Neony warszawskie
Moderatorzy: Poc Vocem, Dantte
- MeWa
- Cukiereczek
- Posty: 25176
- Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
- Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy
Stwórzmy Muzeum Neonów w Warszawie!
Magdalena Piwowar, Grzegorz Piątek2007-11-06, ostatnia aktualizacja 2007-11-06 23:10
W piątek 9 listopada w Pałacu Kultury otwieramy wystawę "Polski neon". To dobra okazja, by wrócić do tematu stworzenia w Warszawie muzeum neonów
Projekt muzeum-pomnika neonów, autorstwa Magdaleny Piwowar i Grzegorza Piątka
W Pałacu Kultury pokażemy fotografie Ilony Karwińskiej, która udokumentowała warszawskie neony z lat 60. i 70. Wiele z nich znika z naszych ulic, traktowane jak niechciany złom. Może warto byłoby więc stworzyć w Warszawie muzeum, do którego mogły trafiać nasze najpiękniejsze reklamy świetlne? Taki projekt stworzyli już w 2004 r. na studencki konkurs "Architektury-Murator" architekci Magdalena Piwowar i Grzegorz Piątek. Ich pomysł, aby w centrum Warszawy ustawić ażurową metalową konstrukcję, na której montowane byłyby neony, zdobył uznanie jury i pierwszą nagrodę. Autorzy przypominają, dlaczego zajęli się neonami:
Neony muszą zostać na ulicy
Jeśli Warszawa ma jakiś potencjał promocyjny, to oprócz wszystkich tych ciekawych i oryginalnych rzeczy, które dzieją się tu teraz, tworzy go dorobek powojennych lat. Warszawa jest miastem niemal w całości zbudowanym po 1945 r. i nic tego nie zmieni. Nawet starówkę mamy powojenną, więc trudno oczekiwać, aby świat pokochał nasze miasto za renesans i gotyk. We Włoszech można w wiejskim kościele natrafić na lepsze malarstwo niż w warszawskich muzeach. Za to nie ma w Europie innej metropolii o takim stężeniu modernistycznej architektury i detalu. Częścią tego dziedzictwa są właśnie neony.
Neon to zwykle reklama, czyli coś, co nie ma racji bytu, jeśli towar albo usługa, którą propaguje, przestaje istnieć. Jednak w PRL zasady wolnego rynku nie obowiązywały, więc neony były reklamą dość bezinteresowną. Projektowano je raczej jako dzieła sztuki w przestrzeni publicznej, element artystycznego wystroju ulicy. Świadczą o tym choćby podjęte w latach 60. kompleksowe akcje "neonizacji" całych ulic, np. Puławskiej czy Kruczej. Chodziło o stworzenie pewnej atmosfery, a nie tylko reklamę, dlatego mają sens konserwacja, rekonstrukcja i wreszcie promocja neonów. Tak jak ma sens dbałość o zdobiące ulice i place rzeźby, malowidła czy zieleń.
Muzeum, a raczej pomnik neonów, to jeden ze sposobów na ocalenie ich od zapomnienia. Dlaczego pomnik, a nie muzeum? Neony powinny pozostać na ulicach, a nie być zamknięte w muzealnej sali. Byłoby to swego rodzaju lapidarium. Tak jak po drugiej wojnie światowej zebrano na dziedzińcu wydziału architektury przy Koszykowej czy na osiedlu Szwoleżerów resztki zburzonych budowli, tak teraz moglibyśmy w jednym miejscu zbierać wszystkie te neony, których właściciele chcą się pozbyć. Ideałem byłoby, gdyby mogły pozostawać na swoim miejscu, jednak nie można zawsze na to liczyć. Skupione w jednym miejscu stałyby się właśnie pomnikiem neonu jako formy artystycznej, preparatem wielkomiejskości i atrakcją dla spieszących się turystów, którzy nie mają czasu tropić neonów w zakamarkach miasta.
