ilości narkotyków. Rząd przyjął wczoraj projekt ustawy o zmianie restrykcyjnych przepisów.
Od czasu zaostrzenia w 2005 r. przepisów ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii w Polsce przestępstwem jest posiadanie najmniejszej nawet ilości narkotyków. Policja i prokuratura może więc ścigać - i ściga- nawet tych, przy których znajdzie np. skręta z marihuany.
A sądy skazują. Z artykułu 62 ustawy co roku w Polsce skazuje się około dziewięciu tysięcy osób. Są to wyroki rzędu pół roku więzienia, najczęściej w zawieszeniu na rok czy dwa lata. Ale 8 proc. skazanych odsiaduje kary w więzieniach. W większości ci, którzy zostali złapani z narkotykiem przed upływem okresu zawieszenia.
Zaostrzenie prawa przed pięciu laty miało jeden cel: ściganie dilerów, których policja zatrzymywała na ogół z niewielką ilością narkotyków i których nie można było karać, bo tłumaczyli, że są uzależnieni i narkotyki są im potrzebne "na własny użytek". Przyjęte założenie kompletnie się nie sprawdziło. Wczoraj w "Gazecie" przytaczaliśmy wyniki badań naukowców z UJ, którzy przeanalizowali 102 sprawy karne z art. 62. Tylko 7 proc. dotyczyło dilerów (złapanych z ilością większa niż 20 g narkotyku) - reszta osób uzależnionych, przyłapanych z niewielką ilością środków odurzających, w większości przypadków marihuany. Policja wykorzystywała za to zaostrzone przepisy do poprawiania statystyk wykrywalności przestępstw. Głośne były obławy na dyskotekach i imprezach masowych, podczas których wyłapywano młodych ludzi palących "trawę".
Złagodzenie represyjnych wobec osób uzależnionych przepisów było jednym z celów akcji "Gazety" "My, narkopolacy".
Nieskuteczność prawa z 2005 r. dostrzegło też Ministerstwo Sprawiedliwości. Obliczyło, że ściganie "posiadaczy" kosztuje rocznie budżet około 80 mln zł.
Wczoraj Rada Ministrów na wniosek resortu sprawiedliwości przyjęła projekt ustawy o zmianie drakońskich przepisów. Zgodnie z projektem prokurator i sąd będą mogli odstąpić od ścigania osób nieodnotowanych jako dilerzy, a mających niewielkie ilości narkotyków na własny użytek. Nowe prawo pozwoli oddzielić uzależnionych i używających narkotyków od dystrybutorów i producentów.
Ministerstwo Sprawiedliwości w komentarzu do zmian zwróciło uwagę, że zaostrzone przepisy nie ograniczyły używania narkotyków w Polsce i nie spowodowały skutecznego ścigania dilerów. Za to z osób uzależnionych zrobiły przestępców, chociaż narkomania uznawana jest za chorobę.
Teraz projekt musi przyjąć parlament. Złagodzone przepisy wejdą w życie najwcześniej za kilka miesięcy. Nie zmieni to sytuacji tych, którzy zostali już skazani lub odsiadują wyroki. Na zmianach skorzystają ci, wobec których dopiero toczy się postępowanie. Gdy nowelizacja wejdzie w życie, ich sprawy zostaną umorzone.
Źródło: http://wyborcza.pl/1,75478,8291013,Nie_ ... rawke.html
Legalizacja narkotykĂłw po polsku
Moderator: Szeregowy_Równoległy
No tak... Oszczędności. Najlepiej niech zalegalizują wszystkie narkotyki i inne tego typu specyfiki i nie będzie żadnych kosztów, a co za tym idzie - budżet Państwa się poprawi.Nieskuteczność prawa z 2005 r. dostrzegło też Ministerstwo Sprawiedliwości. Obliczyło, że ściganie "posiadaczy" kosztuje rocznie budżet około 80 mln zł.
Pozwolę sobie zacząć od tego, że wypadałoby zalegalizować marihuanę.
Każdy, dosłownie każdy, za kilka PLN może sobie załatwić "trawkę" i delektować się tą używką.
I nie rozumiem, po co takie martwe prawo, które zakazuje sprzedaży i palenia, a i tak wiele osób to robi, a w praktyce oczywiście mogliby robić to wszyscy.
Dużo bardziej niebezpieczne od "trawki" są dopalacze, ale one są i będą pewnie przez jeszcze długi czas w pełni legalne.
