blinski pisze:Akurat to - jest. Jeśli zaczynasz się zastanawiać nad rzeczami oczywistymi (pamiętaj, że w przypadku innych niż ludzki gatunków to nadal oczywiste, tak jakby człowiek był z jakiegoś innego wymiaru!), to znaczy, że manipulacja działa. Wiadomo, że nie mówię o bezpośrednim wpływie (typu ksiądz stojący z wahadełkiem nad twoją głową zaklinający, że mord dziecka), tylko o 'klimacie intelektualnym' całkowicie oddanym kościołowi.
Czy człowiek jest z innego czy nie "wymiaru" to nie jest samo w sobie oczywiste. Natomiast całe to zdanie jest kompletną bzdurą. Jeśli człowiek się zastanawia - również nad rzeczami (z pozoru bądź nie) oczywistymi - to znaczy, że myśli... a to samo w sobie jest czymś pozytywnym. Jeśli ktoś się zastanawia nad tym, od kiedy traktować płód jako człowieka i np. raczej skłania się ku opcji "od momentu poczęcia" to nie znaczy, że z definicji pozostaje pod jakimkolwiek wpływem kościoła i jego popleczników. Naprawdę, część ludzi w ogóle nie funkcjonuje w tym kontekście.
Nie ma w ogóle takich prób wśród poważnych ludzi, jeśli są podejmowane, to ze względu na niezrozumienie istoty rzeczy.
To, że przeciętny człowiek się nad tym nie zastanawia, gdyż na mocy panującej od dawien dawna konwencji uznaje się, że człowieka pojawia się w momencie narodzin, nie znaczy, że poważni ludzie się nad tym nie zastanawiają.
Pawcio pisze:Jeżeli ktoś chce inaczej traktować ludzi i inne gatunki, to na pewno popada w schizofrenię.
W co?
Wolfchen pisze:Wydaje mi się, że mój system nerwowy jest rozwinięty na tyle, że jestem "zlepkiem komórek" mającym zdolność abstrakcyjnego myślenia. Zarodek takiej zdolności nie ma, bo po prostu nie ma mózgu.
Co nie zmienia faktu, że też jesteś "zlepkiem komórek"
Zarodek nie myśli, ale potencjalnie taka możliwość w nim tkwi i z dużym prawdopodobieństwem się w nim rozwinie - ta potencja już tam jest! A np. człowiek z Alzheimerem nie myśli i co... nie jest już człowiekiem czy jest? Czy jest nim bardziej niż taki zarodek czy mniej?
Polemizowałbym, to argument w mojej ocenie kluczowy - z chwilą ustania pracy mózgu i stwierdzeniu tego przez lekarzy, odłącza się aparaturę podtrzymującą życie. Datą zgonu też jest zazwyczaj szacunkowa data śmierci mózgu.
Więc skoro zarodek nie posiada mózgu, to odnieś to analogicznie do tego, co napisałem wyżej.
Wnioskowanie przez analogię często bywa zwodnicze. Człowiek po śmierci mózgu już się mieć dobrze nie będzie - tenże mózg u niego pracować nie będzie. Zarodek ten mózg mieć będzie, o ile coś się dramatycznie nie pochrzani po drodze. To stawia te dwa "byty" w mocno różnej sytuacji, według mnie.