Nasz projekt spotkał się ze sporym zainteresowaniem, usłyszeliśmy wiele pochlebnych opinii, ale ostatecznie trafił do szuflady. Ale nie dlatego, że jest niewykonalny. Aby go zrealizować, wystarczy znaleźć pieniądze i uzyskać zgodę władz miasta na lokalizację - tak jak w przypadku pierwszego lepszego pomnika. A neonów trafiających na śmietnik wciąż nie brakuje.
***
Wystawę w Pałacu Kultury, w Sali im. S. Kisielewskiego, można będzie oglądać od 10 do 25 listopada, wstęp wolny
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"
[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]
[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]
- MeWa
- Cukiereczek
- Posty: 25176
- Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
- Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy
Warszawskie neony na wystawie
Rozmawiała: Agnieszka Kowalska2007-11-08, ostatnia aktualizacja 2007-11-09 09:44
W Pałacu Kultury w piątek otwieramy wystawę "Polski neon". Od soboty będzie otwarta dla publiczności
Fot. Tomasz Wawer / AG
W Sali im. S. Kisielewskiego pokażemy fotografie Ilony Karwińskiej, która przez ostatnie dwa lata dokumentowała najpiękniejsze warszawskie neony z lat 60. i 70. Mieszka w Londynie. W maju tego roku pokazała wystawę "Polish Neon" w galerii Capital Culturem, w październiku na Poland Street Festival w Vinyl Factory na Soho. Jej zdjęcia sprowadziliśmy do Warszawy, a wkrótce wydamy w formie albumu.
Agnieszka Kowalska: Dlaczego zainteresowałaś się starymi neonami?
Ilona Karwińska: Na neony zwróciłam uwagę dwa lata temu, kiedy pokazywałam Warszawę narzeczonemu, grafikowi z Londynu. Było to odkrycie dla nas obojga. Postanowiłam wtedy zostać w Warszawie dłużej i zrobić zdjęcia tym dinozaurom. Odkrywałam je powoli. Razem z moim siostrzeńcem Witoldem Urbanowiczem wsiadaliśmy w tramwaj i robiliśmy wycieczki w ich poszukiwaniu. Najbardziej zafascynowała mnie to historia neonów, ich oryginalny kształt i brak komercyjnego aspektu, który tak bardzo dominuje we współczesnych miastach. Próbowałam pokazać ich piękno i zatrzymać to, co na zawsze znika wraz z nimi.
Większość Polaków nie przepada za tym, co powstało w okresie PRL-u.
- Nie jest tak do końca. Młodzi Polacy bardzo interesują się teraz wzornictwem z okresu PRL-u. Neony nie miały nic wspólnego z komunistyczną ideologią. Przeciwnie - ich wyrafinowana forma, kolor, finezja kontrastowały z tym, co wtedy działo się w Polsce.
Jak na warszawskie neony reagują Brytyjczycy?
- Polska grafika zawsze miała tu opinię jednej z najlepszych na świecie. Neony były jednak sporym zaskoczeniem dla Brytyjczyków, bo nie oczekiwali po nich takiego bogactwa koloru, pomysłowości, nowoczesności. Młody chłopak na wernisażu w Londynie zapytał: "Dlaczego my tego wcześniej nie widzieliśmy? Nie tak kojarzą nam się polskie miasta".
Uratowałaś neon Berlin z Marszałkowskiej, odrestaurowałaś i wywiozłaś do Londynu. Niektórzy mają ci to za złe.
- A teraz wraca do Warszawy! Pokazałam go na wystawie w Londynie, bo chciałam, żeby londyńczycy zobaczyli nie tylko zdjęcia, ale też prawdziwy obiekt z lat 70. Jak powstanie w Warszawie muzeum neonów, chętnie go tam umieszczę.
Słyszałam, że twój siostrzeniec niemal ze śmietnika przechwycił dla ciebie kolejny neon. Co zamierzasz z nim zrobić?
