Na początek - nowy odcinek linii tramwajowej 60 i 61:

Jak widać, torowisko trawiaste, w miejscach skrzyżowań z jezdnią jednolity asfalt bez dodatkowych krawężników, które u nas ostatnio lubią się pojawiać. Przybysza z Polski zaskakuje bardzo oszczędne wytyczenie przejścia dla pieszych (wyłącznie przerywane linie po bokach przejścia, brak zebry, brak znaków pionowych) - ale tym zajmiemy się jeszcze poźniej.

Przystanek. Jak widać, znak przystanku jest tradycyjny i nie ma nic wspólnego z tym, co jest stawiane u nas i co rzekomo wynika z jakichś międzynarodowych umów. Chyba ex-RWPG te umowy, bo jak babcię kocham, na tzw. Zachodzie nigdzie tego nie widziałem. W Rzymie nie ma, w Sztokholmie nie ma, w Helsinkach nie ma, w Londynie nie ma. Obłęd. No nic, obsesję mam taką, zapomnijmy...

Wiata.

Tory przy przystanku. Zwraca uwagę brak trawy w tym miejscu.

Nadjeżdża tramwaj - widać osobną sygnalizację tramwajową, nieco inna niż nasza.

Wejście na przystanek - z przejścia dla pieszych przy skrzyżowaniu z sygnalizacją, pochylnia wejściowa na platformę przystanku ogrodzona barierkami tak od strony jezdni, jak torów.
No ale zaraz - przecież przystanek ma dwa końce. Ktoś mógłby chcieć wejść z drugiego końca, prawda? Co robimy? U nas by była barierka i zakaz, a tam? Odwracamy się i...:

widzimy (na razie nieczynny) wyświetlacz informacji przystankowej oraz analogiczną pochylnię na drugim końcu peronu oraz asfaltowe przejście przez tory. No dobrze, ale co z przejściem przez jezdnię?


Jest miejsce do przechodzenia przez jezdnię, natomiast nie jest ono w żaden sposób oznakowane. Żaden, null, nic kompletnie, ani kreseczki, ani znaku, jeszcze raz mówię, NIC.
I jest to w Berlinie standard. Zebry nie widziałem żadnej. Znaku pionowego 'przejście dla pieszych' - żadnego. Przejścia z sygnalizacją są dyskretnie zaznaczone przerywaną kreską i to jest koniec. A przechodzi się tam, gdzie jest miejsce i potrzeba...
Na wypadek, gdyby ktoś pomyślał, że takie cuda to tylko na jakichś peryferyjnych ulicach (powyższe zdjęcia to Rudower Chaussee przy kampusie uniwersyteckim - coś jak Nowoursynowska przy SGGW), analogiczne obrazki z Karl-Liebknecht-Straße (samiuteńkie centrum przy Alexanderplatz):


Wszystko tak samo, tylko trawa gorsza.
Szok totalny - wyobrażacie sobie coś takiego na Marszałkowskiej przy Wilczej na przykład?
I tym akcentem kończymy pierwszy odcinek.