Strona 1 z 2

: 07 sty 2012, 3:14
autor: MeWa
http://news.komunikacja.krakow.pl/liter ... les/42.pdf

Przeczytajcie kilka pierwszych stron. Czy taki obraz miłośników komunikacji jest słuszny? Czy faktycznie możemy mówić o patologii na dużą skalę? Czy podróżowanie tramwajem stanowi dla Was "jakby doświadczanie aktów seksualnych"?

Zachęcam do dyskusji.
Osobiście cykl krakowskich artykułów wydaje mi się zaskakujący...

: 07 sty 2012, 12:16
autor: Bastian
Mam bardzo, ale to bardzo mieszane uczucia. Z wieloma rzeczami się zgadzam, ale niektóre budzą mój sprzeciw. Na przykład podejście, sytuujące "prawdziwych miłośników" tylko przy opiece nad starym, zabytkowym taborem. W Warszawie rola KMKM także sprowadza się prawie wyłącznie do tego. Z drugiej strony są środowiska, gdzie koła miłośnicze prowadzą porządną działalność popularyzatorską, a nawet naukową (np. na Górnym Śląsku). Warto by się dowiedzieć, jak w takich przypadkach wygląda współpraca z przewoźnikami tudzież organizatorem transportu - stymulacja, czy też działanie zupełnie obok?

Tym niemniej wchodzę tu oczywiście w rozważania o miłośnictwie głębszym, niż tylko jeżdżenie i fotografowanie. Nie mam nic przeciwko "maniackim" fotografom, o ile tylko oni wiedzą, po co im te zdjęcia ;)

: 07 sty 2012, 13:08
autor: reserved
Ja myślę, że wszystko robione z umiarem jest dobre. Przecież to jest hobby takie samo jak każde inne. Jeżeli ktoś np. idzie pojeździć sobie z kierowcą jakimś autobusem bo raz na jakiś czas chce w ten sposób spędzić czas albo akurat gdzieś go ten kierowca podwiezie to czemu nie...ale jeśli miłośnik dzień w dzień spędza czas tylko na "kabinowaniu" to coś jest nie tak. I tak samo ma się do wszystkiego innego. Ja nie jestem fanem robienia zdjęć, ale jeśli ktoś nie żyje tym, a w wolnym czasie sobie dla poprawienia humoru choćby robi to czemu nie? Przecież to jest zaleta, że ma się jakieś hobby. Ważne, żeby to hobby nie przesłoniło innych ważniejszych spraw w życiu.

: 07 sty 2012, 13:22
autor: Poc Vocem
Super ten artykuł...

Po pierwsze myślałem, że Freuda nikt nie bierze już w stu procentach na poważnie.

Po drugie sposób wykazywania patologii przez pana profesora na podstawie odstępstw od modelu zachowań jest dość mocno dziwaczny. "Zdrowy dzieciak przychodząc ze szkoły przed podejściem do komputera [...] je obiad". Fajnie. Tylko oczywiście pan profesor nie przewiduje faktu, że dzisiaj coraz więcej ludzi używa komputera także już podczas drogi do domu, a ktoś może nie mieć zwyczaju rzucać się do jedzenia (np. ja) od razu po przyjściu do domu. Nie znaczy to bynajmniej, że siadając sobie w tej godzinnej przerwie do komputera ma wypełnione tym myśli.

Poza tym kolejna teza "Mamy do czynienia z patologią, jeśli ktoś chce coraz więcej i więcej". W takim razie patologiczne zainteresowania przejawia nawet ten, kto zamiast frani kupi sobie normalną pralkę (bo przecież stara jeszcze działa) czy może lepiej: kupi nowy album ulubionego wykonawcy muzycznego. Po co mu kolejny? Chce więcej? Toż to patologia!

