Pink pisze:Może inaczej. Otóż ja po prostu nie wiem, co znaczy termin "godność osobista". Dla mnie to jest jakoś powiązane z dobrym imieniem, dumą, może nawet honorem, jakkolwiek rozumianą "wartością pojedynczego człowieka"... w sumie, trochę bełkot. Tym bardziej nie dociera do mnie, gdy piszesz, że to da się "zmierzyć i zważyć". Z drugiej strony, dalsza część tego samego zdania jest dla mnie całkowicie zrozumiała (szkalowanie, obrażanie). Nie wiem tylko, co w tym wszystkim robi ta "godność". Jak wspomniałem - spór może dotyczy jedynie terminologii. Mnie ona jakoś mierzi i już. Proponuję zostawić ten temat, bo w sumie pozostaje na marginesie całej dyskusji.
Ja wiem, że mierżą cię takie określenia, bo pamiętam z niegdysiejszych dyskusji o mniejszościach, że ciężko ci się bardzo wczuć w rolę kogoś znieważonego, kto czuje się źle z powodu postawy osób trzecich z jakiegokolwiek powodu. Ja też mam twardą skórę i mało co mnie rusza, ale na szczęście mam też wyobraźnię, do tego znam osoby o słabszej psychice i wiem, jak to działa. Dlatego nie mierżą mnie tematy dotyczące obrony dobrostanu psychicznego innych ludzi, nie śmieszy mnie też absolutnie, że wielu nie potrafi być twardszymi.
Co się natomiast tyczy Twojej ostatniej wypowiedzi - zwalam to na karb chwilowej słabości (zdarza się każdemu). Nie wierzę bowiem, że tak inteligentny człowiek może serio wygłaszać tak niemądre sądy. A jeśli nie słabość to niepotrzebny upór. Postawa religijna i postawa magiczna na tym samym poziomie? Naprawdę?! Może się po prostu nie zrozumieliśmy. Przecież nie chodzi mi o wyjaśnianie mechanizmów rządzących światem, to chyba jasne. Ale w sferze właśnie spraw osobistych, a także współżycia społecznego wartość przekonań o religijnym charakterze miewa ogromną moc, podczas gdy magia - prawie żadną. Magia, zwłaszcza w dzisiejszym świecie, to wytwór umysłowej tandety i zgubne chodzenie na łatwiznę. Religia zaś może być uznana za równie nieprawdziwą, śmieszną czy naiwną, ale łatwa nie jest na pewno.
Ja wiem, że masz duży szacunek do religii, mimo, ze jesteś niewierzący. Jednak wydaje mi się, że wynika on z niczego innego, jak z wyobrażenia o jej sile (ogólnie wydaje mi się, ze jesteś typem osoby lubiącej to, co silne, a gardzącej tym, co słabe, ale mogę się mylić i nie uznaj tego za próbę obrazy).
Tak jak mówisz, religia 'miewa' ogromną moc. To właśnie przypadki dewocji, bardzo silnej autosugestii zwiększającej ludzki dobrostan. Ale to, że dzieje się to pod egidą właśnie religii, i to tej a nie innej, to kwestia zaszłości historycznych i tradycji, a nie jakiejś specjalnej mocy akurat tej religii. Równie dobrze może to być i magia, jeśli ktoś jest jakimś zawziętym newage'owcem, tyle że to będzie statystycznie w Polsce dużo rzadszy przypadek.
Jednak nie jest tak, że religia moc po prostu ma - że w dzisiejszym świecie dla ogółu jej zasady w jakikolwiek sposób łączą się z codziennym życiem. Jeśli już, to są to zasady m/w te same, które inkorporowało nowoczesne świeckie państwo, tylko nazwało je po swojemu - tak więc i bez religii współczesny człowiek żyłby i kierował się tymi samymi regułami co z religią, co widać doskonale na przykładzie państw zlaicyzowanych.
Być może też różnice między magią a religią, gdzie religię nazywasz dużo trudniejszą, budujesz na opozycji ogólnego wielowiekowego wytworu kultury i filozofii jednego i drugiego? To wtedy racja, porównywać się nie da. Lecz ja mam na myśli odbiór przez przeciętnego człowieka, katolika, który nawet z biblią miał w większości kontakt taki, że ją pogłaskał po okładce. Jak mogą wyglądać 'uczucia religijne' u kogoś takiego?