Od razu wyjaśnię, że mi legalizacja nie jest do niczego potrzebna, ale chodzi tu raczej o ogólne poszanowanie prawa.
Każdy, dosłownie każdy, za kilka PLN może sobie załatwić "trawkę" i delektować się tą używką.
I nie rozumiem, po co takie martwe prawo, które zakazuje sprzedaży i palenia, a i tak wiele osób to robi, a w praktyce oczywiście mogliby robić to wszyscy.
Dużo bardziej niebezpieczne od "trawki" są dopalacze, ale one są i będą pewnie przez jeszcze długi czas w pełni legalne.
Od razu wyjaśnię, że mi legalizacja nie jest do niczego potrzebna, ale chodzi tu raczej o ogólne poszanowanie prawa.
Nie znaczy, że to jest dobre. Moim zdaniem może to prowadzić do zwiększenia ilości zażywających w młodym pokoleniu. I nie ma co porównywać do sytuacji sprzed kilku lat, bo wtedy o tego typu rzeczy było ciężej.BJ pisze:Każdy, dosłownie każdy, za kilka PLN może sobie załatwić "trawkę" i delektować się tą używką.
Nie wszystkich da się wyłapać, tak samo jak nie udaje się schwytać wszystkich morderców. Poszanowanie prawa nie ma nic do tego.BJ pisze:I nie rozumiem, po co takie martwe prawo, które zakazuje sprzedaży i palenia, a i tak wiele osób to robi, a w praktyce oczywiście mogliby robić to wszyscy.
Pomijam już fakt, że naczelnym argumentem jest te 80 mln zł. Zresztą ewidentnie ze strony rządowej chodzi tylko o aspekt finansowy, choć oczywiście znajdą się tacy, którzy powiedzą, że po prostu Tusk czy inny Drzewiecki potrzebują sobie czasem zapalić. Przyczyny finansowe potwierdza dodatkowo fakt, że pędzenia bimbru nikt nie zamierza legalizować, choć szkodliwość wpływu takowego na społeczeństwo jest mniejsza.
In times of eternal darkness / In times of peace and embrace / When the minstrel of atrophy mock us / There's need for love and there's need for death / Too late for understanding / Too late for your tears
Choć pisane ironicznie, jest to tak naprawdę jedyne sensowne rozwiązanie. Nie rozumiem ludzi popierających tego typu zakazy. Przecież to jest państwowy zamordyzm w najczystszej postaci. Urzędnik lepiej wie od obywatela, co dla niego dobre. I jeszcze bierze za to pieniądze. Niech urzędnik spada na drzewo.Pawel_ pisze:No tak... Oszczędności. Najlepiej niech zalegalizują wszystkie narkotyki i inne tego typu specyfiki i nie będzie żadnych kosztów, a co za tym idzie - budżet Państwa się poprawi.
- panzerloud
- Posty: 212
- Rejestracja: 25 sie 2009, 15:08
Legalizacja marihuany to fatalny pomysł, legalizując ten zdawałoby się lekki narkotyk, posuwamy że się tak wyrażę sprawę na przód. Wiele osób pali to (moim zdaniem) gówno, właśnie dlatego bo jest zakazane to jak z wszelkiej maści religiami, każda ma jakieś tajemnice, coś zakazanego, dla wybranych, to właśnie kręci człowieka najbardziej, to czego mu nie wolno, być może to ciekawość, być może natura ludzkiej przekory jak i chęć szeroko pojętego wyróżnienia. Gdy tylko trawę będzie można dostać legalnie dużo ona straci, trendy stanie się np. kokaina, bo raz że nie wszyscy mogą ją mieć, dwa jest zabroniona, a trzy to że zalegalizowana trawka będzie za słaba. Państwo szuka oszczędności, muszę powiedzieć, fatalnie wybrało. Nasze państwo z tego co wiem obrało drogę socjalną, czyli trzeba będzie tym ćpunom wybudować ośrodki (żeby się niby leczyli) czyli znowu wykupić / wydzielić budynki, żywić ich, i trwonić pieniądze na te wygłupy nazywane terapią. Ponadto te ćpuny ze swoimi przećpanymi - osłabionymi organizmami będą idealnym siedliskiem chorób, czyli trzeba się będzie szykować na ewentualną epidemię i trwonić pieniądze na jej leczenie. Uważam że legalizacja będzie odbierana jako swego rodzaju przyzwolenie i wystarczyć będzie jedno pokolenie by średnia liczba osób zdolnych do pracy poszła w dół, Przepraszam że to takie skondensowane, przez co być może niezrozumiałe dla nikogo po za mną, ale wróciłem z 24 godzinnego dyżuru. Niby to człowiek tylko siedzi, ale to męczy bardziej niż jeżdżenie.