- Kiedy szedł na uczelnię, zauważył, jak zdejmowano neon z Księgarni Technicznej na Świętokrzyskiej. Podobnie jak Berlin czy Maszyny do Szycia (niestety, już zniszczone) jechał na złom. Na naszą wystawę zdążę odnowić tylko symbolicznie jedną literkę z tego neonu N. Potem zajmę się resztą.
Wystawę "Polski neon" można oglądać od 10 do 25 listopada w PKiN, w Sali im. S. Kisielewskiego (wejście bezpośrednio z pl. Defilad), wstęp wolny. Organizatorzy: "Gazeta Wyborcza" i Miasto Stołeczne Warszawa
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"
[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]
[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]
- MeWa
- Cukiereczek
- Posty: 25176
- Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
- Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy
Warszawski neon od ambasadora Luksemburga
Rozmawiała Agnieszka Kowalska2007-11-23, ostatnia aktualizacja 2007-11-23 21:34
Kibicuję tej wystawie! - mówi ambasador Luksemburga Ronald Dofing, który wypożyczył neon "Restauracja Ambasador" z Alej Ujazdowskich na ekspozycję organizowaną przez "Gazetę" w Pałacu Kultury. Można ją oglądać do niedzieli
Ambasador Luksemburga ze swoim neonem na wystawie w Pałacu Kultury
Fot. Adam Kozak / AG
To była spontaniczna decyzja. W ostatnich dniach montażu wystawy "Polski neon" pan ambasador zgłosił się z propozycją włączenia do niej neonu z jego kolekcji. Zgodziliśmy się bez wahania. Całą wystawę, z fotografiami warszawskich reklam świetlnych z lat 60. i 70. autorstwa Ilony Karwińskiej i z uratowanym przez nią neonem "Berlin" z ulicy Marszałkowskiej można oglądać w Pałacu Kultury już tylko do niedzieli. W styczniu najprawdopodobniej pojedzie do Wiednia na zaproszenie Instytutu Polskiego. Wkrótce wydamy też dwujęzyczny album z tymi fotografiami.
Agnieszka Kowalska: Dlaczego zdecydował się pan wypożyczyć nam na wystawę swój neon "Restauracja Ambasador"?
Ronald Dofing, ambasador Wielkiego Księstwa Luksemburga: Bo śledziłem projekt Ilony Karwińskiej, tę całą historię z ratowaniem neonu "Berlin". I poczułem, że jesteśmy bratnimi duszami, że mamy podobny gust. Mijałem ten neon bardzo często i uważam, że jest jednym z najpiękniejszych w Warszawie. Dla moich zagranicznych gości było wręcz obowiązkowym punktem wizyty zrobienie zdjęcia neonu "Berlin". I kiedy zniknął, też się zaniepokoiłem. Ulżyło mi, gdy usłyszałem, że Ilona przejęła go i odnowiła. Jednak poznaliśmy się dopiero teraz, na wystawie w Pałacu Kultury. I spontanicznie zdecydowałem, że dodam do ekspozycji neon "Restauracja Ambasador" z moich zbiorów. Jeszcze nie odnowiony, ale z podobnym do "Berlina" pięknym liternictwem.
Jak to się stało, że ten neon trafił w Pana ręce?
- Po historii z "Berlinem" byłem niezwykle wyczulony na znikające neony. I kiedy przejeżdżałem niedawno Alejami Ujazdowskimi i zobaczyłem w witrynie restauracji napis: "Remont", natychmiast zatrzymałem samochód i zapytałem, co się stanie z neonem. Miał trafić na śmietnik. Usłyszałem, że jeśli pokryję koszty demontażu, mogę go zabrać. Nie mam go gdzie w ambasadzie trzymać, więc ucieszyłem się, że jest wystawa, na której mogę go pokazać. Zamierzam go odnowić i udostępnić Ilonie Karwińskiej na kolejne pokazy w Polsce i za granicą.
Jest szansa, aby wystawa trafiła także do Luksemburga?
- Usilnie o to zabiegam. Chcemy też wesprzeć publikację albumu o polskich neonach, który mógłby być sprzedawany w całej Europie.
