Dobra - z początku mnie to bawiło ale teraz zaczyna coraz bardziej złościć: po cholerę ZTM zmusza przewoźników do zakupu autobusów z bombą elektroniczną na pokładzie, skoro wszyscy to ostatecznie olewają? Przewoźnicy nie programują i nie uruchamiają tych elektronicznych nowinek (z wyjątkiem szeptanych zapowiedzi u "grodzia" i w niektórych Mobilisach) a ZTM ich w końcu nie wymaga (nie wlepia dotkliwych kar finansowych, czyli jak rozumiem nie wymaga)... Zamiast montowania tych wszystkich "specjałów", można by chociażby podnieść choć o kilkadziesiąt groszy stawkę godzinową kierowcom, bądź zainwestować utopione w elektronice pieniądze w np. lepszych (ekonomiczniejszych, trwalszych) skrzyniach biegów, lub w cokolwiek innego, co zwiększyło by trwałość wozów albo np. przyczyniło by się do mniejszego spalania ropy, na czym wszyscy by skorzystali... Ale nie - lepiej wmontować do autobusów kilogramy niedziałających i bardzo kosztownych elektronicznych zabawek, których prawdopodobnie nikt nie umie obsługiwać i prędko się nie nauczy, skoro jest nawet problem z opanowaniem "sztuki" obsługi klimatyzacji... Pod koniec lata kiero z Mobilisu powiedział, że nie zamknie wywietrzników dachowych (pomimo, że wwiewało o 22 lodowisko do wewnątrz), bo komputer nie pozwala i sam decyduje czy będą otwarte czy zamknięte a kiero nic nie może na to poradzić... Akcja zupełnie jak z wizji Jamesa Camerona zobrazowana w Terminatorze
![8-(](./images/smilies/eusa_shifty.gif)
Wraz z kumplem, poczuliśmy się podczas wieczornego powrotu z pracy jak bohaterowie którejś z części tego filmu... A wzrok wielkiego brata (czyli również "wielce przydatnego" monitoringu), nie spuszczał nas z oczu
![:shock: :shock:](./images/smilies/icon_eek.gif)
...
![;-) ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)