I, last but not least, pan profesor stwierdza bardzo niebezpieczną, acz właściwą z obecnym trendem rzecz (gdy wspomina o protestach przeciwko zmianie malowania tramwajów). Jego zdaniem każdy protest wobec zmian wypełniony ładunkiem emocjonalnym jest z gruntu zły. W takim razie patologię przejawiają uczestnicy demonstracji, w czasie których wykrzykuje się jakiekolwiek hasła. Jeśli bowiem ktoś drze się jak orangutan, że "lepiej jest być wszechpolakiem niż pedałem czy lewakiem" czy wprost przeciwnie "wolność, równość... etc" to znaczy, że zawiera się w tym ładunek emocjonalny. Bo mu zależy. I dlaczego mieszkańcom miasta ma nie zależeć na tym jak wyglądają jeżdżące po nim autobusy, skoro będą na nie patrzeć? Wątpię czy pan profesor cieszyłby się, gdyby nagle wszystkie autobusy w Krakowie przemalować na czarno, na przodzie centralnie strzelić szarobiały krzyż, a na boku strzelić negatyw kwiatków i gotycką czcionką napisać "Zakład pogrzebowy Heniutek"?

Mało tego, pamiętam, że odnośnie malowania Pes (tego szarego) do gazet napływały protesty od zwykłych ludzi nie powiązanych w żaden sposób ze środowiskiem miłośniczym i również niosły za sobą ładunek emocjonalny, wręcz nierzadko większy niż tu na forum. Rozumiem, że to też ludzie chorzy, tak jak chorzy są wszyscy, którzy unoszą się gniewem na wieść o przechodzących przez sejm ustawach, które im się nie podobają?

Moim zdaniem wypowiedzi emocjonalne wynikają raczej z polskiego temperamentu niż niezdrowego zainteresowania daną dziedziną. Niestety trzeba tu nadmienić, że patologie też się zdarzają, czego przykładem mógł być przypadek tego osobnika z Łodzi, który wykolejał tramwaje, ale podobne przypadki zdarzają się w każdym środowisku.

Dlatego życzę panu profesorowi na zakończenie więcej zastanowienia nad własnymi słowami. Pewne nieprecyzyjności sprawiają, że wypowiedź nabiera granic absurdalności i przypomina stwierdzenie "wariat jest w każdym. Trzeba tylko umieć go znaleźć" czy jak kto woli "dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf". Podobne niedociągnięcia mogą przyprawić się mnie, klepiącemu na forum (i pewnie w tekście wyżej miały miejsce), ale w niejako oficjalnej wypowiedzi człowieka o najwyższym stopniu naukowym nie powinny mieć miejsca.

: 07 sty 2012, 13:26
autor: Bastian
Bardzo dobra wypowiedź. Spokojnie możesz ją zapakować w kopertę i wysłać, albo do MPK, albo do pana profesora :)

: 07 sty 2012, 13:34
autor: Poc Vocem
Znalazłem maila do pana profesora. Może faktycznie mu wyślę... :-k

: 07 sty 2012, 13:38
autor: Bastian
To dorzucę jedną rzecz: nie przesadzałbym jedynie z tym Freudem. Jego teorii przecież nie odrzucono, więc nie pisałbym o "braniu na poważnie". Natomiast faktem jest, że od jego czasów wiedza psychologiczna znacznie się rozwinęła i bierze się pod uwagę także wiele innych czynników, mechanizmów itp. Wiele późniejszych teorii opierało się jednak bardziej na rozwinięciu, uzupełnieniu i modyfikacji idei Freuda, niż na ich negacji.

: 07 sty 2012, 13:54
autor: kajo
A jak dla mnie ten artykuł jest bardzo fajnie napisany, rzeczowy. Opisane są zachowania normalnych użytkowników i tych patologicznych. Co do malowania to jest oddzielenie, zmiana malowania wywołała zażartą dyskusję, a osoba patologiczna będzie tak reagowała na dużo bardziej błahe rzeczy.

Ogólnie mam wrażenie, że mają problemy z paroma miłośnikami (chociażby tym opisanym w artykule) i chcieli ich skłonić do refleksji nad własnym życiem:P

: 07 sty 2012, 13:58
autor: Poc Vocem
kajo pisze:Ogólnie mam wrażenie, że mają problemy z paroma miłośnikami (chociażby tym opisanym w artykule) i chcieli ich skłonić do refleksji nad własnym życiem:P
Tak, to wynika z tekstów poniżej. Po tym [lans]także moim[/lans] z nonsensopedii. Tylko że w ten sposób budują fałszywy obraz miłośników jako takich i wzbudzają raczej zbędną wrogość w narodzie.

