No, przynajmniej mają jakiś pomysł na zagospodarowanie tego obiektu w rozsądny sposób. Szkoda tylko, że teraz muszą uciekać się do takich półśrodków, bo można było przewidzieć to wcześniej i po prostu nie budować obiektu w takim miejscu.
A poniżej "analiza" problemu:
GW pisze:Po co komu nowy parking przy Połczyńskiej
Jarosław Osowski, ostatnia aktualizacja 2007-05-21 21:23
Po stacji metra, do której dojeżdża jeden pociąg, jutro otwarcie parkingu przesiadkowego, gdzie nikomu po drodze, żeby się przesiadać - kolejna inwestycja w spadku po warszawskich rządach PiS-u.
Lech Kaczyński wsławił się w stolicy niebudowaniem, ale jak już coś zaczął, to nie wiadomo, co z tym dalej zrobić. Tak było z ciągnącym się przez dwa lata remontem skrzyżowania koło Galerii Mokotów. Tak jest ze stacją metra Marymont, gdzie pociągi nie mają jak zawracać, bo miała być otwarta razem z następnym przystankiem na Słodowcu. A teraz najnowszy przykład: parking przesiadkowy Park & Ride przy Połczyńskiej na pół tysiąca aut.
Do celu przez korki
Normalnie działa to tak. Rano kierowca wyrusza spod miasta albo z dalekich peryferii. Samochód zostawia za darmo w dobrze urządzonym punkcie tranzytowym na obrzeżach centrum. Najlepiej tam, gdzie jeszcze nie ma monstrualnych korków. I przede wszystkim: musi się sprawnie dostać do tramwaju, metra czy kolei podmiejskiej, by jechać dalej do Śródmieścia.
Przy Połczyńskiej akurat wszystko jest na odwrót. W drodze na parking trzeba pokonać najgorzej zakorkowane skrzyżowanie w okolicy - z ul. Powstańców Śląskich i Dźwigową. Sam plac postojowy znajduje się na odludziu, więc na gwałt trzeba było szykować nowe przystanki. Przesiadać się tu będzie pewnie mało kto. Za to tysiące pasażerów dojeżdżających tramwajami z Jelonek od jutra mają zafundowany dodatkowy postój. A urzędnikom roją się kolejne wizje. Na pobliskich torach chcą teraz urządzać stację kolejową - coś w rodzaju tej we Włoszczowie, tyle że tu nawet jeszcze nie jeżdżą pociągi pasażerskie.
- Zdajemy sobie sprawę, że ten parking może być niewykorzystany należycie - przyznaje rzecznik prasowy ZTM Igor Krajnow. Mimo to pustego placu ma stale pilnować dwóch ochroniarzy. Miasto zapłaci im 13 zł i 42 gr za każdą godzinę.
Powstał też plan awaryjny: w razie totalnej klapy parking wkrótce się zlikwiduje, a na jego miejscu wyrośnie "zintegrowane centrum sterowania komunikacją miejską", czyli m.in. siedziba ZTM, dyrekcji Tramwajów i Miejskich Zakładów Autobusowych. Co się stanie z koncepcją podobnego biurowca, którą w poprzedniej kadencji zamówiono za 150 tys. zł przy ul. Włościańskiej na Żoliborzu? Nie wiadomo.
Absurd goni absurd
Jak widać, jedna decyzja sprzed lat, by otwierać parking w bezsensownej lokalizacji, pociąga za sobą kolejne absurdy. Przypomnijmy więc, że inwestycję na Połczyńskiej przeforsowało biuro naczelnego architekta miasta razem z byłym dyrektorem ZTM Robertem Czaplą. Woleli budować tam, gdzie jest łatwo, a nie tam, gdzie naprawdę trzeba. To zresztą błąd, który powtarza się od dawna - w 2002 r. wyszło na jaw, że ratusz pozwolił zbudować nowe osiedle w miejscu planowanego garażu Park & Ride koło stacji metra Kabaty. Tam mógłby powstać niezwykle potrzebny punkt przesiadkowy nie tylko dla ursynowiaków, ale i mieszkańców Powsina czy Konstancina.
Pomysł parkingu przy Połczyńskiej był wiele razy krytykowany w prasie, także w "Gazecie". W 2005 r. negatywnie ocenili go eksperci Ministerstwa Gospodarki, gdy miasto zgłosiło projekt do finansowania przez Unię Europejską. Bruksela, o dziwo, dołożyła jednak pieniądze. W sumie, razem z projektami i wyposażeniem, inwestycja pochłonęła przeszło 7 mln zł. Od tego trzeba odjąć karę dla wykonawcy za spóźnienie z otwarciem - od 30 kwietnia ZTM naliczał codziennie 11,6 tys. zł.
Jeszcze więcej (8,2 mln zł) kosztowało inne komunikacyjne dzieło - parking przesiadkowy przy stacji metra Wilanowska. Ten ma wprawdzie trochę lepszą lokalizację, ale co z tego, jeśli nie ma jak do niego dojechać. Gotowy kilkupiętrowy garaż poczeka więc, aż powstanie prowadząca do niego ulica. Właśnie trwają starania o pozwolenie na jej budowę.