Jeśli będzie kiedyś tak że urzędnik przestanie mówić komukolwiek np. Co i w jaki sposób może na swojej działce wybudować, a ponadto własny kąt będzie prawdziwą ostoją człowieka gdzie będzie mógł strzelać na przykład to w porządku, wtedy niech każdy stanowi o sobie, chociaż ja od razu mówię że może początkującego trawkowicza bym nie ruszył, to wszelkich zaprawionych układał bym w ziemi. Tyle że państwo nie chce przestać się ,,wpieprzać" Oni zadecydowali że łaskawie przymkną oko na ćpunów. To jest półśrodek, w dodatku rodzący ferment i patologie. Więc ja osobiście się nie zgadzam.Urzędnik lepiej wie od obywatela, co dla niego dobre. I jeszcze bierze za to pieniądze.
No a alkohol czy papierosy? Są legalne, a mimo to, ludzie piją i palą. Bez sensu ten argument Oczywiście, że jakiś tam efekt spróbowania nielegalnego istnieje, ale jest marginalny. Ludzie palą, bo taka jest nautra ludzka. W tej chwili palą jakiś szajs sączony chemikaliami nie wiadomo czym. Ponieważ biznes jest drogi, to ćpuny okradają innych ludzi, by zdobyć kasę na kolejną dawkę. Państwo kupę kasy łoży na walkę z narkomanią, a drugie tyle na walkę z mafią, która na narkotykach się bogaci. W przypadku legalizacji korzyści są oczywiste:
- mafia traci źródło dochodu - problem rozwiązuje się sam
- cena skręta spada drastycznie - każdego na to stać, nawet ćpuna
- pojawia się kontrola państwa - palisz prawdziwą trawkę, a nie chemikalia
- państwo rozdaje licencje i podobnie jak dzisiaj w przypadku alkoholu ma możliwość chronienia niepełnoletnich poprzez zakaz sprzedaży pod groźbą utraty licencji - dzisiaj dilerowi wręcz zależy, aby sprzedawać najmłodszym
Tak naprawdę jedyna dyskusyjna kwestia to są skutki zdrowotne. Chociaż powszechnie wiadomo, że marihuana nie jest specjalnie szkodliwa, a w USA można ją kupić jako lek na receptę, to mogą pojawić się wątpliwości, czy reszta społeczeństwa nie składa się na leczenie - rozwiązać to można wprowadzając akcyzę.
Chociaż ten ostatni problem to nie problem narkotyków, ale państwowej służby zdrowia. Takie pytanie można zadać każdemu - czy państwo nie składa się na leczenie kierowców jeżdżących za szybko, albo ludzi chodzących regularnie na basen (bo się mogą utopić), albo ludzi jedzących za dużo (choroby serca). Ten problem rozwiązać można inaczej - prywatyzując ubezpieczenia zdrowotne.
Tak naprawdę ja nie widzę argumentów za delegalizacją.
- mafia traci źródło dochodu - problem rozwiązuje się sam
- cena skręta spada drastycznie - każdego na to stać, nawet ćpuna
- pojawia się kontrola państwa - palisz prawdziwą trawkę, a nie chemikalia
- państwo rozdaje licencje i podobnie jak dzisiaj w przypadku alkoholu ma możliwość chronienia niepełnoletnich poprzez zakaz sprzedaży pod groźbą utraty licencji - dzisiaj dilerowi wręcz zależy, aby sprzedawać najmłodszym
Tak naprawdę jedyna dyskusyjna kwestia to są skutki zdrowotne. Chociaż powszechnie wiadomo, że marihuana nie jest specjalnie szkodliwa, a w USA można ją kupić jako lek na receptę, to mogą pojawić się wątpliwości, czy reszta społeczeństwa nie składa się na leczenie - rozwiązać to można wprowadzając akcyzę.
Chociaż ten ostatni problem to nie problem narkotyków, ale państwowej służby zdrowia. Takie pytanie można zadać każdemu - czy państwo nie składa się na leczenie kierowców jeżdżących za szybko, albo ludzi chodzących regularnie na basen (bo się mogą utopić), albo ludzi jedzących za dużo (choroby serca). Ten problem rozwiązać można inaczej - prywatyzując ubezpieczenia zdrowotne.
Tak naprawdę ja nie widzę argumentów za delegalizacją.