: 07 sty 2012, 14:00
autor: chester
Profesor mówi jedno ważne - wszystko z umiarem jest zdrowe. I chyba tyle o tym.
Natomiast warto poczytać dalej to wydawnictwo - ten tekst z nonsensopedii świadczyć może, ze całość materiału o sympatykach przygotowano z teza "mkm to wróg, więc go ośmieszmy"... Nie wiem, na jakim podłożu sa niesnaski miedzy MPK krakow, a mkm krakow, ale jakieś muszą być.

: 07 sty 2012, 14:18
autor: kajo
chester pisze:Profesor mówi jedno ważne - wszystko z umiarem jest zdrowe. I chyba tyle o tym.
Natomiast warto poczytać dalej to wydawnictwo - ten tekst z nonsensopedii świadczyć może, ze całość materiału o sympatykach przygotowano z teza "mkm to wróg, więc go ośmieszmy"... Nie wiem, na jakim podłożu sa niesnaski miedzy MPK krakow, a mkm krakow, ale jakieś muszą być.
Przydałby się ktoś znający sytuację w tamtym mieście, bo w Warszawie może się to przedstawiać zupełnie inaczej. Z resztą mam wrażenie, że Wawkom jest jednym z najlepiej prowadzonych i najbardziej merytorycznym forum internecie, a przecież skupia ono prawie całe środowisko warszawskich MKM-ów.

: 07 sty 2012, 15:12
autor: bosman30
kajo pisze: Z resztą mam wrażenie, że Wawkom jest jednym z najlepiej prowadzonych i najbardziej merytorycznym forum internecie
Lizus :pacnij: :D

: 07 sty 2012, 15:26
autor: Bastian
kajo pisze:skupia ono prawie całe środowisko warszawskich MKM-ów.
Sam nie wiesz, jak się mylisz...

: 07 sty 2012, 15:53
autor: MZ
:arrow: Typowy artykuł (wywiad) z tezą.

Po pierwsze: umieszczenie przed nim cytatu z Nonsensopedii wyraźnie miało za zadanie ośmieszyć i zdyskredytować miłośników. Nie wiem w ogóle, czy kopiowanie takich rzeczy przystoi poważnemu wydawnictwu, a chyba za takie chce uchodzić tenże biuletyn. Takie rzeczy mogą krążyć w Internecie, ale nie w biuletynie z całkiem poważnymi tematami.

Po drugie: zilustrowanie wywiadu zdjęciem z dni otwartych zajezdni i wstawienie pod spodem podpisu o dewastacji może sugerować, że to właśnie wśród osób widocznych na fotografii są wandale. A to przecież raczej nie o nich chodzi.

Oczywiście, poza tym trudno nie zgodzić się z wieloma zarzutami, ale... no właśnie... czy jest to odpowiednie miejsce i sposób na walkę MPK z pseudomiłośnikami? W wywiadzie padł zarzut, że niektórzy nie odróżniają wozokilometrów od pociągokilometrów. A MPK nie odróżnia prawdziwych miłośników od tych, którzy tylko za takich się uważają. Bo to, że ktoś chce robić rewolucję tras i rozkładów w całym mieście, wcale nie oznacza, że jest od razu miłośnikiem. Zresztą pojęcie "miłośnik" jest dość ogólne i nie każdy się za takowego uważa.

: 09 sty 2012, 22:52
autor: Adam G.
Największym problemem wywiadu z p. Nęckim jest to, że on chyba nie do końca zrozumiał, kim jest ów "miłośnik". Nic dziwnego, nie jest to łatwe do dokładnego wytłumaczenia, ale zanim się o czymś mówi - powinno się jednak mieć możliwie najbardziej kompletną wiedzę. Ów człowiek jej nie miał, a próbował analizować temat.

Dużo w tym też winy kobiety (ona sama sprawia wrażenie jakby po pierwsze nie do końca wiedziała, kim są miłośnicy a po drugie - od początku chciała ich nieco oczernić) przeprowadzającej wywiad oraz samego pomysłodawcy takiego artykułu. Z całym szacunkiem, nawet znając środowisko MKMów dość dobrze, nie podjąłbym się żadnej poważnej analizy socjologicznej bez wielomiesięcznego lub nawet wieloletniego dodatkowego przygotowania pod tym kątem. Takie "analizowanie" nadaje się na rozmowę przy piwie, w autobusie czy innej sprzyjającej sytuacji - w żadnym wypadku nie na poważny wywiad.