Spodobają się Europejczykom?
- Jestem o tym przekonany. Spodobały się już w Londynie. To zupełnie unikalne obiekty, dobrze zaprojektowane i silnie kojarzone z pejzażem Warszawy. Po raz pierwszy przyjechałem tu w 1979 r. i pamiętam, jak wiele z nich świeciło jeszcze pełnym blaskiem.
Słyszałam, że jest pan wielkim fanem i kolekcjonerem polskiej sztuki powojennej.
- Wielkim fanem to zbyt dużo powiedziane. Interesuję się głównie architekturą tego obszaru Europy z lat 50. i 60. Wiem, że dla wielu Polaków wciąż jest ona silnie obciążona ideologicznie, ale w całej Europie obserwuję teraz trend rewaloryzacji architektury tego czasu. Podoba mi się MDM i plac Konstytucji. Powinno się zadbać o te miejsca. Ale to naturalna kolej rzeczy, że musi minąć trochę czasu, żeby pewne rzeczy docenić. Dobrze, że zaczynamy od neonów. To też ratowanie małego fragmentu polskiej historii.
***
Wystawę "Polski neon" można oglądać w Pałacu Kultury w Sali im. Kisielewskiego tylko do niedzieli. Wstęp wolny. Organizatorzy: "Gazeta Wyborcza" i Biuro Promocji Miasta
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"
[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]
[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]
-
- Posty: 2
- Rejestracja: 02 sie 2007, 22:53
Miło że są ludzie pragnący ratować stare neony. Stworzenie muzeum neonów byłoby ciekawym pomysłem choć takie neony najlepiej wyglądają na ulicy a lekka dewastacja dodaje im tylko uroku.
STARE NEONY Z PRL www.neony.cba.pl
http://www.zw.com.pl/artykul/1,314827.htmlŻycie Warszawy pisze:Neonowa przeszłość miasta
Anna Brzezińska 11-12-2008, ostatnia aktualizacja 11-12-2008 21:42
O sobie mówią – neonowcy. Choć w większości są na emeryturze, tworzenie neonów to nadal ich pasja. Kiedyś setkami reklam oświetlali Warszawę, dziś coraz częściej – na fali sentymentu do dawnego wzornictwa miasta – restaurują reklamy świetlne z lat 60., 70. i 80.
Praga-Północ. Kilka baraków nieopodal torów. W tle słychać przejeżdżające pociągi i warkot silników samochodów odbierających z ramp towar. Trzeba podejść bliżej zabudowań, by usłyszeć przecinający gwar, coraz głośniejszy stukot młotka.
– To prace nad renowacją neonu kina Kultura. Już dobiegają końca – tłumaczy Jacek Hanak, dyrektor produkcji w Przedsiębiorstwie Produkcyjno-Usługowym Reklama i prowadzi nas do środka hali, z której dochodzi dźwięk.
– Nic się tu nie zmieniło od pół wieku – mówi nasz przewodnik, gdy podchodzimy do jednego z dwóch gigantycznych stołów. Rzeczywiście. Czas jakby się tutaj zatrzymał.
– Ci sami ludzie, ta sama technologia – śmieje się Wojciech Snopiński, jeden ze współpracowników blacharni z ponad 30-letnim stażem. Jest tak pochłonięty naprawą uszkodzeń w neonie Kultury, że nawet nie podnosi głowy znad stołu. Skrupulatnie sztukuje dziury w metalowej części świetlnego szyldu. Jest przy drugiej literze „U”.
Podręcznika brak
W hali obok również praca wre. To tutaj równolegle wykonywane są szklane części neonów. Według szablonów od niemal 30 lat wypala je Dariusz Sztygowski.
– Liczy się precyzja – mówi, pokazując zgięty przed chwilą szklany element. Formuje go wedle rozłożonego na stole wzoru w skali 1:1.