Pytanie - czy to źle?volviak pisze:Nie znaczy, że to jest dobre. Moim zdaniem może to prowadzić do zwiększenia ilości zażywających w młodym pokoleniu.
Może tak być, ale wcale nie musi. Nie nazywałbym też zaraz ćpunem kogoś kto nawet regularnie (np. co parę dni) sobie wypali trawkę.panzerloud pisze:Gdy tylko trawę będzie można dostać legalnie dużo ona straci, trendy stanie się np. kokaina, bo raz że nie wszyscy mogą ją mieć, dwa jest zabroniona, a trzy to że zalegalizowana trawka będzie za słaba.
Ja w sumie też mam bardzo mieszane uczucia, bo chyba tak byś musi, jeśli tylko się przyjrzeć się różnym punktom widzenia w tej sprawie. Zdecydowanie jednoznaczne stanowiska tak ad hoc wydają mi się podejrzane. Zupełnie jak z buspasami Ale raczej skłaniałbym się ku temu, co napisał Delfino, bo wydaje mi się to bardzo rozsądne, też raczej nie lubię podejścia typu "państwo wie lepiej". Nie mówię, że druga strona nie ma żadnych argumentów, bo ma, ale... W sumie można by chyba zrobić taką próbę - zalegalizować np. marihuanę (byle z głową!) i zobaczyć, co się wydarzy.
Zależy dla kogo. Znowuż tzw. państwo uzyska same korzyści - głupim (naćpanym) społeczeństwem łatwiej sterować, skrócenie długości życia rozwiązuje problem emerytur. Jednak należy pamiętać, że osoba, która sięgnie po marihuanę po jakimś czasie nie pogardzi mocniejszymi narkotykami. A wtedy co? Będziemy (znaczy nienaćpana część społeczeństwa, bo reszcie i tak to wisi) mieli do czynienia z milionami 30-40-latków gotowych zabijać z porcję amfetaminy?Pink pisze:Pytanie - czy to źle?volviak pisze:Nie znaczy, że to jest dobre. Moim zdaniem może to prowadzić do zwiększenia ilości zażywających w młodym pokoleniu.
- panzerloud
- Posty: 212
- Rejestracja: 25 sie 2009, 15:08
Może i macie racje, teraz weszły te całe ,,dopalacze" które państwo też zaczęło delegalizować (dziś w radiu słyszałem, 9 najpopularniejszych). Może istotnie mam wyolbrzymione wyobrażenie, ale nie mogę się pozbyć wrażenia że to nie będzie tak piękne jak tu się zakłada. Jeśli chodzi o mafie to myślę że oni nie bogacą się na skrętach, w nich to nie uderzy. Przeciwnie, moim zdaniem nie zmieni się zaopatrzeniowiec (na organ państwowy), ale zmieni się żądany produkt. Mafia dalej będzie dorabiać tyle że na cięższych narkotykach. To jak z piramidą potrzeb, tak naprawdę to człowiek musi jeść i spać a reszta to pic na wodę, i apetyt rośnie w miarę jedzenia. Co do fajków (papierosów) racja, zresztą o te blendy już chyba była wytoczona sprawa przeciw wielkiemu koncernowi (że zawarta mieszanka, uzależnia bardziej niż nikotyna). To może faktycznie lepiej gdyby człowiek miał dostać de facto jakościowo lepszy mniej szkodliwy produkt. Z trawką będzie jak z kościołem, gdy był zabroniony, miał zdecydowanie więcej wiernych. I co ? jak ludzie sięgną po amfetaminę to też ją zalegalizujemy... Nad końcowym stanowiskiem jeszcze pomyślę.
- Bastian
- Sułtan Maroka
- Posty: 36662
- Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
- Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...
A kiedy był?panzerloud pisze:Z trawką będzie jak z kościołem, gdy był zabroniony, miał zdecydowanie więcej wiernych.
Honi soit qui mal y pense...
Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow
- panzerloud
- Posty: 212
- Rejestracja: 25 sie 2009, 15:08
Podczas zaborów rosyjskich chociażby (sam wtedy żyłem), tam może nikt nie powiedział ,Nie Wolno!" ale osoby które uczestniczyły w mszach, czy obchodziły święta kościelne były silnie represjonowane. Tam automatycznie osoba praktykująca wiarę była odbierana jako wróg ustroju.Bastian pisze:A kiedy był?panzerloud pisze:Z trawką będzie jak z kościołem, gdy był zabroniony, miał zdecydowanie więcej wiernych.