Pan psycholog gubi się w swoich słowach. Z niektórych jego wypowiedzi wynika, że miłośnikiem jest w gruncie rzecz osoba, która podróżuje komunikacją również w weekend (?!) oraz wie co nieco na temat jej historii czy współczesności. Owszem, można przyjąć taką definicję - pojęcie bycia "miłośnikiem" jest wszakże płynne i niemożliwe do jednoznacznego zdefiniowania - lecz moim zdaniem nie tłumaczy ona rzeczywistości. Nie trafia w sedno, które artykuł teoretycznie stara się opisać.

Nie podoba mi się tekst o "kochaniu swojego obiektu fascynacji" oraz "ciągłym kojarzeniu czegoś neutralnego z MPK". Szczerze mówiąc, tego drugiego po prostu nie rozumiem.

Bardzo nie podoba mi się tekst o "przekroczeniu granicy normy". Żyjemy w czasach, w których pojęcie normatywności poważnie się zatarło i to co dla jednej osoby jest normą, dla innej wcale nią nie będzie. Brzmi to tak, jakby pan Nęcki chciał ogłosić wszem i wobec, że można poświęcać na hobby godzinę dziennie, ale już pod żadnym pozorem nie pięć.

Nie rozumiem porównania "patologicznego miłośnika" do zazdrosnego kochanka - jest kompletnie absurdalne i zakłada, że patologiczny miłośnik chce realizować swoje zachcianki, niszcząc komunikację miejską.
Koncepcje wymieniane przez pana profesora są tylko drobną częścią genezy bycia miłośnikiem (której nikt chyba nigdy w pełni nie określi), u jednego będzie to wyuczenie, u drugiego coś zupełnie innego.
Przytaczanie tezy Berkovitza o frustracji rodzącej agresję nijak się ma do tego artykułu. Faktycznie, można ją odnieść do miłośników, lecz podobnie można odnieść ją do każdej innej osoby, która w jakiejś dziedzinie jest lub czuje się ekspertem. Wiadomo - kiedy jesteśmy czegoś pewni, a druga osoba wciska nam że tak nie jest - rodzi się w nas frustracja. Nie jest to w żadnym stopniu charakterystyczne dla miłośników i - wbrew Berkovitzowi - twierdzę, że wcale nie musi prowadzić do agresji.

Podoba mi się ogólne odniesienie do uzależnienia od internetu (oficjalnie wciąż takowe nie istnieje). Konkluzja jest słuszna - we wszystkim należy zachować zdrowy umiar, także w swych pasjach. Nie należy jednak definiować tego umiaru. Dla każdego będzie on inny.
Nie obalałbym też bezrefleksyjnie tez Freuda. Jakkolwiek wadliwe i kontrowersyjne, z pewnością niosą w sobie jakieś cząstki prawdy. Na pewno jednak nie można na ich podstawie wysnuwać wniosków a'la pani Suder, jakoby miłośnicy wiedli samotne życie i mieli problem z własną seksualnością.

Napisałbym jeszcze trochę, ale już mnie palce bolą. Podsumowując - uważam, że wywiad w ten formie nie powinien w ogóle powstać. Kobieta która go przeprowadzała, miała z góry ustalone wyniki które chciała osiągnąć. Swoimi pytaniami próbuje zmusić profesora do wydania jakiegoś negatywnego osądu miłośników, on nieco pokrętnie się broni i wyszła z tego jakaś paranoja.

Obserwując siebie i swoich znajomych widzę, że z reguły proces interesowania się komunikacją miejską wygląda bardzo podobnie. W wieku gimnazjalnym i wcześniej przypomina nieco patologiczne zainteresowanie czy uzależnienie, wkrótce jednak przeradza się w obojętność, zdrową pasję, konstruktywne działania itp.
Nie sądzę, byśmy mogli być zaszufladkowani jako "patologiczni miłośnicy" tylko dlatego, że kiedyś robiliśmy zdjęcia, jeździliśmy bez celu czy woziliśmy się w kabinach po 8h dziennie.
Zgodziłbym się z taką opinią tylko w przypadku osoby, u której takie zachowania przeszkadzają w prowadzeniu dorosłego życia i w żadnym stopniu nie zanikają. I tu byłbym jednak niezwykle ostrożny, próbując wyrokować granicę wieku czy zachowań uznanych za patologiczne.