– Taka rurka może świecić w kilkudziesięciu kolorach – wyjaśnia i prowadzi nas w stronę tzw. wzornika. – W środku mogą być dwa gazy. Jeśli jest to argon, wtedy neon ma odcienie niebieskie, zielone, a jeśli neon – czerwone, pomarańczowe. No i ważny jest jeszcze luminofor, czyli wewnętrzna pokrywa szkła – tłumaczy, wskazując na rozłożone obok gotowe, świecące już konstrukcje. – Te się „wyjarzają”, czyli dopalają – mówi. To ostatni etap produkcji. Zarówno ten, jak i każdy inny odbywa się ręcznie.
– Wciąż odpowiadają za nie ci sami ludzie. Odkąd nauczyli się fachu, nie wymyślono już nic lepszego. Nie wyszedł nawet żaden podręcznik. Wiedza przekazywana może być tylko z pokolenia na pokolenie – mówi Hanak i po chwili zamyślenia dodaje. – No nie, jest zmiana. Żarówki są już teraz energooszczędne.
Archiwa światła
– Tak zaprojektowano neon w 1988 r. – mówi inż. Jacek Wyczółkowski, szef firmy, i wyciąga z pożółkłych teczek dokumentację projektową kina Kultura.
– To na jej podstawie dokonujemy renowacji – mówi. Podobnie było z kinem Skarpa, którego neon odnowiono tutaj na początku grudnia. Kina już nie ma. A neon? Trafił do Muzeum Sztuki Nowoczesnej przy ul. Pańskiej 3.
– Proszę spojrzeć, tu był jeszcze napis „kino” – mówi dyrektor, wskazując na projekty Skarpy z 1958 r. Nie zachował się.
W archiwach firmy zalegają tysiące podobnych projektów.
– Kontynuujemy tradycję pierwszej powojennej pracowni, która zajmowała się robieniem warszawskich reklam. Archiwum też przejęliśmy w spadku – mówi Wyczółkowski.
Część zbiorów, ze względu na wilgoć w piwnicznych magazynach, nie ocalała. Do reszty mało kto już zagląda. No chyba, że planuje odrestaurować neon z lat 60., 70. czy 80.
– Coraz częściej zgłaszają się do nas firmy i prywatne osoby z prośbą: Naprawcie, ale proszę, nic nie zmieniajcie – mówi Hanak. – Nie wiem, o co chodzi, jakiś sentyment do PRL czy co? – śmieje się.
Pasja na rzecz miasta
– Podeszła do mnie raz starsza pani. Wpatrując się w jedno z moich zdjęć, nie była w stanie ukryć wzruszenia. – To tam byłam na pierwszej randce z moim mężem – mówiła, wskazując na zdjęcie reklamy kina – opowiada Ilona Karwińska, która od trzech lat fotografuje stołeczne neony. – Wtedy zrozumiałam, że to w prywatnych wspomnieniach tkwi siła neonów – mówi.
Jaka to siła? Gdy przed rokiem Karwińska montowała swoją wystawę w Pałacu Kultury i Nauki, nie była pewna, co za emocje wywołają jej prace.– Wzornictwo lat 60. i 70. przywołuje trudne dla nas czasy – mówi. – Obawiałam się więc, że moje neony będą kojarzone negatywnie. A tu, proszę? Takie zaskoczenie.
Wystawa, nie tylko przez starszą panią od randki, była przyjęta bardzo ciepło. Na tyle ciepło, że Karwińska w tym tygodniu wydała album „Warszawa. Polski neon”, m.in. z prezentowanymi w Pałacu zdjęciami. Jest tu np. Cepelia na pl. Konstytucji, Dancing na Świętokrzyskiej, Jubiler z Grójeckiej i neon sklepu nocnego w Hali Mirowskiej.
Ten ostatni robił Snopiński. Tak jak i neony na Dworcu Centralnym czy Pałacu Kultury i Nauki. – Całą Warszawę żeśmy oświetlili – śmieje się. – Znaczna część zdjęć w albumie dokumentuje reklamy, których już nie ma, bo wyburzono budynki lub zniszczono neony przy remoncie. Tak było na przykład z hotelem Vera, Grand Orbis czy kinem Polonia – wylicza autorka.W sumie Karwińska, włączona przez „Życie Warszawy” do grona Wawaaktywnych, czyli społeczników działających na rzecz miasta, ma w swoich zbiorach ponad 300 fotografii. W albumie zaprezentowała ok. 200. Obok części z nich znajdują się dawne rysunki neonów. Fotograf odnalazła je w przedsiębiorstwie Reklama. Na dźwięk jej nazwiska szef Wyczółkowski tylko wzdycha: – Pasjonatka.
Uliczna kompozycja
To określenie pasuje też do Stanisława Paradowskiego.
W zawodzie jest od 1948 r., a z Reklamą związał się w 1964 r. Dziś, już na emeryturze, doradza przy renowacji neonów. Teraz przy neonie kina Kultura. Na pytanie, który z jego wyrobów darzy największym sentymentem, nie potrafi powiedzieć. – Przez moje ręce przeszło ok. 700 może 800 neonów – wylicza. – Wszystkie są piękne.
– Nic dziwnego. Kiedyś nad ich tworzeniem czuwali prawdziwi artyści – zaznacza Wyczółkowski. Zanim projekt został wcielony w życie, opiniowano go na kilku szczeblach. Taki proces trwał nawet trzy lata.
– Wszystkie neony w ciągu danej ulicy lub podwórka musiały się ze sobą komponować – opowiada i dla przykładu sięga po teczkę z lat 70., dokumentującą projekty osiedla na ul. Pruszkowskiej na Ochocie. – Apteka, totalizator sportowy, Warszawska Spółdzielnia Spożywców Społem, bar kawowy, bar mleczny. Twórcy osiedla wywierali presję na zarządców tych obiektów, żeby się wizualnie unifikowali – opowiada dyrektor. – Teraz to już niemożliwe. Wolna amerykanka. Reklamy są brzydkie, statyczne, wystukiwane na komputerze tysięcy niepasujących do siebie trzcionek, a do tego zamieszczane bez żadnej koordynacji – dodaje.
Bunt przeciw komercji
– Przeciwieństwem chaosu nie musi być uporządkowanie czy ujednolicenie, lecz harmonia – uważa Józef Mrozek, kierownik zakładu historii i teorii designu Wydziału Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych. Tego, jego zdaniem, dzisiejszej Warszawie brakuje najbardziej. Czyżby za tym tęsknili też miłośnicy neonów?
– Starsi mieszkańcy kojarzą neony z dobrymi chwilami z młodości – spotkaniami studenckimi, pierwszymi miłościami, zabawą – uważa. A młodsi? – Oni zmęczeni są przede wszystkim komercyjną funkcją dzisiejszych reklam – mówi. – Kiedyś reklamy świetlne nie zawsze promowały dany produkt czy usługę. A nawet jeśli to robiły, to zwykle z ironią, dystansem tak jak neon Kabanos na często pustym sklepie mięsnym w Al. Jerozolimskich. Bardzo ważna była także ich funkcja informacyjna. Upiększały ciemne miasto i czyniły przestrzeń publiczną bardziej przyjazną – mówi historyk wzornictwa, dodając, że nie bez przyczyny już w latach 70. neony zaczęły służyć artystom jako materiał równie użyteczny jak płótno.
Życie Warszawy
Pozdrawiam.
Najbardziej jest dla mnie to słowo tajemnicze, oddające sens całego tekstu i naszego miasta...Wybiórcza pisze:Pasja na rzecz miasta
"Pociąg zawsze dojedzie"
Paweł Ney
Jakoś tak wyszło, że czestotliwość kursowania mojej linii na tym forum zmniejszyła sie To tylko efekt uboczny.
Zły chłopiec i troll pozdrawia
Paweł Ney
Jakoś tak wyszło, że czestotliwość kursowania mojej linii na tym forum zmniejszyła sie To tylko efekt uboczny.
Zły chłopiec i troll pozdrawia